x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Seikai no Seki to typowa space opera. Wszystko ładnie i zgrabnie zostało przedstawione i do fabuły nie ma się jak przyczepić, jest po prostu inna od większości anime rozgrywających się w kosmosie co zaliczam do plusów tego tytułu.
Drobnym błędem zresztą jak większości anime w kosmosie są wybuchy które są ładnie wyglądają ale których nie powinno być. Jeśli jednak komuś brak realizmu nie przeszkadza to nie ma się czego czepiać (mnie z deczka irytuje ale jestem w stanie przymknąć oko na realizm).
Kolejna rzecz która mnie irytowała w Sekai no seki oraz w Crest of the Stars to wprowadzenie czytane przez narratora przed openingiem. Brzmi to po prostu jakby osoba czytająca tą kwestie w języku abh miała usta wypchane jedzonkiem.
Zgadzam się z poprzednikiem, w tej części zdecydowanie czuć brak różnorodności, jaką mieliśmy w Crest of the Stars. Również z tego powodu wolałam poprzednią część. Mi jednak jakoś specjalnie dialogi nie przeszkadzały. Za to „gadanie o niczym” było intrygującym elementem, zwłaszcza te w stylu pytanie Księcia swojej podwładnej o to, z którym z braci bliźniaków coś ją łączyło. Jak dla mnie naprawdę fajna i porządna seria, choć klimaty kosmiczne działają na mnie raczej negatywnie niż pozytywnie.
A
SF
4.11.2006 02:30 7/10
O matko… a ja myślałem, że poprzednia część, czyli Crest of the Stars/Seikai no Monshou miała powolną akcję. Cóż, srodze się pomyliłem, bo przy komentowanym przeze mnie anime CotS wręcz pędzi na złamanie karku. Przykład? OK. Pierwszy odcinek – mam krótkie wprowadzenie, opening, potem kawałek akcji i dwa dialogi. Jak myślicie, ile to zajęło? Jakieś siedemnaście minut, jeśli dobrze pamiętam. Dwa dialogi! Przypominam przy tym, że seria odcinków ma trzynaście, a zatem stosunkowo niewiele. Banner of the Stars zdecydowanie nie jest dla tych, którzy nie przepadają za długi rozmowami i preferują wartką akcję. Nawet wtedy, gdy już coś się dzieje, i tak nie zabraknie rozmów na pół odcinka. Cała zabawa polega na tym, że całości wcale to na złe nie wychodzi. Nie wiem jakim cudem.
Moim zdaniem BotS jest od poprzedniej części zawuażalnie gorsza. W CotS cały czas widziałem coś nowego, w tej serii zaś różnorodność została zastąpiona wojną w kosmosie. Oczywiście rozumiem, że takie jest tło wydarzeń i nijak nie szło tego zmienić, ale… dobra, może inaczej: obejrzałem wszystkie trzynaście odcinków w ciągu dwóch dni i pod koniec uśmiechałem się z politowaniem widząc nie tyle ciągłą walkę jakichś anonimowych statków, co po prostu ujęcia zastosowane odcinek lub dwa wcześniej. Zapewne „dawkując” sobie tę serię po mału nie widziałoby się tych rzeczy, ale cóż… czasem ciężko mi się powstrzymać. ;)
Postacie to mocna strona tego anime, a zarazem strona chyba najbardziej eksponowana (patrz dłuuugie dialogi plus okazjonalne flashbacki z CotS, często niezbyt potrzebne). Jest m.in. para moich ulubionych bohaterów z pierwszej serii, czyli pani admirał z długim warkoczem i sadystycznymi skłonnościami oraz jej biedny podwładny. Postacie często gadają o, za przeproszeniem, tyłku Maryni, i to gadają długo, ale na to, zdaje się, już narzekałem, więc nie będę się powtarzał.
Brakuje mi tu kilku rzeczy, które były w CotS, ale to chyba bardziej kwestia gustu aniżeli „obniżenia lotów” czy czegoś w tym rodzaju. Nie dziwię się nawet, że niektórzy wolą tę część od poprzedniej – tu czuje się, że panuje wojna, to nie zabawne „igraszki” z przefarbowanymi włosami po bliżej nieznanej planecie… tyle że tamte „igraszki” bardziej mi się podobały. ;)
R
Kelly
26.07.2006 12:50 Seikai no Senki
Nieczęsto się zdarza, lecz tym razem: recenzja oddaje moje przekonania. Ponadto bardzo w tym filmie spodobały mi się walki kosmiczne, nie przesłodzone, ale takie, jakie naprawdę moglibysmy sobie wyobrazi.
Rzeczywiście „fart” bohaterów może lekko irytować ale takie rozwiązanie jest chyba najbardziej eleganckie. Wyobraźmy sobie sytuacje gdy ginie jeden z głównych bohaterów – dramat, ba łzawy dramat. Na wojnie giną ludzie ale ktoś zawsze ocaleje, tu mamy załogę statku kosmicznego gdyby ktoś z załogi zginął to musiało by być to technicznie dość karkołomne. A seria ta ma jeszcze jeden duży plus pewną naukową poprawność, zgodną z kanonem sf stworzonym np. przez Star Trek.
Nieważne.
Serię poznałem dzięki nieodżałowanemu HYPERowi (życzenia powolnej śmierci i tony spamu dla działu programowego AsterCity za zdjęcie go z kabla) i byłem niewymownie szczęśliwy że można obejrzeć coś gdzie jest więcej Lafiel ;3
Banner warto obejrzeć nawet tylko dla jej miny i gniewnego „jirojiromirudenai!” rzuconego załodze przy okazji powrotu z pewnego przyjęcia…
space opera 9/10
Drobnym błędem zresztą jak większości anime w kosmosie są wybuchy które są ładnie wyglądają ale których nie powinno być. Jeśli jednak komuś brak realizmu nie przeszkadza to nie ma się czego czepiać (mnie z deczka irytuje ale jestem w stanie przymknąć oko na realizm).
Kolejna rzecz która mnie irytowała w Sekai no seki oraz w Crest of the Stars to wprowadzenie czytane przez narratora przed openingiem. Brzmi to po prostu jakby osoba czytająca tą kwestie w języku abh miała usta wypchane jedzonkiem.
Polecam fanom dobrej kosmicznej opery.
Pozytywnie
7/10
Moim zdaniem BotS jest od poprzedniej części zawuażalnie gorsza. W CotS cały czas widziałem coś nowego, w tej serii zaś różnorodność została zastąpiona wojną w kosmosie. Oczywiście rozumiem, że takie jest tło wydarzeń i nijak nie szło tego zmienić, ale… dobra, może inaczej: obejrzałem wszystkie trzynaście odcinków w ciągu dwóch dni i pod koniec uśmiechałem się z politowaniem widząc nie tyle ciągłą walkę jakichś anonimowych statków, co po prostu ujęcia zastosowane odcinek lub dwa wcześniej. Zapewne „dawkując” sobie tę serię po mału nie widziałoby się tych rzeczy, ale cóż… czasem ciężko mi się powstrzymać. ;)
Postacie to mocna strona tego anime, a zarazem strona chyba najbardziej eksponowana (patrz dłuuugie dialogi plus okazjonalne flashbacki z CotS, często niezbyt potrzebne). Jest m.in. para moich ulubionych bohaterów z pierwszej serii, czyli pani admirał z długim warkoczem i sadystycznymi skłonnościami oraz jej biedny podwładny. Postacie często gadają o, za przeproszeniem, tyłku Maryni, i to gadają długo, ale na to, zdaje się, już narzekałem, więc nie będę się powtarzał.
Brakuje mi tu kilku rzeczy, które były w CotS, ale to chyba bardziej kwestia gustu aniżeli „obniżenia lotów” czy czegoś w tym rodzaju. Nie dziwię się nawet, że niektórzy wolą tę część od poprzedniej – tu czuje się, że panuje wojna, to nie zabawne „igraszki” z przefarbowanymi włosami po bliżej nieznanej planecie… tyle że tamte „igraszki” bardziej mi się podobały. ;)
Seikai no Senki
Wady
Re: Wady
Serię poznałem dzięki nieodżałowanemu HYPERowi (życzenia powolnej śmierci i tony spamu dla działu programowego AsterCity za zdjęcie go z kabla) i byłem niewymownie szczęśliwy że można obejrzeć coś gdzie jest więcej Lafiel ;3
Banner warto obejrzeć nawet tylko dla jej miny i gniewnego „jirojiromirudenai!” rzuconego załodze przy okazji powrotu z pewnego przyjęcia…