x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Bez zalogowania
25.08.2022 06:43 Bardzo ładna adaptacja
Po niespełna dwóch odcinkach już jestem pod dużym wrażeniem. Zwłaszcza grafika i animacja, sposób kadrowania, odwzorowanie postaci i ich mimika Świetnie dopasowane, do dialogów i do emocji.
O cudnie rysowanych krajobrazach i drzewach bogatych w detale nie wspominając.
Oglądałam to jak byłam mała. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to anime. Całkiem niezłe, niektóre sceny do dziś mile wspominam.
Np. kiedy Ania miała rocznicę przybycia na Zielone Wzgórze i zrobiła uroczyste śniadanie. Uznała, że ciasto będzie lepsze jak je podgrzeje i włożyła je do piecyka. Później, gdzieś po południu, Maryla się jej pyta kliknij: ukryte co robiło w piecu spalone prawie na węgiel ciasto :-).Tego to chyba nawet w książce nie było.
Albo Ania jak miała katar i też robiła ciasto. Nie poczuła, że wanilia, którą dodoje to tak na prawdę kliknij: ukryte krople walerianowe:-), ale to akurat było w książce.
W tej scenie z walerianą ujęło mnie, że Ania nosi całkiem współczesną maseczkę. Widać twórcom nie mieściło się w głowie, ze w XIX wieku z katarem można było iść ciasto robić.
Oglądałam kiedyś w tv ale… czy to nie jest polskie? A tak to mi się podoba: muzyka jak i obraz bardzo ładny. Nie mogę jednak ocenić bo… oglądałam to dawno, dawno temu:D
Troszkę szkoda, że historia kończy się wraz z pierwszą książką… Aktualnie jestem na ósmej i spokojnie mogli by poprowadzić serie z trzystoma epizodami. Z tym, że przerodziło by się to w romans i slice of life. Jak ktoś jest ciekaw co wydarzyło siędalej polecam książki :) naprawde warto.
„Szumiące Topole” i „Złoty Brzeg” zostały wydane jako ostatnie. Montgomery do pisania kolejnych tomów Ani została zmuszona przez drakońską umowę z wydawcą. W miarę pisania coraz bardziej traciła do Ani serce, co odbiło się na jakości książek- już w „Wymarzonym Domu” pojawia się recykling pomysłów, a dwa wymienione to w sumie przerobione opowiadania. Ania traci rozbieg, z wyemancypowanej dziewczyny przeistacza się w domowego anioła Dla dociekliwych- seria artykułów o LMM i jej książkach
Widzę, że od dwóch dni komentujemy tasiemce, które w pewnym momencie wytraciły swój impet ;) Ale faktycznie, o ile dobrze pamiętam, „Dolina tęczy” i „Rilla” były całkiem niezłe.
Zauważ, że „Tęcza” opowiada o dzieciach, a „Rilla” to sytuacja nietypowa, bo wojenna. Najsłabsze tomy opowiadają o Ani dorosłej, w spokojnym domu. Naiwne, nudne i przesłodzone. W pamiętnikach Montgomery uskarżała się, że nie może pisać o dorastających dziewczętach i ich dramatach wprost, ale musi opisywać przerośnięte dzieciaki. Przy Ani nie odważyła się też na eksperymenty przy dorosłym wizerunku, żywcem wziętym z lukrowanego obrazka. Wodze talentu LMM puściła dopiero w Emilce.
Trafna uwaga! Siłą zarówno „Tęczy” jak i „Rilli” było to, że nie opowiadały już właściwie o Ani, tylko o jej dzieciach. Nowe postacie, nowe osobowości, nowe problemy. Natomiast Emilki chyba nie czytałem, bo pamiętam jeszcze tylko „Błękitny zamek” i „Dziewczę z sadu”.
Ja tam w ogóle się nie nudziłem przy tym „tasiemcu”, mimo iż zgadzam się, że z biegiem czasu zrobiło się troszke zbyt słodko to i tak jest to jedna z moich ulubionych serii. Szczególnie podobał mi sie „house of drams” gdzie kliknij: ukryte wreszcie sie pobrali, a potem umarła ich córeczka (tydzień chodzilem przybity ;/).
Spoilery się zaznacza, nawet jeśli nie dotyczą anime…
Szczerze mówiąc nigdy nie odczułam specjalnego spadku poziomu Ani, chociaż wszystkie części jedna po drugiej czytałam gdzieś w czwartej klasie podstawówki, później wracałam do poszczególnych. Moimi ulubionymi częściami pozostają Ania na Uniwersytecie i właśnie Rilla. Ogólnie, ciekawych rzeczy się można od Ciebie dowiedzieć, Eire :) I fajnie widzieć, że ta książka mimo upływu czasu nadal ma swoich fanów.
Jako dziecko wszystkie części Ani połknęłam za jednym zamachem, nie widząc wielu rzeczy, które zastanawiają mnie dzisiaj- bardziej skupiałam się na przygodach dzieci, dorośli to w ogóle były dla mnie mistyczne kreatury, więc nie raziły mnie niekonsekwencje w ich budowie. Chociaż zawsze dziwiła mnie jedna rzecz- niemal całkowity brak obecności matek. matka jeśli jest to jest taka delikatna i odległa, że równie dobrze może jej nie być. Dzieci Ani z problemami lecą do Zuzanny, z matką Pat obchodzi się jak z jajkiem, matka Janki ze Wzgórza Latarni to duże dziecko, któremu nawet ciuchy kupuje babcia. Są deklaracje miłości, ale nie czuć ich obecności, wsparcia, pomocy. Może to dlatego, że LMM matki nie pamiętała?
LMM to dla mnie ciastko z dzieciństwa, do którego lubię wracać, ale smak mi się nieco zmienił- jako dziecko nie lubiłam Rilli i Emilki, teraz te książki cenię bardziej niż resztę cyklu. Nadal bajkowe, mają jednak w sobie coś niepokojącego, co każe na długo skupić uwagę. Mam też „Białą Magię”- aż trudno uwierzyć, że to ta sama LMM. Czekam też na nowy zbiór opowiadań w którym ponoć dała bohaterom do wiwatu.
Mnie też to zawsze IRYTOWAŁO, że ,,Ania z Zielonego Wzgórza„jako jedyna była lansowana.A pozostałe tomy to kto???Psy?
Nawet filmy wszystkie zaczynały się ,,AZZW„jedynie było dodane ,,dalsze dzieje„i ,,dalsze losy”. Było też kilka wydawnictw które wydały TYLKO ,, Anię z Zielonego Wzgórza”, pewnie dlatego że była to lektura VI klasy.
Mnie osobiście ex aqeo podobały się tom 1 i 6 czyli ,, Złoty Brzeg”.
Do serii podeszłam bardzo niechętnie. Wstyd się przyznać, ale na początku chciałam tylko z ciekawości usłyszeć głos seiyuu Kazuhiko Inoue za młodu (Gilbert). Jednak wciągnęło mnie to do tego stopnia, że nie mogłam przestać oglądać ;)
To anime ma w sobie coś magicznego. Wiele razy mnie wzruszyło. Szególnie końcówka, a mianowicie kliknij: ukryte śmierć Mateusza.
Polecam… nie wiem dokładnie komu. Jednych może zachwycić, innych zanudzić. Mnie zachwyciło.
Bardzo ładna adaptacja
O cudnie rysowanych krajobrazach i drzewach bogatych w detale nie wspominając.
Dla mnie jest bardzo klimatyczne.
Całkiem niezłe.
Np. kiedy Ania miała rocznicę przybycia na Zielone Wzgórze i zrobiła uroczyste śniadanie. Uznała, że ciasto będzie lepsze jak je podgrzeje i włożyła je do piecyka. Później, gdzieś po południu, Maryla się jej pyta kliknij: ukryte co robiło w piecu spalone prawie na węgiel ciasto :-).Tego to chyba nawet w książce nie było.
Albo Ania jak miała katar i też robiła ciasto. Nie poczuła, że wanilia, którą dodoje to tak na prawdę kliknij: ukryte krople walerianowe:-), ale to akurat było w książce.
Re: Całkiem niezłe.
A tak to mi się podoba: muzyka jak i obraz bardzo ładny.
Nie mogę jednak ocenić bo… oglądałam to dawno, dawno temu:D
O ile zresztą pamiętam serię emitowano u nas z angielskim dubbingiem i lektorem.
Montgomery do pisania kolejnych tomów Ani została zmuszona przez drakońską umowę z wydawcą. W miarę pisania coraz bardziej traciła do Ani serce, co odbiło się na jakości książek- już w „Wymarzonym Domu” pojawia się recykling pomysłów, a dwa wymienione to w sumie przerobione opowiadania. Ania traci rozbieg, z wyemancypowanej dziewczyny przeistacza się w domowego anioła Dla dociekliwych- seria artykułów o LMM i jej książkach
Wodze talentu LMM puściła dopiero w Emilce.
Natomiast Emilki chyba nie czytałem, bo pamiętam jeszcze tylko „Błękitny zamek” i „Dziewczę z sadu”.
Spoilery się ukrywa.
IKa
Szczerze mówiąc nigdy nie odczułam specjalnego spadku poziomu Ani, chociaż wszystkie części jedna po drugiej czytałam gdzieś w czwartej klasie podstawówki, później wracałam do poszczególnych. Moimi ulubionymi częściami pozostają Ania na Uniwersytecie i właśnie Rilla. Ogólnie, ciekawych rzeczy się można od Ciebie dowiedzieć, Eire :) I fajnie widzieć, że ta książka mimo upływu czasu nadal ma swoich fanów.
Tutaj jest więcej ciekawostek.
Rozprawa o tłumaczeniach, czyli czemu Rilla z Emilką spuchła, a Błękitny Zamek zesztywniał
Ogólnie polecam całe forum.
Jako dziecko wszystkie części Ani połknęłam za jednym zamachem, nie widząc wielu rzeczy, które zastanawiają mnie dzisiaj- bardziej skupiałam się na przygodach dzieci, dorośli to w ogóle były dla mnie mistyczne kreatury, więc nie raziły mnie niekonsekwencje w ich budowie.
Chociaż zawsze dziwiła mnie jedna rzecz- niemal całkowity brak obecności matek. matka jeśli jest to jest taka delikatna i odległa, że równie dobrze może jej nie być. Dzieci Ani z problemami lecą do Zuzanny, z matką Pat obchodzi się jak z jajkiem, matka Janki ze Wzgórza Latarni to duże dziecko, któremu nawet ciuchy kupuje babcia. Są deklaracje miłości, ale nie czuć ich obecności, wsparcia, pomocy. Może to dlatego, że LMM matki nie pamiętała?
LMM to dla mnie ciastko z dzieciństwa, do którego lubię wracać, ale smak mi się nieco zmienił- jako dziecko nie lubiłam Rilli i Emilki, teraz te książki cenię bardziej niż resztę cyklu. Nadal bajkowe, mają jednak w sobie coś niepokojącego, co każe na długo skupić uwagę. Mam też „Białą Magię”- aż trudno uwierzyć, że to ta sama LMM. Czekam też na nowy zbiór opowiadań w którym ponoć dała bohaterom do wiwatu.
Re
Nawet filmy wszystkie zaczynały się ,,AZZW„jedynie było dodane ,,dalsze dzieje„i ,,dalsze losy”. Było też kilka wydawnictw które wydały TYLKO ,, Anię z Zielonego Wzgórza”, pewnie dlatego że była to lektura VI klasy.
Mnie osobiście ex aqeo podobały się tom 1 i 6 czyli ,, Złoty Brzeg”.
Piękne
Do serii podeszłam bardzo niechętnie. Wstyd się przyznać, ale na początku chciałam tylko z ciekawości usłyszeć głos seiyuu Kazuhiko Inoue za młodu (Gilbert). Jednak wciągnęło mnie to do tego stopnia, że nie mogłam przestać oglądać ;)
To anime ma w sobie coś magicznego. Wiele razy mnie wzruszyło. Szególnie końcówka, a mianowicie kliknij: ukryte śmierć Mateusza.
Polecam… nie wiem dokładnie komu. Jednych może zachwycić, innych zanudzić. Mnie zachwyciło.
Re: Piękne
to jest ulubiona bajka i książka mojego dzieciństwa :) bardzo mile obie wspominam :)