Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 8/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 11 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,27

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 209
Średnia: 7,73
σ=1,4

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (moshi_moshi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Shounen Onmyouji

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2006
Czas trwania: 26×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 少年陰陽師
  • Teenager Onmyoji
Tytuły powiązane:
zrzutka

Opowieść o chłopcu obdarzonym nadnaturalną mocą, który musi walczyć z demonami, i o tym, że posiadanie sławnego dziadka wcale nie musi pomagać w życiu – sztampowe, ale sympatyczne.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Wszyscy pokładają w Masahiro ogromne nadzieje, w końcu jest wnukiem najwybitniejszego onmyouji w historii – Seimeia Abe. Tymczasem chłopiec ma nie lada problem – utracił zdolność widzenia duchów i demonów. Bez niej w żaden sposób nie może zostać następcą słynnego i podziwianego przez wszystkich dziadka. Masahiro podchodzi do sprawy całkiem rozsądnie i szuka innej drogi życiowej, ostatecznie nigdzie nie jest napisane, że musi zostać onmyouji za wszelką cenę. Kiedy pewnego dnia wraca zrezygnowany z kolejnej lekcji, spotyka uroczego, podobnego do lisa białego demona, który wyraźnie jest nim zainteresowany i co najważniejsze, którego nasz bohater widzi…

Shounen Onmyouji to jedna z tych serii, które, mimo że nie wyróżniają się niczym szczególnym, od razu wzbudzają we mnie ciepłe uczucia. Najgorsze jest to, że trudno mi powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Patrząc obiektywnie, ta seria ma kilka istotnych wad, które zazwyczaj skutecznie obrzydzają mi oglądanie, tym razem jednak przymknęłam na nie oko i szczerze powiedziawszy, nie żałuję ani chwili spędzonej przed ekranem. Jest to kolejna opowieść o chłopcu obdarzonym nadnaturalnymi zdolnościami, który jest zmuszony walczyć z siłami zła. Całość składa się z dwóch części: w pierwszej bohater musi pokonać potężnego demona, który przybył z Chin i daje się we znaki mieszkańcom stolicy, oraz ochronić przed nim uroczą księżniczkę – Akiko Fujiwarę. W drugiej, zdecydowanie mroczniejszej i ciekawszej, próbuje rozwikłać zagadkę pojawienia się tajemniczej kobiety – Kazane, która chce zemścić się na Seimeiu Abe. Na podstawie opisu mogłoby się wydawać, że w anime naprawdę dużo się dzieje. Tymczasem pierwszy łuk dłuży się niemiłosiernie i nawet finałowy pojedynek nie jest w stanie zatrzeć przykrego wrażenia. Druga historia jest o wiele ciekawsza, bardziej dopracowana i skomplikowana, fabuła szybko posuwa się do przodu, jest też kilka interesujących zwrotów akcji. Niestety wymaga przebrnięcia przez pierwsze dwanaście odcinków, co dla wielu osób może być problemem, zwłaszcza że Shounen Onmyouji nie wychodzi poza utarte schematy i tak naprawdę nie ma czym zaskoczyć widza. Dlatego też moja ocena w dużej mierze była uzależniona od zakończenia. Obawiałam się, że twórcy przesadzą z nadmiarem dramatyzmu. Na szczęście tak się nie stało – owszem, nie oszczędzono bohaterom trudnych wyborów oraz niemalże traumatycznych przejść, ale są one konsekwencją wcześniejszych wydarzeń i spokojnie można było je przewidzieć. Co więcej, darowano sobie „japoński happy end” – mam na myśli zakończenie, w którym połowa ważnych postaci zostaje zgładzona bez żadnego wyjaśnienia, główny bohater pomimo zwycięstwa nad wrogiem nie może być szczęśliwy i tym podobne. Oczywiście wszystko na zasadzie „bo tak”, żeby było mroczniej i bardziej dramatycznie, ewentualnie aby zaskoczyć niczego nie podejrzewających widzów. Chyba nie muszę pisać, jak bardzo nienawidzę takich zakończeń, które wielokrotnie pozostawiły niesmak po oglądanej serii, chociaż pierwsze wrażenia były pozytywne. Twórcy nie znajdują również przyjemności w bezsensownym uśmiercaniu każdej co ciekawszej i sympatyczniejszej postaci (i chwała im za to), dlatego nie trzeba się obawiać, że w połowie serii ktoś nagle wyeliminuje naszego ulubieńca.

Na osobną uwagę zasługują bohaterowie, których, jak na serię shounen przystało, jest całkiem pokaźne grono, i którzy są wprawdzie sztampowi i dosyć przewidywalni, ale jednak stanowią barwną i bardzo sympatyczną grupę. Masahiro jest dzieckiem – rezolutnym, pozytywnie nastawionym do życia i bardzo żywiołowym, ale nadal dzieckiem. Zdarza mu się popełniać błędy i chociaż stara się być samodzielny, nadal potrzebuje opieki kogoś dorosłego. Umiejętnościami przewyższa nie tylko kolegów, ale również starszych braci, co nie zmienia faktu, że do genialnego superbohatera jest mu daleko. W przeciwieństwie do jego rówieśników, jego życie nie upływa beztrosko, a walka z demonami wcale nie sprawia mu przyjemności. To po prostu obowiązek, który na dodatek jest zmuszony wypełniać w nocy, ponieważ w dzień uczęszcza na nauki. W tym miejscu jestem wdzięczna twórcom, że nie zrobili z Masahiro człowieka ze stali, który bez szkody dla zdrowia i samopoczucia spędza na nogach całą dobę i którego rany goją się w oka mgnieniu, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. W tym przypadku bohaterowi zdarza się przysypiać w nieodpowiednich miejscach, a każda rana sprawia mu ból i wymaga rekonwalescencji. Ponieważ pakuje się on w kłopoty wyjątkowo często, bez przerwy towarzyszy mu Mokkun (to imię nadał mu Masahiro) – biały, przypominający lisa demon, który jest jedną z najciekawszych, najbardziej złożonych i enigmatycznych postaci w Shounen Onmyouji. Kiedy jest w zwierzęcej formie, lubi płatać figle osobom, które w jakiś sposób obrażają klan Abe lub są niemiłe dla Masahiro. Zresztą przez to bardzo przypomina samego Masahiro, który wprawdzie bez przerwy drze koty ze swoim dziadkiem, ale dostaje szału, kiedy ktoś obcy go obraża. Mokkun lubi też prowokować swojego młodego towarzysza, zwracając się do niego „wnuku Seimeia”, czego tamten nie znosi. W swojej prawdziwej formie, Mokkun jest dużo poważniejszy i generalnie wzbudza grozę. Ogromny wpływ na jego zachowanie ma pewne tragiczne wydarzenie z przeszłości, a opieka nad chłopcem jest formą zadośćuczynienia za to, co wtedy się stało. Z Masahiro łączy go wyjątkowo silna więź, jest dla niego jednocześnie ojcem, starszym bratem i przyjacielem. Razem tworzą wyjątkowo udany duet, który w jakimś stopniu przypominał mi Hikaru i Saia z Hikaru no Go.

Pomimo ogromnej sympatii do pary głównych bohaterów, moim faworytem pozostaje jednak Seimei Abe (jest to postać historyczna, służył na cesarskim dworze jako onmyouji w epoce Heian, legenda głosi, że był człowiekiem tylko w połowie, podobno jego matka była lisicą – kitsune). Dawno nie widziałam tak ciepłej, pełnokrwistej i uroczej postaci. Shounen Onmyouji jest warte obejrzenia chociażby ze względu na niego. Jego relacje z wnukiem są prześlicznie pokazane – kąśliwymi uwagami mobilizuje Masahiro do pracy i chociaż zawsze narzeka, jak bardzo jest zawiedziony, że jego następca w ogóle go nie słucha i nie poświęca na naukę tyle czasu, ile powinien, w głębi duszy jest z niego niesamowicie dumny i uważa, że Masahiro jest jedyną osobą zdolną go zastąpić. Nawet kiedy wysyła wnuka na niebezpieczne misje, jednocześnie wchodząc mu na ambicję, nigdy nie zostawia go samego. Zawsze obserwuje chłopca z ukrycia lub wysyła jednego ze swoich shinshou (jest to dwunastu bogów niższej rangi, którzy służą Seimeiowi), aby go pilnował i chronił. Sami shinshou to istoty podobne do ludzi, które podobno powstały z marzeń ludzkich. Zazwyczaj spędzają czas w świecie bogów, pojawiając się na ziemi tylko na wezwanie onmyouji. Jak na istoty boskie przystało, dysponują ogromną siłą, ale czują, cierpią i mogą umrzeć tak jak każdy człowiek. Niestety niewiele się o nich dowiadujemy i uważam to za jedną z największych wad tej serii. Zarówno w openingu, jak i endingu zostają nam zaprezentowani wszyscy pomocnicy Seimeia, tymczasem w samym anime tylko kilku z nich zostaje poświęcone trochę czasu. Niektórzy pojawiają się w migawkach z przeszłości, by nagle w ostatnim odcinku wygłosić pojedynczą kwestię, co wygląda dosyć absurdalnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę liczbę odcinków.

Za niewątpliwy plus należy uznać oprawę audiowizualną. Grafika bardzo przypadła mi do gustu, projekty postaci są precyzyjne, różnorodne i niezwykle przyjemne dla oka. Każdy znajdzie tu coś dla siebie: panie powinny być zadowolone z widoku całkiem sporego stada bishounenów, ale i panowie nie powinni narzekać, ponieważ nie brakuje tu ładnie narysowanych postaci kobiecych. Co do projektów demonów i różnego rodzaju potworów, których jest tu na pęczki, to radziłabym nie wyrabiać sobie zdania po pierwszym odcinku. Zapewniam, że tasiemcopodobne stworzenie to nie jest szczyt wyobraźni i możliwości rysunkowych projektantów. O fajerwerkach nie można mówić, ale mimo wszystko jest o niebo lepiej niż na początku. Kolorystyka jest niezwykle żywa i radosna, akwarelowe tła bardzo dobrze dopełniają całości i chociaż daleko im do tych z Seirei no Moribito, to naprawdę trudno im coś zarzucić. Animacja jest płynna i dopracowana, nie zauważyłam jakichś poważnych błędów, które psułyby przyjemność oglądania. Pod względem choreograficznym pojedynki nie należą do szczególnie wyszukanych, ale akurat w tej serii ważniejszą rolę pełnią zaklęcia, które zostały pokazane wyjątkowo ładnie i efektownie (na szczęście komputery nie kłują w oczy). Muzyka nie wyróżnia się zbytnio, ale jako tło sprawdza się znakomicie i w zasadzie świetnie pasuje do tego, co akurat widzimy na ekranie. Zarówno czołówka (Egao no Wake w wykonaniu Kaori Hikity), jak i piosenka kończąca (Yakusoku śpiewane przez Saori Kiuji), to bardzo przyjemne i energiczne utwory, ze świetnie dopasowaną animacją, które wpadają w ucho i wprawiają w dobry nastrój. Za ciekawostkę można uznać fakt, że w ostatnim odcinku zaprezentowano zupełnie inny ending – Roku Tousei w wykonaniu Kaidy Yuki, który według mnie nie jest tak udany jak poprzednia piosenka.

Wyjątkowo trudno jest mi wskazać grupę docelową tego anime. Doskonale zdaję sobie sprawę z jego słabości, a mimo to uważam je za jedne z sympatyczniejszych, jakie widziałam. Chyba największy wpływ miały na taką opinię postacie i relacje między nimi. Jeden Seimei wystarczy mi za tuzin przebojowych i wymuskanych bishounenów, zaś jego relacje z wnukiem to przykład na to, że można pokazać serdeczny, ciepły i pełen miłości związek dwóch panów, jednocześnie nie narażając się na śmieszność i nie ocierając się o shounen­‑ai czy yaoi (zresztą to samo można powiedzieć o przyjaźni Masahiro z Mokkunem). Na pewno powinni omijać ten tytuł fani bijatyk, dla których shounen to przede wszystkim pojedynki, duża ilość krwi i pewni siebie bohaterowie, którzy przebojem idą przez życie. Tragiczne Przeszłości i Dramatyczne Wybory również zaserwowano tu w granicach rozsądku, dlatego amatorzy takiej konwencji zapewne poczują się rozczarowani. Shounen Onmyouji powinien spodobać się osobom, dla których najważniejsze są postaci, lubiącym przygodowe historie ze sporą dawką humoru (który nie ma nic wspólnego z bielizną) i „potworem tygodnia”, nie silące się jednak na coś ambitniejszego. Poza tym nie ukrywam, że jest to produkcja skierowana do młodszej widowni, starsi widzowie zapewne będą narzekać na sztampowość postaci i schematyczność fabuły. Ot, bardzo przyjemna i zgrabnie zrobiona bajka, w sam raz dla relaksu po ciężkim dniu.

moshi_moshi, 29 czerwca 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio DEEN
Autor: Mitsuru Yuuki
Projekt: Sakura Asagi, Shinobu Tagashira
Reżyser: Kunihiro Mori
Scenariusz: Miya Asakawa
Muzyka: Kou Nakagawa

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Shounen Onmyouji na forum Kotatsu Nieoficjalny pl