Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 3
Średnia: 5,67
σ=0,47

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Grisznak)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Shinigami no Ballad [2007]

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2007
Czas trwania: 12×25 min
Tytuły alternatywne:
  • Ballad of a Shinigami [2007]
  • Momo the Girl God of Death [2007]
  • しにがみのバラッド。 [2007]
Tytuły powiązane:
zrzutka

Melancholijna opowieść o trudnych ludzkich losach z shinigami w tle. Rzecz ciekawa, choć momentami ciut przedramatyzowana.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Kiedy chodziłem do szkoły, kanon lektur w podstawówce (ale i w liceum) pełen był polskich nowel pozytywistycznych. Tytuły takie jak Dym, Nasza szkapa, Miłosierdzie gminy, Rozdziobią nas kruki, wrony…, Antek czy Janko Muzykant to tylko wybrani przedstawiciele tegoż gatunku. Owe nowelki charakteryzowały się jednym – nieodmiennym fatalizmem i ciężkim losem bohaterów. Janko Muzykant został śmiertelnie pobity, siostrę Antka upieczono w piecu, szkapa zdechła, zaś bohater Dymu zginął w eksplozji w fabryce. Staraniami kolejnych ministrów edukacji lwią część ww. utworów usunięto już z listy lektur, za co wszystkim, którzy się do tego przyczynili – cześć i chwała. Czemu o tym piszę we wstępie do recenzji? Ponieważ oglądanie aktorskiej wersji Shinigami no Ballad przypomniało mi właśnie owe dziełka.

Głównymi bohaterami tejże serii są Momo oraz Daniel. Ona jest shinigami, bogiem śmierci, którego zadaniem jest oddzielanie duszy od ciała w chwili śmierci. On jest jej asystentem, pełniącym rolę sekretarza, banku danych, a czasem i głosu rozsądku. Nasza para wędruje sobie po świecie ludzi, wykonując statutowe zadania shinigami. Jako że Momo ma cokolwiek melancholijne usposobienie, a przy tym jest dość ciekawska, zwykle przybywa na miejsce nieco wcześniej, obserwując ostatnie dni osoby, której ma zadać swoją kosą coup de grâce. I o tym tak naprawdę jest ta seria, w której dwójka bohaterów pozostaje przez większość czasu w tle, zaś każdy odcinek ma własne postaci pierwszego planu, których losy śledzimy. Taka konstrukcja sprawia, że niezbyt ciekawa tytułowa bohaterka nie irytuje, gdyż na ekranie gości rzadziej niż zwykle to robią główni bohaterowie innych serii.

A jak wygląda to w praktyce? Dużo dramatyczności, niestety. W sumie, skoro mamy do czynienia z serią o śmierci, to raczej trudno spodziewać się komedii, jednak chwilami twórcy zwyczajnie przesadzają, tworząc taki nastrój, iż widz, zamiast się wzruszyć, zwyczajnie uśmiecha się z politowaniem. Ot, weźmy jeden tylko epizod. Jego bohater to syn znanego malarza. W szkole jest prześladowany przez miejscowy gang, w domu zaś wyładowuje się na nim ojciec, chcący za wszelką cenę przekonać syna, aby malował tak jak on. Tymczasem nasz milusiński woli awangardę. Mało wam? Następnego dnia bandziory łamią naszemu bohaterowi palce, a ojciec na jego oczach drze jego rysunki. Chłopak wchodzi na swoje poddasze, przywiązuje pędzel do połamanej dłoni i, cierpiąc niemożebnie, maluje tą siniejącą dłonią awangardowy obraz – zwrot „męka twórcza” nabiera nowego znaczenia. Tak, tego rodzaju klimaty tu dominują. Nie znaczy to jednak, że cała seria taka jest. Zdarzają się (choć w mniejszości) także epizody weselsze, jak choćby wyprawa po skarb, który pozostawił po śmierci swojemu wnuczkowi dziadek – maniak gier wideo.

Niezbyt standardowo pod względem wizualnym prezentuje się sama Momo. Co prawda jest ona starsza od swojego animowanego pierwowzoru, ale nadal ubiera się na biało, zaś jej kostium (w połączeniu z kosą) sprawia, iż wygląda, jakby cosplayowała bohaterkę jakiejś gry typu Tekken czy Soul Calibur. Zwraca to szczególnie uwagę w kontekście faktu, iż pozostali shinigami noszą się bardziej tradycyjnie (kapota, płaszcz i kosa – wszystko w gustownej czerni). Litościwie niewiele tu efektów specjalnych, gdyż te, które się pojawiają, trzymają standard japońskich dram, a nie jest to wysoki standard, o nie (kto widział Sailor Moon Live Action, ten wie, o co chodzi). Nieźle jest z muzyką. Opening to całkiem udana piosenka, zaś ending… Co prawda, zdarzało się już, że w aktorskich wersjach anime słyszeliśmy zachodnie gwiazdy (Red Hot Chili Peppers w kinowym filmie Death Note), jednak naprawdę dużą niespodzianką było dla mnie, gdy podczas napisów końcowych usłyszałem No Surprises Radiohead, jednego z najzdolniejszych brytyjskich zespołów lat dziewięćdziesiątych, przez wielu nazywanego „Pink Floyd swoich czasów”. Trzeba przyznać, że kompozycja dobrana jest bardzo dobrze do klimatu serii (tylko ciekawe, ile jenów kosztowały prawa do niej?).

Seria ta bazuje na bardzo popularnym w Japonii cyklu powieściowym, w oparciu o który powstały także manga i anime. Różnice są zauważalne. Przede wszystkim Momo jest tu starsza, zaś towarzyszący jej Daniel to człowiek, nie zaś, jak w anime, kot. Pamiętając komputerowo wykonaną Lunę ze wspomnianej już wyżej aktorskiej wersji Sailorek, powinniśmy być wdzięczni twórcom za tę zmianę (choć zaraz przypomina się polski serial Siedem życzeń, gdzie mieliśmy jak najbardziej żywego, a także gadającego kota). Zmiany względem fabuły są na poziomie średnim. Konstrukcja znana z anime została potraktowana swobodniej, Momo niekoniecznie musi wypełniać wolę zmarłych (aczkolwiek są i takie odcinki), jej podstawowym zadaniem jest tu przygotowanie ludzi na spotkanie ze śmiercią. Warto zauważyć, że najczęściej to ona (bogini śmierci, bądź co bądź) jest tą, która płacze.

Shinigami no Ballad to typowy, sprawnie wykonany przeciętniak, który ma za zadanie wzruszyć widza. Nie powiem, są odcinki, w których twórcom udaje się całkiem nieźle wykreować rzeczywistość, choć są niestety tu także i epizody, w których stopień dramatyzmu został niepotrzebnie podniesiony zbyt wysoko. Mimo tego serię ogląda się nawet miło, a że nie jest długa, to kończy się, zanim zdąży się znudzić. Jesienią i zimą, kiedy noc zapada szybko, „Ballada o Shinigami" może całkiem nieźle posłużyć w charakterze dobranocki dla tych, którym nie wystarczają już Smerfy czy Oyasumi Kuma­‑chan.

Grisznak, 18 listopada 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Autor: Keisuke Hasegawa
Reżyser: Koutarou Terauchi