Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10
fabuła: 6/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,33

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 72
Średnia: 7,72
σ=1,68

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Atashinchi no Danshi

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 11 (53 min, 10×46 min)
Tytuły alternatywne:
  • 6 Devils Of My House
  • My Boys
Tytuły powiązane:
Gatunki: Dramat, Komedia, Romans
zrzutka

Jak w trzy miesiące wychować sześciu facetów i nie zwariować, czyli poradnik młodej matki. Uwaga na wysokie stężenie tragizmu!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Hachiko

Recenzja / Opis

Dwudziestoletnia Chisato Mineta jest bezdomna, a do tego ściga ją mafia ze względu na ogromny dług zostawiony przez ojca hazardzistę. Podczas jednej z szalonych ucieczek Shinzo Ookura, bogaty właściciel firmy produkującej zabawki, obiecuje jej pomoc. Ale – jak to zwykle w takich opowieściach bywa – jest jeden (hmm…) warunek: Chisato, w zamian za spłatę należności mafii musi zostać żoną Shinzo. Wychodząc z założenia, że wszystko jest lepsze od nieustannego ukrywania się przed Yakuzą, Chisato przyjmuje propozycję, zwłaszcza że jej nowy narzeczony twierdzi, iż pozostał mu miesiąc życia. Tyle właśnie czasu będzie obejmował jej kontrakt małżeński pozwalający uwolnić się od finansowych kłopotów. Jej wybawca rzeczywiście wkrótce umiera, a Chisato, w ramach drugiego „podpunkciku” podpisanej przez siebie umowy, ma zaopiekować się jego sześcioma adoptowanymi synami. I, żeby było śmieszniej, co najmniej trzech z nich jest od naszej bohaterki o ładnych parę lat starszych, a do tego cała brygada szczerze się nie cierpi.

Od razu zaznaczam, że mamy w tym wypadku do czynienia z komedią. Jak przystało na aktorską wersję mangowej historii, mnóstwo tu nieprawdopodobnych wydarzeń, dziwnych splotów okoliczności i innych filipów wyskakujących z konopi. Z drugiej strony, jakby pozbawić serial komediowej osłonki, byłby z niego niezły wyciskacz łez. W zasadzie każdy z głównych bohaterów przeżywa Swój Wielki Dramat. Przez moment chciałam napisać, że ktoś zrobił błąd, ubierając fabułę w szatki komediowe, ale po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że poważna otoczka uniemożliwiłaby w ogóle oglądanie tej produkcji.

Fabuła na szczęście występuje, lecz jest dość przewidywalna (chociaż kilka momentów mnie zaskoczyło). Im dalej w las, tym większe miałam wrażenie obcowania z najlepszymi wzorami telenoweli meksykańskiej czy argentyńskiej w wykonaniu japońskim. O, taka Natalia Oreiro, na przykład, świetnie odnalazłaby się w roli Chisato – kto zna panią Oreiro powinien zrozumieć, co mam na myśli. Całą historię wspierają dekoracje z tektury i plastiku (rezydencja rodziny Ookura, biuro „Cudu”, wynalazki Ookury – wszystko cukierkowo kolorowe, nieco sztuczne, w sam raz dla dzieci). Żeby było sprawiedliwie, dodam, że mimo delikatnie naciąganych rozwiązań fabularnych (zwłaszcza błyskawiczne zmiany przekonań jakoś mi nie grały) całość jest w stanie utrzymać widza, może nie w napięciu, ale na pewno w zaciekawieniu. W zasadzie każdy odcinek to jakby kolejna runda pewnej gry…

Generalnie można temu serialowi przypiąć łatkę komedii romantycznej (bo jest też nią on z całą pewnością), chociaż konkretnych wątków miłosnych nie ma tu zbyt wiele. Dużo natomiast mówi się o przyjaźni, budowaniu relacji z ludźmi, a także współpracy i wzajemnej akceptacji. To jest takie kino, które wcale nie musi być zawiłe i dopracowane – tu ma się robić cieplej na sercu. Stąd też osoby poszukujące wiarygodności i mocnych wrażeń mogą mieć poczucie straconego czasu.

Bohaterowie idealnie wkomponowują się w zarysowaną powyżej konwencję: miła, dobra i chcąca jak najlepiej wywiązać się ze swoich obowiązków Chisato (w tej roli dobrze znana widzom japońskich dram Maki Horikita), która do celu dąży, wykorzystując swój urok i spryt (względnie prawy sierpowy). Generalnie ta postać wypada pozytywnie, choć nie mieści mi się w głowie, jak ona może mieć tak dobry charakter, biorąc pod uwagę całokształt jej przeżyć. Ale dobra, nie takie rzeczy widuje się w produkcjach made in Japan...

Chisato za towarzystwo ma cała plejadę panów – od małego, superinteligentnego Akiry, poprzez zamkniętego w sobie Satoru, nieco zniewieściałego Masaru, nonszalanckiego Shou, awanturniczego Takeru i małomównego Fuu, o starszym panu Ookurze pojawiającym się w retrospekcjach nie wspominając. Chyba nie muszę dodawać, że męska część obsady do brzydali nie należy i zupełnie „przypadkowo” co odcinek pokazuje gołe klaty (co za genialny pomysł, żeby znaczną część akcji umieścić w saunie!). Ale żeby nie było za miło, wszyscy nowi synowie Chisato mają swoje smutne tajemnice. Oprócz gromadki opisanej powyżej w serialu jest kilka postaci, które na pewno urwały się z choinki – pojawiają się dokładnie tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa i gwałcą resztki realizmu, czego przykładami są wisząca na ścianie pokojówka z Tajwanu oraz wszędobylska prawniczka.

Jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową, nic specjalnego nie wpadło mi w ucho. Dość przyjemnie, j­‑popowo brzmi utwór przewodni (Infinity w wykonaniu Girl Next Door). Generalnie nie ma tu jednak niczego, co zapamiętałabym choćby na godzinę po seansie.

Absolutnie nie polecam zaczynać znajomości z dramą japońską od tej pozycji. Chociaż całkiem dobrze się ją ogląda, początkującego widza może mocno zniechęcić (ci powinni sięgnąć po inną dramę tej samej ekipy – Hanazakari no Kimitachi e), bo jednak błędów się nie ustrzegła. Komu zatem polecić? Oczywiście miłośnikom, a szczególnie miłośniczkom azjatyckich dram, którzy potrafią docenić nieco oderwany od rzeczywistości humor, charakterystyczną ekspresję aktorską i przymrużą oko na pewne nieodłączne w tego typu produkcjach udziwnienia. Ostatecznie daję 6/10, bo to dzieło nie prezentuje sobą nic odkrywczego i z pewnością nie zostanie w mojej pamięci na dłużej, tym niemniej perypetie rodziny Ookura potrafią dostarczyć trochę rozrywki.

Poison, 12 października 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Reżyser: Genta Satou, Hidetomo Matsuda