Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Baoh Raihousha

  • Avatar
    A
    Pazuzu 6.07.2014 19:19
    Rozwlekając temat: jak teraz nagminnie ekranizowane są urocze okruchy życia o gimnazjalistkach, tak w latach 80­‑tych i 90­‑tych pełno było krwawych historyjek o ofiarach okrutnych eksperymentów/organizacji/kultów które zyskują super moce i wyżynają swoich gnębicieli do nogi. I Baoh idealnie wpisuje się w ten nurt. Masa trupów, niekiedy pozbawionych życia w wyjątkowo paskudny sposób. Główny bohater któremu mamy współczuć, mimo iż jest masowym mordercą (bo przecież działa w obronie własnej i tych, których kocha i w ogóle jest taki biedny i nieszczęśliwy i niewinny), a który zmienia się w niezniszczalne monstrum. I zua organizacja, która jest zua do szpiku kości. I niewinna dzieweczka którą chcą skrzywdzić. I pracownicy zuej organizacji, którzy są jeszcze gorsi i generalnie jest głośno i mocno kretyńsko, bo jakoś w tym całym natłoku wydarzeń zapomniano o fabule.
    Czy polecam? Nie. Nie jest to tragiczne anime, miłośnikom brutalności może się nawet spodobać, ale jednocześnie nie ma nic, co by je wyróżniało na plus. A i w tym okresie powstawały dziesiątki lepszych wariacji na ten temat. Moja rada? Poszukajcie czegoś innego, na Baoha szkoda czasu.
  • Avatar
    A
    Suisho Kasumi 11.02.2013 23:52
    Baoh, czyli jak nie ekranizować Arakiego
    Miałam już okazję przeczytać mangowy pierwowzór, który uważam za niezły – ot, wczesny Araki, może nie jest to na poziomie JoJo ale pod wieloma względami go przypomina, i choćby z tego powodu warto się zapoznać. Z ciekawości obejrzałam anime, tylko po to by stwierdzić że jest tragiczne.

    Podstawowy problem polega na tym, że postanowiono ścisnąć dwutomową mangę, której porządne zekranizowanie wymaga przynajmniej trzech godzin materiału, w film trwający niecałą godzinę. A w tym celu w praktyce zekranizowano tylko sam początek (pierwsze trzy rozdziały) i sam koniec (ostatni rozdział) mangi, wrzucając jeszcze pomiędzy parę elementów z pozostałych 5 rozdziałów żeby to jakoś powiązać do kupy. I w ten sposób wywalono praktycznie wszystko, dzięki czemu mangę dało się lubić, bo nawet to co zostało wykorzystane udało się okroić, miejscami wywrócić o 180 stopni i generalnie schrzanić. Istotne wyjaśnienia, jak to jak funkcjonuje Baoh, że nie posługuje się zwykłymi zmysłami, albo że cały pociąg należał do zuowrogiej organizacji? A gdzie tam, lepiej wcisnąć gadkę dlaczego Sumire ma tak a nie inaczej na imię, o czym w mandze nie ma ani słowa. Sama Sumire była w oryginale rezolutna, cwana i pyskata, czego anime nie daje nam zauważyć, w zamian dając jej moce których mieć nie powinna. Wyleciało kilka ciekawszych prób ataku na Baoha, z wykorzystaniem zmutowanych zwierząt, hipnozy czy enzymów dzbanecznika. Podobnie jak wyleciała sympatyczna para wiejskich staruszków, u której na krótko schroniła się nasza dwójka. Nawet scena z nożownikiem, choć bardzo podobna w obu wersjach, była w mandze lepiej rozegrana. Jedyne co w anime przedstawili w miarę wiernie to zdolności Baoha oraz poziom makabry.
    Acha, byłabym zapomniała: wg mangi „zuowroga organizacja”, nb. przynajmniej w amerykańskim wydaniu zwana Judas Group, była pokrewna niesławnej Jednostce 731 i dość regularnie w okrutny sposób likwidowała zarówno niewygodnych świadków, jak i nieudolnych podwładnych. A Baoh był w stanie wyczuwać emocje i zamiary, i technicznie działał tylko w obronie.

    Sugeruję omijać, a zamiast tego zapoznać się z mangą.
  • Avatar
    A
    C.Serafin 13.11.2012 21:17
    Miks Elfen Lied, Devilmana i sztampowego filmu akcji.
    Zaczyna się sztampowo. Jakaś smarkula ucieka w pociągu przed zuą sekretarką w miniówie i dwoma żołnierzami, docierając w końcu do wojskowego wagonu. Pech sprawia, ze wewnątrz niego znajduje się specjalny sarkofag z potworem w środku, który przypadkiem zostaje przez nią uwolniony i po zabiciu paru wojskowych nieświadomie pomaga dziewuszce w ucieczce. Przy okazji okazuje się że potwór nie jest tak straszny jak go malują i o ile się go nie wkurzy jest zwykłym nastolatkiem z amnezją, nad którym pewna zuowroga organizacja zbyt długo eksperymentowała.

    Problem tylko w tym, że z każdą kolejną minutą film coraz nagatywniej zaskakuje. Już po kilkunastu minutach fabuła niemile zadziwia pomysłem z wysłaniem przeciwko bohaterom wybitnego zabójcy, uzbrojonego (uwaga!) wyłącznie w nóż i atakującego ich w biały dzień na środku ulicy, tylko po to by zaraz potem zapalić sobie papieroska i pozwolić im uciec. Choć to i tak nic w porównaniu do jakiegoś indiańskiego szamana magicznie roztapiającego wszystkiego co dotknie, pasującego tu jak kwiatek do kożucha i sporych luk w fabule. Natomiast największą tragedia jest… ending. O dziwo nie chodzi mi o samą muzykę lecz jej tekst, brzmiący jakby ktoś się nabijał z fabuły i widzów w wyjątkowo niesmaczny sposób. No bo jak to słuchać ckliwej muzyczki o miłości do kobiety i szlachetnym poświęceniu skoro przez całe anime bohater wyrzynał ludzi w okrutny sposób.

    A plusy? O dziwo kreska i animacja są niezłe, choć na wpół karykaturalne projekty postaci nie należą do najlepszych. Tytuł może się też spodobać miłośnikom chlustających wiader krwi, bo sposoby zadawania śmierci są wyjątkowo odrażajace i krwawe. No, ale to wszystko.