Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 4/10 grafika: 3/10
fabuła: 2/10 muzyka: 3/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 29
Średnia: 4,62
σ=2,25

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (IKa)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Saint Beast ~Kouin Jojishi Tenshi Tan~

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2007
Czas trwania: 13×25 min
Tytuły alternatywne:
  • Saint Beast: Angels Chronicles
  • セイント・ビースト ~光陰叙事詩天使譚~
Gatunki: Fantasy
Widownia: Shoujo; Postaci: Anioły/demony, Bóstwa; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia, Shounen-ai/yaoi
zrzutka

Nieudana próba przedstawienia wydarzeń, które doprowadziły do buntu aniołów. Kolorowa forma, wymieszana z miałką treścią.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Wyobraźmy sobie piękne i zawsze słoneczne miejsce – Niebo. Krainę, gdzie w małych chatkach pośród łąk i lasów żyją sobie miłe, sympatyczne i przystojne anioły. Na co dzień anioły te zajmują się zbieraniem owoców, trenowaniem przedstawicieli młodszego pokolenia i udzielaniem światłych i mądrych rad ludziom, a także sobie nawzajem. Nad tym wszystkim ojcowską pieczę sprawuje brodaty Zeus z małżonką oraz wiernymi i oddanymi ministrami. Wszystko w atmosferze miłości bliźniego i szczerej przyjaźni… W tym momencie uważniejszemu czytelnikowi powinno się włączyć światełko ostrzegawcze – chwila, moment, co ma Zeus do aniołów i co on robi w ich towarzystwie? No cóż, jak to zwykle bywa w japońskiej serii, wątki chrześcijańskie i mitologiczne są starannie wymieszane, a zarówno Zeus, jak i główni bohaterowie są czystej krwi bishounenami (choć osobiście widziałam już ładniejszych). Okazuje się, że rzeczone Niebiosa wcale nie są takim pięknym i przyjaznym miejscem, jak się na pierwszy rzut oka wydaje (no jak to, Niebo ma być spokojne?), anioły wcale nie są tak uczynne i sympatyczne, jak powinny w założeniu być (niespodzianka!), a Zeus jest czystej wody dyktatorem (no kto by przypuszczał?).

Saint Beast rozpoczęło swe istnienie jako seria słuchowisk yaoi (Saint Beast Drama CD), których na dzień dzisiejszy wydano już około dwudziestu. Korzystając z popularności tytułu, studio Wonderfarm w 2003 roku wyprodukowało sześcioodcinkową serię Saint Beast ~Seijuu Kourin Hen~, mającą być w założeniu kontynuacją historii znanej ze słuchowisk i mangi, a także dwuodcinkowe OAV, skupiające się na wydarzeniach ją poprzedzających. Saint Beast ~Kouin Jojishi Tenshi Tan~ jest kolejną próbą przedstawienia czasów sprzed buntu aniołów – niestety, wyjątkowo nieudaną.

Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy Zeus postanawia podzielić podległe mu anioły na trzy klasy, ze względu na posiadane przez nie zdolności. Jak zwykle bywa w takich przypadkach, od razu zaczynają się niesnaski – anioły najniższej rangi uważają, że powinny awansować do wyższej grupy, a te, które ze względu na wrodzone zdolności znalazły się na samym szczycie, zaczynają się wywyższać, traktując z góry nawet dawnych przyjaciół. Co więcej, Zeus wszem i wobec ogłasza, że wkrótce spośród tych najlepszych wskaże kolejnych wybrańców – sześć Świętych Bestii – anioły, które zostaną wyniesione nad wszystkie inne i które otrzymają władzę nad wszelką zwierzyną na Ziemi. Kandydatów jest wielu, ale tak zaszczytna funkcja utrzymania równowagi na świecie dana będzie tylko nielicznym… Ostatecznie przywilej ten zyskują Kirin no Judas, Houou no Luka, Seiryuu no Gou, Genbou no Shin, Suzaku no Rei i Byakko no Gai. Do ich obowiązków od tej pory będzie należało unieszkodliwianie demonów, które grasują na Ziemi i sieją spustoszenie wśród jej mieszkańców. Wkrótce jednak okazuje się, że za tym wszystkim stoi ktoś, komu bardzo zależy, by pokrzyżować szyki Zeusowi i nie dopuścić do spełnienia jego wizji „doskonałego świata”. A same Święte Bestie zaczynają sobie uświadamiać, że ich aktualna pozycja wymaga od nich większych poświęceń niż normalnie… I większej ostrożności, zwłaszcza w kontaktach ze swoim zwierzchnikiem i jego pomocnikami.

Główny wątek fabularny, wprowadzanie w życie „doskonałej” wizji Zeusa przy wykorzystaniu Świętych Bestii, przeplatany jest sielskimi scenkami z życia bohaterów, intrygami ich przeciwników, a dodatkowo doprawiony od czasu do czasu scenami, w których jedna z par patrzy sobie głęboko w oczy. Tak, par. Jako że seria powstała w oparciu o słuchowiska yaoi, mamy tu pary wyłącznie męskie (a ktoś mówił, że anioły są bezpłciowe…), z wyraźnym podziałem na seme i uke. I niech mi nikt nie pisze o „męskiej przyjaźni”... Jak to zwykle w seriach wypełnionych fanserwisem (w tym wypadku męskim) bywa, ku uciesze fanek pojawiają się epizody bardzo typowe: wspieranie się na ramieniu partnera, wspólne pokonywanie przeszkód, leczenie ran, odniesionych podczas walki, a nawet scena „w gorących źródłach” (w tym przypadku role źródła musiało przejąć leśne jeziorko). Większość czasu bohaterowie spędzają na długich rozmowach o niczym i zastanawianiu się, co zamierza Zeus, czy ich postępowanie jest w takim wypadku moralne i czy mają prawo robić to, co robią, jeśli jest to sprzeczne z ich wewnętrznymi przekonaniami. Same walki, do których są przecież podobno predestynowani, zajmują mikroskopijny ułamek czasu ekranowego, podobnie jak treningi, które prowadzą „w wolnych chwilach”. Sporo uwagi natomiast zostało poświęcone intrygom postaci drugoplanowych, Pandory (tak, Pandora była mężczyzną!) i Shivy, anioła zakochanego bez wzajemności w Judasie. Ten ostatni jest tu szlachetnym przywódcą, miotanym Dylematami MoralnymiTM i przedkładającym nieśmiałego Shina nad nachalnego Shivę. W tle też coś się dzieje – podczas oglądania serii, widz ma wrażenie… Nie, widz wie doskonale, co się złego dzieje w państwie duńskim. I wie też, że bohaterowie przeczuwają nadchodzące kłopoty ze strony Zeusa. Jest to jednakże podane w tak nieprawdopodobny i pokrętny sposób i przykryte taką ilością rozważań i dywagacji, że robi się niestrawne po kilku dłuższych monologach, wygłaszanych w przestrzeń.

Oprawa wizualna nie poraża jakością. W oczy rzucają się nieforemne projekty postaci – Judas z bardzo rozbudowaną klatką piersiową i ramionami zwieńczonymi małą główką, na ujęciach pokazujących całą postać prezentuje się wyjątkowo niezgrabnie, z kolei Shin i Rei wyglądają (cytuję) jak „grzeczne panienki z dobrego domu”. Dobrze, ja doskonale rozumiem, że obaj pełnią rolę uke, ale mimo wszystko w serii Saint Beast ~Seijuu Kourin Hen~ byli zdecydowanie bardziej męscy. Nie lepiej przedstawiają się też pozostali bohaterowie. Sylwetki są pająkowate i niezbyt zgrabne, co wyraźnie widać na ujęciach dalszych planów, zaś sceny walki, jeśli się w końcu pojawiają, są mało dynamiczne i składają się głównie z tworzących sylwetki panów rozmytych kresek, przeplatanych zbliżeniami twarzy walczących – kilka razy mamy też przyjemność oglądać zaklęcia bojowe. Tła są utrzymane w jasnych, często rozmytych pastelowych barwach. Niestety budynki sprawiają wyjątkowo sterylne wrażenie – duże, przestrzenne, pozbawione większości sprzętów użytkowych. W dodatku sprawiają wrażenie o wiele większych wewnątrz niż na zewnątrz, jakby twórcy nie mogli się zdecydować, czy pokazują willę mieszkalną, czy świątynię. Natomiast potwory i demony… Spuśćmy na ich wygląd zasłonę milczenia, podobnie jak i na fakt, że w kilku odcinkach najwyraźniej do rysowania bohaterów zatrudniono studentów, dzięki którym udało się uzyskać efekt, przypominający rysunki co poniektórych fanów.

Muzyka istnieje, ale nie wyróżnia się niczym szczególnym – ot, takie sobie brzdąkanie w tle, zmieniające się w zależności od sytuacji, którą widzimy na ekranie. Szczerze mówiąc, w niektórych momentach bardzo przypominała mi motyw przewodni ze starej gry Alien Nations – to samo elektroniczne brzmienie. Czołówka także nie wychodzi poza standardy – Divine Love jest przeciętną piosenką, utrzymaną w lekko rockowej dynamice, ale nie na tyle ciekawą, by jej słuchać za każdym razem, gdy rozpoczyna się kolejny odcinek. Trochę lepiej prezentują się trzy endingi, wykonywane przez seiyuu głównych i pobocznych bohaterów: Kouin Jojishi Tenshi Tan ~angel chronicles~, Tsubasa Aru Mono i Retsu GO! GUY!.

Podczas seansu zastanawiałam się, komu mogę polecić tę serię. Okazuje się, że chyba jednak jedynie zapamiętałym fankom shounen­‑ai, bo dla reszty świata będzie ona po pierwsze nudna, a po drugie niestrawna ze względu na wspomniane wcześniej podteksty homoseksualne. A jeśli macie już ochotę na obejrzenie serii tego typu, to polecam raczej Gravitation – i pośmiać się można, i bohaterowie sympatyczniejsi, i fabuła ciekawsza, a muzyka już na pewno lepsza.

IKa, 22 grudnia 2007

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Tokyo Kids
Autor: Kei Arisugawa
Projekt: Toshiko Sasaki
Reżyser: Nanako Shimazaki
Scenariusz: Kei Arisugawa
Muzyka: Jun Watanabe