x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Countach
3.05.2014 18:33 Yuunagi no Machi, Sakura no Kuni
Bardzo dobry, wzruszający kawał kina obyczajowego. Liczne retrospekcje i skoki w czasie są świetnie zrealizowane i nie powodują zagubienia widza, jak to czasem bywa w innych produkcjach. Z pewnością jest to po części zasługa doskonałych, sugestywnych kreacji aktorskich – bez problemu rozpoznajemy te same postaci, a w różnym wieku, grane przez różnych aktorów.
W recenzji podkreślono, że ludzie starają się żyć codziennością, nie myśląc o tragedii, ale czy jednak jest to do końca możliwe? W czasie seansu dwa razy natykamy się na kliknij: ukryte obawy rodziców związane z małżeństwem ich dzieci z ofiarą Hiroshimy (jeden raz przez list). Na szczęście koniec końców, uczucie wygrywa. Klimat filmu potrafi oczarować. Im bardziej odległe czasy są pokazywane, tym kolorystyka bardziej przechodzi w sepię i ciepłe barwy. Uboga dzielnica z roku '58, pełna życzliwych ludzi naprawdę zapada w pamięć. Współczesna Hiroshima też ma w sobie sporo magii.
Po seansie najbardziej chwyciły mnie za serce 2 fakty. Po pierwsze, że ofiarami byli głównie niewinni ludzie – mieszkańcy miasta. Niby jak zawsze, ale aż chce się powiedzieć „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Nikt nie zasługuje na takie piekło i strona konfliktu nie ma tu żadnego znaczenia.
Druga rzecz – konsekwencje eksplozji bomby odczuwalne są jeszcze przez wiele, wiele lat po wybuchu. Choroby popromienne, rany poparzeniowe to tylko niektóre z nich.
Przyszedł mi też na myśl drugi odcinek anime „The Cockpit”, który co prawda mówi o pilotach kamikaze, ale odczucia po obejrzeniu można mieć podobne.
Yuunagi no Machi, Sakura no Kuni
W recenzji podkreślono, że ludzie starają się żyć codziennością, nie myśląc o tragedii, ale czy jednak jest to do końca możliwe? W czasie seansu dwa razy natykamy się na kliknij: ukryte obawy rodziców związane z małżeństwem ich dzieci z ofiarą Hiroshimy (jeden raz przez list). Na szczęście koniec końców, uczucie wygrywa.
Klimat filmu potrafi oczarować. Im bardziej odległe czasy są pokazywane, tym kolorystyka bardziej przechodzi w sepię i ciepłe barwy. Uboga dzielnica z roku '58, pełna życzliwych ludzi naprawdę zapada w pamięć. Współczesna Hiroshima też ma w sobie sporo magii.
Po seansie najbardziej chwyciły mnie za serce 2 fakty. Po pierwsze, że ofiarami byli głównie niewinni ludzie – mieszkańcy miasta. Niby jak zawsze, ale aż chce się powiedzieć „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Nikt nie zasługuje na takie piekło i strona konfliktu nie ma tu żadnego znaczenia.
Druga rzecz – konsekwencje eksplozji bomby odczuwalne są jeszcze przez wiele, wiele lat po wybuchu. Choroby popromienne, rany poparzeniowe to tylko niektóre z nich.
Przyszedł mi też na myśl drugi odcinek anime „The Cockpit”, który co prawda mówi o pilotach kamikaze, ale odczucia po obejrzeniu można mieć podobne.
Szczerze polecam film.