Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 7/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 64
Średnia: 6,47
σ=1,72

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Costly)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Tsuyokiss - Cool×Sweet

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2006
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • つよきす Cool×Sweet
Gatunki: Komedia, Romans
zrzutka

Utalentowana aktorsko dziewczyna toruje sobie drogę przez trudności. Typowa, ale sympatyczna seria szkolna.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Fanów gry na podstawie której powstało Tsuyokiss – Cool×Sweet może spotkać spore zaskoczenie przy kontakcie z anime. Zamiast niezdarnego Kamila Downara, który tutaj nie pojawia się wcale, pierwsze skrzypce przyjdzie grać Sunao Konoe. I bardzo dobrze. Z kolejnym Bohaterem Takim Jak TyTM w głównej roli zapewne seria ta straciłaby większość swoich zalet i nie wyróżniała się niczym na tle dziesiątek innych szkolnych komedii romantycznych.

Ale nie ma co tracić czasu na rozpisywanie czarnych scenariuszy. Dziewczyna jako główna bohaterka komedii romantycznej na podstawie gry eroge to nieczęste zjawisko. Tym bardziej taka jak Sunao. Poznajemy ją w czasie jej pierwszego dnia w nowej szkole. Energiczna, pełna entuzjazmu dziewczyna z miejsca chce dołączyć do szkolnego koła teatralnego, bo i aktorstwem interesuje się od dziecka i ma do tego spory talent. Na drodze staje jej problem natury technicznej – takowego koła w szkole nie ma. Ale cóż to za przeszkoda dla pracowitej bohaterki? Skoro nie ma, to trzeba je założyć.

Jak nietrudno zauważyć bardzo pozytywnie podchodzę do postaci Sunao. Bohaterka twardo dążąca do swojego celu, a przy tym sympatyczna i niepozbawiona różnych małych wad. Praktycznie cały seans miałem ochotę trzymać za nią kciuki. Jak zaś wygląda sprawa z innymi? Jak to w życiu, raz lepiej, raz gorzej. Główną przeszkodą na drodze do powstania koła teatralnego jest Erika Kiriya, przewodnicząca szkoły, nazywana przez wszystkich Księżniczką, która bohaterce specjalnie wchodzi w drogę dla zabawy, dostrzegając w niej równą sobie przeciwniczkę. Resztę bohaterów można podzielić na członków samorządu uczniowskiego i przyjaciół Sunao. Podział ten zresztą jest dość istotny, bo choć szybko okaże się, że niezbyt sztywny (bo i nasza bohaterka szybko zacznie znajdować przyjaciół też z drugiej strony barykady), to jednak wyznaczający dwie rywalizujące frakcje. Z pierwszej grupy wypada wyróżnić Leo Tsushimę, starego przyjaciel Sunao, z którym bohaterka ma związane wiele tak słodkich, jak i gorzkich wspomnień, a z drugiej najważniejsza rola przypada Shizuce Asadzie. Kluczową postacią dla fabuły jest też Otome Kurogane, która niejako znajduje się w obu obozach naraz.

Oczywiście, postaci jest dużo, dużo więcej, wspomniałem tylko o kluczowych dla historii. Nie wypadają one wcale źle. Naturalnie, Erika musi być blond, w towarzystwie oczywiście jest małe tsundere, a także długowłosa brunetka obdarzona zimną powierzchownością. Mówiąc w skrócie – schemat mamy co krok. Nie przeszkadzało mi to jednak w czasie seansu jakoś szczególnie. Po pierwsze, byłem pewien, że tak będzie, jeszcze zanim zabrałem się za Tsuyokiss. Bez obrazy dla serii szkolnych, ale tutaj to jest zupełny standard. Po drugie, i ważniejsze, schematy te zostały świetnie wkomponowane w przygotowane gagi, dając najważniejszy w tym wypadku efekt – seria jest całkiem śmieszna i bardzo przyjemnie się ją ogląda.

Większość bohaterów drugoplanowych ma role komediowe, nie wpływając zbytnio na fabułę. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, oznacza to, że będziemy ich widzieć co chwilę, bo i właściwy wątek fabularny ciągnięty jest powoli i niejako przy okazji, przez większość czasu seria ma charakter komediowy i skupia się właśnie na różnych gagach. I tu, co warto podkreślić, wypada całkiem nieźle. Przede wszystkim, na ekranie bardzo dużo się dzieje. Widać, że twórcy mieli pomysł na każdy odcinek, nie ma momentów nudnych czy przeciąganych. Humor, momentami dość absurdalny, stoi tu na dobrym poziomie. Nie brakuje też fanserwisu, choć niezbyt nachalnego. Dla fanów ecchi, przyzwyczajonych do mocniejszych motywów, będzie to pewnie wada. Choć pewnie wiele im wynagrodzi ending, o którym później.

Wrócę jeszcze na chwilę do konstrukcji odcinków. Na dobrą sprawę nie zostaniemy tam niczym wyjątkowo zaskoczeni. Festiwal, praca dorywcza, wyjazd na prywatną wyspę. I tak dalej, z grubsza taki zestaw motywów przewija się w każdej podobnej serii. Ale tu trzeba podkreślić sporą zaletę Tsuyokiss – uporczywe wrażenie powtarzalności, jaki zwykłem miewać w takich sytuacjach, tutaj mi nie doskwierało. A to dlatego, że w obrębie owych klasycznych motywów bohaterowie pakują się w już niezbyt klasyczne sytuacje. Po prostu widać, że twórcy nie chcieli iść na łatwiznę i poświęcili chwilę na zastanowienie się nad rozwiązaniem poszczególnych odcinków.

Jeżeli chodzi o stronę techniczną, to jest ona poprawna. Postaci wyglądają całkiem ładnie, choć gdy przyjrzeć się niektórym, ich podobieństwo względem siebie jest uderzające. Cóż, nie jest to nic nowego, ale tutaj osoby czułe na tym punkcie mogą cierpieć z tego powodu nawet bardziej niż w pokrewnych tytułach. O tłach powiedzieć nic nie sposób – ot, są, ani nie raziły mnie jakimiś błędami, ani nie zapadły w pamięć. Muzycznie także nic specjalnego nie uświadczymy, choć czepiać się też nie ma czego. Opening nie wyróżnia się na tle wielu podobnych, w pamięć za to zapada ending. Raz, że okraszony został całkiem miłym utworem, dwa, że zawiera przegląd występujących w serii dziewcząt. Fanserwisu tam sporo, a graficy spisali się przy tym na tyle dobrze, aby moje męskie oko było zadowolone, narzekać na to w żadnym wypadku nie zamierzam.

W efekcie dostajemy serię szkolną z typowymi dla takowej cechami. Czyli jest schematycznie, przewidywalnie i z niezbyt dużą dozą sensu. Ale, co dużo ważniejsze, jest śmiesznie, da się polubić bohaterów, kreska, choć bez sensacji, jest miła dla oka, a całość zabija czas bardzo skutecznie. Dostałem to, czego oczekiwałem od takiej serii. Fani gatunku będą bez wątpienia usatysfakcjonowani tym, co tutaj zobaczą. Dla innych też wcale nie musi to być nieudany seans.

Costly, 22 sierpnia 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Hibari, Trinet Entertainment
Autor: Candy Soft
Projekt: Yoshimi Yasukata
Reżyser: Shin'ichirou Kimura
Scenariusz: Yasunori Yamada
Muzyka: I've Sound, Little Non, Yuuichi Nonaka