Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 6/10 grafika: 3/10
fabuła: 4/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,25

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 221
Średnia: 6,34
σ=1,91

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Grisznak)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Ladies versus Butlers!

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2010
Czas trwania: 12×25 min
Tytuły alternatywne:
  • れでぃ×ばと!
Gatunki: Komedia
Postaci: Meido; Rating: Nagość; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Inne: Ecchi
zrzutka

Vanitas vanitatum et omnia ecchi, czyli średniawa historyjka o szkole dla młodych dam i ich służących, spaskudzona kiepską grafiką.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: cissy

Recenzja / Opis

Akademia Hakureiryou to dość nietypowa uczelnia umożliwiająca młodym ludziom szkolenie się na dwóch kierunkach. Pierwsza grupa to panny z dobrych domów i bogatych rodzin, które w odpowiednim gronie kształcą się, poznają tajniki savoir­‑vivre i przygotowują się do wkroczenia na salony światowej socjety. Druga grupa to ich potencjalna służba. Choć są rówieśnikami swoich pań, ich edukacja skierowana jest ku „wyprodukowaniu” idealnych lokajów i pokojówek, takich, jakich już nieraz widzieliśmy w mangach i anime. Dzięki zaś wspólnej (teoretycznie) edukacji, mają okazję się poznać, przyzwyczaić do siebie, ale też i nauczyć różnic społecznych dzielących obie grupy. Biorąc jednak pod uwagę, że szefową szkoły jest fanatyczna otaku, trudno się spodziewać, aby zakładała, że między paniami a lokajami wszystko ograniczy się wyłącznie do układów czysto zawodowych. A może wręcz zakładała coś całkiem przeciwnego?

Akiharu Hino jest nowym uczniem w Hakureiryou. Nie miał zbyt szczęśliwego życia, gdyż rodzice osierocili go bardzo wcześnie, zaś rodzina, która przygarnęła go pod swoje skrzydła, raczej nie potrafiła mu zastąpić tej prawdziwej. Na dodatek jedyną osobą utrzymującą z nim bliższe kontakty była Tomomi, której spryt dorównywał złośliwości. Nieraz pakowała Akiharu w kłopoty, sama pozostając bez winy. Nietrudno zatem zrozumieć odczucia głównego bohatera, kiedy dowiedział się, że jego przyjaciółka/oprawczyni (niepotrzebne skreślić) z dzieciństwa uczęszcza do tej samej szkoły. Co gorsza, o ile on uczy się na lokaja, ona jest prymuską wśród przyszłych pań. Mało problemów? Cóż, no to dorzućmy jeszcze tsundere blondynkę o świdrowatych, inspirowanych chyba przez Tengen Toppa Gurren Lagann włosach, która od samego początku wyładowuje nadmiar swoich emocji na naszym herosie. Selnia Flameheart, bo o niej mowa, oczywiście podkochuje się w bohaterze, ale gdzieżby śmiała się do tego przyznać? To z kolei co i rusz wykorzystuje Tomomi, nie marnując żadnej okazji, aby dopiec rywalce i dawnemu znajomemu. No bo Tomomi wcale, ale to wcale nie darzy Akiharu sympatią… Nie, skądże znowu…

Ladies versus Butlers miało nawet nie najgorszy pomysł na fabułę. W morzu sztampowych historyjek typu „bohater trafia do nowej szkoły, a wokół niego lata armia zabujanych w nim idiotek w wieku rozpłodowym, które nie widzą innych samców poza nim”, temu anime można było dać na starcie kilka punktów za pomysł. Na dodatek wyraźnie ograniczono harem – liczy w zasadzie dwie sztuki jałówek i jednego buhaja, cała reszta bohaterek to postaci czysto epizodyczne, bez większego związku z fabułą. Podkreślenie różnic społecznych między postaciami, dość wyraziste charaktery całej trójki – dawały szanse na przynajmniej sensowną produkcję. A jak wyszło? Jak zwykle…

Zacznijmy od plusów. Pierwszym i chyba największym jest Tomomi. Jest to ten typ osoby, który swojej złośliwości nie widzi jako czegoś złego, ot po prostu lubi żartować z innych w przekonaniu, że jej żarty rzeczywistej krzywdy im nie czynią. Ma zwykle rację, ale jak to w takich sytuacjach bywa, czasem przekracza granicę. Mimo tego posiada wystarczająco duży zapas charakteru, aby uznać ją za względnie sensowną postać. Główny bohater z kolei wydaje się dość trzeźwo myślącą osobą o jasno ustawionych priorytetach, a otoczony przez różnego rodzaju wariatki zachowuje względny spokój. Właściwie gdyby seria skoncentrowała się na tej dwójce, zapewne wyszłaby lepiej niż w rzeczywistości.

Druga połowa haremu, czyli Selnia Flameheart, jest bowiem na tle swojej antagonistki porażką od początku do końca. Przerysowana zarówno w wymiarze graficznym, jak i charakterologicznym choleryczna szkarada irytuje niemal od początku, a łatwość, z jaką daje się podpuszczać Tomomi, każe spytać, czy jednak dowcipy o blondynkach nie mają trochę sensu. Reszta bohaterek niestety również raczej zaniża poziom. Mamy więc dziewiętnastoletnią lolitkę o zachowaniach godnych dwunastolatki, niemowę z jakiegoś egzotycznego kraju i jej obsesyjnie wierną tradycji służącą, pokojówkę­‑łamagę, której głównym zadaniem jest pokazywanie swoich majtek podczas rozlicznych akrobacji, rąbniętą cudzoziemkę-otaku, oraz crossdresserkę, która jest zmuszona kształcić się na lokaja i robi, co tylko może, aby nikt nie odgadł, kim jest naprawdę. Żadna z tych postaci nie jest ani specjalnie ciekawa, ani też, poza crossdresserką, mocniej zakorzeniona w fabule. Co gorsza, jeśli ktoś liczy na sensowny rozwój wątku romantycznego, to baaaaardzo się rozczaruje.

Ponieważ Ladies versus Butlers jest komedią, widz ma prawo oczekiwać, że będzie śmieszne, nawet jeśli mówimy o produkcji spod znaku ecchi. Niestety, lista żartów wyczerpała się twórcom gdzieś tak po trzech­‑czterech odcinkach, dalej więc powtarzają w kółko to samo. Jeśli nawet jeden czy dwa żarty z włosów Selnii można uznać za zabawne, to ich powtarzanie co odcinek zaczyna lekko nużyć. Nawet intrygi Tomomi w pewnym momencie stają się już przewidywalne. Gros żartów zawieszonych jest w okolicach majtek i staników, ale jak pisałem, to ecchi, więc trudno się temu dziwić. Fanserwisu jest tu pełno i w każdej niemal postaci. Jego fani powinni być ukontentowani. Problem polega na tym, że…

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż budżet Ladies versus Butlers do zbyt wysokich nie należał. Kreska i projekty postaci są w najlepszym razie mocno przeciętne. Większość bohaterek wygląda jak trupy – mają bladą skórę gdzieniegdzie z czerwonymi plamami, kojarzącymi się z plamami opadowymi. Wielkie, ale puste oczy dodatkowo pogłębiają to wrażenie, a nieproporcjonalne kształty (tu króluje Selnia), walące z półobrotu prawom fizyki, sprawiają, że o jakiejkolwiek estetyce trudno mówić. Tymczasem po produkcji spod znaku ecchi niekoniecznie należy oczekiwać rozbudowanej historii bądź dopracowanych portretów psychologicznych, ale jak najbardziej można wymagać miłych dla oka wizerunków bohaterek. Wiem, gusta rzecz względna, ale w przypadku tego anime nie waham się nazwać grafiki po prostu brzydką. Panowie od grafiki i animacji najwyraźniej większość budżetu wydali na piwo i pizzę, czy co tam w wolnych chwilach spożywali. Muzycznie mamy miałki j­‑popik, takie tam tralalala i srututu, które jednym uchem wpada, a drugim jeszcze szybciej (i na szczęście) wypada.

Jak widzicie powyżej, nieliczne plusy tej produkcji przegrywają w ostatecznym rozrachunku z minusami, których przewaga podobna jest do przewagi Armii Czerwonej nad Wehrmachtem w ostatnich dniach drugiej wojny światowej. Mimo tego da się Ladies versus Butlers oglądać – nie jest to jedna z tych epickich porażek, które już po pierwszym odcinku wrzeszczą do widza „Wyłącz, waść! Wstydu oszczędź!”. Nie oczekujcie jednak, że anime to czymkolwiek was zaskoczy (chyba że negatywnie). Jest sporo innych produkcji w tym nurcie, które, nierzadko nawet o kilka lat starsze od recenzowanego tu tytułu, są o wiele bardziej udane, zarówno pod kątem grafiki, jak i fabuły. Stąd też darowanie sobie obcowania z Ladies versus Butlers nie będzie żadną stratą.

Grisznak, 5 lipca 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: XEBEC
Autor: Tsukasa Kouzuki
Projekt: Akio Takami, Munyuu
Reżyser: Atsushi Ootsuki
Scenariusz: Gou Tamai