Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
fabuła: 8/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 35
Średnia: 6,94
σ=1,29

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Costly)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Taishou Yakyuu Musume

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 大正野球娘。
  • Taishou Baseball Girls
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Przeszłość; Inne: Realizm
zrzutka

Prosta i zwyczajna seria sportowa o dziewczęcej drużynie baseballu. Paradoksalnie, głównie dzięki owej prostocie najlepsza pozycja w gatunku, jaką do tej pory widziałem.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Gdy przychodzi do recenzowania anime, lwia część opisujących szuka najpierw w serii schematów. Gdy znajdzie ich dużo, zwłaszcza w kluczowych elementach, tytuł z miejsca otrzymuje duży minus i zapewne rzutować będzie to na całość oceny. Gdy oglądałem Taishou Yakyuu Musume, na mnogość schematów wpadałem od samego początku. Od samego początku też nie przeszkadzały mi wcale, często nawet cieszyłem się z ich obecności. Bo i schematy nie wzięły się znikąd, są rozwiązaniami optymalnymi dla danej opowieści i sprawnie używane mogą się podobać. W przypadku tej serii wykorzystano je idealnie, wydobywając wszystkie ich zalety, a jednocześnie przedstawiając je na tyle swobodnie i naturalnie, aby nieistotne stawały się wady.

Akcja tytułu umiejscowiona jest w 1925 roku (14. rok epoki Taishou według kalendarza japońskiego). Japońskie społeczeństwo w tych latach nie uznawało równouprawnienia kobiet i mężczyzn, czego nie zmieniły ani wielkie reformy epoki Meiji, ani też postępująca demokratyzacja epoki Taishou. W tym czasie, gdy dobrze wychowanej kobiecie nie wypadało nawet biegać, dwie czternastoletnie bohaterki, Koume Suzukawa i Akiko Ogasawara, postanawiają założyć żeńską drużynę baseballu.

Choć patrząc na świat przedstawiony widz może oczekiwać wkraczania w sferę polityczno­‑wolnościową, to wszelakie wątpliwości zostają przez twórców rozwiane bardzo szybko. Mamy tutaj klasyczną serią sportową, o trudnej drodze, jaką przejść muszą nasze bohaterki, aby stworzyć prawdziwą drużynę i udowodnić, że kobiety potrafią rywalizować z mężczyznami na równych zasadach. Naturalnie, umieszczenie akcji w tym okresie nie było wybiegiem pozbawionym znaczenia, rodzi to wiele konsekwencji dla fabuły, jednak ogólny schemat „drogi do celu” nie różni się od widzianego w podobnych pozycjach. Skąd więc bierze się moje pozytywne podejście do tej serii, skoro, zdawałoby się, mamy tutaj powtórkę z innych produkcji? Diabeł, jak ma w zwyczaju, tkwi w szczegółach.

Zacznijmy od tego, co było dla mnie największą zaletą. A jest tym samo podejście do sportu w serii. Trening, postępy drużyny, piętrzące się przed nią trudności, determinacja bohaterek i ich motywacja. Wszystko to pokazane jest w sposób prosty i uderzająco zwyczajny. Innymi słowy, przedstawione zostało autentycznie. Wielu fanów serii sportowych może szybko zniechęcić się przez to do tytułu – nie ma tu wielkich talentów, którym wyższość nad innymi dano od urodzenia, nie ma patetycznych przemów, pewności siebie przypominającej częściej arogancję, wystarczającej do odniesienia sukcesu, i tym podobnych elementów, które – przyznaję się bez bicia – kojarzą mi się z seriami sportowymi w anime.

Co więc jest? Przede wszystkim wspaniały proces budowania drużyny. Rodzi się inicjatywa, znajdują się chętne zawodniczki, wszystkich cechuje zapał. Jednak w tym momencie następuje starcie z rzeczywistością. Nasze bohaterki stopniowo uczą się, czym jest prawdziwy sport, dorastają do roli osób, które są gotowe wykazać się odpowiednią determinacją, aby coś w sporcie osiągnąć. Trwa to długo. Zapewne dla niektórych za długo, niecierpliwy widz może przy tym się nudzić. Mnie jednak taka formuła bardzo przypadła do gustu. Bohaterki stopniowo traktują inicjatywę coraz poważniej, aż w końcu osiągają prawdziwą determinację. Czy są już drużyną? W żadnym wypadku, od początku do samego końca seria utrzymuje konsekwentnie ten sam wydźwięk. Serie sportowe lubią uczyć, że ciężką pracą osiągnąć możemy wszystko. Jednak z zasady skupiają się na przedstawieniu wielkości sukcesu, jaki może nas czekać. Tutaj wyraźnie skoncentrowano się na owej ciężkiej pracy. To właśnie ogrom pracy, jaką wykonują bohaterki, zajmie nam większość czasu. A wszystko to prowadzi do sukcesu, który w oczach neutralnego widza nie jest niczym nadzwyczajnym. Ba, to wręcz mało. Jednak dzięki temu, że mogliśmy oglądać świetnie przedstawioną drogę, jaką dziewczyny przebyły, aby wykonać ten mały krok do przodu, zdaje nam się, że osiągnęły coś wspaniałego, po seansie byłem absolutnie przekonany, że zasługują na szacunek. Ogromne brawa należą się twórcom, żadne mistrzostwa Japonii czy świata zdobywane przez bohaterów serii sportowych nie wywarły na mnie wcześniej takiego wrażenia. A czy to w końcu nie powinno być istotą takiej produkcji?

Podejście do samej w sobie dyscypliny także wyróżniają podobne cechy – prostota i autentyczność. Nie ma niesamowitych sztuczek, talentów podchodzących pod supermoce i tym podobnych. Jest po prostu czysty sport. Często w anime sportowych możemy oglądać jakieś niesamowite formy treningu, które mają dać wspaniałe wyniki, albo różne fantazyjne teorie, dzięki którym gracz ma się stać lepszy. Także tu w drużynie znajdzie się „naczelny strateg”, Noe Kawashima, która będzie opracowywać metody usprawniające grę drużyny. Ale choć będzie udzielać licznych rad i zaprezentuje wiele teorii, to wszystko ma bardzo solidne i logiczne podstawy. Naturalnie, tak jak napisałem wcześniej, to proste rady, które często powstają niemal na przysłowiowy „chłopski rozum”. Nic z tego nie zastąpi ciężkiego treningu ani nie stanie się niesamowitą metodą na sukces. Twórcy pod tym względem są bardzo konsekwentni, pokazując, że pewnych rzeczy nie da się osiągnąć na skróty.

Co istotne, jeżeli ktoś odniósł wrażenie, że seria ta pozostaje śmiertelnie poważna i podchodzi do tematyki w sposób wyjątkowo realistyczny, to nie ma racji. I to kolejny plus. Choć pod wieloma względami seria jest autentyczna, a podejście do sportu ma całkiem dojrzałe, jednocześnie widać od razu, że jest to tytuł kierowany do młodszej widowni (choć nie wiem, czy w ogóle warto o tym wspominać w recenzji anime). Nie samym sportem człowiek żyje i nie wszystko się wokół niego obraca, pojawi się też sporo humoru. Dlatego seans odbiera się bardzo swobodnie i lekko, co wcale nie jest łatwo połączyć z opisywanymi wcześniej cechami. Tutaj twórcom się to udało. Dla starszych widzów całość jednak może być zbyt prosta, choć ja byłem daleki od takiego wniosku.

Postaci występujące w serii sprawiają dobre wrażenie, są różnorodne i sympatyczne. Szczególnie dobrze przyjąłem fakt, że potrafią wykazać się sporą odpowiedzialnością, zwłaszcza główna bohaterka, Koume, która umie zachować się bardzo dojrzale, a jednocześnie w sposób pasujący do jej młodego wieku. W zasadzie przyczepić się mogę tylko do jednej z bohaterek, Kyouko Sakurami, która robi w ekipie za fajtłapę. Momentami jest drażniąca, choć z zasady mam podobną opinię o postaciach tego typu. Dobrze wypadają też postaci drużynę otaczające, które prezentują różną postawę względem ich inicjatywy, ale w ostatecznym rozrachunku wszystkie dostosowują się do optymistycznego charakteru serii i doceniają pracę bohaterek. Jest to przedstawione na tyle sprawnie, aby prowadząca do tego droga wyglądała przekonująco.

Jedną z rzeczy wyróżniających serię jest okres czasowy, w którym umiejscowiona jest akcja. Dostosowana do niego została nie tylko scenografia, ale także wiele mniejszych lub większych szczegółów. Tym, co od początku mnie uderzyło, była specyficzna kurtuazja i etykieta w kontaktach między postaciami. W tym okresie ogromną wagę przywiązywano do dobrych manier i zwyczajów. Dialogi między postaciami są bardzo formalne, sporo w nich ozdobników i zwrotów grzecznościowych. Nieczęsto bohaterki, nawet między sobą, pozwalają sobie na większą swobodę w wyrażaniu poglądów czy własnych myśli. Zwłaszcza żeńskie postaci zwracają baczną uwagę na to, jak są postrzegane. Po wielu seansach anime od razu też moją uwagę zwrócił fakt, że nawet dość bliskie przyjaciółki zwracają się do siebie po nazwisku, najczęściej z grzecznościową końcówką „-san”. Widać też specyfikę mentalności okresu. Naświetlono kwestię roli kobiety w społeczeństwie, co niesie ze sobą wiele konsekwencji dla drużyny, która wybitnie nie pasuje do tej roli. Nie nadaje to fabule złożonego, socjologicznego charakteru, po prostu przejawia się w różnych detalach, ale jest zauważalne od razu. Ogółem pokazanie okresu czasowego wypada przekonująco i nadaje całości ciekawy klimat.

Są też wady. Podstawową jest fakt, że nic nowego tutaj nie ujrzymy. Seria oryginalna pod żadnym względem nie jest. Operuje schematami bardzo sprawnie, ale pozostają to ciągle znane nam schematy. Poza tym w zasadzie punktować można już tylko detale, które jednak czasami potrafią dać się we znaki. Tym, co przede wszystkim zapadło mi w pamięć, są zbędne w moim odczuciu wątki shoujo­‑ai. Poświęca się im mało uwagi i na dobrą sprawę mają charakter czysto komediowy, ale zwyczajnie były jednym z niewielu elementów, który nie pasował mi do całości. Cóż, to głównie efekt różnicy mentalności – w specyfice anime takie wątki mają pełnić dokładnie taką samą rolę, jak zwykłe małe wątki hetero, nie ma tu różnicy. Dla mnie jednak zawsze już pewnie będzie to sztuczne szukanie zainteresowania przez dodanie szczypty pikanterii. I nic na to nie poradzę, po prostu w moich oczach zawsze tak to wygląda, choć zdaję sobie sprawę, że założenia wcale nie musiały być takie. Dodatkowo, co jest sporą wadą, pierwsze dwa odcinki są wyraźnie słabsze. To duży problem produkcji, bo przecież po niezbyt interesującym początku wielu widzów nie będzie miało ochoty kontynuować oglądania.

Oprawa graficzna nie prezentuje nic wielkiego, ale wypada pozytywnie. Postaci wyglądają bardzo różnorodnie, momentami wręcz jakby pochodziły z kilku różnych serii. Szybko jednak przyzwyczaiłem się do tego i z czasem zacząłem to traktować jako zaletę. Tła nie imponują ilością detali, ale za to dobrze odwzorowują czasy, w jakich toczy się akcja, dzięki czemu całość ma indywidualny charakter. Muzycznie jest poprawnie, choć wiele więcej dobrego powiedzieć nie można. Opening niezbyt mnie zainteresował, ale za to polubiłem ciepły ending, który był dla mnie najjaśniejszym punktem, jeżeli chodzi o muzykę w serii.

Taishou Yakyuu Musume mogę polecić całkiem szerokiemu gronu widzów. Na pewno wszystkim amatorom serii sportowych. Co więcej, sam do tego rodzaju produkcji podchodzę dość chłodno, a mimo to bardzo miło spędziłem przy tym tytule czas, z czego wnoszę, że spodobać się może także tym, którzy niezbyt interesują się gatunkiem. Nie przełamie na pewno silnej antypatii, ale na to nikt nic nie poradzi. Fakt, że seans jest lekki i optymistyczny, sprawia, że produkcja ta ogląda się sama, w zasadzie z grona potencjalnych widzów wyłączyłbym tylko ludzi niecierpliwych, nielubiących spokojnego tempa rozwoju fabuły lub oczekujących wielkich fajerwerków sportowych czy graficznych towarzyszących akcji.

Costly, 26 grudnia 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: J.C.STAFF
Autor: Atsushi Kagurazaka
Projekt: Kanetoshi Kamimoto, Sadaji Koike
Reżyser: Takashi Ikehata
Scenariusz: Takashi Ikehata
Muzyka: Takayuki Hattori