Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 6/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 8 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,62

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 575
Średnia: 6,54
σ=1,97

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

B Gata H Kei

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2010
Czas trwania: 12×25 min
Tytuły alternatywne:
  • B型H系
Tytuły powiązane:
Gatunki: Komedia, Romans
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Ecchi
zrzutka

Trochę nietypowe podejście do oklepanej konwencji szkolnej komedii romantycznej – seria o tym, jak ważne jest, aby mierzyć siły na zamiary.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: fm

Recenzja / Opis

Jakiś czas temu po zakończeniu kolejnej serii poszukiwałem czegoś nowego, co przytrzyma mnie przed ekranem na dłużej niż pierwsze dwa odcinki i sugerowałem się głównie opinią recenzenta o danym tytule. Gdy zapoznałem się z recenzją, B Gata H Kei powędrowało do szufladki z opisem „strata czasu” i na jakiś czas zostało zapomniane. Seans zacząłem pół roku później, kiedy skończyły mi się wszystkie inne tytuły o podobnej tematyce. Wtedy przekonałem się, jak wielki błąd popełniłem, kierując się tylko recenzją tytułu i nie wyrabiając sobie o nim zdania chociażby poprzez obejrzenie pierwszego odcinka.

Założenie fabularne serii jest dość karkołomne. Mamy więc lokalną piękność – Yamadę, która za cel życiowy stawia sobie odbycie stosunków seksualnych z setką mężczyzn. Ludzie mają różne marzenia i nie należy wnikać, co dokładnie kierowało główną bohaterką, która obrała taką, a nie inną drogę – zresztą podobne zdanie ma autor, nie wnikający zbytnio w szczegóły. Inna sprawa, że nie każdy nadaje się do realizacji takiego marzenia i dokładnie ten problem dotyka Yamadę. Już w pierwszym odcinku widzimy, że dziewczyna kompletnie nie nadaje do roli, jaką sobie wyznaczyła, a całą sprawę stara się maskować, głównie przed samą sobą, tłumaczeniem, że aby dobrze wypaść podczas „maratonu”, musi najpierw utracić dziewictwo z kimś niedoświadczonym. Tak poznajemy Kosudę, czyli pierwszy cel naszej marzycielki. Jako że seria nie jest opatrzona etykietą „hentai”, nie ma co się spodziewać, że ujrzymy główną bohaterkę realizującą swój mały życiowy cel. Dostaniemy za to zabawę w kotka i myszkę, w trakcie której nasza para będzie próbowała stracić dziewictwo, przy okazji coraz bardziej zbliżając się do siebie. Nie wiem, czego innego można się spodziewać po komedii romantycznej, od początku wiadomo przecież, kto z kim będzie. Nawet Toradora! nie pozostawiała w tym temacie najmniejszych złudzeń. Sztuką natomiast jest nie zanudzić widza tym, co znajduje się pomiędzy pierwszym a ostatnim odcinkiem. Tu niestety muszę przyznać, że anime prezentuje nieco nierówny poziom. Najlepiej pod tym względem wypadają sceny, kiedy Yamada i Kosuda próbują uprawiać seks. Momentami pomysły tej dwójki, ich reakcje i komentarze bawiły mnie do łez. Ten wątek poprowadzony został genialnie i szkoda, że nie wypełnił całej serii. Postanowiono natomiast skomplikować bohaterom życie, wprowadzając trzy postacie drugoplanowe, które miały w założeniu utrudniać im zadanie (tak jakby sami nie utrudniali go sobie wystarczająco skutecznie).

Głównym bohaterem serii jest wspomniany Kosuda, postawiony w bardzo trudnej sytuacji nastolatek. Bo czy ktoś z nas nie węszyłby podstępu, gdyby nagle osoba będącą „poza naszym zasięgiem” zaczęła się nami zdecydowanie interesować, a w tym zainteresowaniu dałoby się wyczuć wyraźny podtekst seksualny? Moim zdaniem jego postać została bardzo wiarygodnie poprowadzona, a jego reakcje są bardzo adekwatne do sytuacji. Tak więc mamy chłopaka, który przez ponad pół serii próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie „o co chodzi tej dziewczynie” i przy okazji nie zakochać się w niej, bo zdaje sobie sprawę, że ten piękny sen może się kiedyś skończyć, a on zostanie ze złamanym sercem. Gdy tylko jednak wszystko się wyjaśnia, chłopak bierze sprawy w swoje ręce i widz naprawdę ma ochotę mu kibicować, aby w końcu udało mu się stracić dziewictwo z Yamadą. Podsumowując – postać Kosudy jest bardzo udana, wiarygodna i sympatyczna. Chłopak wie, czego chce i jest bardzo konsekwentny w swoich działaniach.

Psychikę Yamady natomiast scharakteryzowałbym połączeniem dwóch składowych: pewnych elementów zachowań kota i PMS. Przytoczyłem zachowanie kota, ponieważ jej reakcje najczęściej są w ogóle nieadekwatne do bodźca, który je wywołuje, co jest jedną z charakterystycznych cech charakteru tych przemiłych zwierząt, a PMS, ponieważ ilość niezdecydowania, zmian zdania, nerwowości i wahań nastroju przekracza w jej przypadku wszelkie dopuszczalne normy. Pomimo takiego połączenia pozostała ona postacią sympatyczną, za co autorowi historii należą się owacje na stojąco.

Bardzo dużą rolę w serii odgrywają postacie drugoplanowe. Z jednym wyjątkiem nie irytują i są motorem napędowym, który pomaga przebrnąć przez słabsze środkowe odcinki serii. W opanowaniu Yamady odrobinę pomaga jej przyjaciółka Miharu Takeshita. Na jej nieszczęście główna bohaterka widzi w niej swoiste „koło ratunkowe”, z którego bez umiaru korzysta w każdej, nawet najbardziej prozaicznej sytuacji. Jej charakter chłodnej i zrównoważonej dziewczyny idealnie kontrastuje z wybuchowym charakterem Yamady, będąc źródłem całej masy zabawnych komentarzy pod adresem tej drugiej. Rywalką do serca Kosudy jest jego przyjaciółka z dzieciństwa, Mayu Miyano. Może do serca to nawet za dużo powiedziane, lepszym określeniem byłoby stwierdzenie, że do jego żołądka, ponieważ wszelkie próby zdobycia głównego bohatera sprowadzają się do jego dokarmiania. Ale to lepiej, ponieważ gdyby twórca wyposażył ją w nieco więcej polotu w tych staraniach, to główna bohaterka nie miałaby z nią najmniejszych szans pomimo swojej aparycji. Miyano reprezentuje w anime przykład „idealnego materiału na żonę”, któremu do zgarnięcia całej serii dla siebie zabrakło trochę odwagi. Kolejną rywalką Yamady jest Kyouka Kanejou, jedyna irytująca mnie postać w tym anime. Wciśnięta trochę na siłę, tak naprawdę niewiadomo dokładnie, po co. Jest bogata, dwulicowa i przede wszystkim nieśmieszna, a w swojej obsesji na punkcie brata również irytująca. Jej wątek wypełnia niestety kilka środkowych odcinków, które po prostu trzeba przeżyć. Fajnym motywem są pojawiające się bożki ero­‑gami o wyglądzie pary głównych bohaterów w wersjach chibi. Pełnią one funkcję cenzury, a czasami złośliwych komentatorów rzeczywistości. Mamy też kilka innych postaci drugoplanowych, ale ponieważ nie wnoszą nic szczególnego do serii, nie będę poświęcał im miejsca.

Oprawa graficzna stoi na dobrym poziome. Tła są poprawne, choć może trochę za ubogie, natomiast postacie ładnie narysowane i dobrze animowane. Na plus należy zaliczyć cenzurę, która pozytywnie zaskakuje wykonaniem. W roli elementów cenzurujących występują albo wspomniane wcześniej ero­‑gami, albo przewijające się przez całą serię logo pewnego produktu. Na pewno lepsze to niż kłęby pary lub feeria światła na ekranie. Same elementy ecchi również są wyjątkowo strawne i stonowane. Nie pojawiają się na siłę, ich występowanie najczęściej uzasadnione jest rozwojem fabuły, który uzupełniają i nie powinny odrzucać bardziej wyczulonych na nie widzów od ekranu.

Bardzo mocnym elementem całej serii jest humor. Pierwsze kilka odcinków dostarcza większej ilości śmiechu niż co poniektóre serie komediowe przez cały swój czas antenowy. W dodatku humor jest świeży i traktuje o czymś innym niż typowe szkolne perypetie bohaterów. Minusem jest na pewno fakt, że w okolicy połowy serii poziom spada – trochę szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na dziesięć odcinków i nie darowali sobie części wypełniaczy. Na szczęście w końcówce seria odzyskuje poziom z początku i pozostawia mimo wszystko dobre wrażenie.

Część dźwiękowa anime pozostawia mieszane uczucia. Seria ma jeden z lepszych openingów, jakie słyszałem. Pamiętam, że piosenka chodziła za mną długo po zakończeniu oglądania, a nawet dzisiaj, gdy sobie ją przypomnę, na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Endingu nie pamiętam, więc niestety nie zrobił na mnie wrażenia. W trakcie seansu pojawia się czasami motyw przewodni z openingu, ale jak wspomniano w pierwszej recenzji, nie zawsze współgra on z tym, co dzieje się na ekranie, i pasuje do chwili. Natomiast bardzo dobrą robotę robią seiyuu postaci.

B Gata H Kei jest świetnym przykładem na to, że z konwencji komedii romantycznej da się wycisnąć odrobinę świeżości, która będzie w stanie przytrzymać przed ekranem nawet weterana tego typu produkcji. Humor jest tutaj naprawdę dobry, czasami odrobinę absurdalny, czasami odrobinę wtórny, ale przez większą część serii trzymający poziom. Ecchi jest przemyślane i dobrze zrealizowane. Postacie są ładne i potrafią wzbudzić sympatię. Na pewno natomiast nie ma co liczyć na to, że szkolna komedia romantyczna opatrzona dopiskiem ecchi będzie dla Was poradnikiem, jak odbyć pierwszy stosunek seksualny. Jeśli nastawicie się na tego typu informacje, to na pewno seans będzie dla Was rozczarowaniem, ale myślę, że jednak większość ludzi nie szuka ich w szkolnych romansach. Niestety chociaż ostatni odcinek nie stawia kropki nad „i” ani nie zamyka akcji, to na kontynuację nie ma raczej co liczyć. Z jednej strony nie wyobrażam sobie ciągnięcia tej konwencji przez kolejne dwanaście odcinków, skoro już w tej serii momentami brakowało pomysłów na zapełnienie czasu antenowego, z drugiej strony akcja została zamknięta w bardzo dobrym momencie. Wiadomo, co łączy parę głównych bohaterów, że w tej kwestii nic nie powinno się już zmienić i że w końcu uda im osiągnąć swój cel.

KamilW, 16 czerwca 2015

Recenzje alternatywne

  • Piotrek - 6 lipca 2010
    Ocena: 3/10

    Japoński przepis na ten pierwszy raz, czyli świetny przykład jak nie robić komedii romantycznych. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Hal Film Maker
Autor: Youko Sanri
Projekt: Yuuko Yahiro
Reżyser: Yuusuke Yamamoto
Scenariusz: Satoru Nishizono