Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 4/10 grafika: 4/10
fabuła: 3/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 21
Średnia: 5,52
σ=2,01

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Sci-Fi Harry

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 2000
Czas trwania: 20×23 min
Tytuły alternatywne:
  • Neo Psychic Experiment: SCI-FI HARRY
  • サイファイハリー
Widownia: Seinen; Postaci: Policja/oddziały specjalne, Uczniowie/studenci; Rating: Nagość; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Ameryka; Czas: Współczesność; Inne: Supermoce
zrzutka

Zdolności parapsychiczne potrafią sprawiać kłopoty. Przekonuje się o tym główny bohater tego anime, które, mimo początkowego potencjału, zmienia się w pseudonaukowy bełkot.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Jak to zwykle w japońskich seriach bywa, niezwykłe moce dostaje ten, który zdaniem ogółu na to nie zasłużył. Tak jest również w tym przypadku. Nastoletni Harry McQuinn to typowy outsider – wiecznie nerwowy, nieśmiały, nie ma przyjaciół, jest obiektem żartów i świetnym kozłem ofiarnym dla silniejszych kolegów. Sytuacja ulega zmianie, gdy jedna z atrakcyjniejszych dziewczyn w szkole, Catherine, zaczyna się nim interesować. Jej uwagę przykuwają niezwykłe umiejętności telekinetyczne chłopaka, które ten objawia podczas wizyty w domu swojej nowej koleżanki. Chłopak Catherine, John, zaczyna się poważnie zastanawiać, dlaczego spędza ona tyle czasu z Harrym. Tymczasem umiejętności głównego bohatera zostają zauważone i staje on przed szansą wystąpienia w programie telewizyjnym. Początek obiecującej kariery? Niezupełnie, gdyż moce Harry’ego mają również swoją ciemną stronę. Zainteresowany sprawą tajemniczych morderstw John podejrzewa, że mają one coś wspólnego z nowymi umiejętnościami chłopaka. Jednak nie udaje mu się powstrzymać tragedii, która ma miejsce w czasie premiery nowego programu z udziałem „utalentowanego” nastolatka. Sam Harry znika w niewyjaśnionych okolicznościach tuż po incydencie. Okazuje się, że w sprawę zamieszana jest pewna organizacja…

Tak właśnie zaczyna się kolejna seria o młodych, „zdolnych” i wyklętych. Czy można jeszcze coś dodać od siebie do tego typu opowieści? Coś, co będzie ciekawe, i sprawi, że będzie się oglądało dane anime z zapartym tchem? Można, ale… No właśnie, nie skorzystano z okazji. Zawiązanie akcji nie jest wyjątkowo oryginalne, aczkolwiek daje pewne nadzieje. Jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne tajemnice, dramaty, spiski i tym podobne. Fabuła skupia się nie tylko na losach samego Harry’ego, mamy również okazję śledzić poczynania jego przyjaciół, policjanta zamieszanego w całą sprawę oraz kilka innych historii pobocznych, które w pewnym momencie zazębiają się z głównym wątkiem. Starano się stworzyć coś ciekawego i zapewne zaskoczyć widza rozbudowaną i przemyślaną intrygą. Nie znam pierwowzoru, jednak oglądając Sci­‑Fi Harry miałam nadzieję na coś więcej niż przeciętna historyjka. Wraz z rozwojem wydarzeń pojawiają się nowe fakty, akcja rozszerza się i oczywiście można podejrzewać, że we wszystko zamieszane są grube ryby, nie tylko z półświatka, ale i wysoko postawieni urzędnicy. Spisek rządowy na skalę krajową. Oczywiście, twórcy lubią sięgać po wszystko, co w normalnym świecie zakazane, pojawią się więc również eksperymenty na ludziach. Temat chwytliwy, ale wyeksploatowany.

Nie ma tu szaleńczego tempa, dynamizmu, wręcz przeciwnie, mimo ilości wydarzeń akcja pełznie momentami wolniej niż ślimak. Nie mam nic przeciwko przeplataniu się wątków kryminalnych z obyczajowymi, ale składniki należy odmierzać proporcjonalnie i stosować z umiarem poszczególne zabiegi. Z jednej strony można mówić o dramacie Harry’ego, a z drugiej o zamieszanych w sprawę jego przyjaciołach. W tym przypadku postanowiono iść na łatwiznę i naszpikować zarówno Catherine, jak i Johna, problemami wyciągniętymi z kosmosu i kompletnie niepasującymi do tematyki serii. Czymś jednak trzeba wypełnić historię, jeśli brak twórcom pomysłów na wątek główny. Motywy te wpychane są wszędzie, gdzie najmniej się ich oczekuje (tak, żeby było dramatyczniej). Sama kreacja świata jest już wariacją na temat, jednak można było postarać się o większy realizm, biorąc pod uwagę fakt, że znaczna większość społeczeństwa pozostaje w błogiej nieświadomości (ludźmi można manipulować, ale bez przesady). Nawet nie myślcie o zdrowym rozsądku. A wszystkim trzeba we wszystkie wyjaśnienia wierzyć na słowo.

Chaos w początkowych odcinkach można zrozumieć, widz jest tak samo zdezorientowany jak główny bohater i nie do końca wie, co jest grane. Wtedy jeszcze śledziłam fabułę z niejakim zainteresowaniem. W pewnym momencie twórcy przestają jednak panować nad całością i niedociągnięcia wychodzą na jaw. Z czasem dłużyzny stają się coraz bardziej irytujące, a kolejne pomysły scenarzystów i zbiegi okoliczności osłabiają serię. Mogłoby to wynagrodzić ciekawe wyjaśnienie piętrzącej się od samego początku intrygi, jednakże w momencie, gdy wszystko staje się jasne, widz łapie się za głowę i zaczyna się poważnie zastanawiać. Nad czym? Pomysł na ostateczne rozwiązanie głównego wątku okazuje się jeszcze bardziej absurdalny niż rewelacje ujawnione po drodze. Sam punkt kulminacyjny następuje już po wszystkich wydarzeniach i właściwie tylko on ma szansę naprawdę zaskoczyć widza. Czy pozytywnie? Kwestia gustu. Pojawiają się również wątki naukowe, które podobnie jak w większości tego typu historii pozostają najbardziej umowną częścią fabuły i nie należy wnikać w ich autentyczność. Sci­‑Fi Harry nie oferuje pod tym względem nic nowego: nie dowiadujemy się „jak”, wiemy za to, co chciano osiągnąć, tylko nie otrzymujemy jasnej odpowiedzi, jaki w tym wszystkim cel mają te tajemnicze organizacje. Teoretycznie zostaje to pokrętnie wyjaśnione, ale pytanie „po co?” cały czas zapewne będzie towarzyszyć widzowi po seansie tego anime.

Nie spodziewałam się pomysłowej, ale chociaż dobrze poprowadzonej fabuły, jednak najbardziej zawiodłam się na bohaterach. Od początku wiedziałam, że trudno będzie ich polubić, mogli jednak mieć oni mnóstwo okazji, aby rozwinąć się w interesujący sposób. Najbardziej odpychający jest sam główny bohater: introwertyczny, znerwicowany i wyjątkowo nieśmiały, na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się z tłumu uczniów. Niejaki zalążek odwagi pojawia się w nim dopiero, gdy Catherine odkrywa jego moce i zachęca go, aby je rozwijał. Ich początkowe, bardzo kruche zresztą, relacje, pokazane są w sposób subtelny i dający pewne nadzieje, jednakże do czasu. Rzucony w wir wydarzeń Harry jest zdezorientowany i wystraszony, kompletnie nie wie, co ma robić. To właśnie początkowo może tłumaczyć jego dylematy i nielogiczne zachowanie, lecz potem mgiełka tajemnicy opada, a on nadal zachowuje się równie nieprzewidywalnie i nienaturalnie. Dodatkowo nie ma on praktycznie żadnej przeszłości, więc widz nie ma jakiegokolwiek punktu odniesienia. W sumie łatwo jest przewidzieć, co zrobi, biorąc pod uwagę użyte schematy, ale wolałabym wiedzieć, o czym on myśli. Na przestrzeni całej historii jego relacje z pozostałymi bohaterami prezentują się różnie, jednak chyba najbardziej emocjonalnie Harry związuje się z pewną tajemniczą dziewczyną, Genori (w innej wersji Chinori), która ratuje go z paru niebezpiecznych sytuacji. Motywy jej postępowania ujawniane są stopniowo i pomimo pewnej wtórności najmniej mnie drażniły. Dwójka ta przeżywa emocjonalne wzloty i upadki powodowane przez najróżniejsze wydarzenia, zwykle sztampowe, ale jednak łatwiej w nie uwierzyć niż w przypadku Catherine. Jest ona zwykłą nastolatką, która wplątuje się nieświadomie w niebezpieczną intrygę. No dobrze, ma prawo nie wiedzieć, co robić w niektórych sytuacjach, ale można było nie tłumaczyć tej niepewności traumą z powodu rozwodu rodziców… To już była przesada. Dziewczyna sama nie potrafi podjąć jakiejkolwiek logicznej decyzji, często pakuje się w kłopoty, wiedząc, że coś może jej grozić. Na samym początku jej relacje z Harrym były ciekawie zarysowane, niestety wraz z rozwojem akcji, zostały spłycone i właściwie nie można powiedzieć, co właściwie kierowało Catherine, litość czy rzeczywista sympatia. Podobnie jej związek z Johnem prezentuje się wyjątkowo marnie, a rozdmuchane i udramatyzowane problemy w kontaktach dziewczyny z młodszym bratem, doprowadzały mnie do szewskiej pasji. W przypadku Johna nie da się nic konkretnego powiedzieć: podobnie jak jego dziewczyna ma niezbyt rozwiniętą osobowość, brakuje mu wyobraźni i zarysowane są też jego Problemy Rodzinne. Swoją drogą, zastanawiam się, gdzie na początku byli rodzice tej dwójki, którzy wkraczają na scenę dopiero, gdy trzeba czymś zająć znudzonego widza.

Jeśli ktoś liczył na charyzmatycznego antagonistę, to może porzucić wszelkie nadzieje. Po raz kolejny mamy bowiem do czynienia z wszechwładnym molochem, w którym anonimowi ludzie pociągają za sznurki, a ich tożsamości i motywy do końca pozostają jedną wielką niewiadomą. W przypadku tej serii rozmiary wrogiej organizacji i sposób jej działania, wyjaśnione w ostatnim odcinku, rozbroiły mnie kompletnie, gdyż nie mam pojęcia, kto w takie bzdury uwierzy. Owszem pojawiają się przeróżni podwładni, ale są oni tak jednowymiarowi i sztuczni, że nie da się o nich wiele napisać. Ot, pewna pani, która ma Dylematy, ot, pewna pani doktor, która pragnie Władzy. I tyle. Zastanawia mnie fakt, że przynależność do Tajnej i Niebezpiecznej Organizacji nie wymaga lojalności i posłuszeństwa. Obserwujemy bowiem radośnie głupie roszady bohaterów, następujące pod wpływem jakichś niezrozumiałych motywów, o których wiedzą tylko scenarzyści. A wszystko to bez jakichkolwiek konsekwencji w postaci zawieszenia w obowiązkach czy likwidacji. Jedynym wyjątkiem jest przypadek policjanta, który zostaje wyrzucony z pracy po tym, jak miesza się w nie swoje sprawy. Zastanawiająca dla mnie była jego niezwykła determinacja i bezmyślność, z jaką docierał do kolejnych „szokujących” faktów. To jeden z tych typów postaci, które nie uczą się na błędach i mimo oczywistych ostrzeżeń brną dalej w bagno jakiejś sprawy tylko po to, aby odkryć Prawdę przed widzem. Doprawdy, wzruszająca jest tak bezinteresowna chęć poświęcenia własnego życia dla wyższych idei…

Aż dziwi fakt, że do tej produkcji zaangażowano kilkoro znanych seiyuu. Yui Horie w roli Catherine łudząco przypomina Yuuki z Vampire Knight, acz początkowo zmyliła mnie. W rolę Harry’ego wcielił się raczej nieznany Ryu Itou, który wyjątkowo dobrze zarysował charakter tego niezrównoważonego chłopaka (jest pochwała, gdyby tylko nie sama postać, to byłoby dobrze, ale…). Kolejnym zaskoczeniem była Yukana, która użyczyła głosu Genori, i ta kreacja najbliższa jest chyba Lottie z Soukou no Strain. Pojawiają się jeszcze m.in. Saeko Chiba i Akio Outsuka. Udźwiękowienie serii w postaci różnych odgłosów wypada całkiem przyzwoicie, jednak trudno wyłowić z tła jakiekolwiek godne uwagi utwory muzyczne. Przeważają cichutkie solówki pianina, czasem w duecie z brzdąkającą gitarą czy skrzypcami. Większość z nich jest kompletnie nijaka i tonie gdzieś w morzu dialogów, a ich „różnorodność” i powtarzalność też znacznie wpłynęła na moją ocenę. Podobał mi się natomiast trochę ostrzejszy akcent w postaci endingu Ai wo Shiru ni wa Hayasugita no ka, do piosenki z czołówki mam stosunek całkowicie obojętny – ot, raczej nic specjalnego. Warto zwrócić uwagę na groteskową animację w openingu, która jednych może zachęcić do obejrzenia, a innych odrzuci już na samym wstępie. Mnie wyjątkowo się ona nie spodobała, ale trzeba przyznać, że sama jej jakość nokautuje animację w samej serii. Na szczęście nie próbowano eksperymentów z grafiką komputerową, ale efekt końcowy i tak jest niezbyt zadowalający. Ja wiem, że anime ma dziewięć lat, ale ruchy postaci, puste i rozmyte tła oraz do znudzenia powtarzane ujęcia boleśnie obnażają niski budżet produkcji. Dwie biegnące postaci poruszają się dokładnie tak samo, a idący tłum sprawia wrażenie pacynek na kijku poruszanych odpowiednio na boki, w górę i w dół. Największe „ale” mam do projektów postaci, które w większości ujęć są po prostu okropne. Owszem, zdarzają się przebłyski (np. brak przezroczystych włosów), jednak to wciąż za mało. Jeśli chciano, żeby Harry nie tylko zachowywał się, ale i wyglądał odpychająco, to spisano się na medal. Jego projekt dotknęły wszystkie istotne wady: nienaturalnie długi nos, dziwnie wykrzywione usta tuż pod nim i oczy, które należą do szaleńca. U innych również pojawiają się te cechy, co sprawia, że nawet postacie żeńskie nie są atrakcyjne (co zapewne chciano osiągnąć, rysując im rybie usta), a kilka z nich wyróżnia się jedynie wyeksponowanym biustem. Nawet mój ulubiony projekt Genori nie ustrzegł się ujęć rodem z koszmaru. A szkoda, całkiem ładna z niej dziewuszka. O poprawności anatomicznej nie wspominajmy… Dla odmiany na plus trzeba zaliczyć stonowaną, szarawą paletę barw, które pasują do ogólnego klimatu.

Sci­‑Fi Harry można porównać do dziurawego statku, który stopniowo idzie na dno. Brak oryginalnego pomysłu nie musi dyskwalifikować serii, ale stanowi przeszkodę w wybiciu się z tłumu. W takim przypadku przydają się umiejętności sprytnego wykorzystania schematów, a nie ambicja wciśnięcia ogromnych pokładów absurdu. Wielowątkowość pociąga za sobą pewną odpowiedzialność i zmusza do umiejętnego dozowania napięcia oraz ciekawych przeskoków. Tymczasem ta seria to mała łódeczka, która dryfuje od jednego wątku do drugiego, a sternik spokojnie sobie śpi i nie słyszy szumu wodospadu, który jest tuż za zakrętem. Powoduje to całkowite zagubienie sensu i płynności akcji, tonącej nie tylko w nielogicznych pomysłach, ale przede wszystkim w bałaganie. To taki bezpłciowy twór, którego trudno polubić i jednocześnie trudno znienawidzić. Zarówno miłośnicy akcji i science­‑fiction, jak i amatorzy kina obyczajowo­‑romantycznego, srodze się na tej serii zawiodą.

Enevi, 29 maja 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio A.P.P.P.
Autor: Jouji Iida
Projekt: GASHAW, Shin'ya Takahashi
Reżyser: Katsuyuki Kodera
Scenariusz: Ken'ichi Takashima
Muzyka: Yoshihiro Ike