Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

2/10
postaci: 3/10 grafika: 8/10
fabuła: 2/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 31
Średnia: 6,23
σ=1,95

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Grisznak)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Saint Seiya: Tenkai Hen ~Overture~

zrzutka

Świetnie zanimowana, a zarazem najgorsza produkcja ze wszystkich opowiadających o przygodach Rycerzy Zodiaku.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Grisznak

Recenzja / Opis

Rycerze Zodiaku nie mieli szczęścia do adaptacji kinowych. Cztery powstałe w latach osiemdziesiątych produkcje tego typu nie rzucały na kolana (mówiąc mocno delikatnie). Toteż, gdy trafiłem na powstały kilkanaście lat później film, będący finałem cyklu trzech OAV Meiou Hades, liczyłem na coś więcej. Niestety okazało się, że dostałem najgorszą bodaj animację sygnowaną nazwą Saint Seiya, jaka kiedykolwiek powstała.

Historia zaczyna się po zakończeniu Meiou Hades. Pogrążony w śpiączce Seiya znajduje się pod opieką Ateny w jej rezydencji. Bogini zapomniała o swoich obowiązkach i koncentruje się na opiece nad tym, który tyle razy ratował jej życie. Pewnego dnia jednak ta idylla się kończy. Do Ateny przybywa jej siostra, Artemida, w towarzystwie swoich wojowników – Aniołów. Bogowie uznali bowiem, że niedopuszczalne jest, aby ludzkość, która odważyła się podnieść rękę na przedstawicieli ich rodzaju (a co gorsza – kilku wykończyła), egzystowała dłużej na Ziemi. Atena dobrowolnie rezygnuje z boskiej mocy w zamian za obietnicę, że jej wojownicy (i reszta ludzkości przy okazji) zostaną oszczędzeni. Naturalnie to wszystko ściema, a Artemida wysyła swoją ekipę, by wykończyła piątkę brązowych rycerzy.

Początek typowy dla serii, prawda? Ani to dobrze, ani źle. Problem pojawia się potem. Zwykle bowiem oglądaliśmy po takim wprowadzeniu serię walk, w której brązowi zbierali baty, a potem brali się w garść, Hyoudze objawiała się matka, Shunowi przybywał na pomoc brat, Shiryuu się rozbierał, Seiya zmieniał się w złotego rycerza, i wszyscy prali tyłki wrogom i rozwalali bossa. Tu jest inaczej. Ktoś powie, że przy tak niewolniczej wierności konwencji każda zmiana to krok w dobrą stronę. Ten film udowadnia, że niekoniecznie.

Walki do pewnego stopnia są podobne – Aniołowie po kolei dopadają brązowych, spuszczają im łomot, mamy motywy z matką, bratem i zbroją, po czym… nic. Finałów walk nie pokazano. Nie wiem, czy zabrakło na nie czasu czy budżetu, w każdym razie zamiast potężnego ciosu rozwalającego wroga na miazgę widzimy tylko sceny z leżącymi pokotem brązowymi, a potem padającymi (chyba na zawał serca) wrogami. Z jednym wyjątkiem…

Seiya, który jak nietrudno przewidzieć, wraca do życia, zbiera bęcki przez cały film. To na swój sposób nawet miłe, biorąc pod uwagę, jak irytującą postacią bywa ten bohater. W pewnym momencie robi się to jednak zwyczajnie nudne. Szczególnie że przez niemal jedną trzecią filmu Seiya bije się (a właściwie – jest bity) z jednym przeciwnikiem – Ikarem. Skądinąd jest to jedyna postać z grona wrogów, o której dowiadujemy się czegoś więcej poza imieniem (jak na ironię, mowa o facecie, który biega w czymś przypominającym minispódniczkę…). Tu bowiem pojawia się ciekawy wątek – niestety pierwszy i ostatni w tym filmie, związany z nim i z Marin. I jest to chyba jedyny powód, dla którego jest sens tę produkcję oglądać.

To po prostu zły film. Źle zrobiony, źle nakręcony, z idiotycznym zakończeniem i… fantastyczną grafiką. Cały budżet, jaki wrzucono w tę produkcję, poszedł najwyraźniej w CG. Na szczęście film powstawał już w czasach, kiedy dało się je wykorzystać bez paskudnej sztuczności i kanciastości, znanej z takich serii jak Lost Universe czy Final Fantasy Unlimited. Tutaj twórcy tak dobrze się bawili, że zamiast tworzyć sensowną opowieść, pokazywali przez kilka minut rozchodzące się kręgi na komputerowo animowanej wodzie, kapiącą krew czy szumiącą trawę. Aż dziw, że zabrakło jeleni na rykowisku. Faktem jest, że gdyby wywalić stąd wszystkie landszafty, to ogólny czas trwania filmu uległby znacznemu skróceniu.

Zdecydowanie odradzam kontakt z tym filmem każdemu, kto jest fanem serii. Po pierwsze, jest słaby, po drugie, w świetle najnowszej produkcji – Saint Seiya Omega – wypada niezbyt kanonicznie, po trzecie – jest słaby do kwadratu. Ja wiem, żadna z produkcji o Seiyi i spółce nie należy do tytułów wybitnych, ale tu udała się autorom rzadka sztuka sięgnięcia dna i przebicia go na wylot.

Grisznak, 24 października 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Masami Kurumada
Projekt: Michi Himeno, Shingo Araki
Reżyser: Shigeyasu Yamauchi
Scenariusz: Akatsuki Yamatoya, Michiko Yokote
Muzyka: Seiji Yokoyama

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Saint Seiya na forum Kotatsu Nieoficjalny pl