Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 5/10 grafika: 6/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,50

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 109
Średnia: 6,22
σ=1,84

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (moshi_moshi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Bus Gamer

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2008
Czas trwania: 3×30 min
Tytuły alternatywne:
  • ビズゲーマー
Tytuły powiązane:
Gatunki: Sensacja
Widownia: Shounen; Postaci: Policja/oddziały specjalne, Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Trzech mężczyzn, wielkie korporacje, duże pieniądze i niebezpieczna gra, czyli klasyczne kino akcji dla prawdziwych facetów…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Kazuo Saitou, Nobuto Nakajou i Toki Mishiba pewnego pięknego dnia otrzymują listowne zaproszenia do udziału w grze. Nie jest to jednak zwykła gra, a rodzaj nielegalnego turnieju, organizowanego przez potężne korporacje. Zasady są proste: dwie trzyosobowe drużyny spotykają się w wyznaczonym miejscu i próbują odebrać przeciwnikowi dyskietkę z tajnymi informacjami. Wygrywa ten, komu się to uda, a zwycięzcy otrzymują ogromną ilość pieniędzy. Jest tylko jedno małe ale – wszystkie chwyty są dozwolone, a organizatorzy nie zapewniają bezpieczeństwa zawodnikom. Mimo to nasi bohaterowie, którzy nigdy wcześniej się nie spotkali i nie mają o sobie zielonego pojęcia, decydują się wziąć udział w grze jako drużyna…

Ta miniseria powstała na podstawie jednotomowej mangi pod tym samym tytułem, autorstwa Kazui Minekury. Muszę przyznać, że wiązałam z Bus Gamer duże nadzieje. Po zapoznaniu się z opisami na różnych portalach internetowych liczyłam na ciekawą, mroczną historię trzech dorosłych mężczyzn uwikłanych w rozgrywki wielkich korporacji, historię, w której bijatyki będą tylko dodatkiem do sensacyjnej intrygi. Już pierwszy odcinek skutecznie rozwiał te nadzieje. Pamiętacie stare filmy klasy B, z takimi „gwiazdami” jak Jean­‑Claude Van Damme, Michael Dudikoff czy Dolph Lundgren? W których dzielni, szlachetni i wyjątkowo drętwi bohaterowie za pomocą pięści, często poza granicami prawa, walczyli ze złymi korporacjami i skorumpowanymi gliniarzami lub wikłali się w różne nielegalne interesy, by w ten sposób pomóc swojej rodzinie, przyjaciołom i tak dalej? Oczywiście fabuła była tam tylko pretekstem do solidnego mordobicia. Bus Gamer od razu skojarzył mi się z tymi produkcjami – oto trzech gości z zupełnie różnych środowisk postanawia wziąć udział w tajemniczej grze. Nie znamy ich motywacji, ale twórcy delikatnie sugerują nam, że pieniądze na pewno nie są im potrzebne na narkotyki, kobiety, superszybkie samochody czy inne tego typu atrakcje (a szkoda, chciałabym zobaczyć wreszcie bohaterów, którzy myślą tylko o sobie i generalnie mają w głębokim poważaniu zbawianie świata i pomoc innym). Co więcej, w równie delikatny sposób sugeruje się nam Tragiczną i Mroczną Przeszłość bohaterów, co – muszę przyznać – całkowicie mnie dobiło.

Niestety, o samych firmach organizujących całe to przedsięwzięcie nie dowiadujemy się praktycznie nic. Pozostają one bezosobowymi molochami, bawiącymi się kosztem ludzi, których tak naprawdę wcale nam nie żal. Sama gra przedstawia się równie nieciekawie: dorośli faceci ganiający się po pustostanach i okładający się czym popadnie. Jedynie ostatni odcinek, w którym trochę zmieniono reguły, wzbudził moje zainteresowanie, szkoda więc, że twórcy od początku nie wprowadzili takich „urozmaiceń”. Odniosłam wrażenie, że życie bohaterów ogranicza się tylko do udziału w turnieju i szwędaniu się po knajpach, zaś ich sprawy prywatne pozostają zagadką: dopiero na końcu nieco uchylono rąbka tajemnicy. Rozumiem, że udział w tego typu zabawie wymaga dyskrecji, a jej uczestnicy pragną pozostać anonimowi, ale skoro Kazuo, Toki i Nobuto tworzą drużynę, to chyba logiczne, że powinna wytworzyć się między nimi pewna więź – i wcale nie mam tu na myśli wielkiej przyjaźni. Tymczasem poza ratowaniem sobie nawzajem skóry w czasie trwania meczu i wspólnymi posiłkami po jego zakończeniu, tak naprawdę nie widać, żeby panów coś łączyło. Żeby oddać nieco sprawiedliwości serii, powiem, że jako mordobicie niesilące się na nic więcej prezentuje się ona bardzo dobrze. Może pojedynki nie są szczególnie efektowne – ostatecznie większość zawodników to kompletni amatorzy – ale jeżeli ktoś chce zobaczyć „prawdziwych mężczyzn”, okładających się po gębach, to nie powinien czuć się zawiedziony.

Sami bohaterowie nie są szczególnie ciekawi. Dowiadujemy się o nich akurat tyle, żeby stwierdzić, że są oni dosyć sztampowi i przeciętni, ale o polubieniu nie ma mowy. Odniosłam wrażenie, że twórcy za wszelką cenę starają się nam udowodnić, jacy to panowie nie są cool. Wyluzowani i pewni siebie, do gry podchodzą na chłodno, żaden przeciwnik im nie straszny, chociaż są amatorami. Wyjątkiem jest jedynie Kazuo, panikarz i tchórz, który w konkursie na idiotę roku, wygrałby w przedbiegach (tak irytującej postaci ze świecą szukać). Poza sporym szczęściem, nie posiada on żadnych umiejętności, które mogłyby przydać się drużynie. Dlatego tak trudno mi zrozumieć, dlaczego Toki i Nobuto nie wywalili go po pierwszym meczu. Toki jest chyba najbardziej tajemniczy ze wszystkich, a na podstawie tego, co jest pokazane, możemy wnioskować, że kiedyś pobierał nauki w dojo. Nobuto to luzak i wesołek, wiecznie z papierosem w buzi, jednak można go uznać za lidera grupy. Uważam, że w trzech odcinkach twórcy zdecydowanie za mało powiedzieli nam o bohaterach: dostaliśmy zaledwie zarys ich charakterów, mnóstwo sugestii dotyczących motywów ich działania oraz przeszłości i praktycznie żadnych konkretów, co mnie przynajmniej skutecznie obrzydziło oglądanie.

Oprawa audiowizualna nie powala na kolana. Kreska jest specyficzna i mnie nieszczególnie przypadła do gustu. Moim zdaniem postacie rysowane są nieudolnie i brzydko, drażniły mnie grube kontury i toporne twarze, pozbawione podbródków. To chyba pierwszy raz, kiedy tła i wnętrza podobały mi się dużo bardziej od samych bohaterów. Pejzaże są typowo miejskie – wieżowce, ruchliwe ulice, wąskie, wręcz klaustrofobiczne przestrzenie – ładnie dopracowane i realistycznie przedstawione. Niekorzystne wrażenie sprawiał tylko nieruchomy tłum. Uczciwie przyznaję, że oprócz openingu i endingu, żadnej muzyki nie pamiętam. Oba utwory trudno nazwać wybitnymi, ale miło się ich słuchało i zdecydowanie wpadały w ucho. Zarówno opening No Name (to również nazwa drużyny bohaterów ), jak i ending Train, wykonują seiyuu głównych postaci, czyli Hiroki Takahashi (Hisoka w Hunter x Hunter czy Kenji Harima w School Rumble) jako Kazuo, Junichi Suwabe (Greed w Fullmetal Alchemist, Archer w Fate/Stay Night) jako Nobuto i Kenichi Suzumura (Shinn Asuka w Mobile Suit Gundam Seed Destiny, Hikaru w Ouran High School Host Club) jako Toki. Swoją drogą, nie jest to pierwsza bardzo przeciętna seria, w której tracą swój czas bardzo lubiani przeze mnie seiyuu.

Bus Gamer bardzo mnie rozczarowało i uważam, że zmarnowano spory potencjał. Przyznaję, że nie wiem, jak prezentuje się manga, ale sama seria na pewno nie zachęciła mnie do zapoznania się z wersją papierową. Zadowoleni powinni być fani bijatyk, którzy nie mają dużych wymagań co do fabuły i bohaterów. Reszta ludzkości spokojnie może sobie ten tytuł darować.

moshi_moshi, 21 maja 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Izena
Autor: Kazuya Minekura
Reżyser: Naoyuki Kuzuya
Muzyka: Hiroyuki Nagashima