Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 6/10 muzyka: 9/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 13 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,38

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 103
Średnia: 7,24
σ=1,73

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (IKa)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Sora o Miageru Shoujo no Hitomi ni Utsuru Sekai

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 9×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 空を見上げる少女の瞳に映る世界
zrzutka

Opowieść o dwóch światach i o tych, którzy mogą je ocalić od zagłady. Warta uwagi, ale wyjątkowo nierówna.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Cicha i spokojna Yumemi woli dni, kiedy niebo zaciągnięte jest chmurami. Tylko wtedy widzi świat tak samo jak wszyscy inni – bowiem w pogodne dni, unosząc głowę, dostrzega żeglujące na niebie wyspy. Teraz jednak zaczynają ją dręczyć jeszcze inne sny i wizje – nadchodzącej zagłady świata, nieba całkiem dosłownie spadającego na ziemię. A także mężczyzny, który prosi ją o pomoc. Czy książę Munto, władca unoszącego się w niebiosach Królestwa Magii, desperacko walczący o ocalenie swego ginącego świata, istnieje naprawdę? Co może zrobić Yumemi – i co powinno zostać zrobione, aby na zawsze przywrócić życiodajny przepływ energii, zwanej akuto, pomiędzy światem ludzi a światem mieszkańców Niebios? Ta historia wykracza bardzo daleko poza sztampowe „magiczny książę przybywa po szarą myszkę”...

Historia powstania tej serii, której tytuł można by przełożyć jako „Świat odbijający się w oczach dziewczyny patrzącej w niebo”, jest dość niecodzienna. W roku 2003 studio Kyoto Animation wypuściło jednoodcinkową OAV, zatytułowaną Munto. Cechowała się ona wyjątkowym klimatem, ale wrażenie psuło urwane, otwarte i trudne do zinterpretowania zakończenie. Rok później pojawiła się kolejna OAV, także jednoodcinkowa, Munto II: Toki no Kabe wo Koete, kontynuująca wydarzenia poprzedniej części. Również ona miała zakończenie otwarte, tym razem jednak stawiające kropkę w miejscu, które można było uznać za koniec tej opowieści (i zapewne początek kolejnej). Pomysł został odłożony na kilka lat, ale nie całkowicie zapomniany: na rok 2009 zapowiedziano bowiem serię telewizyjną, która miała wreszcie rozwinąć i – co najważniejsze – poprowadzić dalej – pokazane w OAV wątki. Jednakże właśnie ta opisywana tu seria nie została nakręcona całkiem na nowo – z jej dziewięciu odcinków aż sześć (powiedzmy – pięć i pół) stanowią odnowione i nieco uzupełnione oryginalne OAV, a tylko końcówka zawiera całkowicie nowy, zarówno fabularnie, jak i technicznie, materiał. Tyle dobrego, że za reżyserię i scenariusz w każdym przypadku odpowiadał ten sam człowiek, Yoshiji Kigami. Czy zatem wreszcie udało mu się do końca zrealizować wizję twórczą?

Dobre pytanie. Albowiem albo ta wizja spłowiała przez te lata, albo też od początku nie zawierała pomysłu na konsekwentne poprowadzenie głównego wątku. Przede wszystkim jednak trzeba pamiętać, że aby w ogóle cieszyć się tą historią, należy przyjąć, że mimo współczesnej scenografii rozgrywa się ona w konwencji baśni. Początek serii broni się niezwykłym klimatem, a niewielkie poprawki w stosunku do oryginalnego materiału (nieliczne dodane sceny i uporządkowana narracja) wyszły zdecydowanie na korzyść. Przedstawiona historia wymaga od widza pewnego zawieszenia zasad prawdopodobieństwa, ale ma coś do zaoferowania w zamian: fascynującą wizję dwóch światów i poszukiwań łączącej je drogi. Później jednak sprawa się znacząco komplikuje. Otóż nie jest bez znaczenia, że przez pierwsze odcinki (pierwszą, a częściowo i drugą OAV) oddzielona od Munto „czasoprzestrzennym murem” Yumemi tak naprawdę nie wie, czy to, co widzi, jest „prawdziwe”. To tłumaczy jej wahanie, niepewność, zagubienie wobec rzeczy, których nikt oprócz niej nie dostrzega. Zresztą największą chyba siłą pierwszych odcinków jest zestawienie gwałtownej wojny i rozpaczliwych działań mieszkańców Niebios z absolutnym spokojem codziennego życia Yumemi na Ziemi, nieświadomej tego, że upadek Magicznego Królestwa oznacza także kres tego świata. Później jednak Magiczne Królestwo i jego przedstawiciele stają się fizycznie obecni i namacalni, a co za tym idzie – jak bańka mydlana pęka baśniowość, zastąpiona koniecznością podjęcia konkretnych działań, mających na celu ustabilizowanie sytuacji między oboma światami. Tu właśnie zaczyna objawiać się słabość scenariusza: do tej pory Yumemi mogła się wahać, ale działania Munto i innych mieszkańców Niebios były całkowicie celowe. W pewnym momencie jednak wszyscy zaczynają zachowywać się, jakby logika baśni miała dalej obowiązywać, a w związku z tym całkowicie niepotrzebne są jakieś zaplanowane działania, polegające choćby na dostarczeniu kluczowej osoby z punktu A do punktu B. Prowadzi to do nie tyle mało prawdopodobnego, co pozbawionego osadzenia we wcześniejszych wydarzeniach finału, po którym, już w ostatnich scenach po napisach końcowych ostatniego odcinka, fabuła zostaje przemocą przez scenarzystę „otwarta”, trudno powiedzieć, w jakim celu. Niewykluczone, że po to, aby lepiej sprzedał się planowany także na 2009 film, jednak trudno za coś takiego udzielić twórcy pochwały.

Większość postaci, nie wyłączając głównych bohaterów, jest raczej naszkicowana, niż dokładnie przedstawiona, jednak dowiadujemy się o nich wystarczająco wiele. Warto pamiętać, że dumny Munto i introwertyczna Yumemi nie są tutaj parą kochanków, połączonych od pierwszego wejrzenia głębokim uczuciem. Tym, co ich łączy, jest ich przeznaczenie, sprawiające, że oboje razem stanowią klucz do „otwarcia przyszłości” swoich światów – rola, której żadne z nich samo wypełnić nie zdoła. Chociaż oczywiście nie należy zakładać, że romantyczna relacja między nimi istnieć nie może, w obrębie tej serii nic tak naprawdę nie wskazuje na jej istnienie. Wbrew pozorom jest to ciekawy zabieg, pozwalający na odejście od klasycznego szczególnie w seriach shoujo schematu, chociaż rozumiem, że część widzów takie postawienie sprawy może rozczarować. W stosunku do pierwszej OAV lekko rozwinięty został wątek przyjaciółki Yumemi, Suzume, i jej związku z chłopakiem imieniem Kazuya. Tam, ze względu na ograniczone ramy czasowe, sprawiał on wrażenie trochę wyrwanego z kontekstu, tutaj widać wyraźnie, dlaczego jest fabularnie niezbędny i jaki wpływ ma na decyzje Yumemi. Szkoda może, że nie znalazło się trochę więcej miejsca dla drugiej przyjaciółki Yumemi, Ichiko. Jej rola, praktycznej „starszej siostry” swoich rówieśniczek, opiekującej się zarówno dziecinną Suzume, jak i oderwaną od rzeczywistości Yumemi, jest tu najtrudniejsza i szkoda, że po emocjonalnym wybuchu mającym miejsce w drugiej OAV (a tutaj chyba w piątym lub szóstym odcinku) tak naprawdę nie ma już ona wiele do zagrania.

Wykorzystanie oryginalnego materiału OAV sprzed kilku lat sprawiło, że w początkowych odcinkach grafika wygląda bardzo „niewspółcześnie” (inna rzecz, że wyglądała tak już w momencie powstania), ale jest niezwykle wręcz piękna. Kyoto Animation, które potrafiło stworzyć takie graficzne perełki jak Air, Kanon 2006 i Clannad, postawiło na prostotę projektu postaci. Uwagę zwraca charakterystyczne prześwietlenie obrazu sprawiające, że rysy twarzy i cieniowanie ubrań zacierają się, jednak nie jest to prosty błąd warsztatowy. Taka grafika dodaje serii uroku, podkreślając jej odrealnienie. Projekty postaci są charakterystyczne, a ludzie i mieszkańcy Niebios różnią się od siebie także stylem rysowania. Interesujące może być, że choćby w postaci Yumemi widać, że łączy ona cechy moé dziewcząt z wyżej wymienionych produkcji z dość wyraźną stylizacją na klasyczną bohaterkę shoujo. Przede wszystkim jednak zachwycać się można pomysłowością tła. Nie chodzi tylko o proste dopracowanie szczegółów i operowanie światłem – niesamowite wrażenie robią sceny „lustrzane”, wykorzystujące odbicie nieba w warstewce wody na chodnikach. Pięknie też (o ile można użyć takiego słowa) pokazano apokaliptyczne sceny zagłady, ogromnych fragmentów powietrznych wysp spadających na Ziemię. W porównaniu do tego najsłabiej wypada chyba scenografia samych Niebios, wyglądająca jak plansze wyjęte z dość losowego fantasy – i jest to jednym z powodów, dla których grafika w nowo nakręconej części sprawia wrażenie zdecydowanie słabszej. Owszem, wszystko jest na miejscu, jednak brakuje w tym po prostu tamtej pomysłowości. Innym – i poważniejszym powodem jest natomiast lekka zmiana rysunku postaci. Twarze dziewcząt (bo ich to przede wszystkim dotyczy) stają się po prostu nieproporcjonalne, ze zbyt wielkimi, niemal okrągłymi oczami i maleńkimi ustami i noskiem. Na liftingu zyskuje natomiast Munto, który traci przesadną anorektyczną sylwetkę, cechującą poprzedni projekt, i zamienia absurdalnie uczepioną szyi pelerynę na bardziej dopasowany i lepiej wyglądający strój, przypominający mundur.

Jednoznacznie pochwalić chciałabym muzykę – zazwyczaj mam pewne opory w stosunku do przesadnie dramatycznej ścieżki dźwiękowej, tu jednak jej teatralny rozmach stanowił dobrą oprawę odpowiednich scen, a delikatne, przyciszone brzmienie klasycznych instrumentów ładnie podkreślało spokojniejsze momenty. Fanów duetu eufonius zapewne nie muszę przekonywać do rozbrzmiewającej w czołówce piosenki Anemoi, jednak z mojego punktu widzenia był to niemal zwyczajny j­‑pop. Niemal zwyczajny, bo mimo wszystko było w nim „to coś”, jakaś lekkość i dźwięczność, sprawiające, że zapamiętam tę kompozycję na dłużej. Niewiele ustępowały jej śpiewane przez Ceui piosenki przy napisach końcowych – Hikari to Yami to Toki no Hate i zamykająca ostatni odcinek Kokoro no Tsubasa.

Naprawdę szkoda tego zmarnowanego potencjału, bo zredukowanie historii do „kolejnego anime o ratowaniu świata” jest głęboką niesprawiedliwością. Gdyby tylko udało się do końca zatrzymać ten ulotny klimat, zachować tę umowność, powstałaby prawdziwa perełka. Obawiam się, że ta produkcja większość widzów może rozczarować, choćby dlatego, że dość wyraźnie odstaje zarówno estetyką, jak i sposobem prowadzenia fabuły, od współczesnych sobie tytułów. Mimo wszystko polecam właśnie tym, którzy potrafią dostrzec i docenić baśniowość w opowiadanych historiach. Nie da się bowiem ukryć, że jeśli do kogoś po pierwszym odcinku nie przemówi klimat tej opowieści, później nic go już do niej nie przekona.

Avellana, 14 kwietnia 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Kyoto Animation
Projekt: Tomoe Aratani
Reżyser: Yoshiji Kigami
Scenariusz: Yoshiji Kigami
Muzyka: Satoru Kousaki