Komentarze
Taiyou no Mokushiroku
- Re: Dobry film, oryginalna historia, a do tego japoński Gandhi w roli głównej : Sezonowy : 19.03.2015 15:43:26
- Re: Dobry film, oryginalna historia, a do tego japoński Gandhi w roli głównej : Slova : 19.03.2015 15:13:10
- Re: Dobry film, oryginalna historia, a do tego japoński Gandhi w roli głównej : Sezonowy : 19.03.2015 13:09:04
- Re: Dobry film, oryginalna historia, a do tego japoński Gandhi w roli głównej : Slova : 18.03.2015 19:15:33
- Dobry film, oryginalna historia, a do tego japoński Gandhi w roli głównej : Sezonowy : 18.03.2015 15:06:23
Dobry film, oryginalna historia, a do tego japoński Gandhi w roli głównej
Chcę jednak przestrzec potencjalnych widzów sugerujących się recenzją i spodziewających się w filmie czegoś z ducha japońskiego rewanżyzmu (recenzent pisze o bezpardonowej amerykańskiej okupacji, co moim zdaniem jest jaskrawym nieporozumieniem): nie ma tu niczego o Złych Amerykanach, Wybranym Narodzie Japońskim i temu podobnych czarno‑białych tonów. Przedstawiona sytuacja podziału wysp między dwa mocarstwa nie postała drogą okupacji, a na skutek scedowania uprawnień aparatu państwowego przez Japonię na rządy dwóch mocarstw udzielających pomocy humanitarnej upadłemu krajowi, niezdolnemu do dalszego samodzielnego istnienia, a później przeprowadzających gigantyczną akcję odbudowy kraju ze zgliszczy. Co prawda zobaczymy wojska amerykańskie pakujące do skrzyń skarby kultury japońskiej i wywożące je w bezpieczne miejsce, ale to normalna procedura w czasie katastrof żywiołowych. Poza tym, skąd mieli listę, co i skąd zabrać? Nie napisało jej przecież CIA przed laty i nie trzymało w szafie, na wypadek inwazji na Japonię: dostarczyli ją Amerykanom Japończycy, prosząc o pomoc w ratowaniu dziedzictwa narodowego.
A dlaczego Chińczycy i Amerykanie nie wycofali się z Wysp Japońskich i piętnaście lat po katastrofalnym trzęsieniu ziemi wciąż sprawują kontrolę nad podzieloną Japonią? Dlaczego wciąż sprawują kontrolę nad swoją częścią japońskiego terytorium, zamiast spakować się i wrócić do domu? Kluczem wydaje się zrozumienie, że film jest projekcją japońskich lęków, wynikających z historii militarnej i politycznej związanej z końcem drugiej wojny światowej i zimną wojną. Rozpad kraju i jego podział na dwie części obserwowali Japończycy na przykładzie Korei i Wietnamu, a w Europie – Niemiec. Podobny los mógł spotkać Japonię, na szczęście udało jej się tego uniknąć i co by nie mówić, dobrze na tym wyszła. Ale przecież coś z tych lęków pozostało i cały czas wraca w filmach, książkach, komiksach. Mogę się domyślać, że w tej części historii, która nie został zekranizowana, główny bohater będzie podejmował działania zmierzające do połączenia obu części Japonii i odzyskania przez nią niepodległości. A jeśli wziąć pod uwagę, że główny bohater to praktycznie japoński Gandhi, obdarzony charyzmą, bezpośredni, prawy, szczery i wyrzekający się przemocy, mogę być spokojny, że nie zobaczylibyśmy go na ekranie, jak z hachimaki na skroniach i mieczem w doni prowadzi atak powstańców na amerykańskie czy chińskie umocnienia.
Czerpałem wielką przyjemność z oglądania Genichirou Ryuu, obserwowania jego działań, bycia świadkiem niezłomnej postawy, prawego i otwartego na ludzi charakteru. Nie dość, że bohater wypadł przekonująco i wiarygodnie, to chwilami autentycznie go podziwiałem. Pokojowy Marsz Osiemdziesięciu Tysięcy wywarł na mnie naprawdę wielkie wrażenie, łącząc specyficzny rodzaj japońskiego ducha, gdzie wszyscy współpracują ze sobą dla dobra społeczności jak jeden organizm i są skłonni do poświęceń, z pacyfizmem oraz z gandhijskim spokojem i filozofią biernego oporu. Już dawno nie kibicowałem tak bardzo żadnemu bohaterowi anime życząc mu, by dopiął swego i droga, którą obrał, okazała się słuszna; to było bardzo przyjemne, bo niespodziewane uczucie.