x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów akcji jaki widziałem, nie tylko anime. Świetna animacja i choreografia walk to najważniejsze rzeczy w takich produkcjach i Sword of the Stranger nie zawodzi. Dreszcze emocji i adrenalina zapewnione przez cały seans. Do tego dochodzą przepiękne tła i mamy prawdziwą graficzną ucztę.
Polecam każdemu, podobało się nawet mojej mamie, a to najwyższy wyznacznik jakości :D
Film nie był zły, fabuła dosyć prosta, ale największym minusem było to, że pogubiłam się w połowie kto jest dobry, kto zły, kto jest kim, jakie imię należy do kogo, kto z kim walczy, więc to zdecydowanie na minus – nie było właściwie wyjaśnienia na ten temat. Fanką walk nie jestem, ale wbrew pozorom nie było ich przecież tak dużo, nie trwały tak długo, było ich w sam raz. Film był dobry, chociaż nie niezwykły, to ten film który się obejrzy i nie specjalnie zapada w pamięć.
A
Diffie Hellman
12.12.2015 23:47
Ucięta rączka tu, ucięta rączka tam, a fabuła? Gdzieś tam się niby kołacze… Zdecydowanie podszedłem do tego filmu ze złym nastawieniem. Otrzymałem bowiem przepełnioną akcją i tryskającą krwią prostą, dobrze zrealizowaną, nieudającą niczego czym nie jest historie. Po przeczytaniu recenzji spodziewałem się spokojnego przygodowo‑obyczajowej filmu z elementami akcji i ciekawą fabułą. Szczególnie po porównaniu filmu z Seirei no Moribito. Więc to, co oglądnąłem, nie było złe, po prostu nie było tym, co chciałem oglądnąć. A to już wina recenzji, a nie filmu.
Fabuła nie jest skomplikowana – chłopiec spotyka tajemniczego mężczyznę, podróżują razem, są ścigani, a na końcu wszystko się komplikuje, kliknij: ukryte choć kończy szczęśliwie.
Dzieciak bardzo sympatyczny, natomiast pan samuraj jest kalką jemu podobnych. Włóczy się po kraju ze smutną miną, wspominając swą krwawą przeszłość, kiedy to musiał kliknij: ukryte zabijać niewinnych; odbywa pewnego rodzaju pokutę. Oczywistym jest także zakończenie tego filmu, co jednak nie przeszkadza w dość uważnym śledzeniu losów bohaterów. Walki są dynamiczne, świetnie wykadrowane, animacja płynna, więc seans jest przyjemny.
Nie sądzę, by komuś ten tytuł bardzo mocno zapadł w pamięć, natomiast może przynieść frajdę z oglądania.
Ooooo zakończenie wcale nie jest takie oczywiste kliknij: ukryte i szczęśliwe , jak się dokładnie przyjrzeć. kliknij: ukryte Nanashi krwawi całkiem porządnie, a uśmiech chłopca jest uśmiechem przez łzy. Ich ostatnia rozmowa brzmi jak pocieszenie konającego, kiedy oboje wiedzą, że już za późno, ale usiłują udawać, że wszystko jest w porządku. Nie wygląda to tak jasno za pierwszym razem, ale po obejrzeniu po raz kolejny – utwierdzam się niestety w takim przekonaniu.
qwerty
24.05.2014 20:01 Re: Mukou Hadan
Popieram! kliknij: ukryte Zakończenie wskazuje na to, że Nanashi wykrwawi się zanim dojadą do najbliższej wioski…
jak muzyka mogła nie dostać 10/10? przecież to najlepszy element tego filmu, chwyta za serce, aż się łezka na końcu w oczku zakręciła fajna relacja między głównymi bohaterami, nie przesłodzona, kliknij: ukryte już myślałam, że nanashi na końcu umrze i zepsują happy end (w sumie jak odjeżdżali na kuniu to w śniegu zostawały krople krwi…)
No właśnie, ja się wciąż zastanawiam, czy kliknij: ukryte to na pewno happy end… Oglądałam końcówkę ze 3‑4 razy, żeby to odkryć. Za pierwszym byłam prawie pewna, że Nanashi będzie żył, ale potem… Tej krwi było sporo, a chłopiec wyglądał na smutnego. To co mówił, tez brzmiało jak kłamstwo dla uspokojenia umierającego. Baaaardzo mi się to nie podoba! Chociaż… od tego już jest wyobraźnia.
Jedno z najlepszych anime jakie widziałem, po prostu chwyta za serce. Muzyka, animacja, postacie – mimo, że połączone prostą fabuła to jest to film który ogląda się wyłącznie z przyjemnością i uśmiechem na twarzy.
A
Nori
9.11.2012 04:49
Świetny, aż pod koniec leska się zakręciła, muzyka, akcja, klimat, grafika na najwyższym poziomie :) No ale muzyka to tu jest genialna, jeszcze tak dobrze z komponowanej nie słyszałem w filmach :)
Świetne kino akcji, z duszą i oprawione doskonałą muzyką, dopieszczone dynamiczną animacją i wynagradzające pod sam koniec wszelkie niedociągnięcia.
Najbardziej urzekło mnie to, że w tym filmie dla wojenki nie ma postaci ważnych i tych lubianych przez autorów – kliknij: ukryte to, jak w walce zaczęli ginąć bohaterowie, którzy mogli się wydawać istotni było wielkim zaskoczeniem, bardzo rzadko zdarza się to w anime, zwłaszcza w taki beznamiętny, zimny sposób, bez pompy, bez zbędnej uwagi poświęconej scenom śmierci.
O niczym? A o czym niby miałby być? To kino akcji opowiadające o tym, jak życie zmusza do poczynań niezgodnych z własnymi przekonaniami i dalszych tego konsekwencjach. Nie wiem, czego tu więcej chcieć – historia o tym, jak rodzi się przyjaźń i ile jest w stanie przezwyciężyć. Już samo to jest godne pochwały.
Jest jeszcze jedna świetna kwestia, którą autorzy pięknie zrealizowali – na dobrą sprawę nie ma klasycznego podziału na „złych” i „dobrych”. Każdy ma swoje ambicje, plany, po coś jest i ma cel tego, co robi, szczególnie dwóch głównych antagonistów: Rarou i Nanashi.
Jak każdy, to ja też – „Piękny film o niczym” ;-).
+Rarou jako dupek i ekhem kozak, lubię takich! +Nanashi za całokształt +Kreska i bardzo ładne animacje, szczególnie walki +Piękna muzyka, szczególnie główny motyw +Trzyma w napięciu…
-...choć fabuła nie jest oryginalna -Mogło być lepiej :-)
W końcu się zabrałem za ten film po wielokrotnym oglądaniu jednej scenki na youtube z finałowej walki, którą uważam za jedną z najlepszych scen walki w anime w ogóle([link] żaden filler, czysta scena owej walki)- nie ma zbędnego gadania, żadnych flashbacków, zbędnego przedłużania, magicznych mocy(tu jest zaletą) ; czysta niemal realistyczna walka, odpowiedni bohaterzy, piękne animacje, doskonała muzyka, czego chcieć więcej :-)(w kwestii walki ofc)
Również sam wstęp jest bardzo dobry, bez zbędnego smęcenia, powolnego rozkręcania i napisów produkcji(reżyser, dźwięk itepe), od razu rzuca nas w wir ciekawych zdarzeń, tu : ostrej walki z szybką, dobrą muzyką, w trakcie której są owe napisy i wcale nie przeszkadzają…
„Piękny film o niczym” – bardzo trafne podsumowanie zaczerpnięte z jednej z poprzednich recenzji.
Film oglądało mi się całkiem przyjemnie, bez nudy, ale też nie jest to dzieło, które zostanie ze mną na dłużej. Ot, przyjemny zapełniacz czasu, o którym już jutro nie będę wspominać – no, może co najwyżej zapamiętam ładne pojedynki.
Fabuła prosta jak konstrukcja cepa, nie powala. Bohaterowie sztampowi. O ile do Nanashiego, Kotarou i ich psa czułam jeszcze jakąś sympatię, to już wszystkie postacie drugoplanowe były mi zupełnie obojętne – pozbawione osobowości, głębszych motywacji etc. Gdyby dowolną z nich zastąpić kimkolwiek innym, widz nic by na tym nie stracił.
Pojedynki naprawdę pięknie zekranizowane, to właśnie dla nich ogląda się film – choć mnie przyciągnęło jeszcze coś innego: klimat feudalnej Japonii, szkic codziennego życia różnych warstw społecznych, który ogląda się niejako przy okazji.
Jeśli potrzebujecie prostej historii o przyjaźni dorosłego z dzieckiem, bez oskarowej fabuły, za to z ładną grafiką i dynamiczną choreografią walk, to będzie film dla was. Ale jeśli szukacie przy okazji czegoś więcej, możecie się rozczarować.
Uwielbiam opowieści o przyjaźni, a ta była jedną z tych, gdzie ukazana jest ona w piękny, szczery sposób.
Uwielbiam opowieści o samurajach, walki – one trzymały zachwycający poziom.
Dawno nie oglądałam filmu, który tak by mnie zachwycił. Od pierwszej minuty wiedziałam, że trafiłam na perełkę – ito wrażenie utrzymało się do końca. Studio BONES po raz kolejny udawadniło, że potrafi stworzyć coś wybitnego.
Sama historia nie jest nowa, ambitna czy zaskakująca. I to duży plus – kolejna seria o maniakalnym poszukiwaniu eliksiru nieśmiertelności nie wyszłaby nikomu na dobre. Ogromnym plusem jest więc, że twórcy potraktowali je jako tło. Podobnie inne, dalsze wątki – są dopracowane, ale nie przekombinowane – gdyby starano się je bardziej rozwinąć, nie zmieścili by się w tak krótkim czasie (cóż, może to nie byłoby takie złe…) albo powstałyby dziury fabularne.
Postaci. Tu znów czysty zachwyt. I ponownie dobre wyjście: w przypadku Bezimiennego – nie rozwijano przeszłości, postawiono na teraźniejszość, tworząc bohatera silnego, a za razem uroczego. Jest tajemniczy, ale bez przesady – łącząc zdobyte wiadomości dowiadujemy się o nim naprawdę sporo. Kotarou też udało mi się polubić, a pieska to bym do domu wzięła.
Także drugoplanowi mnie zaciekawili – sokolnik, łucznik zakochany w księżniczce, jego starszy towarzysz – przez te krótkie chwile im poświęcone dowiadujemy się o nich bardzo, bardzo wiele. A to sprawia, że można traktować ich jak pełnokrwistych bohaterów, nie marionetki.
I w końcu oprawa… Uwielbiam taką muzykę. Pasowała idealnie. Podkreślała to, co było w danej scenie ważne.
A sceneria! Rzadko spotykałam ostatnio tak staranne, szczegółowe ujęcia tła. Widać, że stawiano na realizm – wiele kadrów mogłoby z powodzeniem udawać obrazy. Kreska postaci wydała mi się przy tym nieco uproszczona, ale całkiem pasowała.
Sceny walk jedne z najlepszych, jakie widziałam. Postaci poruszają się z gracją, możemy dokładnie śledzić ich ruchy, nie ma też problemu ze sztywnością czy sztucznością.
Jedynie nadmiar krwi wydawał mi się niepotrzebny. Można było jej sporo oszczędzić. Scena kliknij: ukryte ocięcia ręki przywódcy wzbudziła we mnie niesmak.
Za bardzo się rozpisałam, znowu… ale o tym filmie mogłabym jeszcze wiele dobrego powiedzieć. Znalazłoby się też parę wad, ale nie przeszkazają one w oglądaniu. Z czystym sumieniem stawiam 10 gwiazdek.
Piękny film o niczym… Grafika prześliczna (te krajobrazy! Większość kadrów obejmujących góry czy las można by spokojnie wstawić jako tapety…), muzyka takoż, pisanie o niej inaczej jak w superlatywach byłoby poważnym uchybieniem. Niestety, pod wspaniałą powłoką kryje się historia do bólu wręcz typowa. Może i zgrabna, ale to wszystko już było, nie raz i nie dwa – podobnie rzecz ma się z postaciami. Głównych bohaterów o tyle nie polubiłam, że właściwie ich losy były mi doskonale obojętne – zamiast nich na ekranie widziałam rysuneczki z podpisami: „Wybitny szermierz z traumą”, „Prześladowany chłopiec z silnym charakterem” czy „genialny wojownik szukający godnego siebie wroga”. Zdecydowanie lepiej prezentują się postaci w tle – jedyne, które polubiłam (chiński sokolnik, sama nie wiem czemu, wydawał się znacznie rozsądniejszy od reszty) oraz które mnie zaintrygowały (stary przywódca chińczyków, kliknij: ukryte „zdrajcy” pod koniec filmu, mnich, kliknij: ukryte który nie ochronił chłopca i sam wymierzył sobie karę) – niestety wszyscy oni dostają minimalną ilość czasu ekranowego, a potem kliknij: ukryte giną szybko i krwawo. Lekkim nieporozumieniem wydaje mi się ilość wylanej w filmie posoki – gdyby nie ona, polecałabym to dzieło przede wszystkim osobom w wieku około gimnazjalnym/licealnym, jeszcze nie zaznajomionym z wszystkimi schematami, im bowiem ma szansę naprawdę się spodobać. Ode mnie zaś – 7/10.
Hmmm… A czy czysto rozrywkowy film przygodowy musi być o czymś? Czy „Indiana Jones” był o czymś? Czy „Piraci z Karaibów” byli o czymś? Czy „Nija Scroll” było o czymś? ;P Czy tylko kino moralnego niepokoju zasługuje na najwyższe noty? Czy jeśli jakaś mało ambitna komedia bawi mnie do łez, to nie zasługuje na dobrą ocenę, bo nie porusza poważnych problemów egzystencjalnych? Ostatnio sobie po raz drugi oglądałem „Troję” Petersena, tym razem w wersji reżyserskiej. Świetne sceny walki; dobre, zapadające w pamięć teksty, przyzwoita gra aktorska. Film trwał 3 i pół godziny, a ani przez chwilę się nie nudziłem. Chyba nie muszę przypominać, a jakie katastrofalne recenzje zebrała „troja” wśród krytyków, głównie pod zarzutem braku wierności z oryginałem, którego nie da się już dzisiaj czytać, a walka finałowa sprowadza się w nim do schematu: jeden rzucił włócznią i nie trafił, drugi rzucił włócznią i nie trafił, pomocnik przyniósł pierwszemu włócznię, ten rzucił ponownie i tym razem trafił. Fascynujące! *_* Wybacz te wszystkie pytania retoryczne i przydługą dygresję, ale próbuję wykazać, że jeżeli film potrafi na tyle wciągnąć widza, że ten zapomina o bożym świecie i świetnie się bawi oglądając, to już jest bardzo dużo! To nie takie proste przygotować atrakcyjne, urozmaicone choreografie pojedynków czy pościgów, a głównie dla tego typu scen się takie filmy ogląda i to właśnie ich wykonanie powinno stanowić podstawę końcowej oceny. I na odwrót – ja nie zaniżam oceny Utenie za to, że pojedynki (chociaż było ich całe mnóstwo) były tak nudne, monotonne i schematyczne, że właściwie to mogłoby ich wcale nie być ^^' A nie robię tego dlatego, że nie dla scen akcji się Utenę ogląda. Podsumowując, nie należałaś po prostu do grupy targetowej tego typu filmu, ale nie znaczy to od razu, że należą do niej
przede wszystkim osoby w wieku około gimnazjalnym/licealnym
. Nie przypinajmy komuś łatki infantylizmu tylko dlatego, że lubi również kino lekkie, łatwe i przyjemne XD
próbuję wykazać, że jeżeli film potrafi na tyle wciągnąć widza, że ten zapomina o bożym świecie i świetnie się bawi oglądając, to już jest bardzo dużo!
Problem w tym, że mnie ten film nie wciągnął… być może rzeczywiście nie jestem „targetem”, ale żeby coś naprawdę dobrze mi się oglądało, muszę choć trochę lubić postaci lub/i dać się porwać nastrojowi. Tu nic takiego nie miało miejsca… co nie znaczy, że źle mi się oglądało, po prostu gapiłam się na ładne obrazki i słuchałam cieszącej ucho muzyki, a od czasu do czasu na ekranie przemknęło coś bardziej intrygującego – największy żal mam właśnie o te najciekawsze, a pozostające bez rozwinięcia fragmenty.
Nie przypinajmy komuś łatki infantylizmu tylko dlatego, że lubi również kino lekkie, łatwe i przyjemne XD
Nie to miałam na myśli^^' – inaczej mówiąc, będąc w gimnazjum/liceum czytałam ambitniejsze książki i oglądałam ambitniejsze filmy niż teraz, więc ostatnim z moich zamierzeń było „przypinanie łatek infantylizmu” – po prostu pamiętam, że wtedy znacznie mniej drażniły mnie schematy i znaczenie łatwiej dawałam się zaczarować atmosferze dźwięku i obrazu. Teraz już niestety się postarzałam i aby zapomnieć o świecie, potrzebuję czegoś w rodzaju Millennium Actress-.-'.
Jedne z najlepszych scen walk jakie widziałam. Barwne postacie drugoplanowe i ciekawe wątki poboczne (najbardziej podobało mi się zakończenie historii gościa zakochanego w księżniczce :D). W dodatku dbałość o detale. Np. ręka Czerwonowłosego drży lekko z bólu przed ostatnią walką. Właśnie takie szczegóły budują klimat! Naprawdę polecam! Historia jest wzruszająca ale nie przesłodzona
Film zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Ciekawa historia i ładna grafika. Poza tym świetni bohaterowie i walki – na mnie szczególne wrażenie zrobiła oczywiście ostatnia walka. Po prostu nie mogłam dać mniej niż 10/10
Bardzo dobre anime, sceny walki świetnie zrobione i wyglądały bardzo realistycznie, muzyka też pasująca do klimatu anime. Postacie nie nudne, przeżywamy ich historie, co tu więcej pisać super :P trzeba obejrzeć żeby zrozumieć ^^
A
Kisara
3.05.2010 00:27 Oby więcej takich :)
Jestem zachwycona no. Jako wielka fanka akcji, walk na miecze i samurajów trafiłam na żyłę złota. Ładna grafika, wspaniale zaprezentowane potyczki bohaterów (żadna mnie nie znudziła, a przy każdej wstrzymywałam oddech) i jeszcze ta cudowna muzyka. Historia sama w sobie niezbyt oryginalna, ale jakże przyjemna i poruszająca. :) Mały Kotarou, choć często miałam ochotę dać mu przez łeb i to porządnie, od razu wzbudził moją sympatię. Ot zwykły, doświadczony przez los, ale utrzymujący hart ducha dzieciak. Jednak moim ulubionym bohaterem i tak pozostaje tytułowy 'Stranger'-Nanashi, uosabiający postać typowego wyluzowanego super silnego wojownika‑wędrowca ze zbrodnią na sumieniu, izolującego się skrzętnie od ludzi. Czego tu w nim nie lubić? :D Bez wad jednak się nie obyło… Np główny wątek z owym rytuałem wydaje mi się lekko naciągany. Dobrze, że stanowi tylko tło i służy za taki 'sklecacz' całości. No trzeba było wymyślić jakiś powód, dla którego dzieciak miał być ścigany, no. :P Moja ocena jednak z czystym sumieniem i radością w sercu: 10/10! Polecam! ^^
Ayako***
28.12.2010 21:29 Re: Oby więcej takich :)
Popieram w 100%. Fabuła do najoryginalniejszych nie należy, ale klimat jest, a to najważniejsze.
Muzyka, cud, miód, bąbelki. Zaczynam od niej, bo wciąż, mimo upływu czasu słucham jej bardzo chętnie. Wspaniale motywuje do nauki, swoją drogą. Grafika, na pierwszy rzut oka – zwykła. I bardzo bym skrzywdziła tę produkcję, gdybym tak napisała. Bo gdy postać walczy szarym mieczem w haremówce, a gdy postać walczy błyszczącym, brudnym, zadrapanym i zeszczerbionym mieczem poruszając się, jakby dosłownie tańczyła to jednak różnica istnieje. Jedno z niewielu anime, gdzie dosłownie góry do nas wołają, mimo iż są namalowane. Ładnie animowane są również zwierzęta. Wszak pies to nie gundam, a koń nie jest cyborkiem. Historia niby zwykła, ale ma swój urok i z chęcią się do niej wraca.
W normalnych warunkach dałabym 9, ale dałam się oczarować. 1o bezwyrzutów sumienia.
Jedno z najciekawszych i najlepszych pod względem graficznym i animacyjnym anime jakie miałam radość obejrzeć z absolutnie piękną ścieżką dźwiękową. Niczego nie brakowało, nie czułam niedosytu, wszystko było idealnie wyważone i dopowiedziane na tyle aby widz sam mógł dojść do pewnych wniosków i spostrzeżeń.
kliknij: ukryte Pewnie sny Nanashi'ego były związane z zabiciem dziecka (dzieci? matki z dzieckiem? nie jestem pewna) a ratując Kotarō chciał w jakiś sposób odkupić swój czyn. Doszukuję się tu pewnej analogi z Seirei no Moribito, ale nie przeszkadza to w żadnym razie ; D Za grafikę i muzykę dałabym wielką 10 ;D
A
Laodike
20.09.2008 23:58 Mhm
Od dawna szukałam czegoś, co dostarczyłoby mi choć trochę przyjemności. Sięgnęłam po ten film znudzona umoralniającymi na siłę, coraz to nowszymi tytułami przekonana, że ten będzie kolejną porażką. Jestem fanatyczką, jeśli chodzi o muzykę, łatwo mnie porywa a jeszcze łatwiej zraża.
Jednak tu od pierwszych taktów, dałam się jej unieść. Zaprowadziła mnie ona w opowieść, która porwała mnie i Mukou Hadan, oglądałam od pierwszej sekundy do ostatniej z zapartym tchem. Nie znam się zbytnio na grafice, choć jak każdy fan M&A potrafię wyłapać niedopatrzenia czy też brak w budżecie. Tu nie mam się do czego przyczepić.
Przepiękne przejzaże i projekty postaci.
Historia nie jest szczytem oryginalności, ale spodobała mi się.
Niezwykły blond włosy wojownik i Nanashi pod koniec filmu spowodowali u mnie gęsią skórkę. Ironia tego pojedynku dalej odbija mi się echem w głowie.
W tym filmie czai się tyle podtekstów i głębszych wyrazów, a jednak nie męczy jego oglądanie i skupiamy się na wątku tak na prawdę głównym: przyjaźń doświadczonego przez los samuraja(spoiler) kliknij: ukryte który tak na prawdę ku mojemu zachwytowi jest doskonałym szermierzem, lecz NIE POCHODZI z Japonii i opryskliwego dzieciaka, po uszy zakochanego w swoim psie(na wiasem mówiąc, dalabym wszystko za takiego ;).
Cóż mogę jeszcze dodać…
Jestem zachwycona.
Pozycja obowiązkowa, nie tylko dla fanów gatunku, ale też dla każdego, kto poszukuje czegoś więcej niż potoków krwi, dywanu z trupów( których stanowczo nie brakuje, ale nawet takiemu krwio‑hobowi jej nadmiar tutaj nie przeszkadzał) i wspaniałych walk(które tutaj również występują i sa przepiękne!).
10/10 bez zmrużenia oka!
A
marhewa
20.09.2008 11:52 wspaniala muzyka
piekna opowiesc o przyjazni, swietna grafika, niesamowite sceny walki, zero dluzyzn i przede wszystkim wspaniala muzyka (az sobie soundtrack sciagnelam) – polecam kazdemu!
wciąż nie mogę dojść do ładu z własnymi odczuciami, jeśli chodzi o ten film. z pewnością jest b. dobry – wszystko, co do tej pory widziałam ze studia BONES, było co najmniej bardzo dobre. grafika, tak kreska, jak i kolorystyka, po prostu świetne, animacja bez zarzutu, a szczególnie sceny walk (ostatnia sekwencja!) zapierające dech w piersiach. fabuła… trochę to było skomplikowane, kto z kim walczy i dlaczego, może przez sporą liczbę bohaterów na pierwszym i drugim planie. szybko giną co prawda… ale każdy, kto dostanie swoje 5 minut, potrafi się pokazać jako postać z krwi i kości. oczywiście najważniejsze jest ukazanie relacji między Bezimiennym i chłopcem i tu też nie mam nic do zarzucenia, jest autentyczna i realistyczna, zwł. biorąc pod uwagę prawdopodobną przeszłość wojownika, i bardzo ładna, nienachalnie i we właściwym tempie rysowana. naprawdę nie wiem, czego mi tu brakuje. jakiś niedosyt pozostał. może to powinien być krótki serial?
A
jaQQu
17.09.2008 12:57 Świetny film.
Fabuła może i nie jest odkrywcza, ale ma parę innowacji, które cieszą widza.
Postacie, no tutaj raczej „standard”.
Grafika i muzyka to po prostu cud, miód i maliny.
Poza tym trzeba też wspomnieć o świetnym klimacie.
wystawiam z czystym sercem 9,5/10
A
Liquid.pl
15.09.2008 15:11 b.d.
wysmienite, na obejrzenie sobie do obiadku w niedziele, bardzo dobre walki i klimacik.
polecam
A
k.o.t.
15.09.2008 12:40 Very Very...
Zdecydownie jedno z najlepszych anime jakie ostatnio wpadło mi w ręce – na twardy dysk;) Fabuła nie powala na kolana ale trzyma sie kupy i co ważniejsze nie jest „wyciągana za uszy”. Kolejne atuty to bardzo przyjemna kreska i świetne sceny walki (bez zbędnych dialogów i w kółko powtarzanych imion bohaterów ala Naruto. Tytuł jak najbardziej godny polecenia w parze z torbą chipsów i czteropakiem na niedzielne popołudnie.
A
Saper
10.09.2008 23:07 takie dość :P
Fabuła nie jest jakaś wybitnie rozbudowana ale dzięki temu wszystko trzyma się kupy. Bardzo fajny film akcji, nieźle ukazane realia feudalnej Japonii i fajne walki bez zbędnych wodotrysków i magicznych bajerów. kliknij: ukryte Jedyne do czego bym się przyczepił to narkotyk zatrzymujący jakikolwiek ból, bo o ile rany nie paraliżują, to nie wydaje mi się żeby ktokolwiek spokojnie(względnie spokojnie) sobie rozmawiał(czytaj kłócił się) po tym jak jego towarzysz uciął mu ręce(w tym miejscu chyba zabrakło farby twórcom bo krwawienia z kikutów nie widać). Myślę, że warto obejrzeć jak się ma trochę czasu do zabicia.
A
ares
31.08.2008 22:56 :)
Anime bardzo dobre, pierwsza półka. Jeden z lepszych anim jakie oglądałem (pierwsza 10,15)
Fabuła – 9,5
Postaci – 9
Muzyka – 8
Grafika – 9
Ogólna ~ 8,75
A
Quong
31.08.2008 20:46 anime jakiego jeszcze nie było.
Polecam z całego serca opowieść o wielkiej przyjaźni i o tym, jak chciwość ludzka zostaje potępiona. Świetna kreska oraz muzyka sprawia, że przez ponad 100 minut filmu, widz zostaje wgnieciony w fotel.
A
Elof
23.08.2008 16:17 Solidne.
Dobre anime. Kreska i muzyka są miłe w odbiorze, fabuła potrafi zainteresować. Nie jest to dzieło nadzwyczajne, jednak potrafi pozytywnie zaskoczyć. Jedyne co troszkę mnie raziło, to duży poziom przemocy, który miejscami odrobinę nie pasował do klimatu. Nie powiem żebym w przyszłości często wracał do tego obrazu, lecz raz na jakiś dłuższy czas można sobie przypomnieć. Solidna produkcja, którą warto obejrzeć. 7+/10.
R
Ochoj
22.08.2008 00:01 Mukoh Hadan
Anime bardzo mi się podobało :) świetna, szybka akcja, wspaniałe walki i piękna animacja… muzyka również bardzo dobra, aż sobie OST‑a ściągnąłem :P
aa no i modek albo ktoś tam mógłby tytuł poprawić bo źle napisy jest… nie Mukou tylko Mukoh ;)
Krótka odpowiedź: moderacja komentarzy (bo, jak rozumiem, to ma oznaczać określenie „modek”) nie zajmuje się wprowadzaniem poprawek do recenzji. Doceniamy oczywiście wszystkie uwagi, przypominam jednak, że miejscem odpowiednim do ich zgłaszania jest forum.
W tym przypadku „oh” jest jednym ze sposobów zapisanie długiego o w języku japońskim – inne sposoby to ou, ô, ō, a czasem także oo (to ostatnie może być bardzo mylące). Uznaliśmy, że w obrębie jednej strony należy zachować względnie dużą konsekwencję, a przyjęty przez nas zapis długiego o to „ou”. Proszę jednak sprawdzić – wpisanie w wyszukiwaniu (w menu po lewej lub na pasku na górze) „mukoh hadan” zaprowadzi do właściwej recenzji.
AR
Evey
20.08.2008 14:07 ...
Tak jak zauważył recenzent, film faktycznie przypomina nieco „Seirei no Moribito”. Niewątpliwie największą zaletą produkcji są walki, które stoją na naprawdę wysokim poziomie. Jeżeli chodzi zaś o wątek samurajski, to został on naprawdę zepchnięty na dalszy plan i stanowi swego rodzaju tło. Osobiście nie jestem właśnie fanką samujaskich pozycji, ale to anime wyjątkowo odbiega od schematwów. Warto obejrzeć, zdecydowanie.
...nawet do oglądania w grupie :) Uwielbiam wspomniane już Seirei no Moribito, więc podczas oglądania nie mogłam oprzec się porównywaniu obu serii. Zarówno IG Productions jak i BONES odwalili kawał dobrej roboty z grafika i animacja, po prostu cud, miód i orzeszki. Bardzo podobało mi się w tym anime również ukazanie więzi między dzieciakiem a jego psem. No i plus za to, że zwierzaki wyglądały i biegały jak zwierzaki, a nie potworki, co często w anime ma miejsce. Ja tam polecam!
A
PULSAR
20.08.2008 09:18 bdb
Mnóstwo akcji, dobra kreska i animacja (choć zwiastun obiecywał lepszą), muzyka na poziomie. Czego chcieć więcej? Kawał porządnego samurajskiego kina. W sam raz do wydania w Polsce:).
8+/10
Polecam każdemu, podobało się nawet mojej mamie, a to najwyższy wyznacznik jakości :D
7/10
Mukou Hadan
Mukou Hadan
Prosta, acz całkiem interesująca historia.
Fabuła nie jest skomplikowana – chłopiec spotyka tajemniczego mężczyznę, podróżują razem, są ścigani, a na końcu wszystko się komplikuje, kliknij: ukryte choć kończy szczęśliwie.
Dzieciak bardzo sympatyczny, natomiast pan samuraj jest kalką jemu podobnych. Włóczy się po kraju ze smutną miną, wspominając swą krwawą przeszłość, kiedy to musiał kliknij: ukryte zabijać niewinnych; odbywa pewnego rodzaju pokutę. Oczywistym jest także zakończenie tego filmu, co jednak nie przeszkadza w dość uważnym śledzeniu losów bohaterów. Walki są dynamiczne, świetnie wykadrowane, animacja płynna, więc seans jest przyjemny.
Nie sądzę, by komuś ten tytuł bardzo mocno zapadł w pamięć, natomiast może przynieść frajdę z oglądania.
Poprawnie, ale bez fajerwerków. 6/10.
Re: Mukou Hadan
Re: Mukou Hadan
anime
fajna relacja między głównymi bohaterami, nie przesłodzona, kliknij: ukryte już myślałam, że nanashi na końcu umrze i zepsują happy end (w sumie jak odjeżdżali na kuniu to w śniegu zostawały krople krwi…)
happy czy nie happy
Chociaż… od tego już jest wyobraźnia.
Najbardziej urzekło mnie to, że w tym filmie dla wojenki nie ma postaci ważnych i tych lubianych przez autorów – kliknij: ukryte to, jak w walce zaczęli ginąć bohaterowie, którzy mogli się wydawać istotni było wielkim zaskoczeniem, bardzo rzadko zdarza się to w anime, zwłaszcza w taki beznamiętny, zimny sposób, bez pompy, bez zbędnej uwagi poświęconej scenom śmierci.
O niczym? A o czym niby miałby być? To kino akcji opowiadające o tym, jak życie zmusza do poczynań niezgodnych z własnymi przekonaniami i dalszych tego konsekwencjach. Nie wiem, czego tu więcej chcieć – historia o tym, jak rodzi się przyjaźń i ile jest w stanie przezwyciężyć. Już samo to jest godne pochwały.
+Rarou jako dupek i ekhem kozak, lubię takich!
+Nanashi za całokształt
+Kreska i bardzo ładne animacje, szczególnie walki
+Piękna muzyka, szczególnie główny motyw
+Trzyma w napięciu…
-...choć fabuła nie jest oryginalna
-Mogło być lepiej :-)
W końcu się zabrałem za ten film po wielokrotnym oglądaniu jednej scenki na youtube z finałowej walki, którą uważam za jedną z najlepszych scen walki w anime w ogóle([link] żaden filler, czysta scena owej walki)- nie ma zbędnego gadania, żadnych flashbacków, zbędnego przedłużania, magicznych mocy(tu jest zaletą) ; czysta niemal realistyczna walka, odpowiedni bohaterzy, piękne animacje, doskonała muzyka, czego chcieć więcej :-)(w kwestii walki ofc)
Również sam wstęp jest bardzo dobry, bez zbędnego smęcenia, powolnego rozkręcania i napisów produkcji(reżyser, dźwięk itepe), od razu rzuca nas w wir ciekawych zdarzeń, tu : ostrej walki z szybką, dobrą muzyką, w trakcie której są owe napisy i wcale nie przeszkadzają…
Przeciętne
Film oglądało mi się całkiem przyjemnie, bez nudy, ale też nie jest to dzieło, które zostanie ze mną na dłużej. Ot, przyjemny zapełniacz czasu, o którym już jutro nie będę wspominać – no, może co najwyżej zapamiętam ładne pojedynki.
Fabuła prosta jak konstrukcja cepa, nie powala. Bohaterowie sztampowi. O ile do Nanashiego, Kotarou i ich psa czułam jeszcze jakąś sympatię, to już wszystkie postacie drugoplanowe były mi zupełnie obojętne – pozbawione osobowości, głębszych motywacji etc. Gdyby dowolną z nich zastąpić kimkolwiek innym, widz nic by na tym nie stracił.
Pojedynki naprawdę pięknie zekranizowane, to właśnie dla nich ogląda się film – choć mnie przyciągnęło jeszcze coś innego: klimat feudalnej Japonii, szkic codziennego życia różnych warstw społecznych, który ogląda się niejako przy okazji.
Jeśli potrzebujecie prostej historii o przyjaźni dorosłego z dzieckiem, bez oskarowej fabuły, za to z ładną grafiką i dynamiczną choreografią walk, to będzie film dla was. Ale jeśli szukacie przy okazji czegoś więcej, możecie się rozczarować.
Piękne!
Uwielbiam opowieści o samurajach, walki – one trzymały zachwycający poziom.
Dawno nie oglądałam filmu, który tak by mnie zachwycił. Od pierwszej minuty wiedziałam, że trafiłam na perełkę – ito wrażenie utrzymało się do końca. Studio BONES po raz kolejny udawadniło, że potrafi stworzyć coś wybitnego.
Sama historia nie jest nowa, ambitna czy zaskakująca. I to duży plus – kolejna seria o maniakalnym poszukiwaniu eliksiru nieśmiertelności nie wyszłaby nikomu na dobre. Ogromnym plusem jest więc, że twórcy potraktowali je jako tło. Podobnie inne, dalsze wątki – są dopracowane, ale nie przekombinowane – gdyby starano się je bardziej rozwinąć, nie zmieścili by się w tak krótkim czasie (cóż, może to nie byłoby takie złe…) albo powstałyby dziury fabularne.
Postaci. Tu znów czysty zachwyt. I ponownie dobre wyjście: w przypadku Bezimiennego – nie rozwijano przeszłości, postawiono na teraźniejszość, tworząc bohatera silnego, a za razem uroczego. Jest tajemniczy, ale bez przesady – łącząc zdobyte wiadomości dowiadujemy się o nim naprawdę sporo. Kotarou też udało mi się polubić, a pieska to bym do domu wzięła.
Także drugoplanowi mnie zaciekawili – sokolnik, łucznik zakochany w księżniczce, jego starszy towarzysz – przez te krótkie chwile im poświęcone dowiadujemy się o nich bardzo, bardzo wiele. A to sprawia, że można traktować ich jak pełnokrwistych bohaterów, nie marionetki.
I w końcu oprawa… Uwielbiam taką muzykę. Pasowała idealnie. Podkreślała to, co było w danej scenie ważne.
A sceneria! Rzadko spotykałam ostatnio tak staranne, szczegółowe ujęcia tła. Widać, że stawiano na realizm – wiele kadrów mogłoby z powodzeniem udawać obrazy. Kreska postaci wydała mi się przy tym nieco uproszczona, ale całkiem pasowała.
Sceny walk jedne z najlepszych, jakie widziałam. Postaci poruszają się z gracją, możemy dokładnie śledzić ich ruchy, nie ma też problemu ze sztywnością czy sztucznością.
Jedynie nadmiar krwi wydawał mi się niepotrzebny. Można było jej sporo oszczędzić. Scena kliknij: ukryte ocięcia ręki przywódcy wzbudziła we mnie niesmak.
Za bardzo się rozpisałam, znowu… ale o tym filmie mogłabym jeszcze wiele dobrego powiedzieć. Znalazłoby się też parę wad, ale nie przeszkazają one w oglądaniu. Z czystym sumieniem stawiam 10 gwiazdek.
Grafika prześliczna (te krajobrazy! Większość kadrów obejmujących góry czy las można by spokojnie wstawić jako tapety…), muzyka takoż, pisanie o niej inaczej jak w superlatywach byłoby poważnym uchybieniem. Niestety, pod wspaniałą powłoką kryje się historia do bólu wręcz typowa. Może i zgrabna, ale to wszystko już było, nie raz i nie dwa – podobnie rzecz ma się z postaciami. Głównych bohaterów o tyle nie polubiłam, że właściwie ich losy były mi doskonale obojętne – zamiast nich na ekranie widziałam rysuneczki z podpisami: „Wybitny szermierz z traumą”, „Prześladowany chłopiec z silnym charakterem” czy „genialny wojownik szukający godnego siebie wroga”. Zdecydowanie lepiej prezentują się postaci w tle – jedyne, które polubiłam (chiński sokolnik, sama nie wiem czemu, wydawał się znacznie rozsądniejszy od reszty) oraz które mnie zaintrygowały (stary przywódca chińczyków, kliknij: ukryte „zdrajcy” pod koniec filmu, mnich, kliknij: ukryte który nie ochronił chłopca i sam wymierzył sobie karę) – niestety wszyscy oni dostają minimalną ilość czasu ekranowego, a potem kliknij: ukryte giną szybko i krwawo. Lekkim nieporozumieniem wydaje mi się ilość wylanej w filmie posoki – gdyby nie ona, polecałabym to dzieło przede wszystkim osobom w wieku około gimnazjalnym/licealnym, jeszcze nie zaznajomionym z wszystkimi schematami, im bowiem ma szansę naprawdę się spodobać.
Ode mnie zaś – 7/10.
Czy tylko kino moralnego niepokoju zasługuje na najwyższe noty? Czy jeśli jakaś mało ambitna komedia bawi mnie do łez, to nie zasługuje na dobrą ocenę, bo nie porusza poważnych problemów egzystencjalnych?
Ostatnio sobie po raz drugi oglądałem „Troję” Petersena, tym razem w wersji reżyserskiej. Świetne sceny walki; dobre, zapadające w pamięć teksty, przyzwoita gra aktorska. Film trwał 3 i pół godziny, a ani przez chwilę się nie nudziłem. Chyba nie muszę przypominać, a jakie katastrofalne recenzje zebrała „troja” wśród krytyków, głównie pod zarzutem braku wierności z oryginałem, którego nie da się już dzisiaj czytać, a walka finałowa sprowadza się w nim do schematu: jeden rzucił włócznią i nie trafił, drugi rzucił włócznią i nie trafił, pomocnik przyniósł pierwszemu włócznię, ten rzucił ponownie i tym razem trafił. Fascynujące! *_*
Wybacz te wszystkie pytania retoryczne i przydługą dygresję, ale próbuję wykazać, że jeżeli film potrafi na tyle wciągnąć widza, że ten zapomina o bożym świecie i świetnie się bawi oglądając, to już jest bardzo dużo! To nie takie proste przygotować atrakcyjne, urozmaicone choreografie pojedynków czy pościgów, a głównie dla tego typu scen się takie filmy ogląda i to właśnie ich wykonanie powinno stanowić podstawę końcowej oceny.
I na odwrót – ja nie zaniżam oceny Utenie za to, że pojedynki (chociaż było ich całe mnóstwo) były tak nudne, monotonne i schematyczne, że właściwie to mogłoby ich wcale nie być ^^' A nie robię tego dlatego, że nie dla scen akcji się Utenę ogląda.
Podsumowując, nie należałaś po prostu do grupy targetowej tego typu filmu, ale nie znaczy to od razu, że należą do niej . Nie przypinajmy komuś łatki infantylizmu tylko dlatego, że lubi również kino lekkie, łatwe i przyjemne XD
Problem w tym, że mnie ten film nie wciągnął… być może rzeczywiście nie jestem „targetem”, ale żeby coś naprawdę dobrze mi się oglądało, muszę choć trochę lubić postaci lub/i dać się porwać nastrojowi. Tu nic takiego nie miało miejsca… co nie znaczy, że źle mi się oglądało, po prostu gapiłam się na ładne obrazki i słuchałam cieszącej ucho muzyki, a od czasu do czasu na ekranie przemknęło coś bardziej intrygującego – największy żal mam właśnie o te najciekawsze, a pozostające bez rozwinięcia fragmenty.
Nie to miałam na myśli^^' – inaczej mówiąc, będąc w gimnazjum/liceum czytałam ambitniejsze książki i oglądałam ambitniejsze filmy niż teraz, więc ostatnim z moich zamierzeń było „przypinanie łatek infantylizmu” – po prostu pamiętam, że wtedy znacznie mniej drażniły mnie schematy i znaczenie łatwiej dawałam się zaczarować atmosferze dźwięku i obrazu. Teraz już niestety się postarzałam i aby zapomnieć o świecie, potrzebuję czegoś w rodzaju Millennium Actress-.-'.
Miałem tak samo ^^ Tyle że właśnie wtedy schematy drażniły mnie bardziej, niż teraz. Jakiś wyrozumialszy się z wiekiem zrobiłem XD
tak
Piękna historia
:D
trafiłem na te anime przez przypadek przeglądając tanuki bardzo mi się podobało
ode mnie ocena 10/10
oO
Oby więcej takich :)
Bez wad jednak się nie obyło… Np główny wątek z owym rytuałem wydaje mi się lekko naciągany. Dobrze, że stanowi tylko tło i służy za taki 'sklecacz' całości. No trzeba było wymyślić jakiś powód, dla którego dzieciak miał być ścigany, no. :P
Moja ocena jednak z czystym sumieniem i radością w sercu: 10/10! Polecam! ^^
Re: Oby więcej takich :)
Wyśmienite
Muzyka, cud, miód, bąbelki. Zaczynam od niej, bo wciąż, mimo upływu czasu słucham jej bardzo chętnie. Wspaniale motywuje do nauki, swoją drogą. Grafika, na pierwszy rzut oka – zwykła. I bardzo bym skrzywdziła tę produkcję, gdybym tak napisała. Bo gdy postać walczy szarym mieczem w haremówce, a gdy postać walczy błyszczącym, brudnym, zadrapanym i zeszczerbionym mieczem poruszając się, jakby dosłownie tańczyła to jednak różnica istnieje. Jedno z niewielu anime, gdzie dosłownie góry do nas wołają, mimo iż są namalowane. Ładnie animowane są również zwierzęta. Wszak pies to nie gundam, a koń nie jest cyborkiem. Historia niby zwykła, ale ma swój urok i z chęcią się do niej wraca.
W normalnych warunkach dałabym 9, ale dałam się oczarować. 1o bezwyrzutów sumienia.
kliknij: ukryte Pewnie sny Nanashi'ego były związane z zabiciem dziecka (dzieci? matki z dzieckiem? nie jestem pewna) a ratując Kotarō chciał w jakiś sposób odkupić swój czyn. Doszukuję się tu pewnej analogi z Seirei no Moribito, ale nie przeszkadza to w żadnym razie ; D Za grafikę i muzykę dałabym wielką 10 ;D
Mhm
Jednak tu od pierwszych taktów, dałam się jej unieść. Zaprowadziła mnie ona w opowieść, która porwała mnie i Mukou Hadan, oglądałam od pierwszej sekundy do ostatniej z zapartym tchem. Nie znam się zbytnio na grafice, choć jak każdy fan M&A potrafię wyłapać niedopatrzenia czy też brak w budżecie. Tu nie mam się do czego przyczepić.
Przepiękne przejzaże i projekty postaci.
Historia nie jest szczytem oryginalności, ale spodobała mi się.
Niezwykły blond włosy wojownik i Nanashi pod koniec filmu spowodowali u mnie gęsią skórkę. Ironia tego pojedynku dalej odbija mi się echem w głowie.
W tym filmie czai się tyle podtekstów i głębszych wyrazów, a jednak nie męczy jego oglądanie i skupiamy się na wątku tak na prawdę głównym: przyjaźń doświadczonego przez los samuraja(spoiler) kliknij: ukryte który tak na prawdę ku mojemu zachwytowi jest doskonałym szermierzem, lecz NIE POCHODZI z Japonii i opryskliwego dzieciaka, po uszy zakochanego w swoim psie(na wiasem mówiąc, dalabym wszystko za takiego ;).
Cóż mogę jeszcze dodać…
Jestem zachwycona.
Pozycja obowiązkowa, nie tylko dla fanów gatunku, ale też dla każdego, kto poszukuje czegoś więcej niż potoków krwi, dywanu z trupów( których stanowczo nie brakuje, ale nawet takiemu krwio‑hobowi jej nadmiar tutaj nie przeszkadzał) i wspaniałych walk(które tutaj również występują i sa przepiękne!).
10/10 bez zmrużenia oka!
wspaniala muzyka
niedosyt
Świetny film.
Postacie, no tutaj raczej „standard”.
Grafika i muzyka to po prostu cud, miód i maliny.
Poza tym trzeba też wspomnieć o świetnym klimacie.
wystawiam z czystym sercem 9,5/10
b.d.
polecam
Very Very...
takie dość :P
Myślę, że warto obejrzeć jak się ma trochę czasu do zabicia.
:)
Fabuła – 9,5
Postaci – 9
Muzyka – 8
Grafika – 9
Ogólna ~ 8,75
anime jakiego jeszcze nie było.
Solidne.
Mukoh Hadan
świetna, szybka akcja, wspaniałe walki i piękna animacja… muzyka również bardzo dobra, aż sobie OST‑a ściągnąłem :P
aa no i modek albo ktoś tam mógłby tytuł poprawić bo źle napisy jest… nie Mukou tylko Mukoh ;)
Re: Mukoh Hadan
W tym przypadku „oh” jest jednym ze sposobów zapisanie długiego o w języku japońskim – inne sposoby to ou, ô, ō, a czasem także oo (to ostatnie może być bardzo mylące). Uznaliśmy, że w obrębie jednej strony należy zachować względnie dużą konsekwencję, a przyjęty przez nas zapis długiego o to „ou”. Proszę jednak sprawdzić – wpisanie w wyszukiwaniu (w menu po lewej lub na pasku na górze) „mukoh hadan” zaprowadzi do właściwej recenzji.
...
Warto obejrzeć, zdecydowanie.
Bardzo dobre!
bdb
8+/10