Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 3/10 grafika: 5/10
fabuła: 2/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 11
Średnia: 4,64
σ=2,23

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Yousei Hime Ren

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 1995
Czas trwania: 2×30 min
Tytuły alternatywne:
  • Elf Princess Rane
  • 妖精姫レーン
Rating: Nagość; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Sens… Przepraszam, za szybko przeleciał, nie zdążyłam złapać.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Gou Takarada, nastoletni syn pary archeologów, jest bardziej niż chętny, aby iść w ślady rodziców. Na razie zadowala się poszukiwaniem skarbów w rodzinnym mieście, kierując się niejasnymi wskazówkami, zawartymi w pewnym starym manuskrypcie. Jak łatwo zgadnąć, tajemnice przeszłości nie tak łatwo odkryć – znacznie łatwiej narazić się na gniew kapłana miejscowej świątyni… Ale oto nieoczekiwanie przed naszym bohaterem pojawia się maleńka wróżka – yousei. Obie strony są tym spotkaniem zachwycone, ponieważ bariera językowa sprawia, iż nie zauważają pewnej różnicy celów. Ren, bo tak się miniaturowe dziewczę nazywa, przybyła na Ziemię w poszukiwaniu ważnego dla jej rasy artefaktu i zgodnie z przepowiednią oczekuje przewodnika i sługi, który będzie jej pomagać w obcym świecie. Gou, rzecz jasna, spodziewa się, że oto przed nim zjawiła się istota, która doprowadzi go wreszcie do poszukiwanego skarbu. Jak więc potoczy się ich współpraca?

Przyznam, że powyższy akapit ma nawet jakiś sens. Na pewno o wiele więcej sensu niż to, co w rzeczywistości dostajemy na ekranie. Koktajl fabularny obejmuje bowiem także przyjaciółkę Gou, czyli Mari, tajemniczą fundację Yumenokata, mającą skomplikowane plany wobec miasta (i należącą do ojca Mari), drugą wróżkę, która ponoć przybyła zabić Ren, jednostkę straży pożarnej, starającą się pokrzyżować szyki fundacji, stado identycznie wyglądających sióstr Gou, pracujących dla wszystkich stron, a także wybuchy. Bardzo dużo wybuchów. Podstawowym sposobem poruszania się postaci jest galop, podstawowym sposobem komunikacji – trajkotanie z szybkością podświetlną (w jednym przypadku – trajkotanie w fikcyjnym języku). Fakt, nudzić się nie ma czasu, widzowie zbyt zajęci będą próbami chwytania uciekających wątków fabuły i ani się obejrzą, a podczas napisów końcowych drugiego odcinka zrozumieją, że dostali tylko… wstęp. Bardzo głośny, bardzo chaotyczny wstęp do czegoś, co nigdy nie powstało.

No dobrze, ale skoro dość wyraźnie widać, że nie wątki fabularne miały zainteresować widzów, to co atrakcyjnego mogłoby być w tej OAV? Na to pytanie niełatwo mi odpowiedzieć. O postaciach nie wiadomo prawie nic – fakt, że to „prawie nic” całkowicie wystarcza, ale też trudno raczej kogoś tu polubić, bo po prostu nie ma czasu, żeby poznać bohaterów. Walory widowiskowe są w sumie średnie – owszem, sporo wybucha, ale jednak cała ta demolka jest trochę zbyt przypadkowa, żeby mogła się naprawdę podobać, nie wspominając o tym, że jednak produkcja ma swoje lata i graficznie nie oszałamia. Humor… W zasadzie jest to „szalona komedia”, ale, paradoksalnie, tempo fabuły jest za szybkie. Gagi wizualne przelatują w takim tempie, że nie ma czasu się nawet uśmiechnąć, na gagi sytuacyjne czy zbudowanie jakiejś sceny komicznej nie ma po prostu czasu. Właśnie dlatego zawodzi humorystyczne podejście do bariery językowej między Gou i Ren – Ren wygłasza przemowy, posługując się doskonale poprawnymi japońskimi słowami, ale są one połączone w całkowicie przypadkowy sposób. Po prostu nie ma czasu się w to wsłuchać, bo zaraz na ekranie coś zleci, wybuchnie, albo wszyscy zaczną biegać i głośno krzyczeć. Inne żarty są nadużywane – śmiertelna powaga przemawiającego w wymyślonym języku tajemniczego pracownika Yumenokaty, Takumiego, jest zabawna raz. Na dłuższą metę wysłuchiwanie zbitki przypadkowych sylab staje się raczej męczące…

Strona graficzna nie zachwyca. Projekty postaci są raczej typowe, jedyną interesującą odmianę stanowią ciemne, „obce” oczy sióstr bohatera – poza tym wszyscy wyglądają tak, jak chłopcy i dziewczęta z anime powinni wyglądać. Tła są ubogie, trudno nie zauważyć, że kamera ma tendencje do gwałtownych zbliżeń, pozwalających uniknąć pokazywania szczegółów w dalszym planie. Efekty deformacji są używane na prawo i lewo, chociaż to akurat dziwić nie powinno. Wart zapewne odnotowania jest fanserwis – każdą z atrakcyjnych postaci kobiecych (Mari, obie wróżki, jedną z sióstr) mamy okazję obejrzeć rozebraną do rosołu i trzeba przyznać, że przynajmniej w latach 90. pamiętano jeszcze o w miarę rozsądnych kobiecych proporcjach. Niemniej tych atrakcji jest trochę za mało, żeby zatrzymać widownię szczególnie nimi zainteresowaną – ot, kilka ujęć tu, kilka tam i koniec. Muzyka istnieje zapewne, ale w tym chaosie naprawdę trudno zwrócić na nią uwagę. Ocenę przyznałam głównie za przyjemną dla ucha piosenkę kończącą oba odcinki.

Seria w tej chwili nadaje się tylko dla widzów, dla których samo żywiołowe miotanie się po ekranie postaci stanowi udany element komediowy. Oni może wybaczą brak fabuły, przybliżenia postaci, sensu… Praktycznie brak wszystkiego, co zazwyczaj decyduje o ocenie. Ja raczej nie polecam.

Avellana, 15 grudnia 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: KSS
Projekt: Kenji Yamazaki, Toshihide Masudate
Reżyser: Akitarou Daichi
Muzyka: Harukichi Yamamoto