x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Super Robot Taisen: Original Generation - Divine Wars
A
metamind
21.01.2009 20:49 za mało, za krótko...
miałem niewątpliwą przyjemność grać w obie częsci Super Robot Taisen: Original Generation, i muszę przyznać, że anime (mimo, iż nie najgorsze), fabularnie nie dorasta im do pięt. dwadzieścia sześć odcinków to dwa razy za mało, by zmieścić obszerną fabułę SRT:OG z wszystkimi wątkami. dużo, zbyt dużo elementów fabuły zostało wyciętych, a co gorsza autorzy pokusili się o własne pomysły (np. w grze Tenzan Nakajima nie dotarł na zawody Burning PT, gdyż został wcześniej zwerbowany przez DC). muzyka też boli – kawałki przeniesione żywcem z gry nie pasują zbytnio do akcji na ekranie telewizora… na plus można zapisać bardzo dobrą grafikę (cudownie zrealizowane mechy: 11/10!) i fakt, że jednak cała seria nie straciła do końca swego klimatu.
btw: muszę się nie zgodzić z „alogicznością” postępowania głównego bohatera – podobnie jak Ryusei, ja również bym wskoczył do tego mecha, gdyż jakby nie patrzeć, możliwości fizyczne 20‑sto metrowej maszyny nieco przewyższają siłę zwykłego osiemnastolatka…
A
Illparazzo
9.06.2008 08:00 Run for your life!
Lubię anime o mechach, jednak ta seria tak mnie znudziła i rozczarowała graficznie, że odpuściłem sobie oglądanie po niecałych 2 czy 3 odcinkach, a to zdarza się wyłącznie konkursowym gniotom. Wystawiona przez recenzenta ocena potwierdza tylko powiedzenie, że „każda potwora znajdzie swojego amatora”, ja jednak zdecydowanie ją odradzam. O wiele lepiej zapoznać się ze zrealizowaną wcześniej serią OAV, mimo, że obejmuje ona tylko niewielki wycinek wojny pokazanej w serii TV.
Evi zobaczyła w zapowiedziach recenzję i postanowiła zobaczyć cóż to za anime, o którym jeszcze nie słyszała. Wrażenie były co najwyżej średnie. Niestety. Nie zapowiadało się rewelacyjnie, ale porządnie też nie było. I mało odkrywcze też się okazało.
Ryusei‑kun to taki, aż nazbyt, typowy bohater shounenów, który ma niebezpieczne ciągoty do dużych zabawek. Niebezpieczne, bo już w pierwszym odcinku, kliknij: ukryte gdy zawaliła się hala i jego koleżanka została uwięziona pod gruzami, on zamiast pędem lecieć po pomoc wolał zająć się podetkniętym pod nos robotem… Mówiąc o realistycznym charakterze bohaterów mam na myśli spójność, bo jakoś nie potrafię sobie wyobrazić takich ludzi biegających po świecie (chociaż wszystko możliwe, ale jednak). Są oni zwyczajnie niekompletni i raczej ograniczeni w swoich rolach. A kliknij: ukryte zantagonistowany Ingram jakoś zupełnie mnie nie przekonał, zwłaszcza pod sam koniec. Wszystko musiało się dobrze skończyć. No, ale to chyba specyfika tego gatunku : ). Graficznie powiedzmy, że jest ok, tylko główny bohater wyglądał jakby przyjmował sterydy… Co do muzyczki… Ujdzie, ale opening był strasznie kiczowaty z tym swoim „Super Robot Wars!”...
Ostatecznie zgadzam się ze zdaniem, że jest to zwyczajne anime o mechach, dlatego wyższej oceny dać nie mogłam…
za mało, za krótko...
btw: muszę się nie zgodzić z „alogicznością” postępowania głównego bohatera – podobnie jak Ryusei, ja również bym wskoczył do tego mecha, gdyż jakby nie patrzeć, możliwości fizyczne 20‑sto metrowej maszyny nieco przewyższają siłę zwykłego osiemnastolatka…
Run for your life!
evi naprawdę lubi mechy...
Ryusei‑kun to taki, aż nazbyt, typowy bohater shounenów, który ma niebezpieczne ciągoty do dużych zabawek. Niebezpieczne, bo już w pierwszym odcinku, kliknij: ukryte gdy zawaliła się hala i jego koleżanka została uwięziona pod gruzami, on zamiast pędem lecieć po pomoc wolał zająć się podetkniętym pod nos robotem… Mówiąc o realistycznym charakterze bohaterów mam na myśli spójność, bo jakoś nie potrafię sobie wyobrazić takich ludzi biegających po świecie (chociaż wszystko możliwe, ale jednak). Są oni zwyczajnie niekompletni i raczej ograniczeni w swoich rolach. A kliknij: ukryte zantagonistowany Ingram jakoś zupełnie mnie nie przekonał, zwłaszcza pod sam koniec. Wszystko musiało się dobrze skończyć. No, ale to chyba specyfika tego gatunku : ). Graficznie powiedzmy, że jest ok, tylko główny bohater wyglądał jakby przyjmował sterydy… Co do muzyczki… Ujdzie, ale opening był strasznie kiczowaty z tym swoim „Super Robot Wars!”...
Ostatecznie zgadzam się ze zdaniem, że jest to zwyczajne anime o mechach, dlatego wyższej oceny dać nie mogłam…