Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 4/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,75

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 66
Średnia: 6,38
σ=1,68

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (fm)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Final Fantasy VII: On the Way to a Smile – Episode: Denzel

zrzutka

Kolejna próba zarobienia kilku dodatkowych jenów na znanym i lubianym tytule. Tym razem mniej udana.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Square Enix kilka lat temu wyczuło, że z Final Fantasy VII można wycisnąć całkiem niezłą forsę. Owszem, gra była jednym z bestsellerów konsolowych, ale minęło sporo lat, fani zaś bezskutecznie prosili o kontynuację albo nową wersję tego klasyka jRPG. W końcu producent zdecydował się spełnić ich prośby – do dziś zapewne większość fanów klnie swoją naiwność. Seria gier oraz filmów powstałych pod szyldem Kompilacja Final Fantasy VII nie przez przypadek jest nazywana przez sporą część miłośników gry Kompromitacją Final Fantasy VII. Mieliśmy już wydaną tylko w Japonii grę Before Crisis, efektowny, lecz pozbawiony fabuły film Advent Children, nawet niezłe anime Last Order, niegrywalne TPP Dirge of Cerberus, przeładowane fanserwisem yaoi RPG Crisis Core, a teraz dostaliśmy kolejne anime.

Final Fantasy VII: On the Way to a Smile – Episode: Denzel bazuje na opowiadaniu powstałym przy okazji filmu Final Fantasy VII: Advent Children, mającym za zadanie połączyć go fabularnie z grą. Głównym bohaterem jest tu Denzel, dzieciak pozostający pod opieką Tify. Poznajemy jego historię, od zamachów organizowanych przez Avalanche i zniszczenia siódmego sektora Midgaru, upadku meteorytu spowodowanego przez Jenovę i Sephirotha, po życie Denzela w slumsach i jego spotkanie z Cloudem. Okazją do wszystkich tych wspomnień jest spotkanie Denzela z Reevem, byłym pracownikiem korporacji Shinra, obecnie twórcą World Restoration Order. Denzel chciałby dołączyć do WRO, ale w tym celu konieczna jest rozmowa kwalifikacyjna.

Co tu wiele mówić – z tej OAV wieje nudą. Historia Denzela, choć smutna, porywająca nie jest, i widz już w połowie odcinka może złapać się na tym, że nerwowo zerka na licznik czasu. Sceny, w których nasz bohater traci kolejnych opiekunów, są może i przejmujące, ale następują zbyt szybko po sobie, a w efekcie powszednieją i zamiast wzruszać, wywołują dokładnie odwrotne odczucia. Jakiejkolwiek szybszej akcji tu nie uświadczymy, co więcej, anime w żaden sposób nie rozwija wątków z gry, nie uzupełnia (dziurawej przecież jak szwajcarski ser) fabuły Final Fantasy VII. Jego jedyną rolą jest wyjaśnienie, skąd Denzel wziął się w Advent Children. Ale czy był sens robienia o tym aż półgodzinnego anime? Równie dobrze można by nakręcić serial o tym, dlaczego Cloud nosi czarne okulary, albo dlaczego Tifa zmieniła strój.

Fani gry będą zawiedzeni również nader skromnymi nawiązaniami do oryginału. Tifa i Cloud pojawiają się ledwie pod sam koniec, w kilku ujęciach widzimy chocobosy, zaś najciekawszym momentem jest scena z meteorytem, wykorzystująca m.in. (przetworzone na nowo, rzecz jasna) filmiki z gry. Najgorsze jest to, że cały motyw meteorytu i Geostigmy jest tu niczym więcej, jak tylko kolejną japońską próbą odreagowania atomowej traumy. W robieniu z Hiroszimy ponadczasowego symbolu własnych cierpień Japończycy osiągnęli bez dwóch zdań mistrzostwo, problem polega na tym, że nas, Europejczyków, którzy tragedie o znacznie większej skali przerabialiśmy częściej, ma to już pełne prawo nudzić, zaś osobom pamiętającym, po której stronie stała Japonia, może wydawać się niesmaczne. Ciekawsze (acz zepchnięte na dalszy plan) są następstwa zamachów Avalanche. Denzel sierotą zostaje bowiem nie z powodu działań „złej korporacji”(jak mogłoby wynikać z fabuły), ale pośrednio w wyniku zamachu organizacji swoich przyszłych opiekunów na reaktor Mako, którego następstwem był odwet ze strony Shinry.

Nie zdziwię zapewne nikogo wysoką oceną technicznej strony tego anime. Tak jak w przypadku Last Order, poziom wykonania On the Way to a Smile jest bardzo wysoki, zarówno jeśli chodzi o animację, jak i rysunek oraz projekty postaci. Nic w tym dziwnego, marka SE, jeśli chodzi o poziom techniczny wypuszczonych pod tym znakiem produkcji, nieważne – gier czy anime, jest niezmiennie symbolem wysokiej jakości. Szkoda tylko, że dotyczy to wyłącznie technikaliów. Dobry scenarzysta byłby tu mile widziany. Kazushige Nojima, autor opowiadania, na bazie którego powstało to anime, zapisał się już w historii jako twórca scenariusza Advent Children. Niestety. To, obok Final Fantasy Unlimited, najsłabsze anime z nazwą Final Fantasy w tytule.

Fani „siódemki”, tacy jak ja, i tak obejrzą to anime, bo to w końcu Final Fantasy VII. A że wynudzą się? Cóż, taki już los fana, który po latach postu bierze wszystko, nawet jeśli jest to towar marnej jakości. Pozostaje czekać na anime o parasolce Aeris albo ortopedycznej bieliźnie Tify. A tak bardziej serio, ciekaw jestem, czy kolejne rozdziały On the Way to a Smile, dotyczące m.in. Tify, także zostaną przeniesione na ekran.

Grisznak, 19 maja 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: A-1 Pictures, BeSTACK, Enix Corporation
Autor: Kazushige Nojima, Square Enix
Reżyser: Tetsuya Nomura
Muzyka: Takeharu Ishimoto