Komentarze
Gintama
- Słodko gorzko : Raizel : 19.10.2020 22:40:18
- Jak dla mnie: i do śmiechu, i do płaczu : Gizmo : 4.08.2020 07:41:10
- Re: komenatarz : gruszeczkowa : 8.07.2019 14:57:34
- Re: Ubaw po pachy. : Kaioken : 12.10.2017 15:40:51
- Re: Ubaw po pachy. : Raikami : 29.09.2017 18:37:19
- Re: Ubaw po pachy. : Kaioken : 29.09.2017 17:02:36
- Re: Ubaw po pachy. : Orzi : 28.09.2017 18:32:02
- Re: Ubaw po pachy. : Kaioken : 28.09.2017 18:08:06
- Re: Ubaw po pachy. : Kaioken : 3.09.2017 10:25:53
- Re: Ubaw po pachy. : chi4ko : 17.08.2017 00:33:11
Boskie
Lek na wszystko - mleko truskawkowe.
Bowiem „łuki historii” zaczerpnięte z mangi, choć w dużej mierze oryginalne, w pewnym momencie potrafiły zanudzić albo patosem, albo żartami niższych lotów. Senbonzakura, Yoshiwara i Yagyuu trzymały fabularnie poziom, jednak zdecydowana reszta historii była dla mnie po prostu zbędna. Co, jak co, ale oglądam komedię aby się pośmiać, część dhramatycznych odcinków miałam chęć przewinąć.
Co do humoru, najbardziej bawiła mnie chyba nieprzewidywalność bohaterów: o ile w większości serii da się przewidzieć pewne zachowania, schematy humorystyczne, o tyle tutaj czasami opcje wybierane przez twórców/postaci były tak absurdalne, że głowa mała. Nie wnikając w przykłady – poziom absurdu a czasem i epickiej dzikości niekiedy mógłby być porównywalny z Sengoku Basarą ( a i do niej twórcy się odnieśli pod koniec – let's party! ). Parodie i nawiązania, na szczęście niezbyt częste, były udane i nienachalne, człowiek nie dusił się nawiązaniami typu „Dragon‑Blea‑Piece” tylko dobrze się przy nich bawił.
Wachlarz, a właściwie wentylator postaci nie ustępuje zbytnio takim gigantom jak Naruto, Bleach czy One Piece. Każda postać na swój sposób kupowała moją sympatię, wymienianie ulubionych skończyłoby się niemalże ich kompletną listą.
Soundtracki bardzo bogate i zróżnicowane, oderwane od obrazu nie tracą za wiele. Spora część openingów i endingów na prawdę nadaje się do słuchania. Obraz, jak na serię liczącą ponad 2oo odcinków ( bo aż 2o1 ) jest dla mnie wyjątkowo równy. Nie oczekiwałam od tej serii fajerwerków na tym polu, choć animacja i żywe, radosne kolory trzymają poziom.
Jedynym minusem w tej pokręconej serii są te mniej udane odcinki. Zdaję sobie sprawę, że równy przez cały czas poziom dowcipów byłby na dłuższą metę nudny, ale epizody o Mikołaju albo niektóre odcinki z Madao, Otsu, mogli sobie na prawdę darować. Podobnie sam początek historii jest po prostu mało zachęcający – drąca się Ayane potrafi skutecznie odstraszyć potencjalnych widzów, nie wspominając o pewnej powtarzalności. Na szczęście rekompensata znajduje się dalej: perły takie, jak Hedoro, „Sho‑chan”, Pandemonium, cały odcinek spędzony w toalecie, parodia Piły, Evangeliona, Nausicii, Gundama ( chyba każdego, w końcu to Sunrise.. ) ranking postaci ( Sadaharu okładający Elizabeth.. ), Mayo 13, absolutny faworyt – polowanie na żuki, rozprawa sądowa, świat rpg, odcinek o perukach ( Gintoki jako Sebastian z Kuroshitsuji – gdyby ten odcinek był o jakieś 15o epizodów wcześniej, Gintama miałaby o wiele więcej miłośniczek ;) czy Katsura, który co ciekawe, zamiast męczyć, z każdym występem wywoływał coraz większego banana na twarzy to tylko niektóre z „bomb” tej serii – odcinków, które można oglądać w nieskończoność, czasem nawet bez znajomości oryginalnych pomysłów czy samej serii. Tak, uważam, że ( nie licząc arców ) Gintamę można zacząć od dowolnego odcinka bez znajomości poprzednich.
Druga seria właśnie wychodzi i trzyma poziom pierwszej – odcinki o niczym przeplatane z dłuższymi historiami, a wśród nich parę gigantów pokroju Holy Shinsengumi Empire. Jedyną różnicą jest jakby bardziej dopracowana grafika, jeszcze płynniejsza animacja oraz, może mi się wydaje, większa szczegółowość tła. Jednym słowem druga seria oferuje bardziej dopieszczony obraz.
Podsumowując, Gintama nadaje się na każdy dzień, trzeba przeżyć tylko ciężki początek historii. Dostaje ode mnie ocenę wyjątkowo, jak na shounen‑tasiemca, wysoką bo mimo paru potknięć, wracam do niej z przyjemnością.
:D
Bardzo niewyrównane
Sama nie wiem...
Coś szalonego....
Jest według mnie jeden z nielicznych anime,których nie widać różnicy pomiędzy wstawionymi wszędzie fillerami a fabułą mangową. I to jest wielki plus!
Sam bohater jest powodem oglądania. Charyzmatyczny samuraj będący cykrzyholikiem, czytający shounen jumpy i zajmujący się wraz z Shimpachim i Kagurą wszystkim co ludzie zlecą czyli Yorozuya.
201 odcinków, którym widzimy poczynania wszystkich w Ginatmie ,ale i wpakowaną sytuacje z historii. Zamiast przybyłych do Japonii amerykanów , przez których zaczęła się czasu unowocześniania przybyli z kosmosu Amanto (kosmici).
Najbardziej w pierwszej serii może ciekawić sama przeszłość Gintokiego.Mało co jest o niej powiedziana. Walczył z kosmitami i został przygarnięty przez Otose.
Ma ukazać się film o powstaniu„białego demona” , na co nie mogę się doczekać.
Co do muzyki to nie ma narzekać. Jest świetna. Choć to pierwsze anime w którym ending bywał na początku a opening na końcu odcinka xD. To nie zmienia faktu,że nastrajała pozywnie do oglądania.
Zacząłem 2 serie, która jest krótko mówiąc:boska!
9/10 i Polecam wszystkim tym co szukają oderwania od szarej rzeczywistości.
A
NAJLEPSZE ANIME!!! TO GINTAMA!!
recenzja
Nie mogę się już doczekać 4 kwietnia! Nie mogę się doczekać nowych przygód Yorozuyi! xD
postacie 10/10
fabuła 8/10
muzyka 10/10
grafika 6/10
To anime miażdży system
Chyba największą zaletą tej serii są bohaterowie. Jest ich wielu, więc każdy bez problemu znajdzie swojego ulubieńca. Gintoki jest tak nietypowym głównym bohaterem, że nie da się go nie lubić. Do moich ulubionych postaci należą też: Katsura (odcinek opowiadający o 24‑ech dniach z jego życia jest jednym z moich ulubionych. A tekst „Nie jestem Zura tylko Katsura” jest nieśmiertelny. Chociaż jeszcze lepsze było jak w jednym odcinku powiedział „Nie jestem Zura, tylko sosna”), Okita (niemal każda scena z jego udziałem mnie rozbrajała) i Otsu (jej teksty piosenek to czysta poezja. Szczególnie „Twój stary to cenzu cenzu”). Zresztą co ja będę wymieniać, tak właściwie to wkurzała mnie tylko jedna postać, mianowicie Otae (strasznie mi było żal Kondo, gdy Otae się nad nim znęcała). Natomiast absolutnym królem postaci epizodycznych jest Taka‑tin (ten koleś, który wystąpił w odcinkach o walkach fanklubów Otsu).
Dodam jeszcze, że „Gintama” to jedyne anime w którym postaci są niesamowicie ludzkie. Dłubią w nosie i w uszach, załatwiają potrzeby fizjologiczne… Niektórzy mogą powiedzieć, że umieszczanie takich rzeczy w anime jest obrzydliwe i zupełnie niepotrzebne, ale ja tak nie myślę. Dla mnie to miła odmiana.
Najsłabszą stroną „Gintamy” są poważne wątki. Jak robią komedię to niech sobie już darują takie rzeczy jak np Poważne Monologi O Życiu (TM). Z drugiej strony podobało mi się jak Gintoki walczył. Fajnie było oglądać jego „drugie oblicze”.
Jeżeli chodzi o muzykę to jak dla mnie była świetna i idealnie dobrana. Grafika jest po prostu w porządku.
Się rozpisałam, a więc na podsumowanie: jeżeli szukasz dobrego shounena z dużą ilością walk – „Gintamę” sobie odpuść. Jeżeli chcesz obejrzeć anime z ambitnym, wyszukanym humorem – co robisz czytając komentarze pod tą recenzją? Jeżeli zaś szukasz anime przy którym nie trzeba dużo myśleć i które pozwala się zrelaksować – polecam „Gintamę”, naprawdę warto!
Jak na razie nie daję rady
poprawiacz humoru
Bohaterowie są bardzo różnorodni i relacje między nimi są przezabawne.
Kreska jest ładna – w sumie do każdej kreski szybko się przyzwyczajam.
Pod względem muzycznym jest w porządku. Kawałki w tle podkreślają odpowiednio nastrój. Pragnę jeszcze podkreślić, że Gintama ma najlepsze endingi ze wszystkich serii jakie miałam przyjemność oglądać. Każdy był inny i z ciekawym pomysłem (wyjątkiem jest podajże pierwszy).
Dla mnie komedia 10/10.
Istne szaleństwo
co do samego anime to krótko : humor, humor i humor ! pokala z nóg i do togo ta inność hmm polecam, choć nie jest to moje ulubione, bo nie pobije one piece, bleach i death note ;)
^^
co prawda zdarzają się nudne kawałki, ale natychmiast jest to nadrabiane jakimiś żartami związanymi z białymi włosami, naszego głównego bohatera. muzyka nie od razu wpadła mi w ucho, ale z czasem przypadła mi do gustu. polecam to anime, naprawdę.
Genialne
PS: Wie może ktoś, czy któreś z polskich wydawnictw planuje kiedykolwiek wydać mangę Gintamy?
Obejrzałam to po raz pierwszy znudzona amine o ratowaniu świata, walkach, ale jednocześnie chciałam żeby było to coś tym stylu, bo po prostu to lubię… i trafiłam świetnie. Cała ekipa -Shinsengumi, Yorozuya i mnóstwo innych – bardzo przypadli mi do gustu i szczerze żałuję że jest tylko 201 odcinków, ale mam nadzieję że jeszcze będzie kontynuacja! oby oby…
jak dla mnie nie ma ta seria minusów, oprócz tego jednego, że się skończyła a jeszcze tak mało wiadomo o przeszłości Gina. Powinni kontynuować :) muszą :P :)
cud ,miód, mleko truskawkowe i majonez:d
..
Po prostu – jak na komedie to moim zdaniem za długie.
*O*