x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
No cóż, anime to jest… dziwne, to chyba najlepsze określenie.
Poważny, wręcz mroczny opening, nadający się do czegoś poważnego, ekran postrzępiony jak ze starego monitora, jakieś naukowe badania, poważna muzyka… a potem kolorowy ending, wypełniony fanserwisem ćwiczącej głównej bohaterki, przeplatany pokazaniem innych bohaterów, i jeszcze końcowe 3D wyglądające jak zrobione na poczekaniu, lekkie, muzyka sympatyczna. Tu już widać ten zgrzyt, opening pragnie powagi i grozy, ending śmiechu i lekkości.
Jednak porównanie openiengu i endingu idealnie podsumowuje to anime.
Z jednej strony seria bierze się za naprawdę mocny wątek, kliknij: ukryte sklonowania Jezusa przez USA i Watykan… Tak, dobrze czytacie. Do tego dochodzi historia klonowania głównej bohaterki, przez naukowca, która zawsze umierała w wieku 20 lat i naukowiec stara się ją tak sklonować by już nie umarła w takim wieku. Na tych wątkach można by coś zbudować… nie mówiąc już o kolejnych kontrowersjach antykościelnych (ale jak wiemy anime podchodzi luźno do wszystkiego) .
Z drugiej strony, anime skupia się na fanserwisie, główna bohaterka zawsze się jakoś wywraca, coś psuje, co jakiś czas traci ubrania, do tego przez ok. połowę czasu antenowego, przechodzi ostry, komandoski trening.
Tak więc, fanserwis pełną gębą.
Mało tego, jak na 6 odcinków, udało się wcisnąć wątek niezwiązany z historią zupełnie.
Anime opowiada o Nanako, która wcale nie jest pielęgniarką a pokojówką (choć to też tak mniej więcej).
Są też inne postacie, które są w miarę przedstawione ale nie wiele z tego wynika. Po za naukowcem Ogami, który początkowo znęca się nad Nanako kliknij: ukryte by na końcu nawet to dość logicznie wytłumaczyć. .
Nie mniej, mimo nie zwykle poważnego tonu jaki ta komedia erotyczna próbowała nabrać, nie pykło. A ciągłe powtarzanie „tortur” czy wiecznych treningów bohaterki, bez jakiegokolwiek tłumaczenia, dlaczego i po co, może być dla wielu niesmaczne a co za tym idzie nie zabawne. Mi na końcu, było jej wręcz żal co z nią robią.
Za bardzo skrajne jest to anime. Fanserwis jest płytki, fabuła dziwaczna. Fani fanserwisu nie potrzebują wiele, ale tu dość nie pykło.
Anime ma dobre momenty, ale też i bardzo dużo słabych. np. kliknij: ukryte moim zdaniem akcja z robotem z czujnikiem ruchu nad którym stracili kontrole była udana, ale z drugiej strony, żart gdzie główna bohaterka tak poprostu zabija przypadkiem modlących się ludzi… no niesmaczne.
Można przy tym się odmóżdżyć na chwilę.
Jeśli miałbym komuś polecić, to chyba sadystą, którzy chcieliby się poznęcać.
Sam dam temu anime takie 3/10. Pomysł jest nawet niezły, ale wykonanie jest kiepskie… ale to anime, tam mają trochę inny humor.
Ta seria jest tak głupia, że aż śmieszna. Lekka i odprężająca komedyjka nie wymagająca myślenia.
Fabuła jest prosta jak budowa cepa. Otóż kliknij: ukryte Watykan i Ameryka chcą sklonować Jezusa z DNA z Całunu Turyńskiego, jednocześnie nadając mu cechy superczłowieka. Podstawy genetyki w serialu są głupie jak kilo gwoździ, ale nie irytują, w odróżnieniu od niektórych „poważnych” serii, silących się na pseudomedyczne treści, które tylko ogłupiają zamiast edukować (np. Full Moon wo Sagashite, Oniisama E czy arcygniot Itabzdura na Kiss – już bardziej od nich poprawny merytorycznie był odcinek Sailor Moon o dentyście)... Otóż twórcy Nanako… nawet nie udają, że wiedzą cokolwiek o medycynie czy genetyce, więc nie wprowadzają oglądającego w błąd. Dlatego śmieszą zamiast denerwować.
Nie jestem fanką wielkich biustów, ale poza Nanako jest śliczna – ładna buzia, długie nogi i talia osy. Nie przeszkadzała mi nawet jej głupota (przypominała Usagi i Miakę nie tylko z powodu odango). Niektóre mniej udane sceny ratowała przed nudą właśnie Nanako – młoda, ładna i zgrabna.
Tak samo nie przepadam za „bizonami”, ale ten szałowy‑szalony naukowiec jakoś ujdzie…
Jedyny zgrzyt, do którego naprawdę można się przyczepić, to okropna seiyuu bohaterki, której głos ranił moje uszy.
Polecam każdemu, kto chce się rozerwać i przyjemnie odmóżdżyć…
Anime dla sadystów
Poważny, wręcz mroczny opening, nadający się do czegoś poważnego, ekran postrzępiony jak ze starego monitora, jakieś naukowe badania, poważna muzyka… a potem kolorowy ending, wypełniony fanserwisem ćwiczącej głównej bohaterki, przeplatany pokazaniem innych bohaterów, i jeszcze końcowe 3D wyglądające jak zrobione na poczekaniu, lekkie, muzyka sympatyczna. Tu już widać ten zgrzyt, opening pragnie powagi i grozy, ending śmiechu i lekkości.
Jednak porównanie openiengu i endingu idealnie podsumowuje to anime.
Z jednej strony seria bierze się za naprawdę mocny wątek, kliknij: ukryte sklonowania Jezusa przez USA i Watykan… Tak, dobrze czytacie. Do tego dochodzi historia klonowania głównej bohaterki, przez naukowca, która zawsze umierała w wieku 20 lat i naukowiec stara się ją tak sklonować by już nie umarła w takim wieku. Na tych wątkach można by coś zbudować… nie mówiąc już o kolejnych kontrowersjach antykościelnych (ale jak wiemy anime podchodzi luźno do wszystkiego) .
Z drugiej strony, anime skupia się na fanserwisie, główna bohaterka zawsze się jakoś wywraca, coś psuje, co jakiś czas traci ubrania, do tego przez ok. połowę czasu antenowego, przechodzi ostry, komandoski trening.
Tak więc, fanserwis pełną gębą.
Mało tego, jak na 6 odcinków, udało się wcisnąć wątek niezwiązany z historią zupełnie.
Anime opowiada o Nanako, która wcale nie jest pielęgniarką a pokojówką (choć to też tak mniej więcej).
Są też inne postacie, które są w miarę przedstawione ale nie wiele z tego wynika. Po za naukowcem Ogami, który początkowo znęca się nad Nanako kliknij: ukryte by na końcu nawet to dość logicznie wytłumaczyć. .
Nie mniej, mimo nie zwykle poważnego tonu jaki ta komedia erotyczna próbowała nabrać, nie pykło. A ciągłe powtarzanie „tortur” czy wiecznych treningów bohaterki, bez jakiegokolwiek tłumaczenia, dlaczego i po co, może być dla wielu niesmaczne a co za tym idzie nie zabawne. Mi na końcu, było jej wręcz żal co z nią robią.
Za bardzo skrajne jest to anime. Fanserwis jest płytki, fabuła dziwaczna. Fani fanserwisu nie potrzebują wiele, ale tu dość nie pykło.
Anime ma dobre momenty, ale też i bardzo dużo słabych. np. kliknij: ukryte moim zdaniem akcja z robotem z czujnikiem ruchu nad którym stracili kontrole była udana, ale z drugiej strony, żart gdzie główna bohaterka tak poprostu zabija przypadkiem modlących się ludzi… no niesmaczne.
Można przy tym się odmóżdżyć na chwilę.
Jeśli miałbym komuś polecić, to chyba sadystą, którzy chcieliby się poznęcać.
Sam dam temu anime takie 3/10. Pomysł jest nawet niezły, ale wykonanie jest kiepskie… ale to anime, tam mają trochę inny humor.
fajne
Fabuła jest prosta jak budowa cepa. Otóż kliknij: ukryte Watykan i Ameryka chcą sklonować Jezusa z DNA z Całunu Turyńskiego, jednocześnie nadając mu cechy superczłowieka. Podstawy genetyki w serialu są głupie jak kilo gwoździ, ale nie irytują, w odróżnieniu od niektórych „poważnych” serii, silących się na pseudomedyczne treści, które tylko ogłupiają zamiast edukować (np. Full Moon wo Sagashite, Oniisama E czy arcygniot Itabzdura na Kiss – już bardziej od nich poprawny merytorycznie był odcinek Sailor Moon o dentyście)... Otóż twórcy Nanako… nawet nie udają, że wiedzą cokolwiek o medycynie czy genetyce, więc nie wprowadzają oglądającego w błąd. Dlatego śmieszą zamiast denerwować.
Nie jestem fanką wielkich biustów, ale poza Nanako jest śliczna – ładna buzia, długie nogi i talia osy. Nie przeszkadzała mi nawet jej głupota (przypominała Usagi i Miakę nie tylko z powodu odango). Niektóre mniej udane sceny ratowała przed nudą właśnie Nanako – młoda, ładna i zgrabna.
Tak samo nie przepadam za „bizonami”, ale ten szałowy‑szalony naukowiec jakoś ujdzie…
Jedyny zgrzyt, do którego naprawdę można się przyczepić, to okropna seiyuu bohaterki, której głos ranił moje uszy.
Polecam każdemu, kto chce się rozerwać i przyjemnie odmóżdżyć…