Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 7/10
fabuła: 4/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 67
Średnia: 5,93
σ=2,29

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Neo Angelique Abyss -Second Age-

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2008
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ネオ アンジェリーク Abyss -Second Age-
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shoujo; Pierwowzór: Gra (otome); Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia, Męski harem
zrzutka

Nie tyle kontynuacja, ile po prostu druga połowa serii. Tylko dla tych, którzy pierwszą część oglądali i koniecznie muszą wiedzieć, co było dalej.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Utrata ukochanej posiadłości i zdrada Nyxa są dla Angelique tak ciężkim szokiem, że zapada ona w głęboki sen, z którego budzi się po pół roku. Przez ten czas w Arkadii dzieje się źle – ataki tanatosów przybrały na sile i częstotliwości, a cała kraina stoi na skraju zagłady. W dodatku ludzie na wieść o tym, że posiadłość Hidamari została zniszczona przez tanatosy, dochodzą do niezwykle logicznego wniosku: otóż z całą pewnością to Angelique i Aube Hunters stoją za całą tą inwazją zła. Sprawia to, że opiekujący się nieprzytomną dziewczyną Rayne, J.D. i Hyuuga muszą się ukrywać, nie mogąc liczyć na niczyją pomoc. Bezpiecznym schronieniem mogłoby się stać Święte Miasto, ale nawet jeśli uda się tam dotrzeć, może się ono nie okazać oazą spokoju. Rada Starszych naciska, aby prawdziwy najwyższy kapłan, René, zastąpił wreszcie Mathiasa, który jednak zaczyna mieć w końcu dość bycia tylko wygodnym pionkiem, który można przestawiać, jak się chce. Z kolei w stolicy toczy się proces Yorga, zwierzchnika Fundacji (i brata Rayne'a), oskarżonego o zdradę stanu w związku z wypadkami maszyn, mających walczyć z tanatosami. Zrozpaczony i osamotniony Erenfried gotów jest zawrzeć pakt z kimkolwiek, byle tylko go ocalić. A gdzieś tam w świecie jest jeszcze Nyx, którego wola nie do końca została pochłonięta przez mroczne moce… Jeśli Angelique stanie się Królową, będzie mogła być może uratować Arkadię. Ale Erebos zrobi wszystko, aby do tego nie dopuścić…

Pod względem fabularnym nie jest gorzej niż w poprzedniej serii, co w tym przypadku oznacza, że jest równie kiepsko. Wydarzenia następują po sobie w sposób losowy, bohaterowie nagle otrzymują skądeś wiedzę, co należy zrobić, względnie ktoś pojawia się przed nimi i objaśnia im kolejne zadanie, a związku między dowolnymi punktami A i B fabuły zwykle można by ze świecą szukać. Dzieje się za to więcej, szybciej i bardziej dramatycznie. Dotychczasowi bohaterowie schodzą trochę na dalszy plan – Hyuuga dostaje odcinek na zmierzenie się z tragedią z przeszłości, ale ponieważ pozostałych dwóch panów nie zostało w takowe w odpowiednim zakresie wyposażonych, ich rola ogranicza się do biegania za Angelique lub stania z boku w charakterze efektownych dekoracji. Gorycz i przemiana Mathiasa są nawet nieźle uzasadnione, tyle tylko, że podejmowane przez niego działania i decyzje stoją w sprzeczności nie tylko ze zdrowym rozsądkiem, ale przede wszystkim z celami, na osiągnięciu których podobno mu zależy. Prędzej zrozumieć można pod tym względem Erenfrieda, jednak ten młodociany geniusz dla odmiany wykazuje się popisową wręcz głupotą w ocenie całej sytuacji. Swoje wątki dostają też obaj reporterzy, zdecydowanie najsympatyczniejsze postaci pierwszej serii. Tutaj Bernard okazuje się powiązany z przeszłością Angelique (i zapewne cierpi też na gwałtowne ataki amnezji, skoro wcześniej na to nie wpadł), natomiast Roche niestety spędza większość czasu wzdychając do bohaterki. Najlepiej wypada chyba Jet, przede wszystkim wtedy, kiedy stoi pod ścianą i się nie odzywa – ale i jemu zafundowano oczywiście przemianę duchową. O Nyxa nawet nie należy pytać… Pojawia się na szczęście rzadko, ale doszłam w pewnym momencie do wniosku, że jeśli usłyszę jeszcze jedno „ach!” w jego wykonaniu, rzucę czymś ciężkim, acz mało kosztownym przez okno (monitora szkoda, dobry jest).

Osoby nastawione sceptycznie do całego cyklu zapytają w tym momencie, czego właściwie oczekiwałam. Muszę przyznać, że niewiele, ale jednak – jak chyba większość widzów – mam pewne granice, za którymi seria typu „cukierek dla oczu” zmienia się w mały koszmarek. W moim przypadku jest to przedramatyzowanie polegające na pokazywaniu, jacy to wszyscy są nieszczęśliwi. Drewniani bishouneni, ratowanie świata i nawet wzniosłe przemowy Angelique – wszystko to wcześniej było nawet zabawne i chociaż Neo Angelique Abyss daleko nawet do pierwszej setki tego, co uznałabym za dobre anime, jako kolorowe „patrzydło” jednorazowego użytku sprawdzało się nieźle. Tutaj jednak moja cierpliwość się wyczerpała: seria jest po prostu nieznośnie ponura, tym bardziej że oczywiście niemal każdy wątek kończy się dobrze. Ponieważ nasza uduchowiona, plastikowa bohaterka za pomocą kolejnych kwiecistych przemów budzi w odpowiednim panu uśpione uczucia, uświadamia mu ścieżkę, którą powinien kroczyć, dodaje otuchy, przywraca wiarę we własne siły i wybiela, nie niszcząc kolorów. Co najlepsze, nietrudno byłoby trochę poprawić scenariusz. Przebudzona (niestety już w połowie drugiego odcinka) Angelique dochodzi do wniosku, że w gruncie rzeczy jest bezsilna i powinna bardziej wziąć sprawy w swoje ręce. Wniosek ze wszech miar interesujący, jednak poza kilkoma losowymi działaniami (w tym nauką walki mieczem, „bo czuła się tak okropnie, patrząc na płonącą posiadłość” – kobieto, to naucz się szlauch obsługiwać, a nie broń białą!) bohaterka pozostaje jeszcze bardziej bierna niż w pierwszej serii. Przestaje nawet stanowić wsparcie dla walczących z tanatosami towarzyszy, a jej rola sprowadza się do bycia przenoszoną z miejsca na miejsce, bycia bronioną i osłanianą oraz bycia zapewnianą, że wszystkim na niej zależy i że będzie najwspanialszą Królową. Z czynności własnych oddycha, płacze i wygłasza przemowy.

Oprawa techniczna oczywiście nie uległa zmianom, chociaż mam wrażenie, że powinnam odjąć parę punktów za tła. Twórcy skwapliwie skorzystali z okazji, zastępując barwne pejzaże Arkadii standardowymi scenografiami typu „spustoszone ziemie”, utrzymanymi w kolorach brązu i szarości. Generowanych komputerowo tanatosów jest więcej niż poprzednio, za to chyba nie pojawiają się żadne nowe typy – wszystkie paskudy widzieliśmy już wcześniej. Angelique zmienia strój na „bardziej praktyczny” (słowo – tak to jest uzasadniane), co oznacza, że krótką kiecuszkę z czarno­‑fioletowych falbanek zastępuje krótka kiecuszka z biało­‑bakłażanowych falbanek. Lepiej wypada za to czołówka z piosenką o wzniosłym tytule Silent Destiny, natomiast całkiem udana jest rozbrzmiewająca przy napisach końcowych Kataomoi no Chiisana Koi zespołu Tegomass.

Na koniec pozostaje mi powtórzyć to, co pisałam poprzednio: serii brakuje większości elementów, które mogłyby przyciągnąć widzów. Główny wątek jest dziurawy i nielogiczny, jak w wielu tytułach opartych na grach komputerowych sprowadza się do kolejnych „zadań” dla bohaterki. Romansu praktycznie brak, a jeśli ktoś liczyłby na jakieś cieplejsze sceny z Angelique pocieszającą któregoś z panów, muszę rozczarować: wspomniane wyżej przemowy wygłasza, stojąc w odległości co najmniej metra od danego nieszczęśnika, ewentualnie końcami palców dotykając jego ramienia lub dłoni. O ile wiem, istnieje pewna grupa odbiorczyń (bo przepraszam, panowie – ja dobrze radzę, nie ruszajcie tego), dla których atrakcją samą w sobie mogą być nieszczęśliwi bishouneni, niezależnie od powodu i sensu tego nieszczęścia. Dla nich ta seria ma szanse zachować walory owego „cukierka dla oczu”, który dla mnie właśnie takie elementy skisiły całkowicie, chociaż też nie wykluczam, że się rozczarują – ze względu na liczbę postaci i dostępny czas większość tych wątków została ledwie skrobnięta i pospiesznie rozwiązana, na pewno nie „wyciśnięta” do imentu i do łzy ostatniej.

Avellana, 24 kwietnia 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Yumeta Company
Autor: KOEI
Projekt: Kairi Yura, Maki Fujioka
Reżyser: Makoto Katagai
Scenariusz: Yuka Yamada
Muzyka: Masumi Itou