Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

Break Blade

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    MrParumiV18 12.06.2019 16:29
    Break Blade - subiektywna opinia, nie recenzja
    WSTĘP
    Odkładałem seans tej serii filmów (w sumie to nawet nie mam pojęcia dlaczego) przez bardzo długi czas, ponieważ chyba już około 3 lata temu przymierzałem się do pierwszego obejrzenia, ale za każdym razem mówiłem sobie „kiedy indziej”, „może jutro”, „na pewno w weekend” i przy takich stwierdzeniach zleciało mi te kilka wiosen. Powiedziałem sobie w końcu „dość!”, odpaliłem i zacząłem oglądać, czego wynikiem było wchłonięcie wszystkich części za jednym zamachem w bardzo upalną noc, co ostatecznie za sprawą samej prezentacji i kompozycji na pewno nie było złą decyzją, ale w takie noce oglądać to ja nie polecam. 😁

    Natomiast przechodząc do meritum, to w sumie nigdy też nie miałem w planach żeby napisać cokolwiek o tej pozycji, ale jak już się zapoznałem z całością, ochłonąłem po seansie, który ogólnie mi się naprawdę podobał to myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie abym skrobną parę tych niezobowiązujących zdań, a nuż ktoś sobie przeczyta/komuś się przyda. Zapewniam jednak, że ograniczę się tylko do konkretów i swoich osobistych/subiektywnych odczuć, ponieważ uważam, że recenzja w większej części dobrze odzwierciedla to czym jest/nie jest ten zbiór sześciu filmów. Dlatego w tym momencie polecam się z nią zapoznać, a jednocześnie teraz zapraszam do spojrzenia na moją skromną opinię na temat tej produkcji i jeszcze ostrzegam, że pojawiają się lekkie spoilery, więc nic nie ukrywam i czytacie na własną odpowiedzialność.

    HISTORIA
    Na pierwszy ogień pójdzie historia, gdyż mam do niej osobiście najwięcej zastrzeżeń i jest też ona według mnie najbardziej nierównym aspektem ze wszystkich obecnych. Oczywiście nie twierdzę, że jest ona słaba, bo wcale tak nie jest, ale poza dużymi pozytywami o których później, to ogólnie ma wahania poziomu w niektórych mniejszych aspektach, często idzie na ustępstwa i kompromisy żeby tylko historia mogła w sensowy sposób iść dalej oraz pod koniec niepotrzebnie przyspiesza i kończy całość w trochę niesatysfakcjonujący sposób. Mogę to w pewien sposób zrozumieć, gdyż nie były to błędy, aż tak nie do przyjęcia, na tyle widoczne czy istotne abym uważał seans za nieudany, ale bez wątpienia mógł być on jeszcze lepszy, a poza tym te wspomniane niedociągnięcia powodowały u mnie lekki dyskomfort i momentami uczucie pewnej irytacji. Ów nieścisłości pojawiło się kilka, ale ograniczę się tylko do wspomnienia o dwóch/trzech, gdyż nie ma sensu zanudzać i wszystkich opisywać. Tak więc najbardziej zapadło mi w pamięć:
    a) motyw niemożliwości rozmowy z wewnątrz starożytnego golema przez protagonistę Rygarta. Powodem jak wiadomo było brak zastosowania mocy kwarcu w ów mechu, ale co kolejny film to coraz bardziej o tej zasadzie twórcy zapominali, aż w końcu w ostatnich częściach spokojnie się ze wszystkimi komunikował, a nie przypominam sobie żeby były wzmianki o tym, że wprowadzili ulepszenia do maszyny akurat w tym względzie,
    b) motyw młodszego brata protagonisty, który jak pamiętam miał na imię Regarz. W pierwszej części Rygart ledwo przeszedł połowę pustyni aby dostać się do królestwa Krisna (później wiadomo otrzymał podwózkę), a w ostatnim filmie w wiadomych okolicznościach jego brat przeszedł ów dystans bez najmniejszego problemu i jeszcze w trakcie najazdu wojsk Aten. Pomijając fakt pustyni to przedarł się bez zadrapań, żaden wróg o dziwo go nie zauważył i ostatecznie jeszcze miał siłę aby wyżalić swoje pretensje do brata pod sam koniec ostatniej części,
    i tak dodatkowo/ogólnie c) pomimo tego iż finałem zamknięto parę wątków to między innymi najważniejszy/główny nie jest nawet w połowie drogi do rozwiązania i przez to filmy jako całość mają ewidentnie otwartą furtkę na dalsze losy postaci oraz świata przedstawionego, a kontynuacji raczej na pewno nigdy nie ujrzymy, co jest kiepskie, gdyż brak tutaj jakiejś puenty czy większego podsumowania, natomiast dostajemy jedynie tak naprawdę urwanie fabuły w jej trakcie. Nie wiem jak ma się do tego mangowy pierwowzór, bo na tą chwilę wiem tylko, że jest jeszcze nie zakończony, ale może być w ostateczności uzupełnieniem filmów lub jedynym sposobem na poznanie ciągu dalszego, lecz mimo wszystko lekkie rozgoryczenie tym faktem u mnie występuje.
    Tak czy siak w tych przypadkach, ale nie tylko tych, występuje troszkę brak konsekwencji w początkowych założeniach i nie wiem czy jest to spowodowane przez komiks, którego w momencie pisania ów wypowiedzi nie znam, czy też twórcy produkcji zaniedbali te kwestie. Pomimo tego typu błędów i niedociągnięć fabuła jako taka jest bardzo przyjemna w odbiorze. W końcu obejrzałem coś z mechami, co nie jest przesłodzone i przereklamowane jakimiś tandetnymi mocami. Dostajemy tutaj dobrze przedstawioną, w miarę realistyczną i logiczną opowieść okraszoną przemocą, brutalnością i śmiercią jaką niesie za sobą wojna. Wszystko jest ze sobą bardzo dobrze skomponowane, całość podchodzi w niekonwencjonalny sposób do tematyki i jest opowiedziane przystępnie dla widza, oraz przede wszystkim niemiłosiernie ów historia wciąga podczas oglądania. Nie zabrakło bardzo ciekawie wykreowanego świata, który może do oryginalnych nie należy, ale spełnia swoje zadanie należycie i co ważne (pomimo wstawek komediowych, lekkiego fanserwisu, perypetii/relacji głównych postaci, czy też ich przeszłości) całość nadaje świetny tzw. twardy/nieprzyjemny (pozytywnie) klimat przyduszenia w ogniu walki o cele/życia niekoniecznie swoje, co owocowało tym, że nikt nigdy nie mógł być pewny gdzie, jak i kiedy zginie na polu bitwy, ale płynie z tego jeden bardzo ważny przekaz – trzeba walczyć do końca!

    POSTACIE
    Postacie to jeden z tych aspektów, który jest raczej plusem produkcji. Otrzymujemy dużą grupę charakterów z czego kilka głównych, na czele których stoi przez cały seans protagonista imieniem Rygart. Charakter jakich wiele, ale w tym przypadku wykreowany na solidnego i sympatycznego głównego bohatera, który znalazł się (o dziwo) w złym miejscu i o złym czasie, co spowodowało, że początkowo nie z własnej woli musiał odczuć na własnej skórze, czym tak naprawdę jest wojna i jakie konsekwencje za sobą niesie. Poza tym przechodzi realistyczną przemianę w trakcie trwania serii co owocuje tym, że dojrzewa (do wojny, walk – między innymi z samym sobą, zabijania – bo inaczej sam zginie) wraz z kolejnymi częściami. Oprócz niego każda z postaci występujących w ów serii (czy to od strony wroga, czy przyjaciela) przedstawia swój unikalny na miarę tej produkcji charakter, konsekwencje w podejmowaniu działań i cele do zrealizowania za wszelką cenę. Myślę, że większość z nich wypada wiarygodnie oraz pozytywnie, a co najważniejsze żadna mnie nie irytowała i to już jest dla mnie duży plus. Jeśli miałbym wymienić takich moich faworytów, albo po prostu te postacie, które miały największy wpływ na historię oraz na tle pozostałych zaprezentowały się najlepiej to oprócz mimo wszystko protagonisty byłyby to też takie charaktery jak: Girge, Baldr, Hodr czy również przepiękna Sigyn. Oczywiście można doszukać się pewnych schematów w ich zachowaniu, czy też rzadkimi momentami trochę irytujących/nie na miejscu scen z nimi w roli głównej, ale całościowo kompletnie to nie gryzie podczas oglądania ich poczynań na ekranie. Gdy trzeba ich relacje przyjemnie umilają czas i są świetną odskocznią od głównej tematyki filmów. No i w końcu mamy do czynienia w większości przypadków z dojrzałymi (przynajmniej pod względem wieku) postaciami, które wiedzą co mają robić bez niepotrzebnych jazgotów, a nie jak to miało miejsce wielokrotnie, że otrzymywaliśmy standardową paczkę niezwykle irytujących dzieciaków ratujących świat. Ogólnie rzecz biorąc, nie wybitne czy oryginalne, ale bez wątpienia dobrze i solidnie napisane postacie.

    SEIYUU
    Nie można oczywiście również pominąć świetnie wykonanej pracy przez aktorów głosowych. Znani nam bardzo dobrze oraz zahartowani w bojach Seiyuu stanęli na wysokości zadania i zagrali swoje role na standardowym, ale za to bardzo wysokim poziomie, raczej bez jakichkolwiek błędów czy niedociągnięć, a każdy z nich został idealnie dobrany do charakteru (istotnego dla fabuły), którego miał grać.

    GRAFIKA I MUZYKA
    Za to na największą według mnie pochwałę zasługuje w tym przypadku strona techniczna, czyli połączenie sztuki z muzyką. Tutaj nawet nie wypada się rozpisywać i strzelać jakimiś niewyobrażalnymi epitetami tylko napisać raz, a porządnie – genialne. Ale wracając na ziemię, nie jest to może perfekcyjna robota w każdym możliwym calu, ale bez wątpienia wykonana grafika zasługuje na to aby wstać i bić brawo wykonawcom. Twórcy postanowili pójść bardziej w realizm niż rozmach co wyszło w ostateczności niesamowicie. Dbałość o każdy najdrobniejszy szczegół min. uszkodzenia mechów, dziury, zadrapania, efekty drugiego planu, bardzo dobra płynność walk, taka wręcz toporna oraz powolna, ale za to jaka naturalna, czy też świetne, pełne detali, ale również niezróżnicowane tła/krajobrazy pustyni, kanionów etc. spowodowane oczywiście miejscem rozgrywania akcji. Tutaj wszystko gra praktycznie jak w zegarku i wręcz obowiązkiem jest rozpływać się nad tym aspektem. Natomiast muzyka to… no właśnie. Przyznam się szczerze, że przed seansem kompletnie nie znałem autorki większej ilości utworów, które występowały w tej produkcji, czyli Kokii (KOKIA), ale jak ją poznałem to już na dobre. Wszystkie soundtracki jakie zaprezentowała w tych filmach były niezwykle klimatyczne i świetnie pasujące do całości, a otwarcie każdej części wraz z finałowym utworem z ostatniego epizodu (przy napisach końcowych) to istne dzieła sztuki według mnie, które bez wątpienia zapamiętam na długo. Poza tym dostaliśmy też kilka innych, bardzo dobrze skomponowanych utworów, ale według mnie już nie tak dobre jak te wspomniane powyższej. Dźwięki otoczenia oraz drugiego planu także zasługują na wzmiankę, szczególnie jak do gry wchodziły starcia golemów. Każde uderzenie czy wybuchy pod względem udźwiękowienia niezwykle realistycznie wykonane, że aż można było się poczuć jakby się było na miejscu samej bitwy.

    PODSUMOWANIE
    Nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem mechów, a nawet będąc zupełnie szczerym to mało tego typu produkcji widziałem. Natomiast jak już oglądałem to subiektywnie uważam, że natrafiałem w większości przypadków na bardzo solidne tytuły i bez wątpienia seria filmów Break Blade się do nich zalicza. A nawet jestem w stanie stwierdzić, że pomimo pewnych niedociągnięć jest to jedna z najlepszych serii z gatunku mecha jaką miałem okazję do tej pory obejrzeć. Filmy zapewniają bardzo dobrą rozrywkę, wydają się być logiczne i wiarygodne, przedstawiają solidne charaktery oraz każda część bez wyjątku okraszona jest cudowną stroną techniczną. Oczywiście nie jest to jakaś wybitna produkcja (do której jeszcze daleko), natomiast subiektywnie uważam, że jest to ogólnie udana i dobrze wykonana seria przy której bawiłem się bardzo dobrze oraz pomijając niepozamykane niektóre wątki, czy też niezadowalający z tego powodu finał (przynajmniej według mnie) to z czystym sumieniem polecam zapoznać się z ów filmami, a w szczególności fanom gatunku. Osoby szukające czegoś dojrzalszego nie powinny być zawiedzione seansem.

    Psssss… Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia jakim cudem napisałem tego aż tyle. 🤣 W życiu bym nie pomyślał, że ostatecznie tak się rozpiszę, no ale może i dobrze. 😄 Tak czy siak dziękuję bardzo tym co przebrnęli przez całość, mam nadzieję, że moje wypociny były tego warte no i oczywiście pozdrawiam serdecznie. 😉 Aaaa… no i wiedzcie, że jak dzielę wypowiedź na kategorie to coś się dzieje. 😋
    Odpowiedz
  • rool 7.08.2014 21:02:46 - komentarz usunięto
  • rool 7.08.2014 18:01:06 - komentarz usunięto
  • Avatar
    A
    Nikodemsky 16.01.2014 05:25
    Od dawna szukałem czegoś z mechami, gdzie nie byłoby całego narzekania na trudne życie, czy słodkich nastolatków dzielących bitwy w kilkunastometrowych maszynach z lekcjami w szkole(choć FMP mi się podobał), w tym przypadku trafiłem w dziesiątkę.

    Fabuła nie jest jakaś bardzo skomplikowana, jednak w jakiś sposób przyciąga do dalszego oglądania. Materiału pojawiło się dość dużo jak na 6 powiedzmy, że filmów – zarówno zostały wyjaśnione w skrócie relacje bohaterów, jak i cały konflikt, miejscami również pomniejsze wątki poboczne – jak dla mnie idealne wykorzystanie czasu. Obraz wojny ukazany po obu stronach równie krwawy, gdzie praktycznie każdy mógł stracić życie w każdej chwili, bez zbędnego koloryzowania, mnie bardzo przypadł do gustu ten koncept. Teoretycznie można by rozciągnąć całość o serię 24­‑odcinkową, dołożyć intryg, może trochę dramatu i może nawet miejscami jakieś wątki miłosne ale obawiam się, że ucierpiałyby na tym przede wszystkim grafika(w oparciu o szczegółowość mechów – nosiły na sobie ślady bitw, w walkach zwrócono uwagę na wszystkie szczegóły typu zniszczenie poszczególnych elementów zbroi czy samego uzbrojenia – dla mnie coś wspaniałego i jednocześnie realistycznego nawet, jeśli w grę wchodzi coś takiego jak mechy) lub nawet przy dłuższym scenariuszu mogłoby momentami zawiać nudą… w obecnej formie pozostał pewien niedosyt ale jednocześnie pełne zadowolenie przy spędzeniu tych kilku godzin na ekranie.

    Każda z postaci miała swój charakter, opierały swoje działania na jakichś zasadach i nie były to jakieś nielogiczne rozwiązania, można by się przeczepić nieco do głównego bohatera, jednak na szczęście nie był typ osoby, która płacze po kątach nad swoim losem, doszukałem się w nich pewnych schematów z innych serii ale mimo wszystko chyba polubiłem.

    Momentami też pojawiał się fanserwis, na szczęście w akceptowalnym poziomie i nie był wpychany widzowi na siłę – zresztą nawet nie było potrzeby zapełniania czymś takim, całość oglądało się bardzo przyjemnie.

    Z zasady omijam serie z mechami, bo często trafiają się jakieś wyimaginowane maszyny, strzelanie gigantycznymi laserami, czy nawet łączy się to z super mocami… co w efekcie wychodzi dość dziwnie, a mnie raczej odpycha w swojej formie – Break Blade jest jednak idealnym przykładem, że gdzieś tam zawsze znajdzie się perełka odchodząca od stereotypów i jest w stanie zapewnić kilka godzin rozrywki – dla mnie jak najbardziej udane i polecić mogę wszystkim, czego szukają czegoś poważniejszego. Ode mnie mocne 9/10(dałbym max ale brakowało mi kilku rozszerzeń wątków).
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 17
    GinkoKitsune 14.03.2013 18:01
    Czym się tu zachwycać. Nic specjalnego. Mechy jak mechy i nic się nie wyróżnia. Umiało wciągnąć, były nawet dobre postacie, grafika pustyni, ale nic więcej nie było. Wciągnąć to nawet Kubuś Puchatek może. Fabuła jak dla mnie nie ciekawa i nie dokończona, więc tego nie polecam.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Diablo 12.12.2012 16:06
    Dobre
    Nie oglądałem jak dotąd za wielu serii spod znaku mechów, ale Złamany Miecz mnie naprawdę oczarował. Świetna seria, odpowiednio efektowna i wciągająca fabularnie z niezłymi czarnymi charakterami. Naprawdę warto obejrzeć.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Subaru 25.04.2012 11:34

    Zaskakująco dobra seria pełna akcji, mechów i wojny. Tym razem wyszło naprawdę dobrze, anime wciąga, walki są interesujące i efektowne.
    Główny bohater, choć typowo shounenowy, to budzi sympatię.
    Na plus jest też to, że maszyny są pełne wgnieceń, rys, przy uderzeniach bardziej są miażdżone niż przecinane.

    Postawiono na realizm także w kwestii umierania bohaterów, w końcu tłem jest wojna, z zasady krwawa, tylko niektórzy twórcy o tym zapominają. Nie ma zbędnego patosu, ukazane są sytuacje i więzi ludzi z obu stron barykady. Tu wojna jest okrutna dla obu stron konfliktu, ludzie umierają bez pożegnania, umierają nagle, w zgiełku walki. I to postaci, które jeszcze chwilę temu uznawaliśmy za drugoplanowe i ciekawe. Ten realizm oceniam bardzo dobrze, zwłaszcza że tła w tym anime są przepiękne, pełne detali krajobrazu kanionów, pustyń, a także sceny miejskiego życia.

    Sam pomysł na to anime nie jest niczym oryginalnym, ale wykonanie jest bardzo staranne i to powoduje, że tą serię ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Sześć odcinków po 50 minut, nie jest to dużo, zakończenie nie do końca satysfakcjonujące, przydałaby się co najmniej jeszcze jedna OVA, ale..

    Polecam, 7/10.
    Odpowiedz
  • Anielski_Pyl 25.09.2011 23:12:35 - komentarz usunięto
  • Avatar
    A
    Qualu 1.07.2011 21:22
    Dwa skromne słówka :)
    Nie wiedziałam, że ominęła mnie taka perła z tamtego roku. To znaczy, coś się o uszy obiło, ale ile można serii o mechach oglądać, widziało się jedną, widziało się wszystkie, tak więc postanowiłam zrezygnować z kolejnej. Ależ błąd, ależ błąd, mea culpa po stokroć.

    Po pierwszym filmie zapamiętałam parę rzeczy – jedne z najpiękniejszych krajobrazów anime jakie widziałam ( nie tylko ostatnimi czasy ), standardowy zestaw mechowych bohaterów, epicką, podniosłą, chyba troszkę przesadną momentami, ale w sumie niesamowicie podkreślającą klimat muzykę a także opening. Od niego zacznę, bo nawet, gdyby Broken Blade skończyłoby jak szkolna haremówka, za niego nie mogłabym dać niżej niż 7. Ciarki na plecach, świetliki w oczach, latające sparkle dookoła, bujająca się w takt i nucąca melodię psychopatka przy komputerze – pewnie tak widziała mnie rodzina podczas oglądania tych 9o błogich sekund. Animacja w nim nie wyróżniała się niczym szczególnym ( oczywiście biorąc pod uwagę tutejsze standardy ), ale piosenka po prostu zatyka. Większość utworów Kokii to majstersztyki, ale Fate oślepia blaskiem. Spokojnie klasyfikuję ten opening obok Kiseki no Umi, Zankoku na Tenshi, Kouya Ruten i paru innych piosenek do Listy Utworów, Których Przewinięcie Jest Grzechem Ciężkim. Oczywiście są gusta i guściki, ale moje uszy rozpływały się przy tej piosence, inaczej po prostu napisać nie mogę. Ending mógłby być lepszy, ale to pewnie wrażenie po podwyższonych oczekiwaniach względem całości. Wracając do ostu, choć jak wspomniałam, jest momentami zbyt podniosły, to jednak bardzo, bardzo dobry. Zróżnicowany w rozwiązania muzyczne ( tu chórek, tam orkiestra, a nie wszystko na jedno kopytko ), przyjemny do słuchania poza obrazem.

    Obraz.. aaa… <wyciera ślinę>. Powiem szczerze, jedyne uchybienia to efekty lenistwa, a było ich niewiele, w tym woda w 3D ( mam na nią po prostu uczulenie! ) oraz ostatni film, gdzie „najazd” golemów wyszedł średnio ( jak na Broken Blade, bo w większości serii, nie tylko gundamopodobnych, takie efekty 3D to by zabrały chyba większość funduszy ). No i Rygart  kliknij: ukryte . Rozumiem chęć przedstawienia bogatej mimiki, ale ta była aż.. za bogata. Design postaci, mimo swojej prostoty, był wyjątkowo udany, czysty, taki wręcz nieco sterylny. Podobały mi się różnice w budowie między bohaterami, bo między bohaterkami różnice polegały na ilości literek D w rozmiarze staników. Postaci wyglądały młodo, ale nie za młodo, na początku filmu myślałam „ kurczę, ile? +2o?” ale potem przypomniałam sobie takie rodzynki, jak Madoka Magica, gdzie 14 latka wygląda jak ja, gdy szłam do Pierwszej Komunii. Po tej myśli Zess z takim gładkim licem gimnazjalisty mógł mieć dla mnie i 45 lat, i tuzin pociech. Na początku miałam niemałe problemy z rozróżnianiem niektórych postaci ( najgorsze było to, że „klony” zwykle stały po przeciwległych stronach konfliktu, co dość skutecznie utrudniało odbiór ), ale potem jakoś przyszła „selekcja” i nie było z tym większych problemów. Mundury obu nacji przypadły mi do gustu. Czerwony kapturek był ciekawym rozwiązaniem, ale indiańskiego wdzianka Hodra przeboleć nie mogę. Co on, Apacz? Nieco się to gryzło z bliskowschodnią zabudową miasta, do tego jego ciemna karnacja, męski podbródek, brakowało mu tylko konia­‑golema i pióropusza.

    Animacja.. Nie wiem, czy gdybym widziała mecha na żywo, napisałabym tak samo, ale te golemy poruszały się tak „naturalnie” jak na takie maszyny, że głowa mała. Niemalże widać zmieniające się podczas walki ośrodki ciężkości mechów ( kliknij: ukryte ), widać, że golemy nie ważą 1oo kilogramów i jest coś takiego, jak przeciążenie. Dosłownie, tu jest grawitacja! Nie wiem, gdzie dokładniej jest kontynent Cruzon, ale chcę, aby reszta serii Gundam miała właśnie tam miejsce. Co prawda, nie byłoby wtedy różowych wybuchów i epickich laserków, ale i tak byłoby efektownie. No i gundamy nie świeciłyby zawsze tym samym blaskiem. Brud, tu jest brud! Ten golem od początku tej sceny miał to wgniecenie i ono nadal tu jest! Nie znika! Ślady po kulach, rysy, pękający kwarc.. Oczy nie nadążały za tym wszystkim. Ostatnie dwa filmy oglądałam w niskiej rozdzielczości, ale i w niej było widać przyłożenie się do szczegółów. Ludzie poruszali się normalnie jak na standardy animowane, nie było szału w płynności ruchów. Czasem nadmiar krwi w niektórych scenach, ale i tak była to w miarę realna posoka. A przemoc bardziej działa na psychikę, niż w Higurashi. Co z tego, że flaki są rozciągnięte po całej podłodze, jak nie mają większego sensu? A tutaj każda rana i każdy trup działał niepokojąco. Twórcy Deadman Wonderland powinni brać przykład z animatorów Broken Blade, bo nie ważne, ile się kroi szynki i jak się wyrywa oko, ale w jakich okolicznościach, czy z sensem i ukrytą, a nie wyeksponowaną brutalnością. Tutaj przemocy jest mało, ale jak już się pojawi, to aż się nieprzyjemnie robiło.

    Tła wciskały w fotel. Hej, to tylko pustynia! Ale tylu ujęć w tylu porach dnia i nocy, stanach pogodowych i świetlnych, w dodatku dynamicznych, no coś pięknego. Piasek, piasek, skały, skały, niebo w tysiącach odcieniach błękitu i chmury! Rzadko, bo rzadko zmieniały kształt, ale jak już się ruszały, to wyglądały realniej, niż ten smog za moim oknem. A przynajmniej estetyczniej. Wyglądały po prostu jak „żywe”. Zaś cumulonimbus w ostatnim filmie wygrał nagrodę specjalną. Grafika otrzymuje ode mnie ocenę najwyższą, w pełni zasłużoną. Nie wiem, jak autorzy rozporządzali kasą, nie wiem, czy kryzys ekonomiczny nie był wynikiem znikających dochodów, które następnie poświęcono na ten film, czy może po prostu twórcy najzwyczajniej po polsku okradali banki w najlepsze, ale wiem jedno – jak ktoś stęsknił się za ładnymi widoczkami, albo szuka ładnej tapetki na ekran, niech szuka jej w Broken Blade. Shinkai potrafi ładnie pokazać rzeczy z natury ładne – gwiazdki, pola, kwiatki. A tutaj ze zwykłej skały zrobiono obrazek, na który można się patrzeć w nieskończoność.

    O fabule nie będę się rozpisywać, bo przyznam szczerze – nie dla niej oglądałam tę produkcję.  kliknij: ukryte , mam nadzieję, że nie będzie kontynuacji, nie chcę psuć sobie opinii o tym dziele ( chyba, że kolejne filmy byłyby robione w podobnym składzie z taką samą perfekcją ). Zaskoczyło mnie nagłe  kliknij: ukryte  ( przepraszam, głos Kamiyi, który choć się wczuł, jak potrafi najlepiej, zgrzytał mi z tym typem bohatera, pewnie przez nadużywanie go w Shafcie ), oraz inne drobniejsze zabiegi i różnice, które na pierwszy rzut oka nie są poważne, jednak na dłuzszą metę strasznie oddalają Broken Blade od pospolitego Gundamidła. Spodziewałam się takiego obrotu zdarzeń, szału nie było, zwrotów miesiąca nie było, serii nie nazwę Nanohą wśród gundamów, na tym tle ta produkcja nie oferuje za wiele.

    Niewiele, ale jednak – sam fakt, że postaci nie rzucają się po kontach jak Shinji, a myślą trzeźwo jets potężnym plusem. Zaraz, akademia wojskowa? Widać, że choć żadne z nich nie wyrosło na Ramba, to jednak umieją sobie dobrze radzić nie tylko na polu walki z przeciwnikiem, ale również z samym sobą. Poza tym konsekwencja działań, ciągi przyczynowo­‑skutkowe ( na początku zostało powiedziane – celować w nogi. Rozzwiązanie najlepsze oraz do końca sukcesywnie stosowane przez żołnierzy ). Takie malutkie szczególiki sprawiły, że oglądanie przygód Rygarta sprawiało mi dużo radości, powiem wręcz, że niektóre sceny oglądałam z zapartym tchem.

    Postaci mnie zaskoczyły całkiem pozytywnie, bo spodziewałam się kukiełek, a otrzymałam myślące organizmy. Rygart wiedzie prym, rzadko zdarza mi się polubić głównego protagonistę. Arrow nie rzucał żadnych „epic­‑heroes­‑speech”ów, a przynajmniej nie w takiej ilości, że człowiekowi ręce opadały, szybko dojrzewał ( o ile można to tak nazwać ) do wojny i chyba przede wszystkim, nie był kolejnym bohaterem na obraz i podobieństwo Shinjiego z Evangeliona. Zessa było dla mnie za mało, bo od pierwszej sceny go polubiłam. Taki strasznie nietypowy jak na „zimnego, opanowanego bruneta”, był zbyt ciepły i sympatyczny do takiego brutalnego zaszufladkowania. Sigyn nie denerwowała, potem nawet okazało się, że ma charakter, co prawda, nie taki, jak Narvi, którą od początku lubiłam, ale też nie była kluchą jak Cleo ( kluchą w sensie pozytywnym, zwykle mam dość takich bohaterek po paru sekundach, ten okaz akurat był raczej niewinno­‑słodki, niż irytujący ). Girghe, Grellem Sutcliffem przeze mnie mianowanym, to zaś miła odmiana na ekranie. Każda scena z rudzielcem kończyła się u mnie lekkim uśmiechem ( kliknij: ukryte ). Hodr chyba wyssał cały pesymizm i podatność na środowisko z innych bohaterów. Napiszę szczerze – dawno nie spotkałam się z dużym Indianinem, który by tak irytował ( Maeda Keiji z Sengoku Basary w innych realiach – myślę, że ci panowie szybko zostaliby przyjaciółmi, obaj są nudnymi pesymistami bez polotu z indiańskim motywem w tle – piórka we włosach~ ). Wszystkich generałów lubiłam na swój sposób, Borcuse co prawda nie jest miłą panienką do tulenia, ale takie psychole są potrzebne w seriach wojennych.

    Jak już napisałam, ta seria prawie mi umknęła, ale gdy tylko zobaczyłam pierwsze minuty pierwszego filmu pomyślałam – kurczę, ależ to dobre. Nie polecam fanom dobrze zbudowanej fabuły i rozbudowanych intryg czy ciekawych zwrotów akcji – to anime jest proste jak budowa cepa. Postaci są względnie dobre, jeżeli ktoś oczekuje większych fajerwerków na tym polu – może się zawieść. Ja się nie zawiodłam, bo wiele po nich nie oczekiwałam. Jeżeli zaś ktoś lubi oglądając anime zatrzymać oko na ładniejszym widoczku czy wsłuchać się w dobrą muzykę – proszę bardzo, seria jak znalazł. Dzieło obowiązkowe dla fanów mechów i tych hardkorowych wyznawców gundamów – część z nich pewnie nieźle się zdziwi, że pomimo braku laserów, różowofioletowych wybuchów i krzyków „mój mech jest szybszy!” da się stworzyć efektowną serię z tak dopracowanymi robotami oraz wspaniałymi walkami, trzymając się stabilnie podłoża i ograniczonych możliwości bojowych maszyn i ich pilotów.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Slova 27.06.2011 15:45
    Sztuka.
    To anime bez wątpienia mogę zaliczyć do sztuki. Sztuki kompozycji.
    No i to, o czym nie napisała Enevi – wojna to coś więcej, niż pojedynki najlepszych pilotów, co było dobrze widać w piątym odcinku. Właśnie tego podejścia do tematu mi brakowało.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Pan Rękawiczka 17.06.2011 21:08
    Broken Blade
    Seria ma fajny klimat. Pomysł na mechy (golemy w tłumaczeniu które miałem przyjemność przyjąć)bardzo ciekawy. Grafika wyśmienita, choć niektóre ruchy golemów wydawały się bezsensownie wykonane­‑trochę błędów w animacji, tak jakby. Fabuła taka sobie, dość standardowa. Ot wybraniec który pomaga swojej ojczyźnie odeprzeć atak wroga (na szczęście nie robi tego samodzielnie).

    Jestem zadowolony z seansu bo odpowiednio się nastawiłem do tej serii. Oglądałem ją jako ładną graficznie, nie zważając na fabułę.

    Ostatni film trochę mnie rozczarował pod względem zakończenia wątków (właściwie wszystkich xD).

    Polecam fanom mechów (ewentualnie bardzo cycatych dwunastolatek :P), którzy mają chęć pooglądania ładnie bijących się maszyn odmiennych od gandamo­‑cosiów.

    Świetny opening, jeden z moich ulubionych dotychczas.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 4
    gacek 13.06.2011 20:45
    mechy
    Dobra seria jeśli ktoś lubi mechy , ale ma już dość 14latków ratujących świat i przykurzonych po ciężkich starciach mundurków( bądź jak ja nie cierpi fanserwisu w wydaniu szkolnym)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    DawiD 8.06.2011 23:11
    Poleca.
    Jedno z ciekawszych anime o mechach jakie oglądałem, z przyjemnością mogę polecić ze względu na grafikę/muzykę no i charakter postaci :)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 5
    hina 6.06.2011 02:53
    6 film jeszcze nii wyszedl
    Czesci jest 6, ostatnia wychodzi w lipcu, mamy czerwiec. Wiec jak autor recenzji mogl ogladac szosty film ?
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    kakashi89 5.06.2011 13:01
    ciężko zabrać mi się za mechy ale to jest jedno z tych anime, które warto obejrzeć :D świetne anime, kolejny przykład, który przekonuje że jedna czasem warto zabrać się i za mechy :D trzeba obejrzeć samemu u poczuć klimat tego anime :P
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 14
    jacek 5.06.2011 08:45
    Ładne to to jest, ale i nudne okropnie.
    Ludzie potrafią czarować przekształcając jakiś tam metal, robią nawet z niego mecha­‑golemy. Bohater nie umie, śmieją się z niego, ale on jest fajny i przyjaźni się królem i królową. Jakaś tam przerwa, po czym jest wojna i znajduje się hiper mech dla osoby nie potrafiącej korzystać z magii, dzięki któremu będzie mógł pomóc swoim przyjaciołom.

    Taaa, oryginalnością to nie powala. Poza oprawą audiowizualną nie znalazłem w tym tytule niczego co zachęcałoby mnie do ukończenia seansu, a zatrzymałem się na 4 odcinku. Patetyczne gadki o pokoju, wspomnienia z dzieciństwa, emowanie po zabiciu wroga  kliknij: ukryte , żadnej płaskiej bohaterki (nawet ta 12­‑latka miała piersi jak Pamela Anderson). Nie było jednoznacznie złych bohaterów, ale też nie było komu kibicować, bo wszystkie postacie były tak kartonowe, że nie wzbudziły mojej sympatii.

    Może to się podobać, ale mnie strasznie wynudziło.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Kava 23.05.2011 15:36
    Anime genialne! Ogółem oglądam anime które przypadnie mi do gustu… mechy rzadko się zdarzają, ale to anime jest niesamowite! grafika, fabuła… no miodzio! xD a muzyka… zawsze na nią zwracam szczególną uwagę ;d opening wpada w ucho już za 1 razem! ;d
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    pelcu 19.04.2011 14:36
    ....
    Polecam bo anime bardzo ciekawe, grafika również na wysokim poziomie także ...:)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    MagdalenBeller 18.08.2010 21:09
    Super!
    Nigdy nie oglądałam anime z mechmi (może poza Full Metal Panic!), ale choć obejrzałam dopiero 1 odcinek Break Blade to jestem zachwycona. Na razie daje 9/10, ale jeżeli anime nie obniży lotów to zasłuży na 10 i miejsce w ulubionych:)
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    SamotnyWilk 10.08.2010 15:50
    oby więcej takich anime
    Chyba jedno z lepszych graficznie anime z mechami, wspomnieć trzeba także o muzyce, która jest doskonała (moim zdaniem ofc.) Postacie są ładnie przedstawione przede wszystkim Sigyn w scenie, w której  kliknij: ukryte  :P na dzień dzisiejszy jestem po 1 odcinku, ale już z niecierpliwością czekam na pozostałe. Jak dla mnie BB to mistrzostwo świata polecam każdemu 10/10!:)
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime