x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Mimo że drama była naprawdę dobrze zrobiona (a twórcy musieli się przyłożyć, by tak starannie oddać klimat anime), nie było to coś wybitnego. Pierwsze odcinki oglądałam z ogromną przyjemnością, późniejsze już robiły się lekko „mdłe”, irytujące. Z czasem postać Nodame (którą uwielbiałam w anime) zrobiła się żenująco infantylna i męcząca, a takiego wrażenia nie odniosłam podczas oglądania anime.
Niektóre sceny (np rozbijanie się samolotu) bardzo nieudane, ocierające się o kiczowatość. Mimo wszystko urocze, przyjemne, ale dłuższego bym nie zniosła.
7/10
Powiem w ten sposób, nigdy jakoś nie ciągnęło mnie do kina japońskiego. Ani tym bardziej do ekranizacji moich ulubionych anime. Za to zabrałam się przypadkiem i niczego nie żałuję. Aktorzy świetnie dobrani, cudowna muzyka, jak na Japonię dobra gra aktorska. I właśnie podoba mi się to, że przenieśli wszystko z anime do filmu. Nawet nie wyszło tak źle. To zdecydowanie najlepsza ekranizacja anime jaką przyszło mi oglądać. Oby więcej takich.
10/10
Recenzja Avellany trafia w samo sedno i spokojnie się pod nią podpisuję.
A teraz, aby nieco rozwinąć myśl:
1. Jedenaście niemal godzinnych odcinków to wystarczająco wiele, by pomieścić fabułę 23‑odcinkowego anime. Nie obyło się bez cięć i zmian w stosunku do oryginału, które w żaden sposób nie wypaczają najważniejszych wątków serii, tworzą jednak wrażenie pewnego braku płynności podczas przechodzenia od jednej sceny do drugiej.
2. Przerysowane zachowanie postaci w anime śmieszy po stokroć, w serialu z żywymi aktorami – niekoniecznie. Nodame sprawia tutaj wrażenie nie tyle dziwaczki, ile osoby ewidentnie upośledzonej umysłowo i społecznie – tym bardziej nie potrafiłam śmiać się np. z tego, że Chiyaki przewracał ją na podłogę ciosem pięści prosto w twarz. (Chłopak stosujący przemoc fizyczną wobec autystycznej dziewczyny – ugh, nie, do not want.)
3. Zastanawiałam się, jak zostaną potraktowane sceny pt. „Nodame przez kilka dni nie myła włosów i śmierdzi”. Oczywiście, w dramie aktorka wygląda tak, jakby dopiero co wyszła od fryzjera i wizażystki. Zmarnowany potencjał. :(
4. Tradycja obsadzania Japończyków w roli nie‑Japończyków w tego typu produkcjach nie jest mi obca, ale aktor grający Stresemanna to lekkie przegięcie, przy nim też było mi trudno przełknąć umowność serii. (Może sensowniej byłoby zrobić z niego Japończyka, który większość życia spędził w Europie, dlatego jest genialnym mistrzem z zagranicy, z obcym akcentem i tak dalej.)
5. Wszystkie sceny zbiorowe (ujęcia dziedzińca uczelni, próby orkiestry itp.), zdecydowanie lepiej prezentują się w dramie niż w anime, które aż straszyło ilością nieruchomych kadrów.
6. Bywają momenty, w których drama lśni humorem, jakiego nie pamiętam z oryginału – jak chociażby podłożenie fragmentu z „Don Giovanniego” w chwili, kiedy kliknij: ukryte Stresemann zbliżał się, by pocałować Nodame. :D
Ogólnie rzecz biorąc, bardzo żałuję, że live action nie poszło chociaż częściowo w stronę realizmu, nawet jeśli miało ku temu „predyspozycje” – seria rozgrywa się przecież we współczesnej Japonii, w zaledwie kilku miejscach (z przewagą wnętrz), pozbawiona jest wszelkich elementów nadnaturalnych, kaskaderskich ujęć etc. Gdyby okroić tandetne efekty specjalne i nieco inaczej ukazać dziwactwa Nodame oraz „szorstkość” Chiyakiego, mogłaby z tego wyjść ciepła, sympatyczna komedia obyczajowa, którą oglądałoby się z dużą przyjemnością, a przede wszystkim bez śladu żenady.
...No ale czego ja oczekuję od japońskiej dramy. ;)
zgadzam się z recenzją co do teatralnej gry i dosłownego przenoszenia scen z anime, które wyglądają groteskowo w serialu z aktorami. Uważam jednak ,że nie jest to żadna nowość w przypadku japońskiego live action. Był nawet czas,że byłam przekonana ,iż nie da się stworzyć serialu opartego na mandze lub anime, który mógłby się otrzeć o przyzwoitość. Nawet NANA, którą wielu się zachwyca była jakaś taka sztywna w odbiorze. Moim zdanie wszelkiego rodzaju live action oraz dramy, które są w stanie zainteresować mnie choć na chwilę to produkcje koreańskie.
A
mino
1.11.2008 01:47
niesamowicie się wzruszyłem na tej dramie. do gry aktorów trzeba się przyzwyczaić ale nie sposób nie pokochać bohaterów i tej wspaniałej muzyki.
A
Chessman
23.03.2008 19:24 Niezłe
Najlepsze live action jakie widziałem. Nawet typowe anime‑owskie gagi wyszły nieźle. Oczywiście nie jest to ideał, aktorzy grają nierówno i widać niski budżet, ale to co było najlepsze w Nodame Cantabile – czyli muzyka – jest jeszcze lepsze niż w oryginale. Ciężko to ocenić, ale dałbym tak 8/10.
A
i44
4.12.2007 22:59 Hmmm...
Czy ja wiem? Obejrzałam anime, a następnie dramę i bardzo się cieszę z tego powodu. Drama jest świetna! Zabawniejsza od anime i wreszcie można „poczuć” muzykę na żywo. A co do końcówki…? Oj na pewno nie była taka jak w anime! Polecam.
10!
Anime nadal lepsze
Niektóre sceny (np rozbijanie się samolotu) bardzo nieudane, ocierające się o kiczowatość. Mimo wszystko urocze, przyjemne, ale dłuższego bym nie zniosła.
7/10
Najlepsza ekranizacja anime ever
10/10
"Tylko" niezłe, a szkoda
A teraz, aby nieco rozwinąć myśl:
1. Jedenaście niemal godzinnych odcinków to wystarczająco wiele, by pomieścić fabułę 23‑odcinkowego anime. Nie obyło się bez cięć i zmian w stosunku do oryginału, które w żaden sposób nie wypaczają najważniejszych wątków serii, tworzą jednak wrażenie pewnego braku płynności podczas przechodzenia od jednej sceny do drugiej.
2. Przerysowane zachowanie postaci w anime śmieszy po stokroć, w serialu z żywymi aktorami – niekoniecznie. Nodame sprawia tutaj wrażenie nie tyle dziwaczki, ile osoby ewidentnie upośledzonej umysłowo i społecznie – tym bardziej nie potrafiłam śmiać się np. z tego, że Chiyaki przewracał ją na podłogę ciosem pięści prosto w twarz. (Chłopak stosujący przemoc fizyczną wobec autystycznej dziewczyny – ugh, nie, do not want.)
3. Zastanawiałam się, jak zostaną potraktowane sceny pt. „Nodame przez kilka dni nie myła włosów i śmierdzi”. Oczywiście, w dramie aktorka wygląda tak, jakby dopiero co wyszła od fryzjera i wizażystki. Zmarnowany potencjał. :(
4. Tradycja obsadzania Japończyków w roli nie‑Japończyków w tego typu produkcjach nie jest mi obca, ale aktor grający Stresemanna to lekkie przegięcie, przy nim też było mi trudno przełknąć umowność serii. (Może sensowniej byłoby zrobić z niego Japończyka, który większość życia spędził w Europie, dlatego jest genialnym mistrzem z zagranicy, z obcym akcentem i tak dalej.)
5. Wszystkie sceny zbiorowe (ujęcia dziedzińca uczelni, próby orkiestry itp.), zdecydowanie lepiej prezentują się w dramie niż w anime, które aż straszyło ilością nieruchomych kadrów.
6. Bywają momenty, w których drama lśni humorem, jakiego nie pamiętam z oryginału – jak chociażby podłożenie fragmentu z „Don Giovanniego” w chwili, kiedy kliknij: ukryte Stresemann zbliżał się, by pocałować Nodame. :D
Ogólnie rzecz biorąc, bardzo żałuję, że live action nie poszło chociaż częściowo w stronę realizmu, nawet jeśli miało ku temu „predyspozycje” – seria rozgrywa się przecież we współczesnej Japonii, w zaledwie kilku miejscach (z przewagą wnętrz), pozbawiona jest wszelkich elementów nadnaturalnych, kaskaderskich ujęć etc. Gdyby okroić tandetne efekty specjalne i nieco inaczej ukazać dziwactwa Nodame oraz „szorstkość” Chiyakiego, mogłaby z tego wyjść ciepła, sympatyczna komedia obyczajowa, którą oglądałoby się z dużą przyjemnością, a przede wszystkim bez śladu żenady.
...No ale czego ja oczekuję od japońskiej dramy. ;)
cudo
amen
Niezłe
Hmmm...
10!