Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10 grafika: 5/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 36
Średnia: 6,33
σ=2,13

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

White Album 2nd Season

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • WHITE ALBUM 第2期
Tytuły powiązane:
zrzutka

Bezpośrednia kontynuacja miłosnych przygód pewnego studenta i jego wiernego haremu.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Pierwszy sezon zakończył się w dość istotnym i niefortunnym dla bohaterów momencie. Największym „zwrotem” akcji ostatnich minut trzynastego odcinka okazało się poważne pogorszenie stanu ojca Touyi. Jednak wraz z początkiem części drugiej problemy postaci wcale nie zaczęły się same rozwiązywać, a wręcz przeciwnie, węzeł stopniowo zaczyna zapętlać się coraz bardziej. Szykują się kolejne komplikacje i to nie tylko na płaszczyźnie uczuciowej, ale również zawodowej. Jak Touya, Yuki, Rina i cała reszta poradzą sobie z tym, co przygotował dla nich scenarzysta?

Bezpośrednio po zakończeniu pierwszego sezonu z bardzo mieszanymi uczuciami oczekiwałam kontynuacji, bo nie spodziewałam się jakichkolwiek zmian w sposobie przedstawienia treści. Nastał jednak październik i na ekrany telewizorów trafiła część druga White Album, która ku mojemu niezmiernemu zdziwieniu wypadła lepiej niż poprzedniczka. Co prawda, nie nastąpił cud i seria nie zmieniła się nagle w porywający dramat czy bardzo dobrą serię obyczajową, lecz poprawa jest widoczna. Swego rodzaju przekleństwem nadal pozostaje wątek główny, który (o zgrozo) rozwija swoje macki i porywa kolejne dziewczęta. Touya dalej bawi się w skakanie z kwiatka na kwiatek i chociaż właśnie taką taktykę stosował też Makoto ze School Days, tutaj sytuacja bardziej przypomina muchy lgnące do… no, wiadomo czego. Chłopak „podróżuje od jednego portu do drugiego” i wyraźnie nie może się zdecydować, czego tak właściwie chce od życia. Co gorsza, twórcy zdecydowali się na ostatnimi czasy modne, aczkolwiek niekoniecznie satysfakcjonujące rozwiązanie tego problemu, przez co nie wszyscy widzowie będą zadowoleni z seansu.

Serii pomagają jednak wątki poboczne, które w tej części wychodzą z cienia i wypełniają zionący wcześniej pustką scenariusz. Więcej czasu poświęcono karierze bohaterek, a także pokazano, że w tym biznesie faktycznie coś się dzieje i niekoniecznie muszą być to same sukcesy. Dano również szansę innym bohaterom, którzy wyszli na światło dzienne ze swoimi własnymi historiami, całkiem sprawnie przeplatającymi się z sercowymi problemami Touyi i jego haremu. Wątki te, jak wspomniałam, nie zmieniają drastycznie tematyki czy tempa wydarzeń. Akcja nadal posuwa się do przodu raczej powoli, w rytmie szarej codzienności, która teraz zyskała po prostu kilka twarzy więcej.

Wraz z nowymi historiami większego znaczenia nabierają relacje między bohaterami drugoplanowymi, którzy nadają trochę kolorów obsadzie jako całości. Więcej do powiedzenia mają m.in. Mana (uczennica Touyi) i Haruka (przyjaciółka z dzieciństwa), które poznały się już w pierwszej serii. Rozwój ich przyjaźni jest również bezpośrednio związany z matką Many i jednocześnie dyrektorką konkurencyjnego studia. Pojawia się również nieco tajemnicza i niekoniecznie paląca się do współpracy Menou, która jednak spędza sen z powiek wspomnianej wyżej pani dyrektor. Do głosu dochodzi też starszy brat Riny, jednak jego wątek nieszczególnie przypadł mi do gustu, a dodatkowo charakter ma raczej nieprzekonywający i nieco przerysowany – chociażby w porównaniu z Yuki Morikawą, która wreszcie może wykazać się szczątkowymi przejawami osobowości (acz niekoniecznie błyszczy). Nie ukrywam, że spore nadzieje pokładałam w Rinie, która w pierwszej serii jako jedna z poważniejszych kandydatek jednak opierała się „wdziękom” Touyi i sprawiała wrażenie w miarę silnej, młodej artystki. Niestety, dalszy jej rozwój może nie zawodzi na całej linii, ale jednak pozostawia trochę do życzenia i skutecznie sprowadza ją do poziomu reszty postaci. Jedyną stałą, niezmienną pośród obsady pozostaje główny bohater, który w dalszym ciągu w pełnej krasie prezentuje bezbarwność. Teoretycznie dużo myśli nad swoim postępowaniem, lecz nadal zupełnie nic z tego nie wynika. Owszem, sprawia wrażenie uprzejmego i normalnego chłopaka, jednak pod tą przykrywką kryje się brak jakichkolwiek cech, które mogłyby go wyróżniać. Podsumowując, „nowi” bohaterowie dodają historii nieco kolorków, ale ani oni, ani główna obsada (wyłączając Touyę) z odrobinę bardziej rozwiniętymi osobowościami nie są w stanie sprawić cudu i w tłumie podobnych postaci niespecjalnie się wyróżniają.

Graficznie druga seria pozostaje na tym samym poziomie, co poprzedniczka, czyli prezentuje poziom średni. W miarę szczegółowo narysowano pejzaże oraz poszczególne wnętrza. Problem pojawia się przy projektach postaci, których wygląd zależy od rysowników i animatorów, a tym wyraźnie zdarzyło się kilka gorszych dni. Efektem tego były momentami zniekształcone twarze i sylwetki bohaterów – im dalej się oni znajdowali i im bardziej skomplikowane ruchy wykonywali, tym koślawiej to wyglądało. W dalszym ciągu lepiej prezentują się sceny jakby malowane akwarelami (występują zarówno ruchome, jak i statyczne), czego ciekawym przykładem jest wykonana w takim właśnie stylu animacja w czołówce. Natomiast przy napisach końcowych znów ujrzymy ilustracje z poszczególnymi bohaterami. Kontynuacji towarzyszy również kilka nowych piosenek, z których w pamięć zdecydowanie najbardziej zapadają opening, Mugen, w wykonaniu Nany Mizuki oraz Akai Ito Suary. Ścieżka dźwiękowa nadal zdecydowanie pozostaje w tle i poszczególne utwory na pianino czy skrzypce są bardzo podobne do wielu, wielu innych, jakie skomponowano na przestrzeni lat.

Niezmiernie rzadko zdarza się, aby kontynuacja dorównywała pierwszej serii, a tym rzadziej, by była od niej lepsza. W przypadku White Album bez wątpienia przyczynił się do tego fakt minimalnego (ale zawsze) odsunięcia na bok głównego wielokąta uczuciowego, który zapuścił swe macki zdecydowanie za daleko. Dzięki wątkom pobocznym bohaterowie drugoplanowi przestali być bezbarwnymi statystami, a i główną obsadę można było zobaczyć w nowych sytuacjach. Drugiej serii z pewnością nie można nazwać dziełem przełomowym, gdyż mimo dość widocznej poprawy, nie zlikwidowano błędów poprzedniczki i White Album, jako całość, stanowi dość przeciętny i momentami mdły przykład typowego romansu z cyklu „on jeden, ich wiele”. Codzienności przedstawionej w tym anime zdecydowanie brakuje iskierki, która uczyniłaby je bardziej znośnym. Szarość wcale nie musi być zła, ale nuda to najgorszy wróg widza, a nieciekawe sceny zdarzały się nader często, zwłaszcza w pierwszej części. Fani poprzedniczki zapewne sięgną po kontynuację bez wahania, lecz może ich rozczarować zakończenie, które niekoniecznie wynagrodzi dwadzieścia sześć odcinków czekania na decyzję głównego bohatera. Ci, których nie zachwyciła pierwsza seria, a jednak postanowili oglądać dalej mogą, ale nie muszą być mile zaskoczeni. Pozostałych miłośników romansów zaś mogę odesłać jedynie do White Album, aczkolwiek mogą się oni rozczarować tak jak ja.

Enevi, 17 kwietnia 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Seven Arcs Pictures
Autor: AQUAPLUS
Projekt: Hisashi Kawata, Kou Yoshinari
Reżyser: Akira Yoshimura
Scenariusz: Hiroaki Satou