Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

Lupin III: Lupin vs Fukusei-ningen

  • Avatar
    A
    fm 24.08.2009 13:50
    Jeden z najsłabszych filmów.
    Jako że tekst recenzji poza wprowadzeniem mógłby się odnosić do dowolnej kinówki Lupina III, pozwolę sobie na parę słów na temat tego, czym się wyróżnia.

    Jak przystało na pionierską adaptację na ekrany kinowe przygód złodzieja-(niekoniecznie) dżentelmena (poza jednym live­‑action) twórcy mieli ambicję by wszystko było bardziej, więcej, szybciej itp. Jak im to wyszło? Przygody obserwujemy w większej skali, niż przyzwyczaiła do tego seria telewizyjna i postacie rozbijają się po całym świecie, ale fabuła staje się przez to mocno szarpana, deus ex machina goni deus ex machina, a pościgi w stylu Scooby doo są na porządku dziennym. Największym bólem jest jednak to, że niczym przez szkło powiększające obserwujemy wszystkie wady bohaterów i zmieniają się oni we własne karykatury (bo zalety gdzieś się pochowały). Lupin został zaprezentowany jako samolubny ciołek, dla którego zaliczenie kolejnej panienki (najlepiej gdyby była to Fujiko) jest istotniejsze od zdania przyjaciół, Fujiko zamiast femme fatale wychodzi na zdradziecką sukę, a Zenigata na bufona, który i tak zawsze przegrywa. Niby to samo co zwykle, ale obsada pozbawiona swego wdzięku staje się wyjątkowo antypatyczna i nie ma właściwie komu tu kibicować (antagonista budzi tylko odrobinę większą niechęć). Najlepiej wychodzą Jigen i Goemon, bo rzeczywiście wychodzą. Stwierdzają, że skoro Lupin ma ich gdzieś, to oni jego tym bardziej. Tylko w ten sposób zmieniają się w statystów.

    Jaśniejsze strony? Dla niektórych zaletą może być fakt, że Fujiko śmielej prezentuje swoje wdzięki. Podejrzewam też, że grafika ma prawo się spodobać wyznawcom filozofii, że brzydsze i starsze=lepsze (bo jest brzydka i pełna artefaktów ze starego nagrania).

    Secret of Momo można potraktować jako pewną ciekawostkę i może nawet ktoś się zachwyci mrocznym obliczem Lupina. Dla mnie jednak film bardziej sprawia wrażenie niezbyt udanego i chaotycznego studium obsesji dręczących poszczególne postacie. Jest to jedna z tych „klasycznych pozycji”, które najlepiej zostawić na półce, by najpierw pokryła się kurzem, a później zarosła mchem. Już dużo lepiej poświęcić swój czas na obejrzenie takich kinówek/OAV­‑ek, jak Castle of Cagliostro, Episode 0: First contact, Operation Return the Treasure, czy Plot of Fuma clan
    • Avatar
      Trusio 25.08.2009 22:18
      Re: Jeden z najsłabszych filmów.
      Czy ty nie bierzesz tego trochę zbyt serio aby? :] Nie, naprawdę. To jest typowa rozrywka. Niska, płytka i niewymagająca. Nie ma co się według mnie rozdrabniać i dokonywać na postaciach jakiejś szczególnej analizy psychologicznej na potrzeby dyskursu z behawioralizmu. Jest akcja, kobiety, zły jegomość do pokonania i chwytliwe teksty głównych bohaterów. Owszem – nie dorównuje w żadnym stopniu Castle of Cagliostro, bo to jednak nie Miyazaki, tym niemniej mieszanie tej pozycji z błotem także nie jest chyba całkiem sprawiedliwe. Choć to kwestia gustu – rzecz jasna. Moim zdaniem to wciąż całkiem przyzwoity Lupin – niemal ideał na sobotni wieczór.
      • Avatar
        fm 26.08.2009 16:10
        Re: Jeden z najsłabszych filmów.
        Powtórzę może prostszymi, bardziej zrozumiałymi słowami:
        Reszta kinówek Lupina – bohaterowie sympatyczni (mimo że łotry)
        Secret of Momo – bohaterowie antypatyczni

        Z resztą franczyzy nie miałem takich problemów (co najwyżej odrzucał marny scenariusz w Return of Pycal, czy idiotyczna teoria na temat tożsamości głównego bohatera w Green vs. Red), więc problem nie wynika z tego, że gardzę rozrywką łatwą, lekką i przyjemną, tylko że twórcy skopali robotę. W tym przypadku magia i wdzięk Lupina gdzieś uleciały. Dobrze przynajmniej, że zrehabilitowali się przy kolejnych próbach.

        Skoro uważasz, że z moim zdaniem jest coś nie tak, to dodam, że nie tyle ja drążę zbyt głęboko, co chyba Ty zbyt płytko, bo przykładowo fragment
        recenzja napisał(a):
        No i o Zenigacie – inspektorze Interpolu wprost z Japonii, którego za Lupinem wiecznie gna nie tylko służba i obowiązek, ale i szczera, braterska niemalże miłość.
        trudno odnieść do sytuacji, gdy przy pierwszym spotkaniu następuje próba mordu (no chyba że to braterska miłość jak u Kaina i Abla). Przez to mam wrażenie, że Secret of Momo dostaje punkty za bycie częścią franczyzy, a nie za własne zasługi.