Komentarze
Służąca Przewodnicząca
- chyba wiadomo : nikt ważny a jednak : 30.03.2021 17:16:22
- Re: My Number One! : Zomomo : 29.06.2020 09:13:47
- Re: My Number One! : Yukine220 : 29.06.2020 00:32:29
- Re: Podobało mi się...kiedy miałam 13 lat. : Zomomo : 9.05.2020 08:47:54
- Podobało mi się...kiedy miałam 13 lat. : Serene : 8.05.2020 23:25:21
- Re: Dramat : Zomomo : 25.04.2020 11:35:15
- Re: Dramat : Anonimowa : 25.04.2020 04:44:05
- Re: Dramat : Zomomo : 24.04.2020 20:40:46
- Przerysowane, ale warta uwagi shoujo komedia : Anonimowa : 22.04.2020 17:47:56
- Idealny Usui : Anonimowa : 22.04.2020 17:31:57
Daję siedem.
Miałam ochotę na coś lekkiego, pomyślałam że szkolny romans doskonale się nada. Nie zawiodłam się, pod względem komedii Kaichou wa Maid‑sama spisuje się na piątke.
Plus drugi ending wpadł mi w ucho, aż sobie go teraz włącze :D
Niestety średniaczek.
Nie spodziewałem się czegoś wybitnego, odkrywczego, ale jednak liczyłem na lepszą komedię.
Bywają gagi zabawne, to prawda, ale jest ich zdecydowanie za mało, a elementy irytujące psują ogólny efekt.
Sam „pan księciunio” jest taki, jaki być powinien, czyli absolutnie czadowy blondynek. Najbardziej jednak podobał mi się jego charakter, ta pewność siebie, maniera. Idealnie nadaje się na obiekt westchnień, bardzo przepisowo stworzona postać.
Misaki też jest typowa, cierpi na tę znaną większości bohaterek chorobę: „ależ ja nie mogę być w nim zakochana, nie w tym idiocie, poszoł won! Ale jestem gupia!” (ONA NAPRAWDĘ JEST GŁUPIA). To jest irytujące, ale też (jakoś) daje się znieść.
Główna para jest do bólu przewidywalna, ale mają elementy naprawdę urocze, zabawne, których inicjatorem zawsze jest Usui, i to jego urok ratuje cały humor zawarty w tej serii. Niestety – dowiadujemy się o jego postaci o wiele za mało.
Niesamowicie wkurzający są upierdliwi adoratorzy, którzy kręcą się koło Misaki, ta trójka niedołęgów. Gdy tylko pojawiali się na ekranie, musiałem przewijać, bo ciśnienie mi skakało.
Motyw pojawienia się kliknij: ukryte największego rywala, czyli przyjaciela z dzieciństwa – litości, ile razy można wałkować to samo?!
Nieskończenie naiwne jest też to, że jaki by się samiec nie pojawił w zasięgu kilku metrów od Misaki, ten musi, po prostu musi, być nią zauroczony, nie wiadomo dlaczego. Świat się wokół niej kręci, czy co?
Seria ciekawi mniej więcej do połowy, potem bardzo nudzi. Szczególnie nieudane jest kilka odcinków‑zapychaczy, gdzie bohaterowie lądują w jakichś wymyślonych światach fantasy. Twórcy nie mieli czym wypełnić czasu.
Jedyny plus to tak naprawdę humor, którego jest zdecydowanie za mało, by być zadowolonym z seansu.
4/10.
polecam
A Yasashii Kimochi z OST, to jeden z najbardziej rozczulających motywów z jakimi miałam do czynienia. ;)
polecam
Można było się także pośmiać, bo na niektóre rzeczy trzeba patrzeć z przymrużeniem oka. W tym anime nie było rzeczy, która by mnie jakoś szczególnie raziła, jednak nie lubię kiedy partnerzy wyznają sobie miłość w ostatnim odcinku, tutaj niestety tak było, ale zdecydowanie gorąco polecam!
Nigdy więcej...
Od momentu, gdy po raz pierwszy zostałam zbita z tropu przez masakryczny opening aż do ostatnich sekund finałowego odcinka miałam w głowie tylko jedną myśl „po co ja to oglądam?!”. Czy to miała być zabawna seria? Ba, sądząc po wszechobecnym na każdej stronie tagu „komedia”. Szkoda, że ja zaśmiałam się może trzy razy na te dwadzieścia sześć odcinków. Czy miało być romantycznie? W założeniu. W praktyce ta teoria leży i kwiczy, skoro Pan Idealny Takumi łazi za dziewczyną, która wyzywa go w kółko od zboczeńców, zwyrodnialców et cetera i zastanawia się, czego on od niej chce ( kliknij: ukryte bo pocałunek i mówienie wprost o swoich uczuciach to zupełnie nieczytelne wskazówki, prawda, panno Ayuzawa?). A ponoć taka inteligentna ta przewodnicząca… Ogólnie rzecz biorąc, niepojętym jest dla mnie fenomen, jaki główna bohaterka stanowiła dla przedstawicieli płci przeciwnej. Ja rozumiem, walory estetyczne (choć dla mnie to ona wyglądała jak chłopak), ale czy naprawdę żadnemu z jej adoratorów albo ogólnie facetów, na których się wydzierała, nie przyszło na myśl choć raz zamknąć jej jadaczkę brutalnymi metodami? I jeśli ona tak cały czas się zachowywała, to jakim cudem została przewodniczącą, skoro dziewczęta to w tej szkole niewielki procent?
Mogłabym jeszcze długo rozwodzić się i pluć jadem na nielogiczność i beznadziejność tego anime w moich oczach, jednak ujmę to najkrócej jak mogę: fabuła poniżej przeciętnej, schemat goni schemat i schematem nadrabia, a od siebie dorzuca tsundere w tym stopniu, w którym już nikt normalny nie wytrzyma towarzystwa takiej damy. Muzyka – Boże, zlituj się nade mną, ja byłam dobrym człowiekiem. Kreska – paskudna, niedbała, o tłach to ja nawet nie wspomnę. Postaci – większość spaliłabym na stosie za herezję, jaką jest pojawienie się w tak marnej produkcji.
Rozczarowałam się tym tytułem i to potężnie.
Ocena
Tła są ubogie, postacie typowe dla shoujo.
Bohaterowie są w porządku, chociaż jedna dziewczyna z pracy Misaki mnie denerwowała (ta wredna) Troszkę dziwnie przyjęłam fakt, że szefowa głównej bohaterki wygląda jakby miała 10/11 lat, ale wiadomo jak to bywa w anime i mandze.
Moim zdaniem historia trochę idzie za szybko. W piątym lub szóstym odcinku Usagi kliknij: ukryte już pocałował Ayuzawe? Tak jakby studio próbowało wszystko jak najszybciej wcisnąć wątek miłosny gdzie się da.
Myślę, że jak nie będę miała na oku żadnej lepszej produkcji, to zacznę znowu wciągać się w owe romansidło.
Przepraszam, jeśli błędnie zrobiłam spoiler. Jestem na tanuki dopiero od 2 dni. :c
Gomen.
Moderacja poprawiła :) Tekst do ukrycia wstawiaj pomiędzy znaczniki.
1. Nie przypadł mi do gustu rozwój historii w Maida‑samie. Miałem ważenie, że wszystkie informacje istotne z punktu widzenia fabuły podano na tacy w pierwszych dwóch odcinkach, w dalszych epkach były już tylko wypełniacze (jedyna warta odnotowania zmiana to kliknij: ukryte nieco bardziej pacyfistyczne nastawienie przewodniczącej względem facetów w szkole). W Toradorze w zasadzie każdy odcinek uzupełniał fabularną układankę o jakiś nowy element lub przedstawiał jakąś nową cechę tego czy innego bohatera.
2. Bohaterowie. W Toradorze może nie są to tak zawiłe kreacje, jak się to przedstawia w niektórych recenzjach, jednakże realizmem i złożonością bez wątpienia dominują nad tymi z Maida‑samy. kliknij: ukryte Usui, który potrafi wszystko, jest niewrażliwy na ból, hipnozę, zna sztuki walki, brawurowo gra w siatkówkę, zaś drzwi, łańcuchy i przeciwnicy lecą w strzępy pod jego kopniakami jest skrajnie nierealistyczny. Nie widziałem zresztą tez u niego manifestacji innych uczuć niż nieustannej pewności siebie. Wątek miłości do przewodniczącej bardziej przypomina uwieńczone sukcesem stopniowe podchodzenie ofiary na polowaniu. Przy kreacji Ayuzawy też ciężko powiedzieć coś dobrego. kliknij: ukryte Zawsze prawa i szlachetna, choć nieco za bardzo wrzeszcząca. Powalała mnie schematyczność sytuacji w których przewodnicząca staje przed jakimś trudnym wyborem czy emocjonalnie zawiłą sytuacją, z której oczywiście znajduje zawsze najlepsze rozwiązanie, grzejąc się w blasku swego niezłomnego charakteru (oczywiście obowiązkowo podniosła muzyczka w tle). W ogóle schematyczność jest dosyć dużym problemem serii- strasznie dużo scen opierało się podbramkowych sytuacjach, w których znajdowała się Ayuzawa, a z których ratował ją pojawiający się znikąd Usui.
3. Jestem strasznie uczulony na nadmiar scenek chibi. O ile w Toradorze większość z nich została wpleciona dosyć zgrabnie i chyba w żadnym momencie nie odczuwałem, że jest ich za dużo, o tyle w Maidzie ich przesyt dość mocno mnie irytował. Niemal tak jak w Kimi ni Todoke. Humor zresztą też moim zdaniem nie należał do najmocniejszych stron Maidy. Za główny jego przejaw miały robić chyba scenki z irytującym, jęcząco‑zawodzącym męskim trio. U mnie wywoływały raczej facepalm’y niż parsknięcia śmiechu, ale co kto woli.
4. To już pewnie kwestia wybitnie indywidualna. Ale skoro scenarzyści zdecydowali się puścić Maidę drogą komedii romantycznej to tym samym dopuszczają w serii chwile poważniejsze, wątki dotyczące problemów, zwłaszcza tych miłosnych. Pod tym względem Toraora spisuje się genialnie, obfitując w sceny, które naprawdę zapadały w pamięć, a przy których dodatkowo dość niebezpiecznie wilgotniały oczęta. Szczytem powagi w Maidzie jest
kliknij: ukryte 10 sekund wolniejszej i poważniejszej muzyki, ujęcie obejmujących się głównych bohaterów i krzyk przewodniczącej („Dupek/pies/zboczona świnia/erotoman”, niepotrzebne skreślić) który rychło kończy całą sielankę.
Żeby nie było: po rewatchu dostrzegłem też sporo irytujących rzeczy w Toradorze, mogłem też spojrzeć na ten tytuł nieco chłodniejszym okiem. Gdybym miał ją porównać do Maidy pod względem jakości, powiedziałbym tak: Toradorę ciężko nazwać serią przełomową, ale perfekcyjnie realizuje schemat komedii romantycznej dziejącej się w szkole, mając wszystkie elementy doszlifowane na wysoki połysk. Maida to tytuł dobry, ale przegrywający z Toradorą indywidualnie na każdej płaszczyźnie, począwszy od bohaterów a na fabule kończąc. Mówię tak po części dlatego, że naprawdę zapadły mi w pamięć niektóre z tych bardziej emocjonalnych scen z Toradory i po cichu oczekiwałem po Maidzie czegoś, co je przebije. Ci którzy wyżej cenią sobie lekki humor i luźne gagi być może lepiej odnajdą się w tym drugim anime. Dla mnie jednak Toradora>Maida. A szukając czegoś do radosnego odmóżdżenia bardziej poleciłbym Kimi ni todoke niż przygody piekielnej przewodniczącej.
P.S. No i nie da się ukryć, że zazdroszczę tym osobom, którym podobała się Maida sama, lecz nie miały okazji obejrzeć jeszcze Toradry. Fuksiarze, już możecie rezerwować sobie dwa dni wycięte z życiorysu ;)
Wysoko ustawione względem swego gatunku ;)
Lubię od czasu do czasu obejrzeć coś lekkiego i romantycznego, tak więc pozycje tego typu mają u mnie plus. Przyuważyłam kilka powtarzających się epizodów, ale to przecież prawo gatunku (kilka razy miałam przebłyski scen ze Special A):P
Grafika…dobrze zrobiona. Postacie są dopracowane, mają swoje charakterystyczne cechy – co jest ważne, a nieraz pomijane. Przypadł mi do gustu Usui… ślicznie zrobiona postać.
Muzyka… nic specjalnego… ale również nie jest zła, o miałam pecha słyszeć kilka meeeegaaa złyyyyych utworów, a te tutaj na bank się do nich nie zaliczają.
Moim zdaniem jest urocze, odprężające, wesołe… Podobało mi się i polecam ^^
Mnie tam się podobało xd
Ale zapytuje .... jakie to ma znaczenie, skoro każdy lubi co innego pod względem fabularnym, więc każdy z was ma trochę racji. No ale jak już trzeba zrecenzować to zrecenzuje :). To tak na marginesie ;P Napisze krótko : Anime bardzo dobre pod względem swojego gatunku (mam na myśli shojo, szkolne życie itp), grafika – faktycznie można ją scharakteryzować słowem „śliczna” xd, osobiście nie sprawiała mi problemu z oglądaniem, bo taką i jej podobną kreskę ( tz.żywą, wyraźną przykłady – proszę bardzo min : Soul Eater , Ao no Exorcist) lubię najbardziej :D , oprawa dźwiękowa myślę ,że także na dobrym poziomie (choć zgadzam się z kilkoma przedmówcami – mogliby urozmaicić openingi). Postacie o w miarę ciekawych osobowościach, a no i proszę państwa jeśli chodzi o Usui'ego to dużo o jego idealności wyjaśniono w mandze, przynajmniej tak mi się wydaje, więc polecam zaglądnąć :). Ulubiona postać : Aoi, siostrzeniec Satsuki :). Moje minusy co do tego anime są takie jak wasze : sztamponowe, potencjał nie do końca wykorzystany, trochę za krótkie jak na wyjaśnienie i tak pominiętych wątków będących w mandze. Oj się rozpisałam, hehe gomennasaii :) a miało być krótko no nic ... Ogólnie anime mi się podobało i mam do niego mały sentyment, może dlatego ,że było moim pierwszym anime :). Mam nadzieje ,że pomogłam choć troszkę :). Proszę nie kierować się całkowicie moim zdaniem, bo jak już mówiłam na początku każdy ma inny typ :).
Pozdrawiam.
Aoi55.
KWMS
Po drugie: Misa‑chan i ten jej cholerny charakter, który na początku podobał mi się i to bardzo, bo już myślałam,że znalazłam w anime taką bohaterkę, która jest praktycznie mną. Ale nie! Jest zbyt uparta i zbyt czerwona! Jak ona się zarumieni to, mili państwo, takie krwistej czerwieni to szukać tylko w Hellsingu.
To anime polecam tylko tym, którzy chcą się pośmiać, ot tak, bez celu i praktycznie z niczego…
Może to kwestia gusta, ale KWMS mi się NIE PODOBA!
OK
Boże
Boże. Misaki irytowała mnie bardziej niż Kotoko w Itazura na Kiss, nawet bardziej niż Nanami z Uta no Prince‑sama! „Tsunderowała” w sposób obrzydliwy, irytujący i idiotyczny. Dotrwałam do pojawienia się wątku z Kuugą i tylko marne nadzieje, że pojawi się jeszcze kiedyś utrzymywały mnie przy tej serii.
Wjeżdża na czarną listę po czerwonym dywanie.
2,5/10
1 punkt za Kuugę, 1 punkt za Trio Idiotów, 0,5 punkta za wygląd Usuiego.
Dobre...
2. Muzyka: Da się znieść, ale słuchanie cały czas tego samego openingu trochę nuży, więc oceniam go na średnio.
3. Postacie: Usui: cud nad cudy, chętnie bym go wyyciągnęła z ekranu ;D Misaki… ehh, no silna, i to dobrze, ale dziwnie się zachowuje w stosunku do Usuiego, raz go odpycha, raz mu się poddaje. Łat Da Fak?
4.Kreska: 5/10… Dlaczego te postacie czasami robiły się całe białe i sflaczałe? Nie dociera to do mnie i tyle.
Ocena Ogólna: 7/10
w jakim odcinku...
Kocham "Kaichou wa Maid-Sama!"
bardzo dobre w swojej klasie
Guilty pleasure...
+ jedyna seria skonsumowana przeze mnie w całości jednego dnia ^^'
+ jedna z niewielu, do których faktycznie mam ochotę wracać
+ idealny poprawiacz humoru
+ dobre na detox po poważniejszych seriach
+ zamiennik dużego opakowania czekoladek :3
= 100% guilty pleasure
Polecam tym, którzy potrafią przymknąć oko na brak logiki i schematy typowe dla romansu :)
słabe
Misaki zachowywała się jak idiotka, ale do tego jestem już przyzwyczajona, bo prawie każda bohaterka shoujo nie grzeszy inteligencją.
Anime skojarzyło mi się ze Special A, jednakże tutaj nie było aż tak tragicznie.
Szukałam ciepłego romansu z domieszką komedii, a znalazłam kompletnie nierealistyczną, sztampową opowieść o NICZYM. Tak, o niczym, bo prawie każdy odcinek skupiał się na tym samym. Momenty, które miały być chyba śmieszne, dla mnie były żenujące.
Jedyna rzeczy jaka mi się podobała to kreska.
Zdecydowanie nie polecam. Daje 3/10, ale to i tak lepiej od Special A, bo tam dałam 2/10.
Kaichou wa Maid-sama!
Kaichou wa Maid‑sama w mojej ocenie jest lekkim anime. Jest do bólu przewidywalne. Nie ma zaskakujących momentów czy szybkich zwrotów akcji. Mimo to oglądając kolejne poczynania bohaterów nie nudziłam się. W sumie to nawet byłam ciekawa tego, jak rozwinie się akcja.
To anime nie jest dla osób, które w japońskiej animacji szukają „czegoś więcej”. Zwykła, lekka komedia, która chwilami szczerze bawi. Polecam fanom gatunku.
Ps. Drugi edening rządzi! XD