Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Tytania

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    Lenneth 29.11.2021 21:53
    Walka z Klanem udającym Imperium w imię Utraconego Omletu
    Nie jest to seria dla każdego. Polecam ją szczególnie koneserom takich produkcji jak „Rośnięcie trawy w czasie rzeczywistym” czy „Trzytygodniowa obserwacja muchy na parapecie. Martwej.”

    Odcinek pierwszy oferuje nam EPICKIE STARCIE W KOSMOSIE.
    Z jednej strony pełźnie na nie Książę Ariabert, wystrojony w gustowny osiemnastowieczny kostiumik, popijający herbatkę w kiczowatym saloniku, który służy tutaj za mostek statku. Ariabert razem ze swoimi bezimiennymi oficerami komentuje smak herbatki oraz to, że cała ta wyprawa wojenna to taki piknik w kosmosie. Czujecie powagę i ciężar tego starcia? Po tym odcinku Ariabert zostaje zredukowany do roli bohatera drugoplanowego i przez kolejnych 25 epów czasem posiedzi na chwilę w innym saloniku czy ogródku (już nie na statku), głównie komentując walory smakowe kolejnych herbatek i potakując swojemu koledze, innemu księciu, który przynajmniej coś w tym serialu robi, poza gadaniem.

    Z drugiej strony potyczki dostajemy na dzień dobry Admirała Fan Hyulicka, de facto głównego bohatera serii. Fan Hyulick to taki sympatyczny luzak, który żuje gumę i rzuca żarcikami, posyłając celowo jakieś 80% swojej floty na śmierć, co ma pozwolić mu wciągnąć wroga w zasadzkę. Tak więc szeregowi żołnierze giną dookoła tysiącami na wybuchających statkach, a Fan kwituje to samozadowolonym śmiechem i wzruszeniami ramion; cóż za charyzmatyczny typ.
    Fan Hyulick to geniusz strategii. WIEMY, że to geniusz, ponieważ inni bohaterowie – zwłaszcza jeden, z tytułem doktora nauk humanistycznych – tak twierdzą, więc TAK NA PEWNO JEST, czego nie rozumiesz, drogi widzu. „Geniusz” Fana w praktyce ma szansę zaistnieć tylko kilka razy, w pierwszym, środkowym i przedostatnim odcinku serii, ponieważ poza tym Fan praktycznie NIC nie planuje ani nikim nigdzie i nigdy nie dowodzi – daje się tylko wozić po świecie jako pionek w cudzych rozgrywkach, a chęci i woli działania ma w sobie praktycznie zero. Interesują go głównie ładne laski i smaczne omlety, niekoniecznie w tej kolejności.

    No ale. Czasem Fan coś zaplanuje, w tym plan bitwy z pierwszego odcinka, i jest to plan iście wizjonerski. Fan przytachał na pole bitwy super­‑potężne działka, zakamuflowane jako statki, które mają ogromną siłę rażenia, ale słaby zasięg, plus wybuchają samoistnie przy najmniejszym choćby muśnięciu. Plan Fana opiera się na tym, żeby najpierw uśpić czujność wroga, pozwolić mu zdziesiątkować swoje statki, dać się okrążyć, a następnie odpalić działka z bliskiej odległości – będąc jednocześnie bardzo daleko od nich. Czyli trzeba być jednocześnie bardzo blisko i bardzo daleko, żeby zadziałało; logiczne. I tak, żaden laser w tej galaktycznej rozpierdusze nawet nie muśnie statku, który jest zakamuflowanym działkiem, i nie sprawi, że plan pójdzie się kochać. A Fan przeżywa detonację samobójczych ładunków, będąc w samym centrum okrążenia i nawet bliżej centrum rażenia niż wrogie jednostki… bo i dlaczego by nie; rzecz dzieję się poza kadrem, nie interesuj się nadmiernie głupimi detalami, drogi widzu.
    Pozostałe dwa genialne plany Fana to 1) dać się złapać największemu wrogowi i liczyć na to, że grupka kolegów odbije cię z jednego z najlepiej strzeżonych więzień w kosmosie, a lokalne, skorumpowane i żądne prestiżu władze okażą się krystalicznie uczciwe i wypłacalne, nie zastrzelą samotnego łowcy nagród i nie przygarną sobie nagrody/ politycznego profitu za schwytanie cię 2) modlenie się do wszystkich bogów, by podczas powietrznej bitwy armii X i Y (z których żadna nie jest twoja, więc masz zerowy wpływ na cokolwiek) jeden konkretny statek wroga znalazł się dokładnie w punkcie Z, co do metra, żeby odpalić weń parę rakiet i jakimś cudem strącić z nieba. (Bo jak wiadomo, statki kosmiczne mają takie mięciusie „brzuszki”, których w czasie walki nie chroni żadna tarcza, ani nic…).

    To wszystko byłoby słabe nawet w serii, która NIE jest w załączeniu poświęcona kosmicznym bitwom i strategiom. Tutaj zaś jest wręcz nie do pomyślenia. Bitew jest bardzo mało, sprowadzą się głównie do ostrzeliwania się nawzajem laserami po dziobach we frontalnym starciu; do tego są po prostu brzydkie, statyczne i nieciekawe od strony wizualnej. Serii nie ratują też intrygi polityczne. Teoretycznie, bohaterowie wykazują się na tym polu nieco większą dozą pomyślunku. Problem w tym, że na całą plejadę dostępnych postaci, prawdziwych intrygantów/taktyków mamy raptem dwóch (i żaden z nich to nie Fan Hyulick, a tym bardziej nie Ariabert), dodatkowo po części grają oni do tej samej bramki, więc mało w ich działaniach napięcia.

    Bohaterowie? Są płascy i nijacy, a do większości z nich nie umiałabym przypisać nawet jednej wyraźnej cechy charakteru, nie licząc „wyluzowania” vs „ambicji”. Może z wyjątkiem Jouslaina Tytanii, który jest bystrym, zręcznym negocjatorem i jako jeden z nielicznych książąt wybiega myślami dalej niż czubek własnego nosa, oraz Fan Hyulicka, który odrzucił mnie już na dzień dobry, i który przez większość serii i tak robi za cudzy kosmiczny bagaż. Starcie tej dwójki mogłoby być nawet ciekawe, ale nie ma co na nie liczyć, są tylko okruszki potencjalnej konfrontacji.

    Wizualnie toto też nie porywa, bitwy brzydkie, twarze postaci często krzywe, animacja raczej uboga. Brakuje jakiegokolwiek efektu „wow”.

    Plusiki? Po pierwsze, normalna gra aktorska. Seiyuu słucha się przyjemnie, choć pod pewnym względem brzmią niemal identycznie, zwłaszcza przedstawiciele Tytanii, którzy może i mają zróżnicowane głosy, ale bez wyjątku przemawiają „jak z ambony”, super oficjalnym, ugrzecznionym keigo. Opening i ending na plus, reszta muzyki w porządku – nie zapadała w pamięć, ale i w żaden sposób nie zgrzytała. Dobre wrażenia dźwiękowe nijak nie zastąpią mi jednak ciekawej fabuły, interesujących postaci czy bitew, które mogłabym śledzić z przyjemnością.

    A ostrzyłam sobie zęby na tę serię już od jakiegoś czasu. Takie rozczarowanko.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Nt100 4.06.2012 17:45
    Uhm...
    Ale Hyulick ma w sumie dwa światłe plany jedynie w ciągu całej serii, z czego jeden okazuje sie koszmarną klapą :P Absurdalny jest sam koniec gdzie Lord dostaje strzał z kamienia w głowe a sie otrząsa :P

    I punkt B czemu po prostu lordow Tytanii nie wysadzili w powietrze :D jaki problem odparować zamek nukami hehehe
    Odpowiedz
  • Avatar
    R
    cesarz vedry 19.04.2009 22:18
    nine
    Jak dla mnie recenzja zbyt odbiega od sensu anime… chodzi o bunt a fan jest głównym buntownikiem, a jego przygody to forma prezentacji przeszkód każdego buntownika. Zgodze się natomiast z tym że wątek polityczny jest dosyć dobry, nie można odgadnąć całkowicie intencji jednego z książat, co podbudowuje klimat. Jak autor posłuże się porównaniem, jest jak Shneizel, albo lelouch, nie wiadomo jednak kogo bardziej przypomina.
    Odpowiedz
  • Avatar
    R
    Adaś 9.04.2009 23:54
    Nie.. :p
    Zastanawiam się czy autor odebrał wszystkie złośliwości głównego bohatera, jako wycelowane w niego, zamiast w postaci osadzone w serii. :p
    Lubiłem Code Geass'a, do którego autor nawiązał, a ta seria bije (moim zdaniem) rzeczoną na głowę. Wątek polityczny jest w niej dużo lepszy, a i główny bohater wypadł w mojej opinii dużo ciekawiej, bo wniósł sporo ożywienia i humoru do serii, czym zasłużył sobie na chyba największą sympatię w tym sezonie.
    Szczerze powiedziawszy jak zobaczyłem tytuł na stronie głównej Tanuki, spodziewałem się oceny 9­‑10. Teraz jestem zawiedziony nie serią, a recenzją, w której padły oskarżenia, że fabuła durna a bohater słaby – niestety nie poparte żadnymi konkretnymi argumentami.
    Gorąco polecam to anime. :)
    Odpowiedz
  • Avatar
    R
    Zarathustra 9.04.2009 23:44
    Fabulous Teatania
    Tak, kreowany na jednego z głównych bohaterów Fan Hyulick i jego przygody są najsłabszym elementem TYTANI. Seria powinna się obracać tylko wokół czterech Książąt rodu Tytania i spraw wewnętrznych, już nawet przygody małej księżniczki byłe ciekawsze od poczynań admirała…

    Co prawda pod koniec anime zaczęło się rozkręcać, ale wtedy historia dobija do odcinka 26 i to tyle, liczę na kolejny sezon.

    6.9/10
    Odpowiedz
  • Avatar
    R
    odpowiedzi: 1
    Arti 9.04.2009 21:41
    Recenzja prawdę ci powie
    Baaardzo dobra część polityczno­‑wojskowa i beaardzo słaba „Hyulickowa”. Jak się tę drugą przewija to dostajemy serię zasługującą na 8 może nawet 9 a tak to niestety jedynie naciągane 6.
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime