Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 grafika: 7/10
fabuła: 8/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,50

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 65
Średnia: 7,89
σ=1,34

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (moshi_moshi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Tennis no Ouji-sama: Zenkoku Taikai Hen

zrzutka

Mistrzostwa kraju czas rozpocząć! Echizen i spółka powracają, a wraz z nimi pojawiają się nowi i starzy przeciwnicy. Łączy ich jedno – chęć zwycięstwa.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Klawa

Recenzja / Opis

Zakończył się kolejny turniej wewnątrzklubowy w Seigaku. Został ustalony skład drużyny na mistrzostwa kraju. Oczywiście wszyscy są zachwyceni powrotem kapitana Tezuki po długiej rehabilitacji. Także Ryouma postanowił na chwilę opuścić Stany Zjednoczone i wspomóc kolegów w walce o kolejne trofeum. Ale droga do finału jest długa, a chętnych do zdobycia tytułu mistrza nie brakuje. Oprócz zawsze głodnej sukcesu akademii Hyoutei czy wzmocnionej powrotem kapitana Rikkaidai, w kolejce czeka wiele nowych szkół z różnych rejonów Japonii. Cóż, zawody czas zacząć…

Jeżeli sądzicie, że twórcy w serialu telewizyjnym pokazali już wszystko, to grubo się mylicie. Od pierwszego odcinka wiadomo, że nowi przeciwnicy w niczym nie ustępują tym z wcześniejszej serii. W czasie krótkiej przerwy między turniejem Kantou a mistrzostwami kraju nikt nie próżnował. Dlatego nie powinno dziwić, kiedy któryś z zawodników nagle pokazuje nową technikę lub ulepszoną wersję starej. Tym razem scenarzyści bardzo restrykcyjnie podzielili anime, skupiając się tylko na turnieju i każdemu zawodnikowi poświęcając praktycznie tyle samo czasu: właściwie jeden odcinek to jeden pojedynek. Wyjątkiem jest pewna chwila oddechu, mniej więcej w połowie serii, która kontynuuje tradycję prześmiewczych odcinków z serialu. Różnica polega na tym, że tym razem zrezygnowano z formy super deformed, a i zaprezentowany humor stał się nieco bardziej absurdalny. Kolejną odmianą jest pojawienie się autentycznie wrednych przeciwników. W poprzedniej części nawet najgorszy drań okazywał się w końcu całkiem sympatycznym człowiekiem. Tutaj nowi zawodnicy nawet nie próbują udawać uprzejmych, od pierwszego meczu dając do zrozumienia, że zrobią absolutnie wszystko, aby wygrać. Oczywiście sport uprawiany przez Echizena i spółkę nadal w niczym nie przypomina tenisa. Można powiedzieć, że poziom abstrakcyjności dyscypliny wzrasta proporcjonalnie do liczby obejrzanych odcinków. Im dalej jesteśmy, tym bardziej zaawansowane i dziwaczne techniki możemy obserwować. Tym razem nawet nie próbuję tłumaczyć znikania czy klonowania się zawodników, tylko od razu wstawiam do wyróżników supermoce. Z przymrużeniem oka, ale jednak.

Sam turniej jest niezwykle efektowny i emocjonujący, w niczym nie ustępuje poprzednim rozgrywkom. Tak naprawdę nie spodobała mi się tylko jedna scena – pewien spadający nagle i niespodziewanie reflektor. Uważam, że tak dobre anime potrafi wciągnąć widza i bez tego typu atrakcji. Właściwie od początku wiadomo, że to nie koniec drogi dla uczniów Seigaku, ale scenarzyści zadbali o to, aby widz nie czuł się znudzony. Niejedno zestawienie zawodników potrafi zaskoczyć, a i przebieg meczów bywa bardzo różny. Po seansie serialu telewizyjnego widz staje się odporny na „fantastyczne” zagrania młodych tenisistów i nawet najbardziej dziwaczne sposoby odbicia piłki przestają go dziwić. Pozostaje tylko cieszyć oczy widowiskiem, którego poziom mile zaskakuje.

Trudno napisać coś nowego o bohaterach. Uczniowie Seigaku czy akademii Hyoutei niewiele się zmienili od ostatniego spotkania z nimi. Echizen po raz kolejny ma okazję pokazać, jak bardzo potrafi być złośliwy, ku uciesze widzów. Kaidou pod opieką Inuiego wyraźnie wydoroślał i rzadziej daje się ponieść emocjom, co pozytywnie wpływa na jego grę. Także Momoshiro mile zaskakuje swoją dojrzałą postawą i nieco innym niż zwykle stylem gry. Ale przede wszystkim na uwagę zasługują nowi przeciwnicy – uczniowie szkoły Higa z Okinawy. Uparci, dosyć brutalni, ale znakomicie grający młodzi ludzie są dla naszych bohaterów wyjątkowo trudną przeszkodą w drodze na szczyt. Przewodzi im charyzmatyczny Eishirou Kite, chłopak pewny siebie, niestroniący od nieczystych zagrań, ale darzony przez kolegów szacunkiem i swego rodzaju czcią. Chociaż panowie są kreowani na wyjątkowo antypatycznych, w ostatecznym rozrachunku wypadają całkiem pociesznie (ale piszę to z perspektywy osoby, która widziała już cały cykl).

Graficznie seria prezentuje się dużo lepiej od poprzedniczki. Zarówno kontury jak i kolorystyka stały się bardziej żywe i wyraźne. Odrobinę drażnią paskudne wstawki komputerowe, ale nie ma ich aż tyle, aby widz zgrzytał zębami. Nieco zmieniono wygląd postaci – twarze stały się bardziej pociągłe, usta bohaterów pełniejsze, a skórze nadano charakterystyczny połysk. Tym razem animacja nie jest tak tragiczna, zdecydowanie lepiej pokazano ruch i podczas meczy nie skupiono się tylko na twarzach bohaterów. Co prawda do ideału jeszcze daleko, ale to zawsze miła odmiana po bardzo statycznej pierwszej części.

Muzycznie seria niczego nowego sobą nie prezentuje. Po raz kolejny mecze wciągnęły mnie tak bardzo, że nie zauważyłam ścieżki dźwiękowej. Wyjątkiem są utwory rozpoczynające i kończące anime. Nie należę do osób, które zachwycają się piosenkami wykonywanymi przez seiyuu głównych bohaterów, jednak tym razem musiałam zrobić wyjątek. Czołówki, czyli Sakimida Hana i Kakaeta Kiseki wypadły znakomicie. Oczywiście nie są to majstersztyki, które miałyby szansę zdobyć szczyty list przebojów, ale jak na piosenki zaśpiewane przez aktorów, prezentują się zaskakująco dobrze – zapewne zadecydował o tym trafny dobór głosów i dynamiczna animacja. Sukces udało się powtórzyć w przypadku drugiego endingu – Fujouri, śpiewanego przez panów podkładających głosy uczniom akademii Hyoutei. Co prawda utwór nie jest aż tak dobry jak openingi, ale ma świetną linię melodyczną, a niedoskonałości wokalne niektórych seiyuu zgrabnie udało się zamaskować. Poza tym, posiada on ogromną zaletę, jaką jest efektowna, chociaż mało dynamiczna animacja prezentująca członków klubu tenisowego Hyoutei. Pierwszy ending, piosenka Hello & Goodbye na tle innych wypada raczej słabo, zarówno pod względem wokalnym, jak i animacyjnym.

Tennis no Ouji­‑sama: Zenkoku Taikai Hen to świetnie zrealizowana kontynuacja serialu telewizyjnego, którą z przyjemnością obejrzy każdy fan części pierwszej. Tym razem dostaliśmy „samo mięsko” w postaci efektownych i dobrze nakręconych meczy między wyjątkowo zdolnymi graczami. Mistrzostwa to nie miejsce dla średniaków i nieciekawych pojedynków, dlatego takich tutaj nie zobaczymy. Dziwi jedynie podział kolejnych części cyklu, które spokojnie można by złożyć w dwudziestokilkuodcinkową serię, ale to tylko drobna uwaga, która nijak ma się do poziomu anime. Zachęcam wszystkich fanów Echizena i spółki do zapoznania się z kolejną odsłoną ich przygód.

moshi_moshi, 18 stycznia 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: M.S.C.
Autor: Takeshi Konomi
Projekt: Akiharu Ishii
Reżyser: Shunsuke Tada
Muzyka: Cheru Watanabe

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Tennis no Ouji-sama na forum Kotatsu Nieoficjalny pl