x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Drugi etap podróży galaktycznym ekspresem 999, czyli „ Adieu Galaxy Express 999” był jednak mniej porywający od pierwszego. Zbyt kalkował pierwszą kinówkę, w dodatku to, co było nowe, nie sprawdzało się szczególnie. Chociaż początek jak żywo przypominał „Terminatora”, a finał – „Star Wars”. Wspominałem jednak, że czyste sf średnio służy tej produkcji, a ten film pozostaje tego pięknym przykładem. Za dużo tu strzelania, za mało ciekawych pomysłów i przemyśleń. O ile pierwszy film z miejsca ujmował już samą zabawą konwencjami i stylistykami, tak tutaj z tego zrezygnowano na rzecz dość jednostajnej konwencji space opery. W dodatku role Harlocka i Emeraldas zostały ograniczone tylko i wyłącznie do bycia deusami, a takie postaci zwyczajnie na to nie zasługują.
Co gorsza, Maetel po raz trzeci już (jak wynika z historii) zdradziła mamusię a mamusia każdorazowo jej wybaczała. Dobra, matczyna miłość jest ślepa, ale bez przesady jednak. Sam patent z pożywieniem dla zmechanizowanych ludzi też już widziałem w jakimś filmie, aczkolwiek zapewne sporo późniejszym od tego, więc nie wykluczam, że, podobnie jak wojnę z maszynami, ktoś sobie od Rintaro pożyczył. Co nie dziwi, bo sam autor finał tego filmu dość bezczelnie skopiował z sagi George'a Lucasa.
I część druga...
Co gorsza, Maetel po raz trzeci już (jak wynika z historii) zdradziła mamusię a mamusia każdorazowo jej wybaczała. Dobra, matczyna miłość jest ślepa, ale bez przesady jednak. Sam patent z pożywieniem dla zmechanizowanych ludzi też już widziałem w jakimś filmie, aczkolwiek zapewne sporo późniejszym od tego, więc nie wykluczam, że, podobnie jak wojnę z maszynami, ktoś sobie od Rintaro pożyczył. Co nie dziwi, bo sam autor finał tego filmu dość bezczelnie skopiował z sagi George'a Lucasa.