Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Starry Sky

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    Azuyano 1.08.2013 23:55
    Może byłoby lepiej, ale najgorzej nie jest.
    Oglądam w eng subie, bo tłumaczenie niebo jako gwiazdy mnie po prostu denerwuje. Niestety haremówki mają to do siebie, że albo główna bohaterka z żadnym bishem nie będzie albo do samego końca będziemy czekać na szczęśliwą parę, która się oczywiście pojawi.
    Jeśli się lubi anime na podstawie gry randkowej to czemu by nie obejrzeć? Ogólnie na razie jest ciekawie zwłaszcza, że każde dwa odcinki są z perspektywy jednego z bishów. Każdy ma swój własny problem i każdemu pomaga bohaterka.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Ruka 23.08.2011 21:16
    ;/
    Całe szczęście żę te odcinki były takie krótkie inaczje bym zasnęła.Zabrałam się za tą serię bo myślałam że bedzie dobra ale jak bardzo się przeliczyłam.Muzyka praktycznie zerowa.MOże coś tamleci w tle ale nie zwraca się na to uwagi .Grafika może byc choc usta =w niektórych ujęciach dziwnie wyglądały Nie polecam
    Nawet porządnego romansu nie było buu
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 1
    MiszczKoszykufki 19.07.2011 18:51
    Emo historia w tęczowych kolorkach~!
    Gwiezdne Gwiazdki! <3 Jak ja mam skrytykować tą wspaniałą produkcję przy której spędziłam tyle miłych chwil? Serce mi pęka gdy musze napisać słowo „szmira”, bo tym właśnie jest ten tytuł reklamujący grę randkową dla dziewczyn. A jak coś jest dla dziewczyn to oczywistym jest to, że muszą być bisze! Ale ilu! Tutaj ich mamy od wyboru do koloru – mali, duzi, blondyni, bruneci, różowi, niebiescy, brutale, ciepłe kluchy, trafił się nawet „indiański” chłopczyk z koralikami we włosach! Pytanie: czy nie za dużo tych ciach? Nie! Słodyczy nigdy nie jest za wiele! Zwłaszcza jeżeli głównych bohaterów jest aż 12 i każdy ma przypisany swój znak zodiaku dzięki czemu można szybko rozwiązać problem z wybraniem swego ulubieńca. Przykładowo – jesteś panną to bierzesz sobie Aozorę Hayato (sprawa się niestety komplikuje gdy akurat ten ci się nie podoba lub koleżanka z którą oglądasz ten tytuł już go zajęła). Do tego wszyscy mają traumy. Kto by nie chciał kruchego chłopczyka skrzywdzonego w dzieciństwie? Każdy by chciał! Zwłaszcza takiego 185 centymetrowego emosia płaczącego po kątach, ze spineczkami we włosach, który boi się być szczęśliwy…

    Tak. Bohaterowie zawodzą (ktoś jeszcze się przejechał na Amaha Tsubasie?) i nie reprezentują sobą nic oprócz wspomnianych wcześniej traum. Ciekawostką jest to, że im bardziej zniewieściale ktoś wyglądał to tym bardziej okazywał się być męski (Aozora Hayato) a trzy postacie wyglądały prawie identycznie (Skorpion, Rak, Baran). Czyżby brak pomysłu na design? Wystarczyło walnąć fluorescencyjną zieleń jednemu, drugiemu róż i byłoby po kłopocie. To już panowie z dalszego planu byli bardziej charakterystyczni. A! Jest przecież jeszcze jedyna kobieta w akademii (cały czas o niej zapominam, hmm…) – Tsukiko, główna bohaterka (tak naprawdę dziewczyna­‑statysta), którą dziwnym trafem prawie połowa panów zna z dzieciństwa. Oczywiście wszyscy się w niej kochają, ale niestety żaden romans wyjść nie może co jest założeniem fabularnym (w końcu reklama gry…). A szkoda dziewczyny. Plotki głoszą, że gdyby nie ona to wyszło by z tego niezłe yaoi (nie wiem czy bym chciała zobaczyć te memły w związkach męsko­‑męskich :/). Za to pod koniec serii, gdy już wszystko było na pozycji straconej, pozytywnie zaskoczyła mnie postać Azusy Kinose – okazał się być normalnym (na standardy tego tytułu, oczywiście), najmniej użalającym się nad sobą nastolatkiem. I co tam robił ten upiorny czerwonowłosy fotograf w googlach?! D:

    Fabuła – nie wiem czy można o takiej mówić. Jeżeli ktoś myśli, że jest to lekka komedia romantyczna w stylu „Ourana…” to jest w wielkim błędzie. Brak tu ciągu fabularnego a tym bardziej romantyzmu. Czasu antenowego (każdy bisz miał dwa trzynastominutowe odcinki) starczyło jedynie na opowiedzenie własnej tragicznej przeszłości i zawiązanie bliższej znajomości z główną bohaterką. Na swoje nieszczęście „Starry Sky” dziedziczy typ narracji po swoim pierwowzorze – grze randkowej co jest strzałem w kolano. Zdaje sobie sprawę że jest to jedynie reklama, ale na litość! Ja oglądam serial animowany – od niego należy wymagać żeby był czymś więcej niż bazą bohaterów z ledwo naszkicowanymi charakterystykami, które można jedynie wykorzystać do napisania własnego fanfika. Usprawiedliwieniem nie jest dla mnie argument „Bo tak było w grze! Tam jest mnóstwo ścieżek, ale żeby w anime nie faworyzować konkretnego pana, bohaterka musi poznać wszystkich, nie wiążąc się z nikim.” O końcówce nawet pisać się nie chce, nawet nie wiem o co w niej chodziło. Śmiem stwierdzić, że nawet „Yosuga no sora” miała lepsze zakończenie.

    Grafika – wystarczy spojrzeć na screeny z gry by się przekonać, że jest słabo – panowie tu są mniej biszni. Animacja leży, brak jakiejkolwiek dynamiki, momentami wszystko to przypomina pokaz slajdów.

    Muzyka – ...nie pamiętam żeby coś plumkało w tle w ciągu seansu… serio! D: Pierwszy ending nie zachwycił, oko można jedynie zawiesić na dwunastu życiowych cytatach przewijających się wśród dziwnej melodyjki, którą nigdy nie podejrzewałabym że się stanie bazą do jednego z najlepszych endingów zimy/wiosny 2011! Piosenka ta jest dowodem na to, że obciachową serię da się uratować równie obciachowym endingiem! Dla mnie jest to totalny win, „Starry Days” w wykonaniu trzech seiyuu na długo pozostanie w mej pamięci, pomimo tragicznego wokalu Kenichi Suzumury (Tsubasa Amaha). Panom jedynie mogę pogratulować odwagi zaprezentowania swoich możliwości~! xD


    Niestety, epicki ending nie był w stanie uratować małego koszmarku. „Starry Sky” nie jestem nawet w stanie komukolwiek polecić, chyba że koneserom produkcji pod szyldem Traumy ™ – ci na pewno będą zachwyceni. Tak więc, jeżeli nim nie jesteś to już lepiej będzie jak zrobisz coś bardziej kreatywnego. Zjedź coś, pójdź na rower, tylko uważaj na krawężniki, bo trauma po wywrotce murowana!
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime