Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 6/10
fabuła: 3/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 1
Średnia: 8
σ=0

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Zegarmistrz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kikou Sen'nyo Rouran

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2002
Czas trwania: 28×13 min
Tytuły alternatywne:
  • Mysterious Steel Fairy Rouran
  • 奇鋼仙女ロウラン
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shounen; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Mechy, Supermoce
zrzutka

Mechy, demony, kiczowata muzyka i organizacja gotowa walczyć o pokój, nawet jeśli nie zostanie kamień na kamieniu. Czyżby kolejna słaba mechówka?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Japonia od wieków była kontrolowana przez machinacje złowrogich okultystów zrzeszonych w organizacji Shiromori Shuu. Jednak czasy te należą na szczęście do przeszłości, gdyż kilkanaście lat temu tajną sektę wykryto, a jej siedzibę spacyfikowali komandosi. Złowrogie siły jednak nie zniknęły całkowicie z tego świata, części kultystów udało się zbiec i z pomocą przyzwanych demonicznych bytów starają się powrócić do władzy. Japonia nie jest jednak całkowicie bezbronna. Na jej straży stoi bowiem organizacja ASY, posiadająca na składzie latający statek, bojowe mechy i broń masowego rażenia, której nieletni żołnierze nie zawahają się użyć w ludnym mieście dla własnej przyjemności. W trakcie jednej z potyczek, okupionej śmiercią wielu niewinnych osób, morze wyrzuca na brzeg tajemniczą dziewczynę. Cierpiąca na zanik pamięci Rouran zostaje przygarnięta przez Tetsuyę, skrywającego mroczne tajemnice chłopca. Wkrótce potem jeden z robotów ASY (nazywanych Ginko), pilotowany przez młodocianego pilota Yamato, zostaje zniszczony przez inną kobietę, dysponującą niezwykle potężnymi mocami.

O fabule Kikou Sen’nyo Rouran bardzo trudno mi opowiedzieć. Szczerze mówiąc, nawet jak na sztampową mechówkę, którą niestety jest, cechuje ją wyjątkowo nieprzemyślana treść, jednak autorom zdarzały się przebłyski natchnienia. Wyraźnie więc widać, że twórcy przysiedli i zastanowili się nad takimi kwestiami jak: „Czy jeśli użyjemy bomby atomowej na terenie miasta, nie stanie się komuś krzywda?”, jednak niestety nie postanowiono iść za ciosem i owych przemyśleń wykorzystać. Tak więc, mimo że intryga i postacie potrafią zaskoczyć racjonalnymi i konsekwentnymi działaniami, przez większość czasu anime porusza się w umowności typowej dla swego gatunku.

Za przykład weźmy pierwszy odcinek: pilotujący mecha bohater toczy walkę z demonem i zwycięża. Niestety użyta broń ma duży zasięg rażenia i w efekcie zatopiony zostaje statek ewakuacyjny, którym chyłkiem z pola walki wymykali się cywile. Oczywiście bohaterowi jest strasznie z tego powodu przykro, opinia publiczna jest oburzona, krewni i sąsiedzi ofiar przeganiają funkcjonariuszy ASY kamieniami… Zdawałoby się, prawidłowa reakcja. Jak sobie radzi z tym dowództwo? Cóż, młodzian dostaje szlaban na mecha (który oczywiście samolotu już nie dotyczy) i odbywa pogawędkę z ojcem, streszczającą się do „cel uświęca środki”, natomiast społeczeństwu wyemitowany zostaje krótki film propagandowy, po którym nastroje się poprawiają. Naiwność tego rozwiązania aż kłuje w oczy. Co gorsza, rozdźwięk między realizmem a umownością zachowań postaci nie jest jedyną wadą fabuły. Mimo że intryga rozwija się na początku dość wolno, w późniejszych odcinkach znacząco przyspiesza. W efekcie ostatnie odcinki mają charakter wyrywkowy, bohaterowie niemal teleportują się z miejsca na miejsce, podejmują jakieś nagłe działania, nie wiadomo skąd mając na nie pomysł i środki realizacji, względnie są gubieni przez scenarzystów, by pojawić się ponownie setki kilometrów od miejsca, w którym widziano ich ostatnim razem. O tym, że nabierają zwyczaju wpadania na ploteczki do miejsc, w których przy okazji ostatniej wizyty strzelano do nich lub obrzucano ich kamieniami, nie warto nawet wspominać.

Bohaterowie. Uczciwie mówiąc, bohaterowie nie wyróżniają się niczym ze stada sztampowych herosów z tak zwanych „mechówek”. Może jedynie niektórzy źli, nieco inteligentniejsi niż normalnie, stanowią jakiś wyjątek. Ale niestety niewielki. Co gorsza, kontrast fabuły z jej pseudorealistycznym początkiem sprawia, że postacie wychodzą na zgraję strasznych idiotów. Szczerze mówiąc, gdyby twórcy utrzymali podjętą konwencję, musieliby zamknąć wszystkie postacie w więzieniu, od dowództwa zaczynając. Wprawdzie nie jestem prawnikiem, ale jestem gotów wskazać blisko 50 przestępstw i wykroczeń, jakie popełnili bohaterowie i ich mocodawcy, łamiąc wszelkie zasady życia społecznego, począwszy od przepisów ruchu drogowego, przez prawo gospodarcze, rodzinne i kodeks karny, na postanowieniach prawa międzynarodowego kończąc. Motyw owych przestępstw jest niemal zawsze identyczny: zbrodnicza głupota! Coś zniszczyło nam już kilka mechów? Wyślijmy do walki z tym czymś następne, najlepiej pojedynczo… Nasi podwładni zdradzali nas średnio co drugi odcinek? Chyba nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaufać im ponownie! Szalony doktorek (i jednocześnie tatuś głównego bohatera) z naszego zespołu coś za głośno się śmieje za każdym razem, gdy poniesiemy straty? Winne na pewno są stresująca praca, brak snu i problemy rodzinne… Gdzie może udać się panienka poszukująca braciszka, który zniknął ze swojej kajuty? Naturalnie do miasta, którego 90% ludności przypadkiem wyrżnęliśmy, a pozostałe przy życiu niedobitki obrzuciły nas kamieniami podczas ostatniej wizyty! Co ze sobą weźmie na taką wyprawę? Dmuchany ponton i dwie psiapsiółki… A następnie zdziwi się, że „tubylcy” wyskoczyli na nią z bronią. Śledząc fabułę w pewnym momencie doszedłem nawet do wniosku, że jedna z postaci wzięła i się utopiła… Pod koniec bowiem wspomniany już Tetsuya dla kochanki ratowania rzuca się wpław przez morze… Po czym znika z fabuły na kilka odcinków, by cudownie odnaleźć się już w finale.

Oczywiście nie samą fabułą człowiek żyje. Dla anime ważne są bowiem także inne czynniki, w tym ogólnie pojęta grafika i muzyka. O tej pierwszej powiedzieć mądrze można niewiele. Seria z całą pewnością nie jest graficznym gniotem. Jest raczej przemysłowym produktem, niewiele odstającym od średniej. Kreska jest dość poprawna, efekty komputerowe nieco zbyt widoczne jak na dzisiejsze czasy, animacja wprawdzie nie błyszczy, ale też nie kuleje za bardzo. Oglądając serial jednak miałem cały czas wrażenie, że już gdzieś widziałem podobny styl. Zwłaszcza czołówka kojarzyła mi się z inną serią, zatytułowaną Shadow Skill, jednak chyba bez powodu.

Muzyka w anime jest tematem ciekawym. Istnieją serie, które ogląda się (a raczej słucha) praktycznie wyłącznie dla niej, ale prawie nie ma takich, w których udźwiękowienie stanowiłoby poważną piętę achillesową. Częściowo wynika to zapewne z faktu, o którym pisałem już kiedyś: podczas gdy ludzkość pisze scenariusze filmowe i kręci kreskówki od jakiegoś wieku, to muzykę tworzy od tysiącleci. Dzięki temu każdy twórca może skorzystać ze zbiorowej mądrości poprzedników i uniknąć błędów.

Choć oczywiście nie musi.

Jak twórcy tego anime.

Jakość samych utworów jest niezła. Problem stanowi inna rzecz: ich dobór i użycie. Na oprawę muzyczną Kikou Sen’nyo Rouran składa się cały zestaw melodii i kompozycji. Najczęściej są bardzo dobre, a nastrój większości z nich określić można jako podniosły. Przez niemal 90% anime towarzyszy nam czasem jękliwa, czasem niemal hymniczna, triumfalna lub pełna zadumy, wzniosła lub dumna, patetyczna muzyka. Należy ona do gatunku, którego zwykle używa się do obwieszczania najbardziej kiczowatych momentów w rodzaju odkrycia nowej techniki walki. Problem polega na tym, że w tej serii towarzyszy nam ona nieustannie… Pompatyczne, nadęte melodie przygrywają do każdej sceny, niezależnie od tego, czy ma to sens, czy nie. Bohater rozmawia z siostrą: patos! Bohater leci mechem: patos! Przeciwnik mu tego mecha rozwala: patos! Bohater siada na kibelku: nadęta, kiczowato triumfalna muzyka przechodząca w zwycięskie fanfary… Strona dźwiękowa anime jest tak pełna groteskowej bufonady, że seria stanowi wręcz autoparodię. Co gorsza, muzyka jest tak natrętna, że czasem wręcz zagłusza słowa lektorów.

Czy warto obejrzeć to anime? Moim skromnym zdaniem nie. Wprawdzie, mimo kilku poważnych wpadek w rodzaju źle dobranej muzyki, głupawych bohaterów czy rwącej się, pełnej dziur fabuły, nie jest to seria tragiczna, ale nawet gdybyśmy zlekceważyli te jej cechy, nie da się ukryć, że anime to jest po prostu wtórne. Występujące w nim motywy pojawiały się już setki tysięcy razy w masie innych mechówek. Niewykluczone, że wiele osób oglądając ją będzie się świetnie bawić, jednak ludzie, którzy widzieli choć kilka anime, zapewne poczują się znużeni. Po prostu serial ten nie wnosi nic świeżego do gatunku, opierając się prawie wyłącznie na starożytnych, przerabianych do znudzenia motywach, i robiąc to w dodatku głupio. Tak naprawdę najlepiej oglądać to dla tak zwanej „fazy”, jako niezamierzoną satyrę, a nie pełnoprawną serię.

Zegarmistrz, 3 lutego 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: ZEXCS
Autor: Shou Aikawa, Toshihiro Hirano
Projekt: Naomi Miyata, Toshihiro Hirano, Yutaka Izubuchi
Reżyser: Toshihiro Hirano
Scenariusz: Shou Aikawa
Muzyka: Michiaki Watanabe