Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 6/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 7
Średnia: 5,14
σ=0,83

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Filmowit R)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Cosmos Pink Shock

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 1986
Czas trwania: 36 min
Tytuły alternatywne:
  • コスモス ピンクショック
zrzutka

Oto kosmiczna historia o miłości, wierności oraz nadmiernej prędkości, która…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Shenai

Recenzja / Opis

Kończy się szybciej, niż zaczyna. Mamy tu bowiem nie tyle kompletną i w pełni zakończoną opowieść, ile co najwyżej sprawnie zrealizowane wprowadzenie do czegoś znacznie większego. Czegoś, czego już zapewne nigdy nie zobaczymy. A szkoda.

Jest rok 2206, kosmos już od dawna przestał być dla człowieka ostateczną granicą. Tak samo jak i prędkość światła, z którą mknie przez galaktykę siedemnastoletnia Mitsuko Hayami w poszukiwaniu porwanego trzynaście lat wcześniej przez UFO ukochanego Hiro. Główna bohaterka przy okazji swych poszukiwań bezceremonialnie łamie wszelkie przepisy „ruchu kosmicznego”, czym zapewnia sobie zarówno grono zagorzałych fanów, jak i zajadłych wrogów. Ponadto przez swoje „odlotowe” wyczyny wpada w spore tarapaty. W wydostaniu się z nich pomaga jej tajemniczy kapitan Gatsby.

Tak pokrótce zarysowuje się fabuła, którą naprawdę trudno traktować jako coś więcej, niż tylko wprowadzenie do dłuższej historii. Trzeba jednak zaznaczyć, że wprowadzenie całkiem udane, sprawnie przedstawiające wszystkich(?) pierwszoplanowych bohaterów i wyznaczające jasny kierunek, w którym przyjdzie (a raczej przyszłoby) im odbyć prawdziwą kosmiczną odyseję. Zasadniczo jest to pomysł dość prosty i można było na jego podstawie nakręcić zarówno kilku-, jak i kilkusetodcinkową serię. Jaki zamysł mieli twórcy w tym przypadku? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że udało im się stworzyć przynajmniej jeden w pełni kompletny odcinek. I choć stanowi on tylko przedsionek dla bardziej złożonej, epickiej przygody, może być też traktowany jako osobna całość. Jeśli ktoś pamięta remake Planety Małp w reżyserii Tima Burtona, to wie dokładnie, jakiego typu jest to opowieść i jakiego typu zakończenie posiada.

Odkładając na bok dość szczątkową fabułę, warto skupić się na tym, co o wiele ważniejsze podczas seansu, czyli reżyserii, w tym przypadku wyjątkowo udanej. Kolejne wydarzenia przedstawiane są bowiem klarownie, a zarazem bardzo dynamicznie. Widz wręcz może poczuć tę zawrotną prędkość, z jaką przemierza przestrzeń czerwona rakieta Hayami, nazywana „Pink Shock”. Dzięki sprawnemu montażowi historia przez całe pół godziny utrzymuje odpowiednie tempo, tak aby nikogo nie znudzić ani nie przytłoczyć nadmierną ilością wybuchów i pościgów. W odpowiedni sposób wyważono także czas poświęcony na dialogi oraz sceny akcji, co przekłada się na dobre wyeksponowanie bohaterów i ich charakterów oraz intrygujące zarysowanie zagadki do rozwiązania w kolejnych odcinkach (gdyby te kiedyś powstały). Ogólnie rzecz biorąc fabuła, a także sposób jej prezentacji, są w miarę solidnie i dobrze wykonane. Trzeba jednakowoż zaznaczyć, że momentami owe elementy odznaczają się też lekką sztampowością. Innymi słowy, nic was tu specjalnie nie zaskoczy, ale też i nie zirytuje, co zasadniczo można zaliczyć na plus (no, może poza zbyt młodym wiekiem Mitsuki – wyruszyć samemu w podróż poprzez kosmos w wieku czterech lat?!).

Na pochwałę zasługują również dialogi. Są lekkie, zabawne, a momentami nawet błyskotliwe. I choć zdarza się, że niektóre kwestie brzmią mocno infantylnie oraz naiwnie, to jednak przez zdecydowaną większość czasu dominują rozmowy w miarę racjonalne, ocierające się nawet do pewnego stopnia o sporą dozę naturalności i autentyczności. Szkoda tylko, iż w takich chwilach lubi się wkraść do nich również odrobina pompatyczności, niepozwalająca na uzyskanie efektu w pełni prawdziwych oraz realistycznych konwersacji pomiędzy bohaterami. Nie oznacza to jednak, że dialogi są złe. Owszem, miejscami lekko je przerysowano, ale nie aż tak, aby doprowadzić do szczególnie irracjonalnych twierdzeń. W zasadzie bowiem mamy tu do czynienia z dość prostymi kwestiami, okraszonymi od czasu do czasu paroma inteligentnymi spostrzeżeniami. Warto jednakże pamiętać, że mimo tej „kreskówkowatości”, to właśnie dialogi są najlepszą rzeczą, jaką znaleźć można w scenariuszu i to one w głównej mierze sprawiają, że zaprezentowana historia nie nudzi oraz potrafi wzbudzać zainteresowanie możliwymi dalszymi losami protagonistów.

Protagonistów może i nie nazbyt oryginalnych, ale za to nad wyraz sympatycznych, którzy, choć nie ma ich zbyt wielu, potrafią zaprezentować się w naprawdę wielu zabawnych scenach. Przede wszystkim zasługa w tym wspomnianej wcześniej porywczej i stanowczej, a zarazem uroczej Mitsuko Hayami oraz elokwentnego, poważnego i niedostępnego kapitana Gatsby’ego, który nie lubi, a wręcz nie znosi, kobiet (chodzi o charakter, nie o cielesność). To właśnie relacja tej dwójki, podobieństwa i różnice między nimi są źródłem najzabawniejszych scen w tej produkcji. Oprócz nich znaczący wpływ na to, co się dzieje, ma jeszcze pewna drużyna „Tygrysów”, podążająca za Hayami, jeden generał – przełożony Gatsby’ego oraz, jak to w science fiction bywa, komputer pokładowy „Pink Shocka”. A, warto wspomnieć jeszcze o Hiro, pojawiającym się w retrospekcji głównej bohaterki i stanowiącym oś, wokół której kręci się fabuła. Reszta zaś to postacie trzecioplanowe, będące tylko tłem dla rozgrywających się wydarzeń. I choć w kreacji protagonistów nie uniknięto pewnych schematów, to są oni na tyle interesujący, iż z dużą dozą przyjemności przysłuchiwałem się prowadzonym przez nich rozmowom.

Skoro już wspomniałem o tłach, warto słów kilka powiedzieć o oprawie wizualnej. Cieszy na pewno to, że mimo swych lat nie kłuje ona szczególnie w oczy i nadal stoi na całkiem przyzwoitym poziomie. Animacja jest w miarę płynna, modele postaci są dość szczegółowe, a sceny akcji wyglądają stosunkowo dobrze. Tak naprawdę jedyną rzeczą, do której można się rzeczywiście przyczepić, są właśnie dość ubogie tła, bardzo często ograniczające się do pustej ściany czy też jednokolorowej plamy i ewentualnie kilku przedmiotów dla dekoracji. Uboga jest również ilość lokacji: jeden kosmodrom, jedna baza wojskowa, jeden stadion i jeden kosmos wypełniony tylko kilkoma flotami wojennymi. No cóż, przy tej skali produkcji (jeden odcinek) nie powinno nas to dziwić. Zwłaszcza że to, co już jest, zostało całkiem sprawnie zanimowane. Malkontenci narzekać mogą również na to, że tytuł ten nie otrzymał nigdy odświeżonego wydania na CD czy DVD, przez co zadowolić trzeba się materiałem dostępnym na VHS­‑ach. Jednakże poza tym jest to kawał solidnej roboty z połowy lat osiemdziesiątych, na który warto rzucić okiem.

Zupełnie inaczej natomiast sytuacja się ma, jeśli chodzi o muzykę. W odróżnieniu od animacji wybija się ona zdecydowanie ponad przeciętną, oferując znacznie więcej niż co niektóre dzisiejsze wieloodcinkowe tasiemce. Co prawda mamy tutaj przede wszystkim zbiór prostych melodii wygrywanych na syntezatorze, ale za to jaki! Jak na półgodzinną OAV jest on aż nad wyraz bogaty. Ponadto uzupełniony został całą gamą najróżniejszych instrumentów – razem tworzą wspaniały koncert. Nie sposób zapomnieć też o kilku wstawkach musicalowych, wpadających w ucho dwóch piosenkach z endingu i ogólnym kreatywnym urozmaiceniu ścieżki dźwiękowej interesującymi „zagraniami”. Można zatem spokojnie stwierdzić, że to anime muzyką stoi – zwłaszcza muzyką klubową i dyskotekową lat osiemdziesiątych. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, to dla niego pozycja niemalże obowiązkowa. Moim zdaniem to właśnie udźwiękowienie jest największą zaletą tej produkcji i rzeczą sprawiającą, że warto się nią zainteresować nawet dziś.

Cosmos Pink Shock nie jest dziełem szczególnie wybitnym. Opiera się na dość naiwnych założeniach, prezentuje urwaną na początku historię, a bohaterom od czasu do czasu zdarza się popaść w schematy często występujące w anime. Mimo to nie sposób przejść obok tego tytułu obojętnie. Zwłaszcza kiedy człowiek zorientuje się, „co jest grane”. Muzyka zdecydowanie nadrabia w tej animacji wszelkie braki i sprawia, iż stanowi ona świetną, półgodzinną rozrywkę. Z tego też powodu, choć obiektywnie rzecz biorąc, powinno być sześć, wystawiam 7/10. No cóż, mawiają, że muzyka łagodzi obyczaje. Jak widać, łagodzi również oceny.

Filmowit R, 30 maja 2019

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: AIC (Anime International Company)
Autor: Takeshi Shudou
Projekt: Rei Yumeno, Toshihiro Hirano
Scenariusz: Takeshi Shudou
Muzyka: Kenji Kawai