Tanuki-Anime

Yuri Seijin Naoko­‑san – gagowa manga o mocno zboczonej kosmitce­‑lesbijce, która przybyła na Ziemię z planety Yuri i zamieszkała u cichej i spokojnej Misuzu, zyskała w japońskim fandomie yuri pewną popularność. Doczekała się dwóch tomików i w zasadzie tak by mogło zostać. Aż do czasu, kiedy ktoś postanowił do tegoż komiksu dorobić anime.

Od razu zaznaczę – oglądanie tego krótkiego, liczącego nieco ponad sześć minut anime mija się z celem, jeśli nie znacie mangi. Błyskawiczne tempo akcji połączone z brakiem jakiegokolwiek wprowadzenia do fabuły, przedstawienia postaci i wyjaśnienia czegokolwiek sprawia, że widz będzie przez niemal cały czas miał wymalowany na twarzy wielki znak zapytania.

Mamy tu pokazany jeden epizodzik: w okolicy, w której mieszkają bohaterki, zaczyna grasować zboczeniec molestujący kobiety w pociągach. Naoko stara się rozwiązać problem, przysparzając przy tym oczywiście kłopotów Misuzu i jej młodszemu bratu. Uważny widz, który jakoś przedrze się przez tę kaskadę żartów o mocno erotycznym charakterze, zauważy jeszcze nawiązania do Ginga Tetsudo 999 Leijiego Matsumoto. I to w zasadzie wszystko, no chyba że dodamy mackowatego potwora, gustującego, w odróżnieniu od większości swoich pobratymców, w młodych chłopcach.

Humor tego anime kojarzy mi się nieco z Seitokai Yakuindomo, jest bowiem równie sprośny, przy czym całość opiera się na warstwie słownej, nie zaś wizualnej. Jednakże w odróżnieniu od przygód samorządu liceum Ousai, tutaj mamy jeszcze wyższy poziom absurdu, który sięga takich Himalajów, że tylko najbardziej odporni dadzą sobie z tym radę. Szkoda, bo mam wrażenie, że dałoby się z tego zrobić bardziej konwencjonalną, zrozumiałą i przyjemniejszą w odbiorze komedię. Może, jeśli kiedyś ktoś wpadnie na pomysł, aby nakręcić pełną serię, całość nabierze jakiegoś sensu. Jeśli tak będzie, mam nadzieję, że poprawiona zostanie nieco grafika, bo zaprezentowana tutaj należy do dość uproszczonych, a po czymś, co wydano jako OAV, widz ma prawo oczekiwać nieco więcej.

Yuri Seijin Naoko­‑san z racji tego, że wrzuca widza w sam środek akcji, ma raczej niewielkie szanse, by zachęcić kogoś do sięgnięcia po mangę. To raczej rzecz dla tych, którzy już mangę przeczytali. Reszta, nawet najbardziej zagorzali fani yuri i shoujo­‑ai, może sobie ten tytuł spokojnie darować. Ani kreska nie zachwyca (sprawia wrażenie chałupniczo wykonanej), ani też fabuła (jaka fabuła?).