Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
grafika: 8/10
fabuła: 3/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 6
Średnia: 6,83
σ=2,34

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Precure All Stars DX: Minna Tomodachi - Kiseki no Zen'in Daishuugou

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 70 min
Tytuły alternatywne:
  • プリキュアオールスターズDX(デラックス) みんなともだちっ☆奇跡の全員大集合!
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shoujo; Postaci: Magical girls/boys, Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Wszystkie gwiazdy w jednym filmie! Tylko dlaczego było jasne, że to nie najlepszy pomysł…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: dusia

Recenzja / Opis

Love, Miki i Buki (bohaterki Fresh Precure!) przyjeżdżają do nadmorskiego miasta (jak szybko zauważymy – tego, w którym działa się akcja Futari wa Precure Splash Star), aby wziąć udział w konkursie tanecznym. Towarzyszą im oczywiście Tarte i Chiffon, chociaż wydaje się, że nie zagraża im nic poważniejszego niż pomylenie drogi i spóźnienie się na eliminacje. Oczywiście nie ma tak dobrze: w sposób, którego scenarzyści nie próbują ani nie raczą wyjaśniać, dochodzi do połączenia „potworów tygodnia” z poszczególnych serii, typu zakenna, uzaina, kowaina i hoshina (nakewameke się jakoś nie załapało). Powstały konstrukt, nazywający się Fusion, okazuje się obdarzony świadomością i pełen złowrogich zamiarów – jego celem jest wchłonięcie jak największej mocy i zniszczenie przy okazji całego świata. Jednakże nie tylko trio bohaterek z Fresh Precure! jest pod ręką – w walkę prędzej czy później zostają wmieszane także Nozomi, Rin, Urara, Komachi, Karen i Kurumi (Yes! Precure 5 i Yes! Precure 5 Go Go!), Nagisa, Honoka i Hikari (Futari wa Precure i Futari wa Precure Max Heart) oraz Saki i Mai (Futari wa Precure Splash Star). Czternaście wojowniczek (i czereda maskotek…) poradzi sobie z każdym wyzwaniem!

Pomysł marketingowy był – przynajmniej na papierze – znakomity. Skoro zmieniliśmy już kilka razy ekipę bohaterek, to czemu by nie nakręcić filmu, w którym wszystkie się spotkają? A fabuła? Po co komu fabuła… Na tym właśnie polega największa wada Precure All Stars DX, ponieważ w tym momencie wcale nie byłam złośliwa. Pojawienie się Fusiona nie zostaje w żaden sposób uzasadnione, jego cele na najbliższą przyszłość obejmują „zniszczyć świat, bo tak”, bohaterki czystym przypadkiem znalazły się wszystkie w pobliżu, a praktycznie cały film to ciąg kolejnych walk z różnymi odsłonami wroga. Nie powiem, tempo wydarzeń jest niezłe, ale całość robi się szybko monotonna, tym bardziej że przecież bez trudu można przewidzieć wynik tej całej kotłowaniny.

Precure All Stars DX weszło do kin niespełna cztery miesiące po rozpoczęciu emisji Fresh Precure!, stąd nie ma tu jeszcze czwartej wojowniczki z tej serii. Nadal jednak czternaście postaci na siedemdziesiąt minut filmu to dużo. Za dużo. W dodatku twórcy kompletnie zignorowali jedyną rzecz, jaka mogłaby się okazać interesująca – nie spróbowali „wymieszać” bohaterek z poszczególnych zespołów i pokazać, jak radzą sobie w nietypowych kombinacjach. Zamiast tego przez ponad pół filmu obserwujemy na przemian poszczególne ekipy, każdą z osobna – i jak nietrudno zgadnąć, czasu jest akurat tyle, żeby pokazać najbardziej charakterystyczne reakcje czy odzywki oraz wepchnąć kilka bardzo drętwych wzniosłych gadek o ratowaniu świata. Kiedy wreszcie wszystkie Pretty Cure się spotykają, cała ich energia zostaje poświęcona wyłącznie na walkę z ogromnym „głównym bossem”, a czasu na jakiekolwiek interakcje najzwyczajniej nie ma. Dlatego właśnie nie wystawiłam oceny za postaci – widzimy tu odbite szablony zachowań znane z poszczególnych serii, na pewno miłe jako „powrót do przeszłości”, jednak nie tylko niczego niewnoszące, ale do tego okropnie nieciekawe i spłycające nawet te bardziej udane bohaterki.

To samo można by zresztą napisać o maskotkach, gdyby nie to, że większości z nich spłycić się nie da, bo i tak są mocno jednowymiarowe. Jednakże pokazana na początku filmu scena ich narady omal nie sprawiła, że przerwałam seans – natężenie pisków zdecydowanie przekraczało wszystkie dopuszczalne normy BHP. Ich główną rolą w filmie było angażowanie widowni (co zresztą jasno wskazuje, że to produkcja dla najmłodszych) do machania „magicznymi światełkami”. Poza tym pojawia się jeszcze dosłownie kilka postaci drugoplanowych, ale ponieważ w większości nie zostają nawet przedstawione, ich obecność może mieć znaczenie tylko dla uważnych widzów, śledzących wszystkie nawiązania.

Film jest pod względem graficznym bardzo atrakcyjny, chociaż – co łatwo zrozumieć – musiał zrezygnować z wszelkich nietypowych chwytów, takich jak „rysowane” scenerie w Yes! Precure 5 czy Fresh Precure!. Tła są ładne i szczegółowe, ale bardzo zwyczajne, ograniczają się praktycznie do różnych miejskich pejzaży. Wydaje mi się, że poczyniono niewielkie korekty mające na celu „ujednolicenie” wyglądu bohaterek (projektowanych przecież przez różnych artystów), jednak nie są to zmiany na tyle duże, by mogły przeszkadzać. Możliwe zresztą, że jedyną faktyczną korektą jest to, że wszystkie są rysowane tak, jak w najlepszych odcinkach swoich serii, albo i trochę lepiej. Pod tym względem nie ma tu żadnych obsuw – postaci z każdej odległości i pod każdym kątem wyglądają dobrze, a ich ruch jest naturalny i płynny. Do stworzenia Fusiona wykorzystano grafikę komputerową – nie kontrastuje nawet przesadnie z rysowanym otoczeniem, ale trzeba przyznać, że wygląda okropnie nieciekawie i sztampowo, jak typowy mroczny przeciwnik z praktycznie dowolnej serii młodzieżowej. Wydaje mi się natomiast, że na nowo nakręcono także sekwencje transformacji bohaterek. Tak jak można się spodziewać, zostajemy zmuszeni do obejrzenia wszystkich po kolei (acz na szczęście z przerwami), wraz z towarzyszącymi im przemowami – już samo to zjada spory kawałek filmu. Zresztą muszę przyznać, że walka trochę mnie rozczarowała, ponieważ składały się na nią wyłącznie znane już ataki (zwykle z późniejszej części serii), bez żadnych nowych pomysłów czy kombinacji. Z drugiej strony, pewnie właśnie chodziło o to, żeby przypomnieć widzom to, co lubią i znają.

Muzyka to zdecydowanie efekt „fuzji” i próba wymieszania wszystkich znanych motywów – w przypadku czołówki, Kirakira Kawaii! Precure Daishuugou, nawet całkiem dosłownie. W tle słyszymy charakterystyczne melodie z poszczególnych serii, znajdzie się też okazja do przypomnienia fragmentów openingów. W rezultacie nic, łącznie z mocno przeciętnym i także sieczkowatym endingiem nie zapada w pamięć. Rolę Fusiona powierzono Takehito Koyasu, jednak nie ma on tu specjalnie nic do zagrania, poza obsesyjnym powtarzaniem, że chce zdobyć więcej mocy i obowiązkowymi pogróżkami pod adresem bohaterek.

W czytanej kiedyś przeze mnie książce pewien reżyser tłumaczył, dlaczego zazwyczaj nie ma sensu zatrudniać większej liczby gwiazd do jednego filmu: publika przyszłaby nawet na pojedyncze znane nazwisko, a w przypadku ich mnożenia gaże zeżrą cały zysk, zaś gwiazdy będą próbowały zaćmiewać się nawzajem. Wszystko to doskonale się sprawdza w przypadku Precure All Stars DX (może z wyjątkiem gaż), szczególnie że zamiast stworzyć fabułę wymagającą faktycznego udziału bohaterek, nakręcono siedemdziesięciominutową nawalankę z mało pomysłowym przeciwnikiem. Film pewnie nadaje się dla dzieci (nie ma specjalnych szans, żeby się przestraszyły, nawet dla nich wydarzenia będą kompletnie przewidywalne), ale starszym widzom polecam tylko w przypadku, gdyby naprawdę okropnie im zależało na poznaniu całego cyklu Precure we wszystkich możliwych odsłonach. Nie warto też po niego sięgać, jeśli nie zna się poprzedzających go serii telewizyjnych – bohaterki wprowadzane są bez słowa wyjaśnienia i nie zawsze przedstawiane, więc osobom nieznającym uniwersum pozostanie tylko ponadgodzinny przegląd kolorowych transformacji i ataków specjalnych.

Avellana, 25 czerwca 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Izumi Toudou
Projekt: Akira Inagami, Hisashi Kagawa, Toshie Kawamura
Reżyser: Takashi Ootsuka
Scenariusz: Isao Murayama