Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 6/10
fabuła: 5/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

3/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,33

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 15
Średnia: 5,27
σ=2,41

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Diablo)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Natsuiro no Sunadokei

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 2004
Czas trwania: 2×30 min
Tytuły alternatywne:
  • Hourglass of Summer Colours
  • 夏色の砂時計
Widownia: Shounen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Gra (bishoujo); Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Ecchi, Trójkąt romantyczny
zrzutka

Stary jak świat motyw miłosnego trójkąta z czasowymi udziwnieniami i tsundere na deser.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Paweł

Recenzja / Opis

Lipiec się kończy, żywy żar się z nieba leje, a ja, posiłkując się lodem tudzież wentylatorem, spędzam czas nad kolejną adaptacją japońskiej gry eroge z jakże skomplikowanym schematem „on kocha ją, ona jego w sumie też, ale prędzej któraś ze stron wyjdzie z siebie i stanie obok, niż wyzna wprost swoje uczucia”. Nie wiem, czy to efekt wspomnianego żaru, czy też może pewnego skomplikowania historii, w której mimo to schematy i tak biją boleśnie po oczach, ale ten godzinny seans nie okazał się szczególnie nieprzyjemny.

Jako się we wstępie rzekło, fabuła nie należy do szczególnie skomplikowanych. Otóż niejaki Koutarou, jak się zdaje „chłopak taki jak ty”, tyle tylko, że należący do klubu bokserskiego, zbiera właśnie niezłe cięgi w meczu bokserskim rozgrywającym się w przeddzień wakacji. To wydarzenie nie pozostaje bez znaczenia dla fabuły, gdyż parę ciosów w łepetynę przestawia bohaterowi najwyraźniej którąś klepkę i w efekcie zbiera się on na odwagę, by wyznać uczucie dziewczynie swoich marzeń, szkolnej piękności imieniem Kaho. Koutarou nie oberwał jednak wystarczająco mocno, by zadeklarować się osobiście, pisze więc list miłosny i prosi swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, Ai, która zupełnym przypadkiem jest też przyjaciółką Kaho, by dostarczyła list jego wybrance. To jednak dopiero początek. Wracając do domu, Koutarou zauważa, że jest obserwowany przez tajemniczą personę. Kiedy próbuje ją zatrzymać, łapie ją przypadkiem za piersi, bo persona okazuje się dziewczyną o imieniu Ligene. Bohater, oczywiście z kultowym już tekstem „ty zboczeńcu”, obrywa w zęby, ale w całym tym zamieszaniu zniszczona zostaje trzymana przez dziewczynę klepsydra. Ligene zwiewa, a Koutarou idzie spać. Po przebudzeniu dowiaduje się, że zaczyna się kolejny semestr, a jego ukochana Kaho… Nie żyje. Ki diabeł, prawda? W tym miejscu pozwolę sobie złośliwie przerwać opis fabuły tej OAV…

Kilka słów o postaciach, które jednak są naprawdę schematyczne. Koutarou, chłopak, a jakże, miły, uczynny i zupełnie przeciętny, wyróżnia się z szeregu wielu mu podobnych chyba tylko tym, że pasjonuje się boksem. Jest oczywiście nieśmiały wobec ukochanej dziewczyny, choć zdarza mu się od czasu do czasu jakieś mądrzejsze działanie czy przemówienie. Trzeba mu też oddać honor, że nie okazuje się totalnym fajtłapą i nie dostaje też krwotoku z nosa na widok lekko podwianego rąbka spódnicy. Jego przyjaciółka z dzieciństwa, a przy tym sąsiadka, Ai, to z kolei przykład przeciętnej dziewczyny: miłej, energicznej i serdecznej. I też oczywiście nieśmiałej, starającej się w miarę możliwości wspomagać Koutarou (niebezinteresownie, ale jej stosunek do głównego bohatera bez trudu rozgryzie każdy średnio inteligentny widz, który obejrzał już kilka anime). Jest też oczywiście sprawczyni całego zamieszania, Kaho. Panna z bogatego domu, chowana pod kloszem przez despotycznego tatusia, który stara się sterować jej życiem. Ma praktycznie zerowe doświadczenie z płcią przeciwną i jest w zasadzie chronicznie nieśmiała. No i jeszcze nie wypada nie wspomnieć o Ligene, o której ze względów fabularnych powiem tylko tyle, że to typowa tsundere o małym rozumku.

Najwyższa pora na Telesfo… tfu, na kwestie animacyjno­‑graficzno­‑muzyczne. Natsuiro no Sunadokei pochodzi z roku 2004, ale nie mogę powiedzieć, by pod względem graficznym i animacyjnym wzbudziło mój zachwyt. Projekty postaci i tła są dosyć siermiężne i czasami kłują w oczy uproszczeniami lub nie najlepszymi animacjami. Nie twierdzę, że szata graficzna tego tytułu jest zupełnie do niczego, ale daleko jej do wprawiania widza w stan zachwytu, choć nie zaprzeczę, że zdarzają się tu całkiem ładne ujęcia czy to tła, czy też samych postaci. Na szczęście całość trwa mniej więcej godzinę, więc jeśli ktoś chce Natsuiro no Sunadokei obejrzeć, ale obawia się marnej grafiki, nie będzie musiał się zbyt długo z nią męczyć. A muzyka? Cóż, istnieje w zasadzie tylko w openingu i endingu, które są dosyć przeciętne i nie oferują ani specjalnie zachwycających ani też specjalnie rażących atrakcji graficzno­‑muzycznych. Tak jak w przypadku grafiki, dość poprawna, acz zupełnie przeciętna rzemieślnicza robota.

Natsuiro no Sunadokei nie jest w żadnym razie tytułem wybitnym, który zapisze się złotymi zgłoskami w pamięci osób, które go obejrzą. Jest tu trochę romansu, trochę komedii i dramatu, ba – jest nawet fanserwis, ale wszystko to podane w obfitej polewie znanych z setek innych tytułów schematów i przyrządzone w sposób zwyczajnie przeciętny. Nie ma tu nic, co mogłoby naprawdę zachwycić, ale też raczej nic, co człowieka mogłoby absolutnie odrzucić. Jest to po prostu twór całkowicie średni, a jego największą wadą jest wtórność oraz fakt, że widz ma całkiem spore szanse zapomnieć o nim już kilka godzin po seansie. Dlatego też daję mu czwóreczkę, powołując się przy okazji na słowa towarzyszące opisowi tej oceny. Można ten tytuł obejrzeć, ale po co, skoro istnieje wiele lepszych przedstawicieli prezentowanego przez niego gatunku?

Diablo, 15 sierpnia 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Rikuentai
Autor: Princess Soft
Projekt: Yasunari Nitta
Reżyser: Takahiro Okao
Scenariusz: Isao Shizuya
Muzyka: Ryou Sakai, Yuuichi Oota