Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 5/10 grafika: 7/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 7 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,57

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 54
Średnia: 7,04
σ=1,5

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Obsédé)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Armitage III: Dual Matrix

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2001
Czas trwania: 90 min
Tytuły alternatywne:
  • アミテージ・ザ・サード 劇場版
Widownia: Seinen; Postaci: Androidy/cyborgi, Policja/oddziały specjalne; Rating: Przemoc; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Inne planety; Czas: Przyszłość
zrzutka

Za mało, zbyt późno i w ogóle po co?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Niektóre anime nie kończą swej opowieści wraz z ostatnim odcinkiem, lecz wieńczą historię bohaterów pełnometrażowym filmem. Przykładami mogą być choćby Blood­‑C: The Last Dark czy Fullmetal Alchemist: Conqueror of Shambala. Na ogół fani czekają na nie rok lub dwa. Jakiż zapał musiał kierować twórcami Armitage III: Dual Matrix, skoro zaserwowali nam kolejną porcję przygód Naomi i Rossa po siedmiu latach od wydania oryginalnej OVA? Choć może wypadałoby raczej zapytać, czemu nie dostrzegam pozytywnych efektów ich zaangażowania.

Po wydarzeniach znanych z OVA Naomi Armitage wraz z Rossem Sylibusem ustatkowali się i założyli rodzinę. Niestety, nie dane im było cieszyć się spokojem, gdyż do Naomi dotarła wiadomość, że także na Ziemi androidy trzeciej generacji nie mogą czuć się bezpiecznie. Dziewczyna tak się rozeźliła, że rzuciła macierzyństwo i gary w diabły, by odnaleźć odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Choć może trzeba było zostać w domu?

Armitage III było serią zgrabnie łączącą cyberpunk z akcją i dramatem psychologicznym. Tego umiejętnie zrobionego miksu próżno szukać w tej odsłonie. Film dzieli się wyraźnie na dwie zupełnie pozbawione balansu części. W pierwszej zapoznajemy się z postaciami, a oprócz tego autorzy próbują wciągnąć nas w wir wydarzeń, serwując ociekające krwią i zdradą polityczne knowania. Niestety, wszystko to jest podane w tak kompletnie pozbawiony napięcia sposób, że nawet pojawiające się w pierwszej połowie sceny akcji nie ratują sytuacji. Sama intryga też jest płytka i wręcz bezpłciowa. Kiedy jednak myślimy, że wszystko przepadło i zmarnowaliśmy następne dwie godziny naszego życia, zgubny trend zostaje odwrócony o 180 stopni. Fabuła zanika, a w jej miejsce pojawia się pełna klisz nawalanka androidów na sterydach. Z żalem stwierdzam, że w momencie, gdy strona fabularna staje się tylko pretekstem do długiego cybermordobicia, przestaje być aż tak frustrująca. Przez chwilę nawet wyłem jak opętany, uszczęśliwiony faktem, że coś się nareszcie zaczęło dziać. Ale wiecie, jak tu się podniecać, jeśli widzieliście jakiś film sensacyjny dwieście albo trzysta razy? Armitage III: Dual Matrix sięga po ograne chwyty znane z amerykańskiego kina akcji. Jedyną opcją jest zatem walka do końca, z tym że podczas pierwszego starcia wróg musi dosłownie skasować bohaterów, by w drugiej, podrasowawszy swój hardware, dobro mogło zatryumfować nad złem!

Co zrobić, gdy fabuła jest do niczego, a akcja nie może uratować filmu przed usunięciem z dysku twardego i naszej pamięci? Ile widzieliście kaszan, które wciągaliście jak narkoman porcję koki, gdyż podobały się Wam silne i wyraziste postacie? Bo zaręczam, że bez białego proszku wspierającego fantazję, także i tutaj bohaterowie wydadzą się Wam równie atrakcyjni co jesienny poniedziałkowy świt. Najbardziej dostało się Rossowi, który został zdegradowany do roli „niańki”. Takie podejście czyni go kompletnie bezużytecznym w drugiej połowie filmu. A przecież Ross i Armitage byli partnerami, którzy bez współdziałania ponieśliby niechybną klęskę. W anime kobiety są na ogół silniejsze, mądrzejsze i zawsze ładniejsze od facetów. Oni zaś wszelkie braki rekompensują inwencją, której niewątpliwie zabrakło „tfurcom” filmu. W OVA problem względnie niskich zdolności bojowych Rossa rozwiązano, dając mu wypasiony pancerz bojowy, pozwalający toczyć wyrównany bój z całą armią. Tutaj cała jego rola polega na pilnowaniu dziecka jego i Armitage – rezolutnej Yoko. Tatuś pewnie by zabił każdego bydlaka, który spróbowałby się dobrać do małej, ale może im co najwyżej nawymyślać. Armitage nie musi się ograniczać. Jako android trzeciej generacji potrafi obić mordę wielu osobom, a po ulepszeniach absolutnie każdemu. Niestety gdzieś znikł zawadiacki charakter małej złośnicy. Owszem, pośle zabójczy uśmiech swej ofierze, rzuci zabawny tekst, ale nie kradnie już dla siebie ekranu. Jest znacznie bardziej jednowymiarowa, pusta jak maszyna.

Armitage III zawierało też ciekawego antagonistę. Niestety jego następca nawet na tym polu jest zaledwie cieniem swego poprzednika. Demitrio to człowiek wierzący, że cel uświęca środki, a dodajmy, że jego zamierzenia są bardzo niecne. To postać nudna i schematyczna. Dokładnie tak jak cały film. Jedyną postacią, o której można powiedzieć, że się wyróżnia, jest Mouse – ekscentryczny specjalista od robotów. W dodatku nie będzie miał żadnych zahamowań, by zrobić swemu klientowi kuku, grając na dwa fronty. Przede wszystkim zaś zwraca uwagę jego seiyuu – Takumi Yamazaki – znany choćby z roli dr. Westa w visual novel Deus Machina Demonbane czy Kaynetha Archibalda El Melloia z Fate/Zero. Tutaj daje niesamowity popis zdolności aktorskich, który nieprędko zapomnicie.

Muzykę stworzył człowiek o nieazjatycko brzmiącym nazwisku, niejaki Julian Mack. Niestety soundtrack w jego wydaniu jest monotonny i bez polotu, znowu opierając się na ukochanym przez cyberpunkowców syntezatorze. Już motyw przewodni – Armitage Theme – „wywyty” przez solistkę, jest totalnie banalny, a co gorsza oparty na zaledwie kilku nutach. Podobnie godny pominięcia okazuje się Replicas, gdzie mechaniczny temat jest przez chwilę ożywiony gitarową solówką, która jednak kończy się równie nagle, co zaczyna. Pozostałość brzmi jak piłowanie nieco sękatego kawałka drewna. Ciekawiej wypada ładnie zagrany i nieco „średniowieczny” Strings the Fighter, przypominający swą manierą muzykę z filmu Mechaniczna pomarańcza. Z kolei Heaven's Door po intrygującym wstępie staje się bezwartościową techno­‑mechaniczną sieczką muzyczną, jakkolwiek niepospolicie wykonaną. Lepiej wypada A Plot – żywiołowy, dobrze zagrany na basie i gitarze prowadzącej (solowej) kawałek z lekka burzący krew w żyłach, choć jak cały OST z powtarzającym się tematem. Niemniej dynamika i technika pozwalają nazwać ten utwór najbardziej interesującym fragmentem ilustracji muzycznej całego anime.

Na osłodę dodajmy, że oprawa graficzna dokonała jakościowego skoku względem tej z OVA. Biorąc jednak pod uwagę, że filmy animowane stoją zazwyczaj na o wiele wyższym poziomie technicznym niż seriale, należało tego oczekiwać. Siedem lat różnicy dzielące te obrazy też musiało mieć znaczenie. Ale do brzegu, jak mawiał kapitan „Titanica”. Animacja uległa znacznej poprawie, jest płynna i doskonale oddaje dynamikę ruchu. Także statyści nie są już tylko nieruchomym, acz głośnym tłumem. Niestety i tutaj nie udało się uniknąć bolączki, na jaką cierpi wiele anime, i grafika komputerowa gryzie się wyraźnie z bardziej tradycyjną dwuwymiarową. Czasami, obserwując akcję oczami bohaterów, zastosowano też perspektywę tzw. rybiego oka. Słowem, jest dobrze.

Armitage III: Dual Matrix nie da się określić mianem satysfakcjonującej kontynuacji. Fabuła jest nużąca oraz pełna klisz, bohaterowie są pozbawieni charakteru, muzyka wlatuje jednym uchem, a drugim wylatuje, i jedyne, czym ten film się broni, to przyzwoita oprawa graficzna. Poza fanami OVA i cyberpunkowcami na „głodzie” nie polecam jej nikomu.

Obsédé, 12 maja 2016

Recenzje alternatywne

  • Szaman Fetyszy - 7 kwietnia 2004
    Ocena: 7/10

    Historia pary Syllibus – Armitage kilka lat po wydarzeniach zawartych w OAV i Polymatrix. W tym wypadku sequel jest niewiele gorszy od poprzedniej części. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: AIC (Anime International Company)
Autor: Chiaki J. Konaka
Projekt: Hiroyuki Ochi, Kouji Watanabe
Reżyser: Katsuhito Akiyama
Scenariusz: Hideki Kakinuma, Nahoko Hasegawa
Muzyka: Julian Mack