Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 5/10
fabuła: 8/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 5
Średnia: 7,6
σ=1,85

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Gamer2002)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Muteki Choujin Zanbot 3

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1977
Czas trwania: 23×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Invincible Super Man Zambot 3
  • 無敵超人ザンボット3
Gatunki: Dramat
Widownia: Shounen; Postaci: Dzieci, Obcy; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Mechy
zrzutka

Nasza sprawiedliwość jest w kształcie wielkiego robota. Pierwsza samodzielna seria Yoshiyukiego Tomino, która wciąż potrafi zrobić wrażenie.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Gamer2002

Recenzja / Opis

Yoshiyuki Tomino znany jest głównie jako twórca Mobile Suit Gundam, popularnej po dziś dzień słynnej serii­‑marki, która jak żadna inna zrewolucjonizowała anime o wielkich robotach. Mało kto jednak zna „pozagundamową” twórczość Tomino, tym bardziej jeżeli powstała ona w czasach, kiedy pewien człowiek z niewielkiego studia Sunrise dopiero układał swój plan, by raz na zawsze zmienić przemysł anime.

Tomino był zaangażowany w powstawanie anime niemalże od jego początków jako autor scenariusza i storyboardu, a także reżyser odcinków Astro Boya, czyli pierwszej serii anime, która miała strukturę fabularną. Jako reżyser debiutował w serii Tryton z morza z 1972 r., wzorowanej na mandze Blue Triton autorstwa Osamu Tezuki. Współtworzył też różne serie, takie jak La Seine no Hoshi w 1975 r., gdzie reżyserował ostatnie osiem odcinków, czy Yuusha Raideen w 1976 r., w którym reżyserował pierwszą połowę. W roku 1977 Tomino stworzył pierwszą w pełni własną serię, jaką był Muteki Choujin Zanbot 3, anime o trójce dzieci pilotujących maszyny, które łączą się w wielkiego robota, by walczyć ze złymi Obcymi.

Seria będąca tylko reklamówką zabawek, oparta na banalnej i zacofanej formule fabularnej, gdzie dzieci beztrosko walczą z fajtłapowatymi i praktycznie niegroźnymi Obcymi, głosząc co odcinek jakiś pouczający morał – tak wyglądałby pewnie Zanbot 3, gdyby jego twórca nie nazywał się Yoshiyuki Tomino. O ile bowiem jest to stara produkcja, zawierająca schemat „potwora tygodnia” i stosunkowo mało rozbudowaną fabułę, Zanbot 3 jest serią śmiałą, poruszającą poważne tematy, zaskakującą jak na swoje czasy i potrafiącą nawet dziś wstrząsnąć współczesnym widzem lub wzruszyć go.

Głównymi bohaterami serii są Kappei, Uchuta oraz Keiko, członkowie rodziny Jin, której przodkowie przed 200 laty przybyli na Ziemię, uciekając z planety Bell zniszczonej przez okrutnych najeźdźców, znanych jako Gaizok. Spodziewając się, że rasa Gaizok może pewnego dnia zaatakować planetę, na którą uciekli, przodkowie rodziny Jin ukryli trzy statki z trzema maszynami bojowymi, by bronić się przed tymi, którzy zniszczyli ich świat. Zgodnie z ich przewidywaniami stają się one potrzebne, gdyż siły rasy Gaizok pod dowództwem okrutnego Rzeźnika Zabójcy przybywają na Ziemię w celu zabicia wszystkich ludzi. I skutecznie się za to zabierają.

Pierwsze trzy lub cztery odcinki skupiają się na pokazaniu, jak działa technologia z planety Bell, ale gdy seria się rozkręca, miasto, w którym wychował się Kappei, zostaje zrównane z ziemią – a jest to tylko pierwsze z wielu miast, które podzielą ten los. Serie z wielkimi robotami miewają przeważnie odcinek czy dwa poświęcone zniszczeniom powstałym w wyniku walk wielkich destrukcyjnych maszyn, ale w Zanbocie 3 jest to jeden ze stałych motywów, wywierający wpływ na całą serię. Żeby było jasne, jak poważnym problem jest potwór tygodnia, w jednym z pierwszych odcinków pokazane zostaje, co stało się z Londynem i Paryżem, które znajdowały się poza zasięgiem interwencji bohaterów. Niektóre odcinki pokazują ucieczkę ludzi ze zniszczonych terenów do miejsc, gdzie nie dotarły jeszcze siły rasy Gaizok. Losy Aki i Michi, dwóch przyjaciółek Kappeia, oraz Kozukiego, jego życiowego wroga, wraz z losami innych postaci epizodycznych obrazują trudy życia w świecie podczas inwazji Obcych, wprowadzając wątek dramatu wojennego. Istotne jest też nastawienie ludzi wobec działań bohaterów, którzy spotykają się ze strachem, nienawiścią i oskarżeniami o to, że sama ich obecność jest powodem konfliktu. Nie są one całkiem bezpodstawne, gdyż niezdarność i lekkomyślność dzieciaków pilotujących robota jest rzeczywiście przyczyną niejednej tragedii w serii.

Kappei jest typem bezmyślnego i niegrzecznego smarkacza­‑rozrabiaki, który sam ściąga na siebie kłopoty, choć ma dobre chęci i z czasem rozumie swoje błędy, za które dostaje po głowie. Trochę gorzej twórcom wyszło to, że zdarzało mu się miotać pomiędzy zachwytem, że pilotuje robota, a narzekaniem na to, jak ciężkie jest pilotowanie robota i nikt go nie rozumie. Jest on głównym bohaterem, a jego partnerzy­‑kuzyni, konkurujący z nim w zadziorności, ale bardziej bystry Uchuta oraz milsza i bardziej odpowiedzialna Keiko, troszkę rozczarowują, ponieważ dostali zaledwie po jednym skupiającym się na nich zapychaczu. Jednakże dość często byli przydatni i mieli szczególnie istotną rolę w wielkim finale serii.

Jeśli chodzi o resztę rodziny Jin, najistotniejszy jest dziadek Kappeia, podejmujący najważniejsze decyzje. Troszkę szkoda, że porządnie wprowadzony ojciec Kappeia poza finałem i pierwszym spotkaniem z Rzeźnikiem miał niewielką rolę i więcej czasu antenowego dostał starszy brat Kappeia, który zresztą też za wiele nie robił. Matka Kappeia zaś najczęściej poruszała kwestię tego, że dzieci są posyłane na wojnę. Nie był to jednak szczególnie mocno podkreślany wątek, chociaż zostało na początku powiedziane, że Kappei i reszta byli podczas snu uczeni pilotowania Zanbota, a pod koniec wyjaśniło się, dlaczego to oni go pilotują, a nie dorośli i czemu walka z potworami nie odbijała się na nich żadną traumą. Była jeszcze trochę komediowa babcia oraz rodzice Keiko i Uchuty, którym poświęcono więcej czasu w odcinku skupiającym się na ich dzieciach, ale generalnie rodzina Jin większą rolę odegrała dopiero w finale.

Kozuki, Aki i Michi, których rolą było zaprezentowanie konfliktu widzianego od strony cywilnej, dobrze się z tej roli wywiązali. Kozuki, lider młodocianego gangu z miasta Kappeia, był tym, który miał najwięcej powodów, by nienawidzić rodziny Jin, ale też i tym, który najbardziej zapracował na poprawę swego losu. Nierozłączne przyjaciółki (nazywane przez Kappeia „Okropną parą”), ładniejsza i bardziej brawurowa Aki oraz brzydsza i mniej pewna siebie Michi, były wobec niego łagodniejsze, ale także miały powody, by go za różne sprawy obwiniać. Poznając ich losy, Kappei poznawał przyczyny, dla których zarówno on, jak i cała rodzina Jin spotykali się z brakiem zaufania ze strony zwykłych ludzi. Widzom zaś dawało to okazje zobaczenia, jak pogarszała się sytuacja cywilów w wyniku ciągłych walk i jak trudno było przetrwać inwazję.

Rzeźnik Zabójca był naprawdę niezły w roli głównego złoczyńcy. Był kimś w rodzaju krzyżówki postaci kalifa z komiksu Iznogud z Jokerem z Batmana – zdziecinniałym grubasem na luzie, który zabija ludzi z równą frajdą, z jaką gra w pinballa czy stroi się w brylanty i śpiewa utwór rockowy o tym, że jest mordercą. O ile Rzeźnik jest masowym zabójcą, który wykonuje swoją robotę dla przyjemności i jego zło nie podlega dyskusji, znacznie bardziej zaskakują cele i motywacja stojącego nad nim prawdziwego Gaizoka.

Zanbot 3 staje się najlepszy w ostatniej części, kiedy Tomino zaczyna wyłączać bezpieczniki chroniące postacie i każdy już może umrzeć. Szczególnie udane są odcinki 16­‑19, poświęcone nowej przerażającej strategii eksterminacji ludzkości, jaką jest zastosowanie ludzkich bomb: niewinnych osób porwanych i przerobionych na żywe bomby, a następnie zwracanych społeczeństwu, by eksplodowały, dokonując wielkich zniszczeń. Jest to najlepiej zrealizowana i szokująca część serii, która boleśnie dotyka bohaterów i którą ogląda się z zapartym tchem. Sam nie wiem, jak Tomino przepuścił ją przez ówczesną cenzurę z takimi elementami, jak obóz zagłady czy zbiorowa detonacja masy ludzi, ale dla niej samej warto zapoznać się z serią.

Równie silne wrażenie robią trzy ostatnie odcinki serii poświęcone finałowej bitwie rodziny Jin z Gaizokiem. Zanbot 3 nie ma banalnego szczęśliwego zakończenia, a finałowa walka jest pełna poświęceń. Pokazuje ona, ile kosztuje bohaterstwo, a Rzeźnik Zabójca i Gaizok pytają, czy ratowanie złych i niewdzięcznych ludzi jest w ogóle tego warte. Kończąca serię scena, gdzie pada odpowiedź na to pytanie, której wcześniej nie mógł znaleźć Kappei, po wszystkim co się w niej wydarzyło do tego momentu, jest niezwykle potężna i znajduje się w mojej prywatnej pierwszej dziesiątce najbardziej wzruszających momentów w anime. Na te ostatnie trzy odcinki seria staje się tak poważna, że zapowiadający zawsze kolejne odcinki dziadek mówi poważnym głosem, a kończące jego zapowiedź słowa „I jak to przezwyciężycie?” brzmią niepewnie. Lojalnie przy tym ostrzegam, że zapowiedź ostatniego odcinka „spoileruje”, i to chamsko.

Trzeba jednak powiedzieć, że tak stara seria ma nieco zalatujących naftaliną elementów. Schemat potwora tygodnia, nawet jeżeli z powodu zniszczeń przy walkach nie jest całkiem typowy, występuje jednak w większości odcinków. Bywają takie akcje, jak Kozuki na motorze, rozbijający się po statku bohaterów ze strzelbą w ręku, czy babcia nieporadnie wkraczająca do akcji, bo podczas walk zagrożony został jej ukochany z czasów młodości. Jak na dzisiejsze standardy niektóre zachowania bohaterów są uproszczone lub dziwaczne, a postacie w większości przypadków nie wyróżniają się szczególnie. Także Rzeźnik miewa takie pomysły jak użycie nuklearnej bomby zegarowej zamiast zainstalowania porządnego detonatora (choć nie licząc tego elementu, ten plan był całkiem cwany) albo po prostu wysłania zwykłego pocisku nuklearnego. Niektórych mogą też odrzucić projekty postaci, stare i sprawiające, że większość ludzi prezentuje się niezbyt urodziwie – szczególnie matka Kappeia ze swoją posturą słonia i wyglądem dużej chłopki. Przez parę pierwszych odcinków sceny śmierci ludzi praktycznie uchodzą uwadze bohaterów, ale to się szybko zmienia. Jeżeli ktoś liczy na elementy gore, to się przeliczy, bo to nie te czasy: nawet gdy ludzie wysadzają się w powietrze nie ma ani odrobiny krwi, choć w niektórych scenach bywa ona obecna.

Technicznie też bywa dość biednie. Nawet gdy Tomino robił Gundama, borykał się z ograniczeniem funduszy, niewielkimi środkami i średniej klasy zespołem. Zanbot 3 ma nierzadko uproszczoną animację, a niektóre odcinki rysowały po dwie osoby. Jest widoczny recykling animacji w walce, nie tylko tych standardowych, jak wyprowadzanie ataków czy łączenie Zanbota (przy czym zdarza się, że w odcinku pojawia się dwukrotnie animacja składania go i raz rozkładania, czyli ta sama, tylko puszczona od tyłu), w każdej walce przynajmniej jedna sekwencja zostaje powtórzona. Odcinek 20 zaś jest pod tym względem wręcz zdumiewający, gdyż składa się w 90 procentach z powtarzanych grafik z całej serii (10 procent to nowe brzydkie grafiki) i przedstawia plan Rzeźnika, polegający na użyciu kilku najbardziej skutecznych potworów. Jednocześnie zaś zawiera próbę przejęcia Zanbota przez armię i stanowi sztukę montażu w wykonaniu samego Tomino.

Muzyka jest również taka sobie. Opening zestarzał się, ending nieco mniej, ale też nie jest najwyższych już lotów, choć został dobrze użyty w ostatniej scenie. Generalnie jednak ścieżka dźwiękowa jest uboga i w niczym nie zwraca uwagi, pasuje do tego, co się dzieje, ale nie nadaje się do tego, by ją odsłuchać samodzielnie.

Walki są jak na tamte czasy w porządku. Nie licząc wtórności sekwencji, zawierają elementy bardziej realistyczne i niejednokrotnie Kappei lub inna postać muszą błysnąć dobrym pomysłem. Jeśli w rejonie walki znaleźli się ludzie, postarano się o pokazanie śmiertelnego zagrożenia, w jakim się znaleźli, a niektóre sceny zniszczeń były wręcz wstrząsające jak na czasy produkcji tego tytułu. Projekt Zanbota, podobnie jak projekt głównego robota z następnej serii Tomino, Daitarna 3, należy do klasyki gatunku i stanowił inspirację dla Gurren Laganna. Sekwencja jego łączenia, a także sekwencja łączenia statków, są porządnie zanimowane, a finałowa walka została bardzo dobrze wyreżyserowana i zrealizowana jak na skromne środki serii.

Gdybym oceniał serię w czasach, gdy powstawała, bez wahania dałbym jej 9/10. Dziś pewne elementy, przede wszystkim grafika i muzyka, ale także parę uproszczeń typowych dla lat 70., odbijają się na jej jakości. Ale też jest to seria, która ma mocne momenty tu i tam oraz przejmującą końcówkę i wielkie zakończenie. Wystawiam jej 7/10, z możliwością podbicia o oczko w górę dla tych, którzy wybaczą przestarzałą grafikę i średnią muzykę. Może Zanbot 3 się zestarzał i tylko pod koniec jest naprawdę intensywny (za to jak!), jednak pomaga mu niewielka liczba odcinków jak na tamte czasy. Sprawia to, że naprawdę można przez tę resztę, nie taką złą zresztą, przebrnąć, żeby obejrzeć to, co najlepsze. Jest to seria, którą powinien poznać każdy fan twórczości Tomino, oraz na którą powinien spojrzeć każdy fan wielkich robotów.

Podsumowując, jeżeli ktoś jest zainteresowany starymi seriami i historią anime, jest to dla niego seria godna polecenia. Jeżeli ktoś myśli, że wie jak wyglądały anime w latach 70., także może zwrócić uwagę na Zanbota 3, chociażby na końcówkę, żeby się zdziwić. Historycznie jest to seria, która pozwoliła Tomino przełamać pewne tabu w anime i zaprezentowała elementy, które później rozwinął w Gundamie.

Gamer2002, 2 kwietnia 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Sunrise
Autor: Yoshitake Suzuki, Yoshiyuki Tomino
Projekt: Kunio Ookawara, Riouji Hirayama, Yoshikazu Yasuhiko
Reżyser: Yoshiyuki Tomino
Muzyka: Takeo Watanabe, Yuushi Matsuyama