x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
ktoś napisał, że „zwycięża lepszy”. Nie mogę się z tym zgodzić. W tej serii wygrywa ten, który posiada większą pulę magicznych trików. Pragnę zauważyć, że scenariusz jest wiecznie ten sam: gracz wykonuje magiczny trik tak długo, aż jego oponent go nie złamie dziesięć razy z rzędu. Wtedy to bowiem mądrale z trybun są już przekonani, że to co widzą jest celowe, a nie jest dziełem przypadku.
Te rozgrywki przekonały mnie do jednego, tj. do odpuszczenia sobie kolejnych części serii. Nużyły mnie już powtórzenia i liniowość, ale więcej tych głupot już nie przełknę.
Koniec rozgrywek, których wynik był od początku oczywisty ;P
Poziomy absurdu wznoszą się na wyżyny, piłki są przecinane w locie na pół, niektórzy tracą zmysły, a jeszcze inni latają hen, poza boisko, ba – poza trybuny! Boże drogi. Mimo to świetnie się to ogląda, bo pojedyncze mecze wcale nie muszą być przez Seigaku wygrywane. Zwycięża lepszy, po prostu. Dobra rozrywka.
W sumie OVA nie różni się zbytnio klimatem od całej serii. I chyba tylko klimatem, bo pojawiły się pewne szczegóły warte uwagi.
A mianowicie grafika. Widać, że ją trochę podkręcili, mecze są bardziej dynamiczne. Podobnie postacie (chociaż momentami wyglądaj dziwnie). I teraz najważniejsze, co bolało mnie przez cały Turniej Krajowy. Jeśli w serii normalnej byłam w stanie przeżyć piłki‑pociski robiące dziury w murze, skoki na trzy metry i salta w powietrzu, to tutaj już nie było tak miło i przyjemnie. Rozumiem, że piłka może mieć ogromną moc, ale żeby wywalać zawodnika w trybuny? Albo zadawać obrażenia na całym ciele? Już nie wspominając o kliknij: ukryte transformacji Kirihary w „Devil Akaya”. Podobnie jest z nowymi technikami kliknij: ukryte ledwo zapamiętałam trzy kontry Fuji'ego, a teraz jest ich tyle że o matko . Seria OVA z tego turnieju kojarzy mnie się z Dragon Ballem w wersji tenisowej. Szkoda tylko, że przy DB mogłam dać spokojnie 10/10, a tutaj tylko 8/10 (bo mimo wszystko kocham Ryomę i spółkę).
Jeśli jesteście w stanie wytrzymać nienaturalność bijącą w oczy, to polecam. Jeśli macie do tego słabe nerwy – odpuście.
Te rozgrywki przekonały mnie do jednego, tj. do odpuszczenia sobie kolejnych części serii. Nużyły mnie już powtórzenia i liniowość, ale więcej tych głupot już nie przełknę.
Koniec rozgrywek, których wynik był od początku oczywisty ;P
Poziomy absurdu wznoszą się na wyżyny, piłki są przecinane w locie na pół, niektórzy tracą zmysły, a jeszcze inni latają hen, poza boisko, ba – poza trybuny! Boże drogi.
Mimo to świetnie się to ogląda, bo pojedyncze mecze wcale nie muszą być przez Seigaku wygrywane. Zwycięża lepszy, po prostu. Dobra rozrywka.
A mianowicie grafika. Widać, że ją trochę podkręcili, mecze są bardziej dynamiczne. Podobnie postacie (chociaż momentami wyglądaj dziwnie).
I teraz najważniejsze, co bolało mnie przez cały Turniej Krajowy. Jeśli w serii normalnej byłam w stanie przeżyć piłki‑pociski robiące dziury w murze, skoki na trzy metry i salta w powietrzu, to tutaj już nie było tak miło i przyjemnie. Rozumiem, że piłka może mieć ogromną moc, ale żeby wywalać zawodnika w trybuny? Albo zadawać obrażenia na całym ciele? Już nie wspominając o kliknij: ukryte transformacji Kirihary w „Devil Akaya”. Podobnie jest z nowymi technikami kliknij: ukryte ledwo zapamiętałam trzy kontry Fuji'ego, a teraz jest ich tyle że o matko . Seria OVA z tego turnieju kojarzy mnie się z Dragon Ballem w wersji tenisowej. Szkoda tylko, że przy DB mogłam dać spokojnie 10/10, a tutaj tylko 8/10 (bo mimo wszystko kocham Ryomę i spółkę).
Jeśli jesteście w stanie wytrzymać nienaturalność bijącą w oczy, to polecam. Jeśli macie do tego słabe nerwy – odpuście.