x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Podobał mi się tak samo, jak jedynka. Ten sam klimat i tak samo trzymał cały czas w napięciu, jak pierwsza część. Być może technika komputerowa razi sztucznością, a Light Yagami pyszczkiem chomika. Jednak aktorowi, pomimo dobrodusznego wyglądu, udało się wykreować postać genialnego seryjnego mordercy, którego można podziwiać lub nienawidzić – ja akurat nienawidziłam tej postaci zarówno w anime, jak i w filmach (za to, że zabijał także niewinnych).
Wiem, że twórcy pozmieniali fabułę tak, żeby zmieścić się w ramach czasowych filmu – i tak długiego, bo ponad dwugodzinnego – i nie wydłużać go jeszcze bardziej. Być może dlatego napięcie nie zdążyło opaść i wyparować, jak po pierwszych kilku odcinkach anime… do którego kiedyś wrócę, właśnie zachęcona filmami.
Sama nazwa filmu Death Note:Last name ma poważny charakter.Przed obejrzeniem filmu miało się nadzieje ,że obejrzy się dobrze zrobiony film zgodny z pierwowzorem ,tak jak chciałby sobie każdy kto oglądał/czytał Death Note.Niestety był mały zawód.No dobra nie tak mały.Chyba wychodzi na to ,że w japońskim wykonaniu to raczej(czasami) krzywo wychodzi:/(przyznam ,że są i dobre filmy,ale nie liczne to perełki) .To tyczy się wszystkich ekranizacji mangi i anime. Aktorzy do filmu zostali dobrze dobrani i tu jest plus.Dialogi ok.Przymniecie oka na skróty fabularne bo przecież film nie trwa 4 godziny.Skróty to jedno ale zrobić taką puente.Samemu sensownie nie moglem wytłumaczyć jak mogli do tego dojść scenarzyści tego filmu.Ni którzy na pewno ucieszyli/ą z takiego The End`u.Jak pozostaje za wierności wobec pierwowzoru. Film dobry ale nie równający się anime.Po tych słowach malej krytyki polecam tym co chcą zobaczyć walkę pomiędzy L`em a Light`em.
kay
31.12.2009 10:39 Re: Może ok lub nie
A mi się to zakończenie filmowe podobało bardziej niż oryginał. Bardzo dobrze, że zrezygnowano z wątków Near'a i Mello, które według mnie były zupełną porażką.
jacek
31.12.2009 11:02 Re: Może ok lub nie
Podpisuję się pod tym co kay napisał. Od siebie dodam, że lepszego live‑action nie oglądałem.
Niech kolega hakman4 mi wybaczy czepliwość, ale przed dodawaniem swoich komentarzy powinien najpierw zrobić coś z klawiaturą, a konkretnie ze spacją. To już nie pierwszy raz gdy muszę twój komentarz ślimaczym tempem czytać by rozszyfrować poprawnie treść twojej wypowiedzi.
Znacznie lepsze od pierwszej części, która nieco mnie znudziła i .w ogólnym rozrachunku, zawiodła. Być może to zasługa akcji, nie wiem, ale druga część zdecydowanie mi się podobała. Zmiany są niewielkie, ale naprawdę ciekawe i nie powinny zirytować ortodoksyjnych fanów DN . Szczególnie przypadła mi do gustu pomysłowo poprowadzona końcówka. Brawo !
A
Ayanami
17.04.2009 18:59
Film obejrzałam zaraz po anime. Dobór aktorów, ścieżka dźwiękowa i samo zakończenie całego filmu – pierwszorzędne. kliknij: ukryte I chwała im za to, że L pożył dłużej (mimo iż tylko kilka dni xD).
A
Dario
20.01.2009 16:03 hm
Całkiem niezłe, ale nie umywa się do anime. Mimo to fajnie, ze zakończenie inne niż w oryginale.
A
Gaarosław
3.08.2008 22:42 ...
kliknij: ukryte A ja myśle, że wizja bez śmierci L to dno… Kolejny obraz cudownej wygranej dobra ze złem dla dzieci…POMOCY LUDZIE!!! L był bohaterem, który umarł bo brał udział w czymś wielkim, ryzykował życiem od kiedy ujawnił twarz by pomóc ludziom. Oczywiście mógł umrzeć jakoś bardziej heroicznie ale cóż trudno… Po za tym po jego śmierci dzieje się wiele ciekawych rzeczy a akcja gwałtownie przyspiesza… Mello i Near też byli bardzo ciekawymi postaciami. I kiedy ktoś mówi, że bez L fabuła jest do dupy, to prawdopodobnie nie oglądał anime dla fabuły tylko dla samego L, tylko i wyłącznie. A poza tym gdybym ja robiła mange to trafiłby mnie szlak jak by się trafił taki ktoś kto postanowiłby ją zekranizować‑tylko całkiem inaczej niż ja wymyśliłam.Oczywiście rozumiem że w filmie pełnometrażowym trudno pomieścić tak obszerną fabułę… dla tego ten film jest jak dla mnie tylko taką wersją alternatywną lub dodatkiem (baaaaaaaardzo kiepskim) i wogóle nie zmartwiłabym się gdyby on nigdy nie został nakręcony…
Ja naprawdę rozumiem święte oburzenie i tak dalej, ale twój komentarz zdradza elementy kluczowe dla fabuły zarówno tego filmu, jak i anime i mangi Death Note. Tak się nie robi. Jest to powszechnie uznawane za nieuprzejme (no, chyba że ktoś sam cię o to poprosi). Dlatego właśnie na Tanuki‑Anime działa taki fajny tag „ukryj”. Służy – jak nietrudno się domyśleć – do ukrywania partii tekstu. Należy go stosować. Co też czynię, mocą nadanej mi mo(r)deratorskiej władzy. A ty idź i nie grzesz więcej. Mai
Kaseven
4.08.2008 19:04 Re: ...
Gaarosław napisał(a):
Kolejny obraz cudownej wygranej dobra ze złem dla dzieci…POMOCY LUDZIE!!!
kliknij: ukryte Well… L i tak umiera. Tak samo ginie Light (w filmie trochę mniej boleśnie), tylko przez kogo innego zdemaskowany – na jedno wychodzi, 'dobro'(?) wygrało, a 'zUy' bohater nie odjedzie z triumfalnym uśmieszkiem w stronę zachodzącego słońca. Near przecież nie umiera. BTW zawsze wkurzały mnie happy endy, jednak filmowe zakończenie akurat zobaczyłam z przyjemnością jako alternatywną, skróconą wersję oryginału (która w dodatku happy endem nie jest, a Ryuk latający nad miastem rok później uświadamia, że wszystko i tak na marne było ;P).
Gaarosław napisał(a):
I kiedy ktoś mówi, że (...), to prawdopodobnie nie oglądał anime dla fabuły tylko dla samego L, tylko i wyłącznie.
Wizja po 5 latach jest ciekawa, a sama akcja rzeczywiście przyspiesza… ale cóż z tego, skoro przy okazji staje się cholernie naciągana i niekiedy przypominająca własną parodię (zwłaszcza odcinki 27‑29, dalej było już lepiej). Doszły pościgi, doszły strzelaniny, doszły porwania i niestety gdzieś w tym wszystkim zgubił się ten oryginalny klimat DN, dla którego oglądało się z chęcią owo anime (jak dla mnie). Nad bohaterami rozwodzić się nie będę, bo to nie miejsce ku temu.
Gaarosław napisał(a):
A poza tym gdybym ja robiła mange to trafiłby mnie szlak jak by się trafił taki ktoś kto postanowiłby ją zekranizować‑tylko całkiem inaczej niż ja wymyśliłam. Oczywiście rozumiem że w filmie pełnometrażowym trudno pomieścić tak obszerną fabułę…
Hehs, osobiście filmu bym nie przetrawiła, gdyby okazał się on być trzecią z kolei wersją tej samej historii (bo ile można?). I od początku podchodziłam do tego jak do wersji alternatywnej, takiego dodatku nakręconego głównie z myślą o fanach DN. Jeśli ktoś tu spodziewał się serialowej wersji (a czas trwania filmu nie dał mu zbyt wiele do myślenia ^^), to nie dziwota, że wyłączy film rozczarowany. Bo 'Death Note: The Last Name' to takie 'jak to można było zrobić inaczej', a nie dokładna kopia.
A
Kaseven
28.07.2008 08:07 Ciekawe zakończenie
I choćby dla owego zakończenia warto zobaczyć 'Death Note: The Last Name'. W przeciwieństwie do anime film nie jest dokładnym odwzorowaniem mangi, dlatego potrafi czasem zaskoczyć. Wprowadzono w nim wiele zmian – IMO na lepsze, zwłaszcza jeśli o zakończenie chodzi:
* Twórcy nie zrobili z tego trylogii, choć mogli zakończyć drugi film DN kliknij: ukryte na śmierci L, a potem nakręcić trzeci, w którym pojawiliby się Near i Mello. Tylko kto chciałby to oglądać? Dla większości fanów DN seria powyżej 25‑go epizodu zrobiła się wyjątkowo ciężkostrawna. Choć twórcy mieli ciekawy pomysł – pokazanie, co stanie się, gdy wszelkie przeszkody znikną spod nóg Kiry i jak będzie wyglądała jego utopia – niestety fabularnie seria padła, czasami mając tylko przebłyski dawnej świetności. W filmie oszczędzono nam tego, kończąc historię w najodpowiedniejszym momencie.
* Podobnie jak w anime nie ma tu happy endu (bo w takim Light pewnie straciłby wspomnienia i przeżył, a notesy zostały spalone), ale zakończenie nie jest też takie smętne. Raczej słodko‑gorzkie. Giną te same postacie, ale kliknij: ukryte tym razem L umiera jako zwycięzca, a nie wielki przegrany. Z kolei Light ginie oficjalnie stając się kolejną nieszczęsną ofiarą Kiry i zachowuje dobre imię. * Subiektywny plusik: zawsze bardzo sympatyzowałam z postacią L, więc zakończenie z filmu było mi bardziej na rękę ^^ BTW w filmie wypowiada on tę samą kwestię co Near w anime.
'Death Note: The Last Name' wypada znacznie lepiej od pierwszej części. Film oglądało mi się bardzo przyjemnie; fabułą pędziła do przodu (czasem może za bardzo), nie było czasu na nudę. Jednak jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony do standardów japońskich filmów, które dość odbiegają od europejskich i amerykańskich produkcji, może być już mniej zachwycony.
Poprawiła się znacznie gra aktorska, choć do ideału nadal tu trochę daleko (IMO najlepiej wypadł Soichiro Yagami oraz L). Trochę rozczarowani mogą być wielbiciele Misy Amane – to nie jest już mhroczno mhroczna gothic lolita, raczej jakaś łagodniejsza wersja emo‑pseudo punk. Jednak jej głos już mnie nie irytował, zrobiła się również bardziej nastolatkowo‑realistyczna :) To, co boli mnie w DN live action najbardziej – shinigami. O ile Ryuk wygląda jeszcze jako tako, o tyle Rem kojarzy mi się z potworkiem z 'Power Rangers'. No dobra, może nie jest aż tak źle. Ale jednak źle. Zabrakło mi szczególnie jakiejś atmosfery grozy i tajemniczości wokół shinigami. Także operatorzy kamer razem z ludem od efektów specjalnych czasem proszą się o solidnego kuksańca.
Filmowa fabuła DN została skrócona całkiem przyzwoicie i nie ma tu już akcji a'la kliknij: ukryte Near przewidział, że Light przewidzi to, co on przewidział. Twórcy spokojnie obyli się bez kilku bohaterów i wewnętrznych monologów. Niestety darowano sobie też kilka fajnych scen z relacji Light‑L, m.in. rozmowa w kawiarni, mecz w tenisa czy bójka. Rozumiem – czas gonił, a sceny te nie były najistotniejsze dla fabuły, ale jednak trochę szkoda.
Ogólnie bardzo polecam, film wypadł całkiem dobrze, choć na niektóre rzeczy trzeba czasem przymknąć oko. Czekam teraz na to, co zrobią z filmem DN Amerykanie (i nie jestem w tej kwestii aż tak tragicznej myśli jak niektórzy xP).
bardzo dobry
Wiem, że twórcy pozmieniali fabułę tak, żeby zmieścić się w ramach czasowych filmu – i tak długiego, bo ponad dwugodzinnego – i nie wydłużać go jeszcze bardziej. Być może dlatego napięcie nie zdążyło opaść i wyparować, jak po pierwszych kilku odcinkach anime… do którego kiedyś wrócę, właśnie zachęcona filmami.
Może ok lub nie
Aktorzy do filmu zostali dobrze dobrani i tu jest plus.Dialogi ok.Przymniecie oka na skróty fabularne bo przecież film nie trwa 4 godziny.Skróty to jedno ale zrobić taką puente.Samemu sensownie nie moglem wytłumaczyć jak mogli do tego dojść scenarzyści tego filmu.Ni którzy na pewno ucieszyli/ą z takiego The End`u.Jak pozostaje za wierności wobec pierwowzoru.
Film dobry ale nie równający się anime.Po tych słowach malej krytyki polecam tym co chcą zobaczyć walkę pomiędzy L`em a Light`em.
Re: Może ok lub nie
Re: Może ok lub nie
Niech kolega hakman4 mi wybaczy czepliwość, ale przed dodawaniem swoich komentarzy powinien najpierw zrobić coś z klawiaturą, a konkretnie ze spacją. To już nie pierwszy raz gdy muszę twój komentarz ślimaczym tempem czytać by rozszyfrować poprawnie treść twojej wypowiedzi.
OK !
hm
...
Ja naprawdę rozumiem święte oburzenie i tak dalej, ale twój komentarz zdradza elementy kluczowe dla fabuły zarówno tego filmu, jak i anime i mangi Death Note. Tak się nie robi. Jest to powszechnie uznawane za nieuprzejme (no, chyba że ktoś sam cię o to poprosi). Dlatego właśnie na Tanuki‑Anime działa taki fajny tag „ukryj”. Służy – jak nietrudno się domyśleć – do ukrywania partii tekstu. Należy go stosować. Co też czynię, mocą nadanej mi mo(r)deratorskiej władzy. A ty idź i nie grzesz więcej. Mai
Re: ...
kliknij: ukryte Well… L i tak umiera. Tak samo ginie Light (w filmie trochę mniej boleśnie), tylko przez kogo innego zdemaskowany – na jedno wychodzi, 'dobro'(?) wygrało, a 'zUy' bohater nie odjedzie z triumfalnym uśmieszkiem w stronę zachodzącego słońca. Near przecież nie umiera. BTW zawsze wkurzały mnie happy endy, jednak filmowe zakończenie akurat zobaczyłam z przyjemnością jako alternatywną, skróconą wersję oryginału (która w dodatku happy endem nie jest, a Ryuk latający nad miastem rok później uświadamia, że wszystko i tak na marne było ;P).
Wizja po 5 latach jest ciekawa, a sama akcja rzeczywiście przyspiesza… ale cóż z tego, skoro przy okazji staje się cholernie naciągana i niekiedy przypominająca własną parodię (zwłaszcza odcinki 27‑29, dalej było już lepiej). Doszły pościgi, doszły strzelaniny, doszły porwania i niestety gdzieś w tym wszystkim zgubił się ten oryginalny klimat DN, dla którego oglądało się z chęcią owo anime (jak dla mnie). Nad bohaterami rozwodzić się nie będę, bo to nie miejsce ku temu.
Hehs, osobiście filmu bym nie przetrawiła, gdyby okazał się on być trzecią z kolei wersją tej samej historii (bo ile można?). I od początku podchodziłam do tego jak do wersji alternatywnej, takiego dodatku nakręconego głównie z myślą o fanach DN. Jeśli ktoś tu spodziewał się serialowej wersji (a czas trwania filmu nie dał mu zbyt wiele do myślenia ^^), to nie dziwota, że wyłączy film rozczarowany. Bo 'Death Note: The Last Name' to takie 'jak to można było zrobić inaczej', a nie dokładna kopia.
Ciekawe zakończenie
* Twórcy nie zrobili z tego trylogii, choć mogli zakończyć drugi film DN kliknij: ukryte na śmierci L, a potem nakręcić trzeci, w którym pojawiliby się Near i Mello. Tylko kto chciałby to oglądać? Dla większości fanów DN seria powyżej 25‑go epizodu zrobiła się wyjątkowo ciężkostrawna. Choć twórcy mieli ciekawy pomysł – pokazanie, co stanie się, gdy wszelkie przeszkody znikną spod nóg Kiry i jak będzie wyglądała jego utopia – niestety fabularnie seria padła, czasami mając tylko przebłyski dawnej świetności. W filmie oszczędzono nam tego, kończąc historię w najodpowiedniejszym momencie.
* Podobnie jak w anime nie ma tu happy endu (bo w takim Light pewnie straciłby wspomnienia i przeżył, a notesy zostały spalone), ale zakończenie nie jest też takie smętne. Raczej słodko‑gorzkie. Giną te same postacie, ale kliknij: ukryte tym razem L umiera jako zwycięzca, a nie wielki przegrany. Z kolei Light ginie oficjalnie stając się kolejną nieszczęsną ofiarą Kiry i zachowuje dobre imię.
* Subiektywny plusik: zawsze bardzo sympatyzowałam z postacią L, więc zakończenie z filmu było mi bardziej na rękę ^^ BTW w filmie wypowiada on tę samą kwestię co Near w anime.
'Death Note: The Last Name' wypada znacznie lepiej od pierwszej części. Film oglądało mi się bardzo przyjemnie; fabułą pędziła do przodu (czasem może za bardzo), nie było czasu na nudę. Jednak jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony do standardów japońskich filmów, które dość odbiegają od europejskich i amerykańskich produkcji, może być już mniej zachwycony.
Poprawiła się znacznie gra aktorska, choć do ideału nadal tu trochę daleko (IMO najlepiej wypadł Soichiro Yagami oraz L). Trochę rozczarowani mogą być wielbiciele Misy Amane – to nie jest już mhroczno mhroczna gothic lolita, raczej jakaś łagodniejsza wersja emo‑pseudo punk. Jednak jej głos już mnie nie irytował, zrobiła się również bardziej nastolatkowo‑realistyczna :) To, co boli mnie w DN live action najbardziej – shinigami. O ile Ryuk wygląda jeszcze jako tako, o tyle Rem kojarzy mi się z potworkiem z 'Power Rangers'. No dobra, może nie jest aż tak źle. Ale jednak źle. Zabrakło mi szczególnie jakiejś atmosfery grozy i tajemniczości wokół shinigami. Także operatorzy kamer razem z ludem od efektów specjalnych czasem proszą się o solidnego kuksańca.
Filmowa fabuła DN została skrócona całkiem przyzwoicie i nie ma tu już akcji a'la kliknij: ukryte Near przewidział, że Light przewidzi to, co on przewidział. Twórcy spokojnie obyli się bez kilku bohaterów i wewnętrznych monologów. Niestety darowano sobie też kilka fajnych scen z relacji Light‑L, m.in. rozmowa w kawiarni, mecz w tenisa czy bójka. Rozumiem – czas gonił, a sceny te nie były najistotniejsze dla fabuły, ale jednak trochę szkoda.
Ogólnie bardzo polecam, film wypadł całkiem dobrze, choć na niektóre rzeczy trzeba czasem przymknąć oko. Czekam teraz na to, co zrobią z filmem DN Amerykanie (i nie jestem w tej kwestii aż tak tragicznej myśli jak niektórzy xP).