Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 5/10 grafika: 7/10
fabuła: 4/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 13 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,38

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 405
Średnia: 7,1
σ=1,72

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (fm)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Shakugan no Shana Second

zrzutka

Odcinanie kuponów od wcześniejszego sukcesu. Przeciętna szkolna haremówka, w której walka Flame Haze z Tomogara zeszła na dalszy plan.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Ognistooka Shana nie starała się być najoryginalniejszą serią pod słońcem, jednak w umiejętny sposób łączyła wątki nadnaturalne, przygodę i życie szkolne. Nie odstraszyły mnie od niej nawet sceny basenowe czy medyczny fanserwis w postaci małolaty w pierwszej fazie przemiany w mumię (więcej problemów miałem z kazirodczymi bliźniakami). Dodatkowo wprowadziła archetyp pozbawionej biustu bohaterki, która swoje zmieszanie ukrywa wybuchami złości i trzykrotnie powtórzonym okrzykiem „Zamknij się!” (Rie Kugimiya ma najwyraźniej problemy z wydostaniem się z tej szufladki, bo podkładała głos po kolei pod trzy dziewczyny tego typu, czyli oprócz Shany również Louise z Zero no Tsukaima i Nagi z Hayate no Gotoku!). Stąd też, gdy pierwszego kwietnia ubiegłego roku ukazały się nieoficjalne zapowiedzi kontynuacji, przyjąłem je z odpowiednim dla takiej daty sceptycyzmem, ale i odrobiną nadziei. Niestety moje oczekiwania okazały się nazbyt wygórowane.

Po zakończeniu konfliktu z Bal Masqué życie Yuujiego powinno wrócić do normy przy jednoczesnym rozwiązaniu w kwestii trójkąta romantycznego. Nasz bohater tymczasem po raz kolejny popisuje się wyjątkową przenikliwością – „Ciekawe, co Shana do mnie mówiła, bo z powodu hałasu nie dosłyszałem. Wyznanie miłosne? E tam, niemożliwe…” Sprawy sercowe to jednak najmniejsze z jego zmartwień, ponieważ doświadcza (a wraz z nim widzowie) nieustannego uczucia déjà vu. Pół biedy, gdyby dotyczyło to zwykłych codziennych spraw, ale oto z grobów powstali wcześniejsi wrogowie i dopraszają się, żeby ich ponownie uśmiercić. Czyżby w anime też obowiązywała zasada, że pokonany czarny charakter powinien być dobity, poćwiartowany, a dla całkowitej pewności jeszcze skremowany, czy też to wynik niecnego planu nowego przeciwnika?

Po obiecującym początku (pomimo wykorzystywania w uzasadniony fabularnie sposób materiału z pierwszej serii) napięcie zupełnie siada. Można winić za to dołączającą do klasy uczennicę o dziwnie znajomej twarzy i wysokim stopniu powinowactwa z ptactwem (nie mam tu na myśli wyłącznie mózgu), ale reszta obsady dzielnie jej sekunduje. Yuuji całą uwagę poświęca nowej dziewczynie i jakoś nie potrafi znaleźć związku przyczynowo­‑skutkowego między swoim zachowaniem a podłym humorem reszty haremu. Panie, zamiast wykazać się jakimikolwiek energiczniejszymi działaniami, spędzają czas siedząc w milczeniu w odosobnionych miejscach. Yoshida zaczyna sobie zdawać sprawę, że traci już nawet status zapasowego koła. Na tyle desperacko szuka sposobu, by potwierdzić swoją użyteczność, że poważnie zastanawia się nad zostaniem jednorazową bateryjką nadajnika S.O.S. Margery Daw coraz bardziej spada procent zawartości krwi w alkoholu, a para Satou­‑Eita spędza kolejne dni na karmieniu pasożyta. Tak to wszystkim powoli płynie życie, zatem na początku poszczególnych odcinków przy dźwiękach posępnej muzyki dostajemy streszczenia godne telenoweli, np. „Z powodu złego samopoczucia Shany Wilhelmina postanawia przygotować bardziej wykwintny obiad, pobiera więc lekcje kulinarnego fachu u mamy Yuujiego i udaje się na zakupy”. Gdy sądziłem, że gorzej już nie będzie, poświęcono więcej uwagi dylematom Hayato Ike, który (jak przystało na intelektualistę w okularach) robi z siebie kompletnego kretyna.

Monotonię przerywają czasem odcinki nastawione na akcję, choć przypomina to przelotną mżawkę po długiej ciszy przed burzą. Retrospekcji z przeszłości Margery Daw trudno nie nazwać wypełniaczami. Niby coś w końcu się dzieje, lecz wprowadzona w nich na chybcika postać irytowała mnie nadmiernym idealizmem i zapędami do walki o miłość i sprawiedliwość. Dobrze przynajmniej, że Yuuji wolne chwile wykorzystuje na rygorystyczny trening, czego efekty widać pod koniec serii. Co prawda umiejętności bojowe wystarczają zaledwie na zwykłych leszczy, ale za to nagły przypływ zdolności dedukcyjnych pozwala przypuszczać, że zapuścił żurawia do kart scenariusza.

Sceny walk stanowią w dużej mierze sen spełniony speców od cięcia kosztów. Całe otoczenie spowija fioletowa poświata (wynik stosowanej przez Flame Haze bariery), więc o szczegółach w tle można zapomnieć, jednak w dużej mierze rekompensują to wydarzenia dziejące się na pierwszym planie. Reszta grafiki uległa znaczącej poprawie i można czasem podziwiać malownicze widoki miasta spowitego promieniami zachodzącego słońca, choć trudno mi to liczyć na plus, gdy są dostarczane zamiast elementów porządnego przygodowego anime. Z oprawy muzycznej spora część nie rzuca się szczególnie na uszy, ale za to seria zachowuje znane z wcześniejszego sezonu dynamiczne utwory bitewne i dorzuca parę nowych na podobnie wysokim poziomie. Za piosenki początkowe i końcowe po raz kolejny odpowiadają Mami Kawada i KOTOKO, a najbardziej przypadło mi do gustu Joint tej pierwszej.

Jeśli komuś pierwsza seria Ognistookiej Shany nie przypadła do gustu, szkoda jego czasu na kontynuację. Zachowuje ona dawne wady (może z wyjątkiem fanserwisu – jego natężenie jakby osłabło, choć i tak mamy szansę zajrzeć do damskiej przebieralni) i dokłada masę nowych. Fani być może tam, gdzie ja znalazłem jedynie melancholię i apatię, zobaczą rozwój charakterów postaci, a w najgorszym przypadku po prostu zacisną zęby i dotrwają do odcinków, które oferują więcej rozrywki.

fm, 24 lipca 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: J.C.STAFF
Autor: Yashichirou Takahashi
Projekt: Mai Ootsuka, Noizi Itou
Reżyser: Takashi Watanabe
Scenariusz: Yasuko Kobayashi
Muzyka: Kou Ootani