x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Czy leci z nami pilot?
Re: Czy leci z nami pilot?
Re: Czy leci z nami pilot?
Lovkam to :3
Love !
10/10 :3
Niby nic, a jednak coś.
Re: Niby nic, a jednak coś.
Tak czy inaczej, jestem ciekaw czy prędzej czy później Lucky Star nie zacznie być odbierane jako swoiste dziwadło, gdzie żaden młodszy fan anime nie będzie rozumiał, dlaczego właściwie jego poprzednicy się z tego śmiali…
Re: Niby nic, a jednak coś.
Choć kilka nawiązań udało mi się wyłapać. Kiedyś zarejestrowałem się nawet na pewnym zagranicznym forum fanów Lucky Star, żeby dowiedzieć się co potrafią tam wyłapać prawdziwi weterani.
Nie pozostaje mi nic innego jak obejrzeć LS jeszcze raz, kiedy już odpowiednio się do tego przygotuję. ;]
Re: Niby nic, a jednak coś.
Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście fajnie jest obejrzeć serię raz jeszcze i zobaczyć nawiązania, na które wcześniej nie zwróciło się uwagi. W moim przypadku były to po dwa nawiązania do visual novel Kanon i Fate / Stay Night. Naprawdę miałem niezłą frajdę jak je zauważyłem :p
Przyjemne
PS: A ostatni odcinek to świetne nawiązanie do Openingu. W dodatku jest to bardzo… hmm… może nie wzruszający odcinek, ale na pewno jest piękny i klimatyczny. Sam jestem w drugiej LO i łatwo mi sobie wyobrazić tą ostatnią chęć zrobienia czegoś wspólnego i wielkiego na koniec szkoły…
Lucky Star
Timotei
Re: Timotei
Re: Timotei
Re: Timotei
Jak w recenzji...
Nie trawię
Całkiem fajne
Takie ciągłe utrzymywanie skupionej uwagi szczególnie przy częstych skokach z tematu na temat sprawia że nie jest to seria dla każdego Mnie osobiście potrafiło to zmęczyć do tego stopnia że zdarzało mi się przerywać oglądanie w połowie odcinka. Ale muszę też dodać że po zresetowaniu mózgu wracałem (i wracam- bo jeszcze nie skończyłem oglądania) po więcej ;)
To upakowanie tekstem to moim zdaniem główny zarzut co do tej serii , autorzy mogli by dać chwilami odetchnąć od potrzeby skupionego śledzenia potoku (a nawet rzekłbym zalewu) dialogów, i przenieść ciężar na animacje jako taką (w sensie że dopowiedzieć historię obrazkami) zamiast cały czas kazać się widzowi skupiać na rozmowach bohaterek.
Szkoda też, że całkiem fajny pomysł, kliknij: ukryte ze zmianą osobowości Konaty pod wpływem aktualnie przechodzonej przez nią gry, nie został pociągnięty dalej przez autorów. Wkurzanie Kagami mogło by osiągnąć zupełnie nowe wyżyny dzięki odgrywaniu innych charakterów przez zakręcone otaku‑dziewczę.
Co do Lucky Channel to prawdziwy charakter, a właściwie charakterek, Kogami Akiry który stoi w tak wielkiej sprzeczności z odgrywaną przez nią rolą, że po prostu rzucił mnie na kolana. Słodkie dziewczątko i zblazowana marudnie humorzasta diva w jednym ;) na dodatek męcząca biednego asystenta w sposób w jaki wyobrażam sobie że robią to co wredniejsze gwiazdki w realu:)Ta postać to majstersztyk :D
Tak więc po zobaczeniu większej części serii: polecam ;)
Boże, to jest tak radośnie głupie!
Ale jak się podobało, to okej ;P
Nuda
Było kilka zabawnych scen, ale jak na komedię o wiele za mało…
Wiem co mówię, bo obejrzałem całą serię.
Dodatkowo zakończenie mnie rozczarowało, bo praktycznie nic się nie stało
Kreska ok, rzadko przejmuję się stylem jeśli nie ma złych proporcji itp.
Aczkolwiek często po prostu wieje nudą z odcinka. Jest wiele lepszych sposobów na stratę czasu. Na przykład patrzenie w sufit. Przynajmniej oczy się nie męczą.
Brawo!
Re: Brawo!
Re: Brawo!
Re: Brawo!
Re: Brawo!
Re: Brawo!
Mnie do dziś nie wciągnęło. Azumangę obejrzałem w całości (jeden z moich ulubionych tytułów), Nichijou obejrzałem w całości, obie te serie bardzo sobie cenię, ale Lucky Star nie jestem w stanie przetrawić do dziś…
Na poprawę humoru w sam raz ;)
Widać jestem jedną z niewielu, którzy dotarli do ostatniego odcinka tego anime…
Kreska byłą świetna, taka jaką lubię, muzyka też wesolutka i zabawna, a co do fabuły… Fabuły właściwie nie było, i to jest u mnie duży plus, bo to anime miało na celu pokazać życie nastolatek w japońskiej szkole, a życie jednak nie ma żadnej fabuły ;P Dlatego u mnie Lucky Star zasłużyło na ocenę 7/10 :)
Przefajna seria.
To anime to po prostu bardzo fajny relakstator.
Oglądasz, podziwiasz akcje Konaty ( i całej reszty -ale ona blednie przy głównej bohaterce, nie ma co ukrywać..), kiwasz głową- „acha, ja też tak mam! Mhm!”.. zapuszczasz następny odcinek, a czas leci ;]
Seria ma kilka minusów wg mnie:
-Segmenty z Legendarną Dziewczyną A – wymęczone, za dużo tego było…
- Miyuki – Mary Sue jak stąd to Tokio, na początku była mi obojętna, ale im dalej w serię, tym bardziej rozmowy typu:
-Konata: Och, Miyuki, Ty jesteś taka boska/moe, że napewno robisz to w ten sposób…?
-Miyuki : Ach nie nie nie, co wy mówicie, ja to robię jeszcze fajniej!
-Wszyscy: MIYUKI JESTEŚ TAKA CUDOWNA!
....stawały się po prostu denerwujące. Słuchanie Miyuki tłumaczącej fakty i popisującej się swoją wiedzą było irytujące ;/ Twórcy przedobrzyli po prostu tą postać i tyle.
-Kolejny minus to Patricia. Po prostu jedno wielkie WEABOO. Irytowała mnie tak jak Miyuki, dobrze, że było jej mniej…
-Lucky Channel – ani ziębi, ani grzeje, sam pomysł ciekawy…tylko co dalej?
Stawiam uczciwe 8/10 i kto wie, czy kiedyś nie zainteresuje się podobnymi seriami ;]
Jestem zaskoczona.
Na początku nawijanie o rożku czekoladowym i o tym, z której strony powinno się zacząć go jeść. Potem rozmyślania nad tym, jaką pracę dostała Konata. To, co dla Was było śmieszne w tym anime, mnie po prostu nudziło. Czasami, gdy bohaterki rozmawiały o bezsensownych rzeczach (co zdarzało się ZA często) przewijałam to.
A co najbardziej mnie denerwowało? Lucky Channel. Po prostu gdy zobaczę rozbrykaną Akirę od razu wyłączam odcinek. Nie wiem, czy śmieszy Was, gdy kliknij: ukryte Akirze zmienia się humor z sekundy na sekundę, a Minoru wstydzi się cokolwiek powiedzieć.
Owszem, było kilka momentów w Lucky Star, na których się uśmiechnęłam, a nawet zachichotałam. Mimo tego było ich za mało.
Nadrabia tym kreska, która mi się podobała, a szczególnie włosy postaci.
Opening jest mi obojętny.
Ocena: 5,5/10.
Dziękuję.
Re: Jestem zaskoczona.
lucky star
Nie udało się...
Przymierzając się do tej serii liczyłam na świetną zabawę, a dostałam absurdalną „komedię” (jeśli to w ogóle komedią można nazwać) rozprawiającą o rożku lodowym przez cały odcinek. Dawno nie widziałam tak bezsensownego anime.
Porzucone.
Bezsensowna recenzja
Re: Bezsensowna recenzja
Re: Bezsensowna recenzja
W czasie gdy wyszedł 1 film zasługiwał na wysoką ocenę. Ale gdy wyszedł jeszcze lepsze, to należałoby obniżyć ocenę wcześniejszego. Dlaczego produkt gorszy miałby być wyżej oceniony? Co z tego że kiedyś był nowatorski, skoro w aktualnych czasach nie jest niczym wyjątkowym. Są jeszcze lepsze produkcje które zasługują na wyższą ocenę, a przecież nie ocenisz powyżej maksymalnej.
Re: Bezsensowna recenzja
Re: Bezsensowna recenzja
A skoro anime 1990 ma brzydszą grafikę niż anime z 2011, to niby dlaczego miałoby być wyżej ocenione. Kiedyś było ładne więc kiedyś zasługiwało na wysoką ocenę. Ale teraz są znacznie ładniejsze produkcje, które zasługują na jeszcze wyższą.
Tak dla przykładu 20 lat lat temu jakiś komputer kosztował 5000. Teraz ten komputer kosztuje zaledwie 30zł. Dlaczego? Bo z czasem wyprodukowano coś lepszego. Czy niezwykle słaby komputer z przed 20 lat ma kosztować tyle samo co nowoczesny, który jest o niebo lepszy?
Oczywiście nie mówię, że stare produkcje koniecznie muszą mieć gorszą grafikę.
Re: Bezsensowna recenzja
Bo takim razie każdy powinien korygować swoje listy ocen anime co rok, lub dwa w zależności od tego, co zdążył w międzyczasie obejrzeć. I obniżać, lub podwyższać każdą ocenę.
I w nieskończoność poprawiać obrazy, fotografie, napisane książki, albo wiersze – dążąc do niespełnialnego ideału.
Owszem, czasem potrzebne jest nieco czasu, albo kilkukrotne spojrzenie na coś, a czasami przeciwnie.
Pewna komedia obejrzana przeze mnie na samym początku przygody z isekajami po drugim obejrzeniu dostała 7 punktów, choć pierwotnie miałam dać jej 9.
Ciekawe, bo może po trzecim obejrzeniu dostałaby 5/10 ;)
Re: Bezsensowna recenzja
Tak ogółem
Dodatkowo muszę zaznaczyć, że ąby komuś się spodobała seria to właściwie musi być on wszystkożercą pod kątem anime – lucky star żartuje z wytartych schematów i trzeba je znać, żeby wiedzieć o co chodzi – w przeciwnym przypadku się tego nie zauważa podczas oglądania i scena staję się nudna dla odbiorcy. Tak czy siak anime nie dla każdego odbiorcy.
za co te wysokie oceny?..
Nigdy nie widzialam tak nudnego anime… jeszcze na początku rozmowa o rożku z budyniem nei była zła, dopóki nie trwała przez połowę odcinka.. A kreska? Jakaś masakra. Nie da się dłuzej wytrzymać przy czymś takim. Jezeli ktoś chce obejrzeć spokojne anime bez jakiejś rozbudowanej fabuły, to są inne, chociażby K‑ON… Lucky star to jakaś żenada normalnie
Re: za co te wysokie oceny?..
Karaoke i Konata śpiewająca ten op z Dragon Ball'a… coś niesamowitego.
Re: za co te wysokie oceny?..
Re: za co te wysokie oceny?..
Re: za co te wysokie oceny?..
Re: za co te wysokie oceny?..
spróbuj dalej
Re: spróbuj dalej
dobre
Re: dobre
zaangażowania, ani w fabułę, ani w grafikę i postacie.
Całość leży i nie wstaje.
nie ma rewelacji
Nie ocenia sie anime po stylu rysowania...
Spory zawód
Tak naprawdę wciągnąłem się dopiero, gdy do 4 głównych bohaterek doszły Yutaka, Minami, Pati i Tamura.
Zauważyłem, że wiele osób wprost ubóstwia Konatę. Szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia czemu… ale pewnie po prostu nie trafiła w mój gust. Jedyne co mi się w niej podoba jest fascynacja grami MMO bo sam przez to przechodziłem.
Moją ulubioną sceną jest kliknij: ukryte próba generalna cheerleaderek z ostatniego odcinka.
W ostatecznej ocenie anime otrzymało ode mnie takie średnie 7. Jest to z pewnością tytuł, który należy obejrzeć, ale tak jak jest w moim przypadku może pozostawić po sobie spory niesmak. Jak dla mnie w walce z Azumanga Daioh przegrywa znacząco.
Re: Spory zawód
Ale nudy !
Re: Ale nudy !
Re: Ale nudy !
tak...
moja opinia nie byla inna,mowie „kurna,pocztek z wyjasnieniem Konaty dlaczego nie jest w zadnym klubie sportowym jest niezly,ale potem ta czcza gadka o zarciu trwajaca dobre 5 minut(tak to duzo) =='„sadze ze powinna sie ona zakonczyc na rozku,gonsiennicy i ptysiu… dopiero po tych dennych konsumcyjnych rozwazaniach anime jak dla mnie zaczyna nabierac swojego walnietego tempa bo pojawia sie Kagami^^
ogolnie wlasnie na duecie Konata‑Kagami opiera sie polowa humoru serii…
najwiekszym plusem LS jest Konata,tak wlasnie ona
i jej oryginalny charakter nie spotykanu u zadnej innej postaci,jej pogldy na rozne sprawy sa naprawde ciekawe i niewiaygodnie trafne (sam sie dziwilem dlaczego w tym wszystkim jest tyle prawdy)
jest w czolowce moich ulubionych female postaci
co do oprawy muzycznej te glupawe melodyjki bardzo podkreslaja charakter sytuacji i monologi postaci, co bardziej wyszukanych utworow nie powinno tu byc…
opening‑poprawiacz humoru,karaoke i spazmy Minoru (tak to wlasnie „ten” koles) na koncu tym bardziej
Lucky Channel nie jest tam zadnym podsumowywaczem czy czyms w tym stylu tylko kolejnym powodem do smiechu co wedlug mnie jest znakomitym rozwiazaniem, kliknij: ukryte komizm osiagnal apogeum gdy wkurzony Minoru rozj***l(innego slowa nie da sie uzyc)scenografie i kamerzyste
ehh,grafika jak nizej…
podsumowujac LS moze spodobac sie kazdemu tylko trza uczepic sie z odpowiediej strony,miazdzaca wrecz ilosc nawiazan i „pozyczakow” jest fajnym pomyslem (obsluga tej ksiegarni jest zajebista xD)jednak czasami wydaje sie to zrobione na sile…
moja ocena: potezne 9/10
Zacząłem oglądać Lucky Star...
Osobiście daję ocenę 8/10 (Bohaterki, zwłaszcza Konata, są świetne, tylko czasem drażnią mnie monologi na błahe tematy…)
/yawn
Re: /yawn
Nie dość, że obejrzenie całej serii zajęło mi grubo ponad miesiąc to na dodatek Lucky Channel zacząłem ,,przewijać'' już po obejrzeniu całego, pierwszego odcinka.
Generalnie rzecz biorąc, jedyne z czego byłem zadowolony to z ostatnich sekund 24 odcinka – bo wówczas naszła mnie jakże sympatyczna myśl ,,WRESZCIE KONIEC!'' :) ...
Ma to coś :P
-Ruszajmy się!
-Fungaa!
-Przestańcie marudzić,zaczynamy!
lub
"-Klasa 3B?
-Kuroi‑sensei!
-tak,tak…
Około 3cm wygląda ślicznie,czyż nie?
Ten staromodny mundurek…
Podnieca cię,prawda?
Pracuj i zrób to!
Hej!nie zapomnij chwycić i wypuścić!
Pocę się…
Ufff…
Kochanie,Kochanie,STÓJ!
(...)"
Tą piosenką zaczynało się seans każdego 24‑odcinkowego już kultowego a wręcz legendarnego pośród fanów A&M Lucky☆Star!
Choć nie zwalało mnie z fotela,ale humor był świetny i wyrafinowany:P.
Bardzo mi się podobało ukazanie prawdziwego życia zwykłych nastolatek z Japonii.
Każdy odcinek ukazuje zwykle życie bohaterek jako uczennic,przyjaciółek,które się nawzajem wspierają i ich problemy,zainteresowania,których nie można przeoczyć xD.
Charakter bohaterek jest dobrze dopasowany.Najbardziej nietrzniająca się bohaterka ze wszystkich‑Konata.Za jej miny(patrz gówny sreen w recenzji) i komentarze jakimi odpowiada na każde pytania lub wątpliwości oraz jej opowieści ze świata otaku xD.
Trzeba zauważyc ,że zwykłe osoby(w klasie bohaterek lub sklepowa i itd)mają tą samą seiyuu.To zaznaczy,że te anime ogranicza się do ścisłe ograniczonego grona bohaterów,do którego doszły jakoś inne postacie pod koniec serii.
Muzyka (mowa o openingu) jest bomba.
Jak chodzi o Lucky Channel to miesznane uczucia miało się.Pomysł na rożny ending jest dobry:D,a szczególnie z kolesiem co śpiewał xD OMG!.
Polecam te anime wszystkim:P
Choć widać,że coś brak to 10/10 i niech idzie dalej!
średniak z perspektywami...
Tek tak uważam.
ludzie!
nie mogę...
Moje rozdwojenie jaźni
To dość dziwne, ale za Lucky Starem szaleję, kiedy go nie widziałem jakiś czas – myślę o bohaterkach, czytam fanfiki, oglądam AMV, mogę godzinami dyskutować o serii… Ale same odcinki są męczące, a śmiechem wybuchałem sporadycznie. Jak tu porównywać z Azumangą, przy której za pierwszym razem co półtorej minuty latałem do kolegi w pokoju obok, żeby powtórzyć mu żart?
Podsumowując: dla mnie Azumanga Daioh jednak wygrywa w przedbiegach – i nie tylko humorem, ale też ciepłem i postaciami (podkreślam że to moja prywatna opinia, nie chcę tu wywoływać wojen fanowskich). Lucky Star to jednak swoisty experience, który jakoś inspiruje, zostawia głęboki ślad. Poza tym bohaterki są sympatyczne, a kreska ładna – czego jeszcze chcieć?
Dodam jeszcze, że opening jest moim ulubionym ze wszystkich, wszystkich openingów anime jakie kiedykolwiek widziałem. To jest tak uzależniające, że powinni tego zabronić…
Re: Moje rozdwojenie jaźni
Problem jest w zasadzie jeden i to prosty: montaż. Anime zostało ewidentnie przerobione z mangi w sposób najprostszy i najbardziej dosłowny, jak tylko się dało. Efekt jest taki, że widz się gubi – nie wiadomo kiedy kończy się jedna cztropanelówka, a zaczyna następna. Mamy krótką scenkę, ewidentnie stanowiącą po prostu zanimowany odcinek mangi – DUP – leci następna – DUP – następna – DUP – następna – powtórzyć n razy – Lucky Channel – napisy końcowe. W miejscu tego „DUP!” brak nawet jakiegoś dżingla, nie mówiąc o bardziej zaawansowanych technikach hamowania akcji. Czytając mangę można się zatrzymać, przewrócić stronę, odetchnąć, obejrzeć jakiś szczegół dokładniej… Oglądając wersję anime cały czas się męczyłem, bo myślałem jeszcze o jednej scence którą właśnie obejrzałem, a tu już byłem w połowie następnej – i panika, trzeba szybko zorientować się gdzie dzieje się akcja i o czym jest mowa. Nie, nie byłem pijany ani naćpany, po prostu nie nadążałem… W końcu zacząłem pauzować, aby zyskać trochę oddechu. Albo nawet oglądać pojedyncze scenki na YouTubie.
Nie zrozumcie mnie źle, bardzo lubię Lucky Stara. Nie wiem tylko, czemu w takich seriach jak Azumanga Daioh, Hidamari Sketch czy K‑On! takich problemów nie było, potrafili jakoś to zręcznie i czytelnie pomontować, a w Lucky Starze nie…
Nawiasem mówiąc odkryłem też, że najmilej wspominam te nieliczne scenki, w których właśnie akcja zwalniała, jak np. zawody sportowe czy Tsukasa słuchająca muszli. Przypadek?
Stoi w mojej drabince o jedno miejsce wyżej od Azumangi…
Po 8 odcinkach
Im dalej w las tym lepiej
Nie uświadczyłem tu wielu nawiązań do innych anime (albo coś słabo je znam), głównie to do Full Metal Panic i Haruhi Suzumiya (też Kyoto Animation). Ale nie to było tutaj najważniejsze.
Im dalej w las, tym bardziej robi się ciekawie i śmiesznie. Po dołączeniu kilku nowych postaci drugoplanowych zaczyna się ostra jazda bez trzymanki :p. Poprostu każda nowość przynosi pozytywne zmiany i nie spie*rza niczego.
Tak więc, ode mnie w pełni zasłużone 9/10
Nuuudyyy
W Azumandze jednak coś się działo. Już gryzący kotek był zabawniejszy od pół godziny gadania o jedzeniu (co mnie do jasnej ciasnej obchodzi, jak jeść rogalik?!). Do tego jeszcze humor, opierający się to na grach słownych, to na absurdzie. Do tego jeszcze dużo humoru sytuacyjnego. Coś, czego Lucky Star zabrakło. Przynajmniej w pierwszym epizodzie, który do oglądania nie zachęca, a wręcz przeciwnie – oglądając go ledwo się powstrzymywałem przed wyłączeniem odtwarzacza.
Do tego chara design w Azumandze był dużo przyjemniejszy dla oka, niż te niebiesko – różowe udziwienia w Lucky Star.
W skrócie – w porównaniu z „Azumangą Daioh”, Lucky Star jest przeraźliwie nudne. Coś ten nokaut mu nie wyszedł…
Nie dla mnie...
Ogladłem je do czasu odkrycia Higurashi i zapewne do niego wróce jak skonczę serię Kai
podejście
Seria zdecydowanie nie dla mnie. Już nawet krwawy Hellsing Ultimate był dla mnie śmieszniejszy niż to.
Troszkę cierpliwości...
Według mnie popełniłaś błąd odrzucając to anime tak szybko. Nawet ja uważając tą serię ze jedną z najlepszych jakie oglądałem uważam jednocześnie, że pierwszy odcinek jest co najmniej dziwny.
Pamiętam jeszcze jak zaczynałem oglądać są serię. Miałem wtedy po obejrzeniu pierwszego odcinka podobne uczucia, po prostu 'co to ma niby być'. No ale z braku lepszych zajęć stwierdziłem, że będę oglądać dalej i doprawdy, im dalej tym lepiej.
Zachęcam, aby dać temu anime jeszcze jedną szansę i spróbować obejrzeć jeszcze jeden odcinek, choćby ze środka serii. Fabuła jest tu bardzo słabo zaznaczona, więc nie powinno ci to przeszkadzać.
Słyszałam też, że po kilku pierwszych odcinkach (bodajże po 4) zmienił się reżyser i stąd wyczuwalna różnica w poziomie anime.
Z ciekawości – jak wygląda weryfikacja owego poznania, pozwalająca stwierdzić, że do tej pory się nie myliłaś, skoro jeżeli ci się nie podoba po pierwszych sekundach, to dalej omijasz łukiem?
Pierwsze odcinki są trochę dziwne ale to jest spowodowane „złym” reżyserem. Po 3‑4 odcinku serią zajoł się inny directro i już wszystko szło coraz lepiej.
[to się wysiliłem]
Lucky Star
Oczywiście oglądało mi się przyjemnie, taka całkiem lekka komedyjka, sporo dobrego humoru, w sam raz na odprężenie się po ciężkim dniu.
I ten niesamowicie pozytywnie zakręcony opening (zarówno pod względem garficznym jak i muzycznym) – już sam on poprawiał mi humor:)
Zarąbiste!
hmmm
:3
nie dla każdego
Podejrzewam, że to kwestia gustu, dlatego polecam spróbować i sprawdzić, czy „kliknie” :).
Re: nie dla każdego
[link]
hyhy ^______________^
mhmmm
pozdrawiam ;) i hmmm sam nie wiem raczej nie polecam ale mysle ze lepiej zdecydowac samemu
Genialne!
Wśród natłoku komedii, bywają i chwile namysłu kliknij: ukryte owa scena z muszelką, nieszczęsna mama Konaty i wiele innych, które mimo wszystko zostają tak poprowadzone, że widząc finał widz chce krzyczeć z zachwytu.
Na oklaski zasługują również ogromne nawiązania do fandomu i innych anime. Najbardziej urzekł mnie kliknij: ukryte „Geass Sprzedawcy” i Pikachu w wersji Konaty….
Brak słów. Choć zapewne nie dla każdego, seria ta jest absolutnym geniuszem, dlatego też ode mnie dostaje pełne 10.
NIe pokazali występu...
Ogólnie anime jest OK, ale trzeba dać się wciągnąć jego specyficznemu humorowi i tempu
hmm
Niestety wymieklem, totalnie nie dla mnie, za slodkie (teraz wiem czemu zab mnie boli), za glupie etc.
(moja prywatna opinia, polemika dotyczaca trsci tego posta, nie ma prawa istnienia) (do fantaykow serii)
Dno...
timotei
w lucky star jest zupełnie inny poziom moe kolor jak przystało na nowoczesne produkcje jest znacznie żywszy a nawiązania sypia sie jak z rekawa główna postać to dziewcze otaku i to samo w sobie jest niespotykane ale karabinowe dialogi też są świetne
powiedział bym nawet że te dwa anime to 2 końce jednego kija można je lubić identycznie właśnie dlatego że sie różnią gdyby były identyczne dopiero wtedy był by kłopot
Za Konatą i do piekła!
Co do palmy pierwszeństwa w sporze Azumanga vs. Lucky Star uważam, że są to serie tak odmienne humorem, klimatem i atmosferą, iż nie ma sensu ich porównywać. Jeden ołtarzyk dla Konaty – jeden dla Osaki(choć dla mnie osobiście postać Osaki jest niedoścignionym wzorem aberracji od rzeczywistości neeee)
p.s. nev, widzę że nadajemy na tych samych falach ;) timotei… timotei…
Azumanga banzai!
Po pierwsze zdecydowanie nie jest to seria, w przypadku której można powiedzieć, czy się będzie podobać po obejrzeniu pierwszego odcinka, bo ten okazał się beznadziejnie nudny i przegadany. Następnych parę ma swoje momenty, lecz generalnie prezentuje podobny poziom, tak więc widzowie mogą mieć wrażenia w stylu – 'WTF, czym ten recenzent się tak podniecał?!'. Przetrwałem je głównie dlatego, że Kyoto Animation zaskarbiło sobie moją sympatię wcześniejszymi produkcjami. Z powodu niskiej oglądalności po pierwszych 4 odcinkach nastąpiła zmiana na stanowisku reżysera i to był krok we właściwym kierunku. Yutaka Yamamoto stał się znany dzięki dziwnym rzeczom (choćby prolog
Suzumiya Haruhi no Yuuutsu) i jego styl się tutaj nie sprawdził. Żeby śmieszyć podając puentę w niewłaściwych momentach albo nie dostarczając jej w ogóle, trzeba najwyraźniej mieć talent na miarę Monthy Pythona i Kabaretu Mumio. Niestety nie można pominąć tego wstępu, bo wtedy traci się część wiedzy na temat tego, kto jest kim.
Kolejny reżyser radził sobie całkiem nieźle, jednak chyba zabrakło mu siły, żeby poprowadzić serię w jakimś konkretnym kierunku. Tylko w przypadku ostatniego odcinka można mówić o jakimś wątku przewodnim. Poza tym mamy do czynienia z serią niepowiązanych żartów i bałaganem w chronologii. Wygląda to tak jakby scenarzystom rozsypały się kartki z mangi i poskładali je na chybił trafił.
Do opisu większej części powtarzających się gagów wystarczą 2 słowa – Haruhi Suzumiya. To co zaczyna się jako żartobliwe nawiązania, szybko staje się dość nachalną krypto(?)reklamą. Czy DVD sprzedają się im aż tak kiepsko, że muszą promować swoją serię na każdym kroku? Całkiem możliwe, że przy prześledzeniu anime klatka po klatce można by znaleźć jakiś przekaz podprogowy (dla obcokrajowców zapewne niegroźny z powodu krzaczkologii albo niezrozumiałego engrisha). Z innych czerstwych dowcipów można wymienić przykładowo hiperaktywnych sprzedawców. Ich pierwsze wejście było nawet zabawne, lecz później męczyli mnie swoją hałaśliwością.
Jako że Lucky Star w dużej mierze stanowi anime o otaku i dla otaku (albo pozujących na takich), kpiące z nich na zasadzie 'Z kogo się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie.', więc szybko staje się teatrem jednej aktorki, czyli Konaty. Kagami służy tu głównie jako tsukkomi (osobę która ma kwitować nonsensowne wywody partnera z japońskiego duetu komediowego wybuchami gniewu), o jej siostrze szkoda nawet wspominać, bo to chodzące warzywo, a Miyuki ma prezentować różne oblicza moebloba, żeby Konata mogła to odpowiednio skomentować. Z dalszoplanowych postaci sprawdza się jedynie ojciec Konaty (bo trzeba pokazać, po kim dziewczyna ma dziwaczne skłonności) i para z Lucky Channel (bo mają wydzielony kącik). Pozostałe są albo neutralne albo ewidentnie skopane jak np. kuzynka bohaterki, która urwała się z polskich dowcipów o policjantach.
Graficznie to bardzo niskobudżetowa produkcja. Animacja niby poprawna, ale trudno oczekiwać czegoś innego od serii z XXI wieku. Za to zamiast ludzi szkoła, ulice i środki komunikacji miejskiej została wypełniona jakimiś szarymi, nieruchomymi duchami bez twarzy. Początkowa piosenka jest chwytliwa i ma niezły układ taneczny, jednak poza tym w oprawie muzycznej trudno znaleźć jakieś mocne punkty. Na porządny ending nie ma co liczyć, ponieważ zamiast tego dostajemy serię krzywo zaśpiewanych piosenek z karaoke (fajnie, że aktorzy dobrze się bawili, ale widzowi też się coś od życia należy).
Podsumowując – dobrze się bawiłem oglądając Lucky Star, ale anime to ma swoje wady i wracać do niego nie zamierzam. W moim przypadku żadna detronizacja Azumangi Daioh nie nastąpiła i chyba jeszcze poczekam na komedię, która ją przyćmi.
Genialne
A głównej bohaterki to nigdzie się takiej nie spotka!
10/10 ^___^
10/10
10/10 i tyle