Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

1/10
postaci: 1/10 grafika: 2/10
fabuła: 1/10 muzyka: 2/10

Ocena redakcji

2/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 1,50

Ocena czytelników

2/10
Głosów: 72
Średnia: 2,01
σ=1,7

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Grisznak)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Issho ni Sleeping

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 2010
Czas trwania: 50 min
Tytuły alternatywne:
  • Sleeping with Hinako
  • いっしょにすりーぴんぐ
zrzutka

Po gim­‑cyc­‑nastyce czas na dobra­‑cyc­‑nockę. Najdłuższe i najnudniejsze pięćdziesiąt minut w historii anime. Tytuł, któremu nie podołałby nawet Chuck Norris.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Xorlarrin

Recenzja / Opis

Po obejrzeniu takich produkcji jak Opowieści z rogu ulicy Osamu Tezuki czy Akane­‑iro ni Somaru Saka nie sądziłem, że przyjdzie mi spotkać się z jeszcze bardziej nudnymi anime. Owszem, od czasu do czasu pojawiały się kolejne średnie produkcje, walące po oczach beznadziejnością, przeciętnością i powtarzalnością, którym miłosiernie dawałem zresztą spokój po jednym – dwóch odcinkach. Jednak w kategorii nudnych i totalnie bezsensownych anime rekord został właśnie ustanowiony. Adamem Małyszem tego gatunku bez dwóch zdań jest Sleeping with Hinako.

Nie, niech was tytuł nie zmyli. To nie jest hentai – niestety. Gdyby to była produkcja z gatunku porno, miałaby zapewne jakąś akcję i fabułę, pal diabli, jak schematyczne i przewidywalne by one były, ale jednak by były. Tu nie ma ich wcale. Główna bohaterka, cycata nastolatka Hinako, po dwóch minutach gadania kładzie się do łóżka, zasypia i śpi. Przez 40 minut. W międzyczasie mamy tak gwałtowne zwroty akcji, jak obracanie się z boku na bok, podciąganie i zrzucanie kołdry, upadek z łóżka czy mrożącą krew w żyłach wyprawę do lodówki. 90% całości zajmuje jednak pokazywanie śpiącej Hinako z kilku tych samych przeważnie ujęć, celujących w biust i między nogi bohaterki. Finał to kilka identycznych scen wstawania, którym towarzyszą nieco inne słowa. Fascynujące, nieprawdaż?

Przerażające jest jedno – wszystkich animacji w tej OAV­‑ce jest może z pięć minut, góra sześć czy siedem. Całość składa się z powtarzania ich w kółko Macieju, w dowolnych kombinacjach. Gdyby z tego zrezygnować i każdą scenę i ujęcie wykorzystywać tylko raz, anime to nie trwałoby dłużej niż te siedem minut. Niestety, trwa niemal równo pięćdziesiąt. Pięćdziesiąt najnudniejszych minut, jakie można sobie wyobrazić. Sama świadomość tego działa po trochu jak Meduza – człowiek kamienieje i nie wierzy, że można było coś takiego zrobić. A jednak, można było. Naprawdę, bić powinniśmy pokłony przed japońskimi mistrzami marketingu, którzy potrafią wypuścić coś takiego i wcisnąć to nabywcom. Przy nich nasi telemarketerzy sprzedający szmatki do podłóg za dwa tysiące złotych sztuka to cienkie bolki.

Podczas oglądania tego tytułu łapałem się nieraz na tym, że ręka sama pełzła ku myszce, aby nacisnąć guzik „przyspiesz odtwarzanie”, jednak rzetelność recenzencka dzielnie dawała odpór tym pokusom. Po pewnym czasie nurtować mnie zaczęło jedno – dla kogo robi się takie rzeczy? Hinako to nie Haruhi Suzumiya, która ma na tyle oddanych, by nie rzec – fanatycznych fanów, że kupią oni bez zmrużenia okiem nawet kilka jednakowych odcinków przygód swojej idolki. Melodyjne chrapanie Hinako w końcu podsunęło mi pewną hipotezę. To jest anime dla otaku z gatunku hikikomori. Taka aberracja, która w życiu nie widziała prawdziwej kobiety (poza może własną matką), żyjąca w świecie fikcyjnych mangowych panienek. Od czasu do czasu jednak nasz hikikomori też musi spać. Oczywiście bohaterka ukochanej gry eroge raczej nie położy się koło niego, a jeśli nawet, to będzie ona pod postacią milczącej figurki, maskotki lub nendoroida. Isshoni Sleeping rozwiązuje ten problem. Nasz otaku włącza sobie to anime, kładzie się spać, a z ekranu słyszy co jakiś czas odgłosy cichego chrapania dziewczyny. Zawsze może jeszcze przytulić się do komputera, który jest taki cieplutki, a z ekranu usłyszy śpiewaną przez bohaterkę kołysankę ze słowami „Smacznie śpij, smacznie śpij, na piersiach Hinako”. Cóż za idylla!

Masakra, doprawdy. Bohaterka zachowuje się jak osoba cierpiąca na dość zaawansowaną chorobę psychiczną, bowiem w chwilach, w których nie śpi, gada, i to nie do siebie, ale do kogoś. Do kogo? W okolicy nie ma nikogo, przynajmniej brak śladu obecności jakichkolwiek osób trzecich na ekranie. W zamierzeniu twórców Hinako miała zapewne mówić do widza, ale jeśli nie jesteście pogubionymi w wirtualnej rzeczywistości hardkorowymi fanami, to podejrzewam, że podobnie jak ja będziecie mieli wrażenie, iż oglądacie program z gatunku reality show, polegający na obserwowaniu osoby w późnym stadium paranoi. Do tego w pewnym momencie Hinako postanawia pocałować swojego wyimaginowanego towarzysza, fundując nam scenkę godną The Ring. A ja myślałem, że całowanie ekranu to domena gier wideo typu Love Plus!

Wystawiam tej produkcji najniższe noty, jakie wystawiłem do tej pory i być może najniższe w historii Tanuki, żałując zarazem, że skala ocen tego serwisu nie przewiduje wartości ujemnych. Te pięćdziesiąt minut to bez wątpienia najgorsze pięćdziesiąt minut w historii anime, z jakimi przyszło mi obcować. Nakręcone minimalnym kosztem, absolutnie nudne i bezsensowne anime, które poza nadającymi się do leczenia (albo już nawet nierokującymi szans na wyzdrowienie) japońskimi fanami nie przypadnie do gustu zapewne nikomu. Co będzie następne? Łowienie ryb z Hinako? Wypełnianie PIT­‑a z Hinako? Stanie w kolejce z Hinako? A może Oglądania Hinako z Hinako? Nie mam pojęcia, ale jestem niemal w 100% pewien, że i tak sprzeda się świetnie.

Grisznak, 2 marca 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Hibari
Projekt: Ryouko Amisaki
Reżyser: Shin'ichirou Kimura
Scenariusz: Muneshige Nakagawa