x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Po prostu mimo iż uważam, że potrafię odczytać sens kolejnych zdań i symboli, to nie układają się one w żadną spójną całość! Albo więc autorzy nie zawarli tu żadnych istotnych i głębokich treści, albo też zamaskowali je tak głęboko, że ich odbiór jest niemożliwy – co na jedno wychodzi.
– Nie trzeba być Cezarem, aby zrozumieć Cezara xD
A
Sakakibara
23.04.2017 12:49 Etyczno-Filozoficzny przytłaczający tłem obraz Postrzegania Życia przez Androidy
Ghost in the Shell 2: Innocence jest ciężkim dziełem pod względem podejścia twórców tego Anime do postrzegania przez Androidy – czysto Informatyczne Byty zamknięte w nowoczesnym Egzoszkieleci – bycia świadomym, inteligentnym, czującym organizmem, który wie, że istnieje i mimo, że został zaprogramowany ma w tej swojej egzystencji jakiś cel. W tej pełnometrażowej i drugiej już części ,,Ghost In the Shell”, kompozycja ta porusza i to do bólu – tak, że aż chłód wchodzi do żołądka i przez żółć z powrotem podchodzi do gardła – przytłaczającą i ponurą, animacją, w której nie ważne czy gynoidy, humanoidy lub zwykły człowiek, postacie wydają się być wyprane i wysuszone na wiór z emocji. Oglądanie i uważne wnikanie w umysły bohaterów, wczuwanie się w ich rolę ,przychodziło z ciężkim trudem, gdyż wokół całej przestrzeni tego Anime, jak najgorsza zaraza rozprzestrzeniła się depresja, anty‑empatyczność i smutek. Sprawiało to, iż momentami, po prostu chciałem wyłączyć komputer i przestać oglądać tą produkcję. Przeraziły mnie sceny, w których Lalkowate, sztuczne Gynoidy nagle atakowały Batou i jego oddział, wymachując wściekle , na wszystkie strony: kompozytowymi kończynami, bez jakiegokolwiek cienia emocji na twarzy. Dodajmy do tego jeszcze sposób w jaki ten Cyborgowaty mechanizm się poruszał: pająkowaty chód przypominający skrzypiące i porażające stąpanie wygiętej w nie ludzki sposób w kręgosłupie czy na całym ciele opętanej Istoty. Wszystko to i jeszcze nawet sam fakt próby popełnienia przez Gynoidy samobójstwa z powodu błędu logicznego wynikłego z kłócenia się jego próby narażenia człowieka na śmierć z dbaniem o własną egzystencję, utrwaliły mnie w przekonaniu, że ,,Ghost In The Shell – Niewinność” ma bardzo metaforyczne, metafizyczne i przepalające mózg podejście. Animację tą można traktować jako coś pokroju ,,Co by było gdyby”, a zatem idąc tą drogą dedukcji należy się zastanowić co by się stało gdyby Androidy zaopatrzone w podstawową lub bardziej rozszerzoną Sztuczną Inteligencję zaczęłyby, poprzez błąd w Kodzie Źródłowym swojego oprogramowania tak ewoluować, że obeszłyby założenia programowe Praw Robotyki i stałyby się kompletnie niezależne od swoich twórców. Czy rzeczywiście, zagrożone usunięciem swojej egzystencji, wystąpieniem logicznej możliwości destrukcji swojego Istnienia, pokusiłyby się by ingerować w życie ludzi? Taka ,,Inwazja Porywaczy Ciał”?
Pierwszy film był mega, pomimo momentami dosyć mocno filozoficznych scen nigdy nie przekroczył bariery pretensjonalności. „Innocence” niestety jest to totalnie po drugiej stronie tej metaforycznej bariery.
Cytowanie klasyków dla samego cytowania do niczego nie prowadzi. Pokazywanie przydługich scen, w których kamera bezpańsko porusza się po tłach również samo z siebie nic nie znaczy. W tym filmie prosta fabuła i brak Major skutecznie niwelują jakiekolwiek próby filozoficznego przekazu. Zamiast inteligencji dostajemy pseudointeligencję, zamiast okazji do interpretacji – jakąś pokraczną nadinterpretację ludzi próbujących się doszukać jakiegoś drugiego dna. Zamiast próby zdefiniowania swojej własnej osoby dostajemy jump scare'y jak z jakiegoś horroru klasy B…
Eh, zawiodłem się. Film zdecydowanie warto obejrzeć, szczególnie dla obłędnej oprawy wizualnej. Należy jednak podchodzić do niego ze świadomością, że nie jest on nawet w połowie tak mądry jakie sprawia wrażenie i nawet w jednej trzeciej nie tak głęboki jak chciałby być.
Nie rozumiesz – Oshii musi pokazać pejzaże miasta, bo nienawidzi miasta. Ten motyw powtarza się we wszystkich jego dziełach od czasu kinowego Patlabora. Stąd te wszystkie przydługie ujęcia.
I ciesze sie niezmiernie, ale nie zmienia to w zaden sposob mojej opinii.
W pierwszej czesci jakos bardziej to pasowalo, bo nastroj byl bardziej subtelny i dodawalo to swoistej tajemniczosci, szczegolnie w polaczeniu z muzyka, jaka wtedy grala. Tutaj to pasuje jak piesc do nosa, bo klimat gdzies po drodze sie pogubil.
Film jak dla mnie wybitny, na mnie zrobił większe wrażenie, niż pierwsza część, choć doceniam jej kunszt. Zaznaczam, że to kwestia gustu, bardziej przemawia do mnie taki styl, również widoczny w moim ukochanym Kara no kyoukai. Natomiast w pełni zgadzam się z recenzją, że wciskano tam cytaty z klasyków na siłę i nieco bez sensu. Mając filozoficzne wykształcenie również kompletnie nie składały mi się one w całość. Równie dobrze zamiast tych cytatów można było wrzucić „pomidor”. Nie znaczy to, że nie było w tym filmie warstwy filozoficznej. Jak najbardziej była w szczególności gdy chodzi o tzw. twardy problem świadomości i rozwiązania o jakich pisał Chalmers. Ciekawy był też delikatnie zaakcentowany wątek powiązany z teorią informacji.
A
vashthestampedee
11.02.2016 03:21 cytaty
Wszystko fajnie,anime choć troszkę gorsze moim zdaniem od jedynki to nadal przyjemne w oglądaniu. Rażące są jednak wypowiadane ciagami cytaty. Ja rozumiem że ktoś może być oczytany Ale pamiętać aż tak kropka w kropkę i mówić co trochę cytatami przeróżnych autorów to lekka przesada. A zwłaszcza jak jeden z bohaterów mówi a drugi dokancza. Niczym w musicalu.ktoś zaczyna tańczyć i nagle całą restauracją w której rozgrywa się akcja tańczy jak główny bohater.
Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to stwierdzę ale lepszy od pierwszej części, a przynajmniej na pewnych płaszczyznach.
Na pewno wzbudził we mnie więcej emocji.
Grafika w niektórych momentach tak piękna, że aż do mimowolnego rojenia łez doprowadza.
W moim przypadku te obrazy to trochę jak reminiscencja czegoś co bardzo chciałabym zachować w pamięci, czegoś co powoli znika w natłoku nowych informacji i bodźców, które w konsekwencji okazują się nic nie warte, a jedynie te skrawki są w stanie wydobyć skrywane głęboko emocje.
Paradoksalnie wizja przyszłości a przypomina o przeszłości. Intrygujące…
Dziełem idealnym, bez skazy jednakowoż nie jest, a ocena tego epizodu wynika jedynie z subiektywnych, personalnych odczuć, których prawdopodobnie nie jest w stanie ze mną nikt podzielić.
A
Goro
11.02.2012 23:25 Treść...
Treść nie zawsze ważniejsza od formy… Osobiście obejrzałem to anime i powiem.. dałem ocenę „2”. Jak dla mnie anime może być narysowane od siekiery, muzyki może nie być ale niech ma jakąś treść – jakąkolwiek – a to co stworzyli jest jej po prostu pozbawione. Pierwsza część była oszałamiająca i liczyłem co najmniej na to samo tutaj – przeliczyłem się i to srogo..
Fajnie, ja niedawno po raz 4 oglądałem ten film, tym razem mocno przygotowany po dziełach Gibsona i odszukaniem odpowiednich cytatów w literaturze. I cieszę się, że mimo krótkiej recenzji, mogę śmiało powiedzieć, że ja również ujrzałem pełny (mama nadzieję) obraz rozważań i przesłania Innocence. Pełna recenzja tego tytułu była by niemożliwa, bo chyba zajęłaby kilkanaście stron (conajmniej!). I świetny podtytuł recenzji „wielka konkluzja wieloletnich rozważań Mamoru Oshiiego”. Zainspirowało mnie to do kolejnego seansu :) :D
R
nekobasu
5.01.2012 15:25 lucky are those with voices
ciężko napisać dobrą reckę na kolanach, ale Tobie najwyraźniej się udało :-) jedyne, czego mi osobiście zabrakło, to wzmianki o niesamowitej wizycie w pałacu hakera Kima (mogłaby być zilustrowaniem refleksji o zwątpieniu w rzeczywistość) oraz rozwinięcia motywu lalki, która jest tu m.in. symbolicznym odwołaniem do korzeni myśli człowieka o stworzeniu bytu na swoje podobieństwo. dziecko‑lalka‑android tworzą bardzo ciekawy (częściowo zasygnalizowany przez Ciebie) układ wzajemnych odniesień i – jak dla mnie – jeden z bardziej inspirujących motywów filmu. ale generalnie dobra robota!
Daytona
15.01.2012 18:52 Re: lucky are those with voices
nekobasu napisał(a):
motywu lalki, która jest tu m.in. symbolicznym odwołaniem do korzeni myśli człowieka o stworzeniu bytu na swoje podobieństwo. dziecko‑lalka‑android tworzą bardzo ciekawy (częściowo zasygnalizowany przez Ciebie) układ wzajemnych odniesień i – jak dla mnie – jeden z bardziej inspirujących motywów filmu.
No i do tego jest to jeden z najstarszych poruszanych przez prozę i film sf motywów. Jednak jest jeszcze istotniejsza kwestia, a mianowicie czego człowiek mimo wyboru zawsze chce lalkę w swej kreacji pozbawiać i dlaczego to robi. Temat do samodzielnego, głębszego zbadania dla zainteresowanych.
nekobasu napisał(a):
ciężko napisać dobrą reckę na kolanach, ale Tobie najwyraźniej się udało :-)
Powiem tak, jest to spory postęp w stosunku do recenzji Sky Crawlers, bo tutaj momentami odniosłem wrażenie, że autor faktycznie rozumie to o czym pisze. Nadal jednak jest sporo zdań które w swym słownym onaniźmie zupełnie nie mają sensu. No i też pojawiają się, choć po raz kolejny w znacznie mniejszej skali niż w Sky Crawlers twórcze „zapożyczenia” z innych tekstów, a to jednak dość ciężki kaliber przewinień. Podsumowując za jakiś czas, gdy autor przejdzie etap recenzenckiej socjalizacji pierwotnej można się spodziewać jakiegoś rzetelnego tekstu. Może pomogłoby zabranie się za jakiś rzadziej recenzowany tytuł? Oczywiście wszystko zależeć będzie od decyzji samego autora.
nekobasu
19.01.2012 11:22 Re: lucky are those with voices
ale pozbawiać czego? zapożyczenia bez uźródlenia to faktycznie lipa, ale do tego i innych zarzutów nie będzie mi już chyba dane się odnieść, bo anielski pył zniknął tak zupełnie i tajemniczo, jak mógłby to sugerować jego nick… czego tytuł mojego posta wydaje się ironicznym podsumowaniem.
O matko, 10 w alternatywnej?
Ludzie, macie jakiś dystans do oglądanych tytułów?
Serio, to nie było dzieło na poziomie pierwszej części, gdzie był mocno rozbudowany wątek filozoficzny, dlatego było wartościowe. To zwykły, mocno zagmatwany kryminał.
Nie ma jak moralność Kalego wśród recenzentów. A pozwoliłeś sobie kiedyś na podobny komentarz pod recenzją Avellany albo Grisznaka, bo szczerze w to wątpię? Zresztą zgodnie z linią redakcyjną Tanuki ocena ma znaczenie drugorzędne, w stosunku do opinii wyrażonych w samym tekście recenzji.
PS Redline, którego sam oceniłeś na 10, to z kolei zwykłe, mocno efekciarskie wyścigi.
Redline było tworzone ręcznie przez 7 lat. Redline miało epicką muzykę kliknij: ukryte UNTZ UNTZ UNTZ UNTZUNTZ UNTZUNTZ UNTZUNTZ UNTZUNTZ UNTZUNTZ UNTZUNTZ UNTZUNTZ UNTZUNTZ UNTZUNTZ UNTZUNTZ UNTZUNTZ UNTZ. Redline było jeszcze bardziej oniryczne niż GiTS, a przy tym o wiele bardziej dynamiczne i wciągające. Redline nie pozwalało widzowi na chwilę odpoczynku, bo każda chwila nieuwagi to utrata niewyobrażalnych ilości wypływającej z ekranu perfekcji. W reszcie Red Line jest filmem stworzonym jakby w sprzeczności ze wszystkimi japońskimi trendami animacji, zupełnie nie przystaje do tradycji anime, to amerykańska wizja rozrywki w japońskim ujęciu. No i redline nie chciało być czymś więcej, niż mogło. GiTS2 miał dorównać pierwowzorowi – nie wyszło, chociaż było widać, jak bardzo reżyser i scenarzysta chcieli zamotać sprawę, by wszystko było maksymalnie głębokie. I to mi się podobało. Ale wielkim kinem pokroju GiTSA już nie było.
A pozwoliłeś sobie kiedyś na podobny komentarz pod recenzją Avellany albo Grisznaka
Nie. Ale z jednego powodu – nie czytam recenzji na tanuki. CO do skali ocen – Ty interpretujesz w odniesieniu do skali szkolnej. Dla mnie 6,7,8 to rozrywka, 9 i 10 to sztuka. Proste. GiTS 2 nie jest sztuką, ale za to jest rozrywką na najwyższym poziomie, która prawie załapała się na wyższy stopień podium.
Nie sposób z tym polemizować, ale… ;P Odniosłeś się do oceny recenzenta, a nie tekstu recenzji, więc argument, że recenzji Avellany czy Grisznaka też nie czytasz (chociaż sam w sobie wstydliwy) jest irrelewantny. Już wcześniej zauważyłem, że różni „stali współpracownicy” mają bardzo brzydki zwyczaj obsmarowywania recenzji użytkowników. Szkoda, że brakuje im podobnej odwagi wobec członków redakcji.
Powiedziałbym raczej że stali współpracownicy jak ognia unikają komentowania jakości recenzji, no chyba że dany tytuł uzyskuje jakąś nietypową ocenę. Efekt jest taki, że początkujący (choć nie tylko) po prostu często nie wiedzą że coś robią źle. Jednak ta sytuacja ma swoje podstawy – ja raz skrytykowałem recenzję Diablo i od tego czasu wolę swoje uwagi zachowywać dla siebie.
Ja mam po prostu już takie schorzenie zawodowe, które charakteryzuje się tym, że uważam, że jeśli redaktor naczelny decyduje się opublikować jakiś materiał, to pozostali członkowie redakcji tego tekstu otwarcie nie krytykują. Przecież to oczywiste: tekst jest dobry – wrzucamy, tekst jest zły – odrzucamy. W przeciwnym razie redakcja ośmiesza samych siebie. Wrzucają tekst, żeby sie potem ponabijać z recenzenta, czy co? Zresztą Slova nawet recki nie przeczytał. Zobaczył ocenę i od razu poleciał z hejtem, nie wnikając wcale w argumentację recenzenta.
To chodzi o „schorzenie zawodowe” czy faktyczne działania recenzentów? Pytam bo się pogubiłem.
Poza tym pomijasz jedną rzecz – zdanie Slovy i Grisznaka nie jest równoznaczne z opinią Avellany. A ta wydaje mi się bardzo pozytywna ponieważ klikając na przycisk u góry „recenzja anime” link przenosi na twoją recenzję, co oznacza że została ona ustawiona jako recenzja główna. Oznacza to że napisałeś tekst lepszy niż Zegarmistrz, a to spory wyczyn.
Poza tym wszystkim – tak, napisałeś bardzo dobrą recenzję. Ocena mało mnie obchodzi, ale sposób w jaki analizujesz cały film i argumenty, których używasz są bardzo dobre.
Sonna ja nee yo! ^^' Po pierwsze, to recka Anielskiego Pyłu, a nie moja. Po drugie Avellanę i Grisznaka przytoczyłem, jako osoby, któe najwięcej recenzji napisały na Tanuki, więc siłą rzeczy Slova miał mnóstwo okazji, żeby i w stosunku do nich skierować podobne zastrzeżenia. Ale jakoś pod ich recenzjami nigdy nie napisał: „O matko, 10 w alternatywnej? Ludzie, macie jakiś dystans do oglądanych tytułów?” Jeśliby to napisał THeMooN, to nie miałbym do niego najmniejszych pretensji, bo on uczciwie jedzie z każdym jak leci (pomijam w tym momencie fakt, że nie zawsze zgadzam się z jego zdaniem). Ale jak się pośledni członkowie redakcji uaktywniają tylko przy okazji recenzji użytkowników, to uważam takie zachowanie za szczyt ... .
Tak się składa, że jestem ogromnym fanem (w żadnym wypadku nie mylić z fanboiem) GitSów, więc i ten film mam oceniony dość wysoko (9/10 + fav). Nie czytałem recenzji, wasze komentarze „przeleciałem” pobieżnie i cóż mogę napisać?
Nienawidzę fanboizmu (płeć żeńska jak i męska), bo inaczej nazwać się tego cyrku nie da. Nie ma anime idealnego, nie ma idealnych recenzji, nie ma idealnych ludzi… więc dlaczego istnieje fanboizm? Zaślepieni idealnością ich ukochanego tytułu ludzie, tak bardzo zakochani w konkretnym anime, że nie widzą nawet najmniejszych minusów. Tacy ludzie gotowi są wydrapać oczy temu, który odważy się powiedzieć złe słowo o ich umiłowanym tytule. Uważam, że to jest chore. Z niektórych chorób można się wyleczyć. Choroby na tle umysłowym są dość trudne w leczeniu :) Moja rada? Nie chorować ^_^
Ja tam tutaj nie widzę fanboizmu. Raczej chorą tendencję do „Bo to jest GiTS/Evangelion/Akira, więc jest najlepsze i koniec”.
Co do ocen – cóż… to, co się lubi, nie zawsze musi być najlepsze. W moich ulubionych przeważają ósemki (mimo, że kilka anime oceniłem na 10, to nie są to moje ulubione tytuły), a w wielu przypadkach zawyżyłem ocenę tylko dlatego,że coś bardzo lubię.
Sęk w tym, że w tej recenzji ocena nie jest zawyżona – jest źle dobrana, przynajmniej w mojej skali. Bo stawianie GiTS 2 obok jedynki… to trochę nie po mangowemu.
Ależ doskonale rozumiem. I nie obniżam jego wartości, po prostu nie szukam w nim czegoś, czego w nim nie ma. I zgadzam się, że to dobre kino, ale nie na ocenę 10. Nie muszę tego argumentować, bo powtórzyłbym tylko argumenty innych. Sęk w tym, że w moim mniemaniu one nie mają aż takiej wagi, by owo 10/10 wystawić. Tyle. Dla mnie 10/10 tutaj jest tylko dlatego, że to GiTS i inaczej nie można, bo się świat zawali. Zgadzam się ze wszystkimi pozytywami i superlatywami na temat tej produkcji, ale dla mnie to za mało, by dawać najwyższe noty.
Jeden – nie jestem w redakcji.
Dwa – nie napisałem, że tekst jest zły. Z resztą, każdy tekst jest dobry, jeżeli jest poprawny językowo i dobrze uargumentowany. Z oceną się nei zgadzam bo mam takie prawo.
A recenzji nie czytam, bo niczego w nich nie znajduję. Proste. W żadnych, nawet Grisznaka, Avellany i innych. I ja o tym wiele razy wspominałem. I nie uważam, że robię źle.
To ja już cię chłopie zupełnie nie rozumiem… Ocena jest akurat najbardziej subiektywnym elementem recenzji, więc czepianie się oceny, nie przeczytawszy recenzji jest trochę od czapy -,-'
Po co mi recenzja? Widząc po ocenie wiem, czego się w tekście spodziewać. Tak jest zawsze z tytułami uważanymi za epokowe. Co innego, gdyby na 10 ocenił jakiegoś gniota – wtedy bym chciał zobaczyć, jakich argumentów użył do umotywowania oceny.
Ups, sorry, ale to już jest jakiś żart…
Ja osobiście niespecjalnie rozumiem jak można krytykować oceny nie czytając tekstu. Równie dobrze można ocenić serię po obejrzeniu jednego odcinka. Zabronione?
Oczywiście, że nie – dopóki się takiego anime nie komentuje. Tutaj podobnie – dyskusja tak długa że nie chce się tego czytać, a wszystko po wypowiedzi kogoś, kto spojrzał tylko na cyferki. Ja w zasadzie zrobiłem dokładnie to samo. Zerknąłem na cyferki, tekstu nie czytałem. Ale jak już się komentuje, to dla przyzwoitości reckę powinno się chyba przeczytać. Zresztą ta cała trochę jałowa dyskusja jest taka a nie inna ze względu na brak jakichś sensownych argumentów po obu stronach.
Samej recenzji oczywiście nie bronię (nie czytałem!), film miom zdaniem rewelacyjny, ale ja dałem 9, a anime skomentowałem poniżej kilke miesięcy temu.
Dychę ma u mnie pierwszy GITS, czyli bez niespodzianki:)
Jeszcze raz powtórzę – ja widząc ocenę 10/10 od razu wiem, co znajdę w recenzji. Gdyby to było 5/10, to by było warto przeczytać, a nóż recenzent wyciągnął jakieś nowe argumenty przeciwko filmowi. Ale po co mam czytać coś, co nie jest niczym nowym? Moje wrażenie to „och, kolejna próba udowodnienia czegoś na siłę”. To samo czuję wobec wszystkich recenzji evangeliona 10/10 – tu nic nowego nie da się powiedzieć, wszystko, co znajdę w takim tekście widziałem już wcześniej.
Złośliwie spytam, a gdzie w twoim poście jakaś kontrargumentacja w stosunku do postu Slovy? Zgodzę się z nim, o ile Gits zrobił kiedyś na mnie wielkie wrażenie, tak kontynuacja była efektownym teledyskiem, w którym chyba nawet sami twórcy nie wiedzieli, o co chodzi. Nawet psychodeliki z lat 70 miewają czasem więcej sensu niż to dziwo. Zresztą, ważne że wyciągnięto z tego wnioski i kolejna produkcja spod szyldu Gits była uczciwym, cyberpunkowym kryminałem a nie cyberpunkowym kompotem z „Solaris” w wersji Tarkowskiego doprawionym substancjami poszerzającymi świadomość i co jakiś czas popisami speców od animacji. Jeden z epizodów „Animatrixa”, poświęcony przeprogramowaniu robota miał mniej więcej to samo, z tym, że był litościwie krótszy. Oshiemu artystyczne ego nie pozwoliło nakręcić filmu krótszego, ani (co już jest dużo gorsze) sensowniejszego. Przykład nakręconego w tym samym czasie „Avalonu” wyraźnie pokazuje, że przechodził wtedy kryzys. Jasne, poradził z nim sobie, ale nie sposób oprzeć mi się wrażeniu, że w „Gits: Innocence” jego zatwardziali fani widzą więcej niż tam w rzeczywistości jest. Znamienne, że jedynka, która nie potrzebowała takiego natłoku bełkotu, wciąż pozostaje atrakcyjna dla widza. Atrakcyjność „Innocence” przeminie zapewne bezpowrotnie gdy atrakcyjną przestanie być grafika, którą tu wykorzystano.
A gdzie jest argumentacja w poście Slovy? Trzeba się najpierw mieć do czego odnieść, żeby kontrargumentować. To był z jego strony zwykły hejt, na który nie pozwoliłby sobie wobec członka redakcji Tanuki.
Skocz dwa posty wyżej, a znajdziesz moją listę zarzutów względem tego filmu. Jeśli jednak pada zarzut pod adresem serwisu, a co gorsza – jego autor wyciera sobie twarz moim nickiem, to czuję się w obowiązku udzielić odpowiedzi.
Poleciały spam‑posty Grisznaka, Hitoriego i Anielskiego Pyłu. Przypominam, że komentarze służą wymianie poglądów na temat anime lub recenzji, a nie do wycieczek osobistych i zwierzeń. W tym celu proponuję Panom przeniesienie się na PW lub profile.
moshi_moshi
Edit: Dziękuję Hitoriemu za czujność, oczywiście wskazany post także poleciał.
A ja się zgadzam z oceną i cieszę się, że Anielski Pył dał 10 na 10, bo należy się, recenzja krótka ale o lepsza bo widzę, że uchwyciłeś to, co ja dopiero przy 4 podejściu do filmu w pełni pojąłem :)
Sam zawsze miałem wrażenie, że maksymalne oceny dla 2 filmu GitS były pewnym też stopniu powodowane faktem, że to w końcu Oshii, więc tak wypada. Stad też tendencja do wybaczania wielu mankamentów w postaci kiepskiej płynności i doboru tempa akcji, momentami kulejącego zgrania scenariusza i braku wyraźnej celowości aż takiego natłoku symboliki.
Anonim.
5.01.2012 20:03
Czy któryś z użytkowników zarzucających drugiej części GitS brak akcji lub/oraz fabuły mógłby rzucić tytułami kulku ulubionych filmów (nie anime)? Podejrzewam, że wszystko można wytłumaczyć niechęcią do kina artystycznego (wyżej wspomniany Tarkowski) lub zwyczajnym ADHD :3
Wow, film z 20 minutową sceną jazdy po Tokio, której w książce próżno szukać, a która powstała tylko po to, by ekipa mogła pojechać sobie do Japonii, awansuje do miana kina artystycznego? Ech, bez jajec… I serio, jeśli taki np. Herzog w „Aquirre” czy Bergman w „Siódmej Pieczęci” sięgali po poważniejszy temat to dbał o to, by otoczka wizualna nie przysłoniła całości oraz o to, by wszechobecny bełkot nie rozmydlił całości.
Anonim.
5.01.2012 21:08
Drogi kolego, art house jest bardzo szerokim pojęciem, do którego z pewnością można zaliczyć nie tylko filmy Herzoga ale też wiele serii anime :3, może nie mam tutaj na myśli ukochanych przez Ciebie tytułów z gatunku yuri (nawiasem mówiąc, może gdyby elementy tego typu znalazły się w filmie zyskałby trochę w Twoich oczach, najlepiej jeszcze z jakimś pościgiem samochodowym lub strzelaniną) ale jestem przekonany, że dobre kilka tytułów się znajdzie. Co do kwestii całej oprawy filmu, czy sugerujesz, że jeśli film ładnie wygląda, przekreśla to wszystko co ze sobą niesie? Nie jestem pewien czy oglądaliśmy ten sam Gniew Boży, bo jestem zdania, że jak na lata siedemdziesiąte i względnie niski budżet (będący dosłownie ułamkiem budżetu Innocence) film wygląda znakomicie, idąc dalej, czy nowe bardzo dobre wizualnie filmy Herzoga są pozbawione wszelkiej treści tylko dlatego, że ładnie wyglądają? Żeby nie sięgać daleko, czy tegoroczny film Malicka Drzewo Życia, z rangi arcydzieła spada do byle średniaka, tylko dlatego, że wygląda wprost fenomenalnie, a szary Kowalski uznaje go za pozbawionego fabuły, pretensjonalnego gniota tylko dlatego, że w filmie nic się nie dzieje?
W zasadzie odpowiadać nie powinienem, biorąc pod uwagę fakt, że zamiast rzeczowo dyskutować schodzisz do poziomu jakichś idiotycznych zarzutów ad personam, ale ujmę sprawę krótko – dobry film ma jedno i drugie na wysokim poziomie. Z Innocence jest taki sam problem jak z Odyseją Kosmiczną 2010 – była przyzwoitym filmem, ale nie dorównywała wybitnemu poprzednikowi. I tyle.
Anonim.
5.01.2012 21:48
Nie będę ukrywać, iż poczułem się w tym momencie urażony, mój zarzut a propos uwzględnienia yuri w filmie nie wziął się z powietrza, sam stwierdziłeś (być może żartobliwie, lecz biorąc pod uwagę Twoją „renomę” podejrzewam, że niekoniecznie), iż Stand Alone Complex podobało Ci się bardziej, bo cycki oraz takie właśnie motywy zostały uwzględnione. Bardzo przepraszam jeśli moje pytania wyjaśniające kwestie dopracowanych elementów wizualnych będących minusem dla filmu nie były wystarczająco rzeczowe. W dalszym ciągu straszliwie intryguje mnie to kiedy dobry wygląd filmu jest dla niego minusem, a kiedy jest już okej, zechciałbyś się w to bardziej zagłębić? Dostrzegasz jeszcze jakieś korelacje między obiema częściami GitS a 2001/2010, czy ograniczają się tylko do tego, że jeden film był wybitny (ponownie intryguję mnie kwestia co ocaliło świetnie wyglądający film Kubricka przed wszechobecnym bełkotem rozmydlającym całość) a drugi już nie?
A
ggix
14.11.2011 23:58 Przykro mi to mówić
Ale tyłka mi nie urwało. Brak Major to gigantyczny minus, bardziej podchodzi mi to pod zapychacz pierwszego lub drugiego sezonu. Nieogarnięta grafika tła, gubiłem się momentami. Fabuły tyle co w połowie jednego odcinka zapychacza. 5+ może 6- na 10(jedynka zdecydowanie 10/10)
A jednak, to ten sam film. Film z brzydkimi gynoidami kliknij: ukryte (a podobno to były seksualne zabawki – fuuj), z fabułą zdecydowanie na drugim miejscu, daleko za filozoficznymi rozmyśleniami, o ile w jedynce mi to nie przeszkadzało, tak teraz nadmiar cytatów miażdży mózg. Nie jestem zwolennikiem używania grafiki komputerowej połączonej z normalną kreską, w tym filmie jest bym powiedział na granicy. Klimat jedynki gdzieś uciekł, może wraz z Major? Całkiem możliwe. Jedyne co ciekawego z fabuły wyciągnąłem to [spoiler] kliknij: ukryte fakt że udało się ludzkości skopiować dusze, niestety z uszczerbkiem dla oryginału.
Descartes
23.11.2010 01:29 zgodnie z oczekiwaniami
Nie przeskoczylo to jedynki, ale i tak jest doskonale. Brakuje motoko, fabula tez nie jest tak, hmm, nowatorska, ale film po prostu jest swietny. Klimat swiata wylewa sie kazdym pikselem, muzyka jest mistrzowska, animacja i akcja rowniez. Film ma pare wad, ktore jednak nie rzutuja niemal na calosc, i kazdy, kto polubil swiat pokazany w pierwszej czesci powinien zapoznac sie z kontynuacja. Anime bylo by chyba troche ciekawsze, gdyby jednak bylo wiecej bohaterki jedynki. Moze chlopaki skusili by sie na gits 1.5, w ktorym byla by pokazana historia makoto w body z drugiej reki, przedstawiajacy jej wlasne losy do momentu spotkania z batou. bylo by milo;)
gość
23.11.2010 14:02 Re: zgodnie z oczekiwaniami
Descartes napisał(a):
Moze chlopaki skusili by sie na gits 1.5, w ktorym byla by pokazana historia makoto w body z drugiej reki, przedstawiajacy jej wlasne losy do momentu spotkania z batou. bylo by milo;)
Jestem absolutnie ZA!
A przy okazji… planowane jest wydanie GitS S.A.C. SSS w 3D… cokolwiek miałoby to oznaczać.
A
kapplakk
26.09.2010 12:29 Film ma swoje wady, ale mnie to nie obchodzi w ogóle...
Jestem wielkim fanem pierwszej części, jest to jednak moje pierwsze anime, jakie obejrzałem, stąd wątpliwości, czy jestem wobec niej w 100% obiektywny. Kontynuacja rozwiała moje obawy. Świat przedstawiony w Ghost in the Shell to jest to, co zasługuje u mnie na najwyższe noty.
Film ten jest różnie oceniany i jego krytyka nie jest bezpodstawna. Argumenty co do warstwy „filozoficznej”, które można usłyszeć, mają sens. Ja jednak filozofem nie jestem i nie oceniam tej produkcji pod tym względem. Dla mnie to po prostu parę cytatów, które można (lub nie) interpretować po swojemu. Nie zgadzam się natomiast z tezą, że film ten tylko udaje produkcję ambitną. Głównym problemem pozostaje nadal kwestia zrobotyzowanego społeczeństwa i tutaj Innocence daje do myślenia, tak jak powinien. Rozważania bohaterów na tematy związane z ludzką duszą i egzystencją „lalek” do mnie przemówiły, może nie w 100%, ale jednak.
Dla mnie główną zaletą filmu jest genialny klimat, który pochłonął mnie bez reszty. Przeciągnięte sceny są wielkim atutem, hakowanie umysłów przedstawiono rewelacyjnie. Klimat, Klimat, KLIMAT! Choćby właśnie dla niego warto obejrzeć ten film.
Wady? Oczywiście są. Z cytatami trochę jednak przesadzono – ich natłok powoduje momentami uczucie sztuczności. To samo uczucie wywołują niektóre obiekty wygenerowane komputerowo – np. samochody zdają się nie pasować do reszty obrazu. Są też drobne niedociągnięcia fabularne.
Na tle całokształtu to jednak drobnostki. Można czepiać się treści, ale wizja przyszłości przedstawiona w filmie jest świetna. Zacieranie się granicy między człowieczeństwem a cyborgami i robotami to właśnie ten element, który daje do myślenia, ja lubię takie klimaty. Jest to więc kwestia gustu. Fakt, że miałem okazję obejrzeć ten film po raz pierwszy w kinie dodatkowo wpłynął na moje pozytywne odczucia (czekałem z seansem, aż będę miał w domu porządne głośniki 5.1 a tu taka niespodzianka). Oceniam to anime oczko niżej, niż pierwszą część, mając świadomość, iż nie jest to dzieło doskonałe. Co nie zmienia faktu, iż każdy fan anime, czy science‑fiction w ogóle powinien ten film obejrzeć.
Przenosimy się znowu do przeszłości,gdzie cybernetyka i wszystko co jest związane z oprogramowaniem,robotyka i komputeryzacją jest na wysokim poziomie. Jak można zauważyć jest nawiązanie do 25 odcinka pierwszej serii(26 to przecież happy end :P). Mamy hakera i zbrodnie popełniane przez jeden z rodzai robotów.Ja te dwa fakty nawiązał bym do sytuacji w serii pierwsze i filmie. Wszystko jest obsadzone w nie złą szatę graficzną.Widać wyraźnie ,że osoby grafika różnią się od komputerowo zrobionego tła. Fabuła jest dobra,nie nudzi pod czas oglądania.Jak wspomniałem wcześniej Motoko pojawia się tylko epizodyczne i raczej jako pomoc. Jak chodzi o samo pojęcie „ducha w pancerzu” to ma znaczenie filozoficzne.Autor był za tym ,żeby umysł był w jego dzilele „esencją” mózgu,czymś pochodnym. Na dokładkę Matrix wzorowano Ghost in the shell :P:P. Dobry film!Dobry poziom!Polecam!!
kuroioni
27.07.2010 19:28 Re: c.d ducha w pancerzu
eto.. a'propos „ducha w pancerzu”. Mozliwe, ze sie czepiam, jednak tlumaczenie tytulowego 'shell' na 'pancerz' jest mylace. Czytajac fraze 'duch w pancerzu' na mysl przychodzi 'duch opancerzony', lub 'w zbroi' jak wolisz. Co biorac pod uwage gits'y kompletnie nie ma zadnego sensu. „Shell” nalezy, jezeli juz, tlumaczyc bardziej doslownie – jako 'muszla', 'powloka'. Bo taki tez jest sens w gitsie – dusza, czyli tytulowy 'ghost' ktora zamieszkuje w nieorganicznym, zbudowanym przez czlowieka ciele, 'muszli', skad tez „Shell”.
Genialne anime, dorównujące, a nawet przebijające część pierwszą. Graficznie, fabularnie i muzycznie absolutne cudo. Nie wiem czego tu nie rozumieć. Owszem, jeśli chodzi o cytaty, o trzeba być oczytanym i nie zawsze można połapać, w jaki sposób wiążą się one z daną sytuacją, ale nie stało mi to na przeszkodzie, aby delektować się seansem.Fabuła była dla mnie w zupełności jasna.
A
Ergo
21.12.2008 10:32 Ta jasne...
Ktos skomentowal ze w anime odwolujac sie do pogladow kartezjusza popelniono blad a przeciez filozofia jest otwarta dziedzina i mozna ja interpretowac na wiele sposobow bo kto znas moze byc na 100% pewny tego co kartezjusz mial na mysli. Uwazacie ze przerzucanie sie cytatami jest beznadziejne mnie naprzyklad strasznie sie to podobalo poniewaz podkreslalo pewne sytaucje i zwracalo na nie uwage zmuszalo do chociaz chwilowego zastanowienia sie nad cala sytuacja poprzez zastanowienie sie nad danym cytatem. Uwazam ze to anime jest swietne a zle oceniac moga go jedynie ludzie ktorzy go kompletnie nie zrozumieli badz ktorym poprostu niespodobala sie kreska tego filmu co do tych pierwszych polecam obejzec jeszcze raz i glebiej sie zastanowic a co do drugich coz rozne sa gusta wiec sie nie dziwie ze im sie nie podobalo ale po co wtedy oceniac zwlaszcza jesli film kladzie nacisk na tresc…
aaaa
13.01.2012 18:45 Re: Ta jasne...
przeciez filozofia jest otwarta dziedzina i mozna ja interpretowac na wiele sposobow bo kto znas moze byc na 100% pewny tego co kartezjusz mial na mysli.
Święta prawda, ale jest z tym jeden zasadniczy problem: Kartezjusz napisał w swojej karierze całkiem sporo. O ile nie znajdziemy faktycznie nikogo, kto wiedziałby co mu dokładnie po głowie chodziło, to bez wątpienia łatwo znaleźć ludzi, którzy znają jego sporą spuściznę mniej lub bardziej wnikliwie. Nie wspominając już o tym, jaki właściwie przekład bądź reprodukcję ktoś czytał, oraz jak bardzo jego dzieła są (nie)przetłumaczalne między językami z zupełnie odmiennych kręgów kulturowych… Pełni wiedzy bez wątpienia nie ma nikt, ale odwołując się do Kartezjusza (bądź jakichkolwiek innych myślicieli, wschodnich lub zachodnich) można odrobić lekcje mniej lub bardziej dokładnie.
Niestety, GitS 2 jest przykładem gorzej odrobionej lekcji. Cytując znajomego profesora filozofii, życzliwie nastawionego do japońskiej animacji (a do pierwszej części GitS w szczególności), „Ghost in the Shell 2 przypomina ekranizację przesadnie ambitnej pracy licealnej napisanej na olimpiadę filozoficzną”. Osobiście nie zamierzam się ze znajomym na ten temat kłócić, zwłaszcza, że moje wrażenie jest podobne. Cytat goni cytat, odwołanie popędza odwołanie, myśli i idee ze wszystkich możliwych półek są wrzucane do jednego garnka z przyprawiającą o zawrót głowy szybkością, nie pozwalającą zatrzymać się nad żadną z nich, przyjrzeć się co się za nią kryje i czy w ogóle ma ona jakiś sens w danym kontekście. „Ghost in the Shell 2” zrobił na mnie wrażenie popisu erudycji dla samej erudycji, demonstracji tego ile znanych koncepcji autor jest w stanie zacytować i wepchnąć do jednego filmu bez krztyny głębszej refleksji nad którąkolwiek z nich.
A
meaglin
9.10.2008 01:54 słabe
Mam wrażenie, że cała fabuła była marnym pretekstem do chwalenia się animacją. Przefilozofowane, nudne, pseudoambitne (w przeciwieństwie do części pierwszej którą bardzo lubię). Ogólem 5/10.
Moverick16.03.2009 02:12:13 - komentarz usunięto
A
sirVir
14.08.2008 11:59 A mi się podobał
Może dlatego, że już przed oglądnięciem tego filmu męczyły mnie podobne przemyślenia, a film utwierdził mnie w przekonaniu, że nie jestem w nich samotny? Chodzi mi tu konkretnie zależności między osiągnięciem szczęścia i harmonii, a zdolnością postrzegania, analizowania i zmieniania otoczenia. Co prawda brak w tym dziele jakichkolwiek wniosków, a tok rozumowania przepływa bokiem, ale i tak mi się podobał :).
A
BORYS
23.06.2008 23:43 :D
ten film jest genialny!!!!!!!!!!!!!!!
muza wbiła mnie w podłogę i przez dobre parę godzin nie mogłem się podnieść:D:D:D
A
M
21.03.2008 17:45 kiszka
nie które rysunki stylowe ,i nic więcej w tym filmie nie było
nic ,pustka
postacie wyglądały jak animacje z starych gier przygodowych na tle niby to efektownej grafiki miasta,bo mi sie wcale ono nie podobało
A
konrad88p
24.01.2008 00:09 ...
Tutaj miłe zaskoczenie. Po obejrzeniu nie najszczęśliwszego filmu pierwszego dalsze zapoznanie stało pod znakiem zapytania.
Bardzo milo odbieram częste nawiązania do sztuki europejskiego katastrofizmu, i nasówające się skojarzenia z Metropolis.
To z czego najbardziej się cieszę to możliwość zastanowienia się i przemyślenia tego co ta opowieść nam przekazuje. Samotność, echo kryzysu wieku średniego i smutna rozprawa nad tym do czego zmierza nasze społeczeństwo.
Pesymistyczny obraz utraty resztek człowieczeństwa.
Dużo lepszy wybór niż część pierwsza.
A
uxia
6.09.2007 18:56 błędy merytoryczne psują urok filmu
film jest naprawdę dobry, „niewinność” robotów autentycznie porusza serce, ale… przerzucanie się cytatami z literatury w wykonaniu głównych bohaterów jest nieco sztuczne. Poza tym jeśli już bawimy się w filozofię to warto by zadbać o pewną dokładność. Tymczasem od strony filozoficznej w filmie pojawiają się dosyć istotne pomyłki, np co do poglądów Kartezjusza. podobnie monolog mrs Halloway o dzieciach i robotach kompletnie nie trzyma się kupy. Definicja człowieka podana przez nią jest w ogóle błędna, może to z łatwością stwierdzić każdy kto liznął trochę filozofii. Natomiast normalnemu fanowi anime, nie interesującemu się problemami filozoficznymi wszystkie te dialogi tylko zamieszają w głowie. I po co?
A
Kedan
13.04.2007 18:43 Zabiła mnie jedna scena...
Długo się zastanawiałem, czy ten film dorasta do pierwszej kinówki. Stwierdziłem, że tak. Choć ma inny klimat – już nie taki „technologiczny”, bardziej ciepły, ludzki (choć może tylko tak mi sie wydaje, prze częste użycie w obrazach ciepłych barw). Film na pewno bardzo bradzo dobry, a być może nawet wybitny.
Zabiła mnie jedna scena kliknij: ukryte w której Ishikawa zaczął gadać o karmie dla psów, gdy Batou chciał wysiąść z samochodu. W tym momencie atmosfera zrobiła się tak gęsta, że mogłem ją kroić nożem. Tak „ludzkiego” zachowania postaci rzadko doświadczamy nawet w „zwykłych” produkcjach.
uxia
6.09.2007 18:59 Re: Zabiła mnie jedna scena...
rewelacyjne są ujęcia z perspektywy tylnego siedzenia samochodu. ma się wówczas wrażenie, że siedzi się za bohaterami
A
yordi
23.01.2007 17:36 Po prostu Arcydzieło!!!
Na wstępie zaznaczam,że szanuję opinie innych osób. W końcu każdy ma prawo do własnego zdania a o gustach się „nie” dyskutuje:)
Dla mnie jest to film wybitny, który wyznacza standardy. Oglądałem go trzy razy i zawsze „odkrywam” w nim coś „nowego”. Uważam, że do projektów Pana Oshii trzeba się za wczasu odpowiednio przygotować. „Niewinność”
to nie jest film akcji a zarzuty o pseudofilozofię?(no cóż do wszystkiego można się przyczepić jak się chce i z góry ocenia, że coś jest fe). Każdy kto zna chociaż jeden tytuł wyżej wymienionego reżysera, wie czego może się spodziewać. Ja nie będę narzekać na mentalność mieszkańców „skośnej Ameryki” bo na jedno wychodzi.
Pozdrawiam redakcję i recenzentów(ale lizus ze mnie:)
R
Hiro
4.06.2006 22:02 cudeńko :)
Trudno mi sie zgodzić z pogladem autora recezji na temat pseudogłębi filmu, choć przyznam że nie dotarło do mnie wszystko :). Ale oglądałem go tylko raz (na pewno nie ostarni:)). A poza tym wizualne cudeńko
A
Perlalei
3.04.2006 20:51 nieporozumienie
Moge zrozumiec ludzi ktorzy nie ogladali 1 czesci czy nie czytali mangi i im nie podeszlo… Ale nie rozumiem tych ktorzy wiedza jaki jest cyberpunk a przede wszystkim Oshii i narzekaja. To po co wogole sie zabierac za ogladanie GITSa?( spoko dla kreski) studiuje filozofie i naprawde nie jest potrzebna wiedza na ten temat aby film „poczuc”. To dzielo dla ambitniejszych, a zarazem dla lubiacych tego typu produkcje widzow. 9/10
Studiuje filozofie, jestem na 4 roku, pisałem prace licencjacką i mam zupełnie odwrotne wrażenie. Jak dla mnie owszem film da się poczuć – epatuje niezwykłą atmosferą, mistycyzmem, ma klimat budowany przez muzykę i kreskę…
Jednocześnie nie da się go rozumieć: owszem, nawrzucano do niego masy mądrości, ale nic z nich nie wynika, służa tylko do tego, żeby były i brzmiały w sposób mądry i nadęty, nie tworzą spójnej całości. Z filozfią to wiele wspólnego, „odczucia” są domeną sztuki.
Cały ten moduł mądrościowy można sobie potraktować jako ironiczny. To może byłaby nadinterpretacja, tym niemniej pewnę dozę ironii wyczuwam. Filmy Tarkowskiego też są miejscami przegadane, ale trudno im to mieć za złe, bo chyba jeszcze więcej niż gadania jest w nich długich ujęć płynącej wody. W Innocence może nie zachowano właściwych proporcji, jednak wystarczy nie traktowć tego filmu ze śmiertrelną powagą, żeby wybaczyć mu filozoficzne dywagacje.
A
Azag
14.03.2006 01:08 Podobało mi się
Mi się bardzo podobało. Nie dlatego, że ładna kreska i wogóle. To jest klimat specyficzny co daje temu to niepowtarzalne coś. Poza tym jak dla mnie sama koncepcja jakiegoś super pokomputeryzowanego świata i sposoby kombinowania maszyn, robotów, sieci itp przedstawiona w fantaystyczny sposób. Kicham na filozofię, na cytaty itp. Podbało mi się bo nie wszystko rozumiałem. Wydaje mi się też, że film daje swpobodę myślenia – nie narzuca jednego przekazu, ale pozwala samemu myśleć, kombinowac, pocuuć się troche jak by się miało te Cyber Modules w głowie zamiast neuronów. I to jest wlaśnie to – ta cudowna możliwość zanurzenia się w sieci, zaawansowanej technologii, hackowaniu, broni itp. Cyber Punk jest fajny, mało miałem z tym styczności w życiu, ale generalnie to po GitS 1 i 2 wypada rewelacyjnie – ciekawe czy dało by radę to rozegrać na sesji – kurka ja pitole został bym chyba MG dekady. Polecam myślącym abstrakcyjnie i gotowych nie nieprzewidywalności.
A
Wanderer
11.12.2005 15:42 Coś tam jest...
Po pierwszej częsci GITSa spodziewałem się czegoś lepszego. Niestety zawiodłem się. Nie ma tak jak tu niektórzy piszą, że ten film nie ma fabuły. Coś tam jest, ale niestety „zawalone” pod stertą cytatów. Nie wiem co miały wnieść do filmu te „bójki” słowne, pewnie miało to stworzyć powagę i wywołać uczucie, że ogląda się film naprawdę ambitny. Niestety wyszła z tego taka „filozoficzna papka”, z której coś wynika, tylko że wynikałoby to samo jakby tych cytatów było 10 razy mniej albo w ogóle nie było. Ludziom wystarczy powiedzieć coś normalnie i zrozumieją, a nie sypać co chwilę jakimś kawałkiem z Biblii czy Sanskrytu.
R
Froh
9.12.2005 18:46 brak fabuły?
ech… kłania się brak znajomości pierwowzoru Ducha, autorstwa Masamune Shirowa. Byłoby widać że sam główny wątek jest zaczerpnięty z „jednej ze spraw” Sekcji 9 – choć jak zwykle został on potraktowany przez Oshiiego jako pretekst do przedstawienia swych przemyśleń. Przepełnienie symboliką, czy filozofowanie jest czymś dosyć charakterystycznym dla Oshiiego i skutkuje dość wyraźnym podziałem wśród oglądających na zwolenników i przeciwników. To czy jego tezy przedstawiane w „Duchu” trzymają się sensu (moim zdaniem) jest mniej ważne niż fakt że po oglądnięciu jego filmów ludzie mają ochotę zastanowić się nad rzeczami których nie chciałoby im się rozważać nawet przy wódce i śledziku.
Nie zgodzę się z tym… To, czy czyjeś tezy mają sens czy też go nie mają jest kluczowe dla filozofa.
Może na pierwszy rzut oka na to nie wygląda, ale Filozofowie NIE SĄ bandą starych dzidygów, którzy trują coś bez ładu i składu na złość innych, żeby tamci musieli się domyślać. Zajmują się oni zwykle dość konkretnymi rzeczami, nieraz kluczowymi dla teorii poznania. Jak się zna sposób funkcjonowania tej nauki, to staje się ona znacznie bardziej zrozumiała.
W Filozofii napisanie czegoś, co nie ma ładu, składu i sensu jest poważnym błędem. Prosiłbym więc o nie przyrównywanie GitS‑a do tej szlachetnej nauki.
A
XES
31.10.2005 00:47 do obejrzenia
Jest fajne ze wzgledu na serie i movie 1 .. ale jakby spojrzecz szerzej to bez tych atutow jest srednie sobie .. jednak warto obejrzec chocby ze wzgledu na walory wizualne
A
slocik
30.10.2005 01:49 dno dna .....
jak dla meni 3/10, 10 /10 za kreske, 1/10 za fabule albo calkowity jej brak. Film jest jak czytanei losowych pzyslow na przegladarce internetowej, duzo jakis dziwnych moralizujacych tersci, zero jakiegokolwiek sensu. Jestem osoba dorosla i nie cuzje potzrebu bucia pouczanym jakei jest zycie :| przynajmniej mailem takei wrazenie ze utorzy chca przekazac ajkeis wielkie prawdy ale im nei wyszlo. lepije juz isc na piwo, albo choc poukladac domek z kart niz to ogladac, taki sam pozytek ...
Albarist
30.10.2005 13:08 Re: dno dna .....
slocik napisał(a):
zero jakiegokolwiek sensu. Jestem osoba dorosla ...
Co do tej dorosłości mam wątpliwości patrząc na zgdoność twojej wypowiedzi z językiem polskim.
A co do filmu to jedynka była dużo lepsza pod każdym względem, seria też. A tu tylko strona graficzna była lepsza dobra.
A
Kocic
8.08.2005 22:33 Po co?
To anime jest wyjątkowo pięknę od strony wizualnej, ale jeśli chodzi o treść to srodze się zawiodłam. Fabuła daje się streścić w dwóch zdaniach, filozofia jest jakaś taka mętna i przegadana… W tym filmie zabrakło tego czegoś, co mi się tak podobało w pierwszej części.
A
Argael
25.06.2005 11:09 Klimat
Dla mnie najwiekszym atutem tego filmu jest jego klimat. Moze pamiec mnie zawodzi, ale wydaje mi sie, ze wlasnie taki klimat mialy cyberpunkowe powiesci Williama Gibsona i „Diamentowy wiek” Neala Stephensona.
Złote myśli
Etyczno-Filozoficzny przytłaczający tłem obraz Postrzegania Życia przez Androidy
Cytowanie klasyków dla samego cytowania do niczego nie prowadzi. Pokazywanie przydługich scen, w których kamera bezpańsko porusza się po tłach również samo z siebie nic nie znaczy. W tym filmie prosta fabuła i brak Major skutecznie niwelują jakiekolwiek próby filozoficznego przekazu. Zamiast inteligencji dostajemy pseudointeligencję, zamiast okazji do interpretacji – jakąś pokraczną nadinterpretację ludzi próbujących się doszukać jakiegoś drugiego dna. Zamiast próby zdefiniowania swojej własnej osoby dostajemy jump scare'y jak z jakiegoś horroru klasy B…
Eh, zawiodłem się. Film zdecydowanie warto obejrzeć, szczególnie dla obłędnej oprawy wizualnej. Należy jednak podchodzić do niego ze świadomością, że nie jest on nawet w połowie tak mądry jakie sprawia wrażenie i nawet w jednej trzeciej nie tak głęboki jak chciałby być.
W pierwszej czesci jakos bardziej to pasowalo, bo nastroj byl bardziej subtelny i dodawalo to swoistej tajemniczosci, szczegolnie w polaczeniu z muzyka, jaka wtedy grala. Tutaj to pasuje jak piesc do nosa, bo klimat gdzies po drodze sie pogubil.
Gdyby nie te cytaty
cytaty
Na pewno wzbudził we mnie więcej emocji.
Grafika w niektórych momentach tak piękna, że aż do mimowolnego rojenia łez doprowadza.
W moim przypadku te obrazy to trochę jak reminiscencja czegoś co bardzo chciałabym zachować w pamięci, czegoś co powoli znika w natłoku nowych informacji i bodźców, które w konsekwencji okazują się nic nie warte, a jedynie te skrawki są w stanie wydobyć skrywane głęboko emocje.
Paradoksalnie wizja przyszłości a przypomina o przeszłości. Intrygujące…
Dziełem idealnym, bez skazy jednakowoż nie jest, a ocena tego epizodu wynika jedynie z subiektywnych, personalnych odczuć, których prawdopodobnie nie jest w stanie ze mną nikt podzielić.
Treść...
lucky are those with voices
ale generalnie dobra robota!
Re: lucky are those with voices
No i do tego jest to jeden z najstarszych poruszanych przez prozę i film sf motywów. Jednak jest jeszcze istotniejsza kwestia, a mianowicie czego człowiek mimo wyboru zawsze chce lalkę w swej kreacji pozbawiać i dlaczego to robi. Temat do samodzielnego, głębszego zbadania dla zainteresowanych.
Powiem tak, jest to spory postęp w stosunku do recenzji Sky Crawlers, bo tutaj momentami odniosłem wrażenie, że autor faktycznie rozumie to o czym pisze. Nadal jednak jest sporo zdań które w swym słownym onaniźmie zupełnie nie mają sensu. No i też pojawiają się, choć po raz kolejny w znacznie mniejszej skali niż w Sky Crawlers twórcze „zapożyczenia” z innych tekstów, a to jednak dość ciężki kaliber przewinień. Podsumowując za jakiś czas, gdy autor przejdzie etap recenzenckiej socjalizacji pierwotnej można się spodziewać jakiegoś rzetelnego tekstu. Może pomogłoby zabranie się za jakiś rzadziej recenzowany tytuł? Oczywiście wszystko zależeć będzie od decyzji samego autora.
Re: lucky are those with voices
zapożyczenia bez uźródlenia to faktycznie lipa, ale do tego i innych zarzutów nie będzie mi już chyba dane się odnieść, bo anielski pył zniknął tak zupełnie i tajemniczo, jak mógłby to sugerować jego nick… czego tytuł mojego posta wydaje się ironicznym podsumowaniem.
Ludzie, macie jakiś dystans do oglądanych tytułów?
Serio, to nie było dzieło na poziomie pierwszej części, gdzie był mocno rozbudowany wątek filozoficzny, dlatego było wartościowe. To zwykły, mocno zagmatwany kryminał.
PS Redline, którego sam oceniłeś na 10, to z kolei zwykłe, mocno efekciarskie wyścigi.
No i redline nie chciało być czymś więcej, niż mogło. GiTS2 miał dorównać pierwowzorowi – nie wyszło, chociaż było widać, jak bardzo reżyser i scenarzysta chcieli zamotać sprawę, by wszystko było maksymalnie głębokie. I to mi się podobało. Ale wielkim kinem pokroju GiTSA już nie było.
Nie. Ale z jednego powodu – nie czytam recenzji na tanuki.
CO do skali ocen – Ty interpretujesz w odniesieniu do skali szkolnej. Dla mnie 6,7,8 to rozrywka, 9 i 10 to sztuka. Proste.
GiTS 2 nie jest sztuką, ale za to jest rozrywką na najwyższym poziomie, która prawie załapała się na wyższy stopień podium.
Nie sposób z tym polemizować, ale… ;P
Odniosłeś się do oceny recenzenta, a nie tekstu recenzji, więc argument, że recenzji Avellany czy Grisznaka też nie czytasz (chociaż sam w sobie wstydliwy) jest irrelewantny.
Już wcześniej zauważyłem, że różni „stali współpracownicy” mają bardzo brzydki zwyczaj obsmarowywania recenzji użytkowników. Szkoda, że brakuje im podobnej odwagi wobec członków redakcji.
Przecież to oczywiste: tekst jest dobry – wrzucamy, tekst jest zły – odrzucamy. W przeciwnym razie redakcja ośmiesza samych siebie. Wrzucają tekst, żeby sie potem ponabijać z recenzenta, czy co?
Zresztą Slova nawet recki nie przeczytał. Zobaczył ocenę i od razu poleciał z hejtem, nie wnikając wcale w argumentację recenzenta.
Poza tym pomijasz jedną rzecz – zdanie Slovy i Grisznaka nie jest równoznaczne z opinią Avellany. A ta wydaje mi się bardzo pozytywna ponieważ klikając na przycisk u góry „recenzja anime” link przenosi na twoją recenzję, co oznacza że została ona ustawiona jako recenzja główna. Oznacza to że napisałeś tekst lepszy niż Zegarmistrz, a to spory wyczyn.
Poza tym wszystkim – tak, napisałeś bardzo dobrą recenzję. Ocena mało mnie obchodzi, ale sposób w jaki analizujesz cały film i argumenty, których używasz są bardzo dobre.
Po pierwsze, to recka Anielskiego Pyłu, a nie moja.
Po drugie Avellanę i Grisznaka przytoczyłem, jako osoby, któe najwięcej recenzji napisały na Tanuki, więc siłą rzeczy Slova miał mnóstwo okazji, żeby i w stosunku do nich skierować podobne zastrzeżenia. Ale jakoś pod ich recenzjami nigdy nie napisał: „O matko, 10 w alternatywnej? Ludzie, macie jakiś dystans do oglądanych tytułów?”
Jeśliby to napisał THeMooN, to nie miałbym do niego najmniejszych pretensji, bo on uczciwie jedzie z każdym jak leci (pomijam w tym momencie fakt, że nie zawsze zgadzam się z jego zdaniem). Ale jak się pośledni członkowie redakcji uaktywniają tylko przy okazji recenzji użytkowników, to uważam takie zachowanie za szczyt ... .
Tak się składa, że jestem ogromnym fanem (w żadnym wypadku nie mylić z fanboiem) GitSów, więc i ten film mam oceniony dość wysoko (9/10 + fav). Nie czytałem recenzji, wasze komentarze „przeleciałem” pobieżnie i cóż mogę napisać?
Nienawidzę fanboizmu (płeć żeńska jak i męska), bo inaczej nazwać się tego cyrku nie da. Nie ma anime idealnego, nie ma idealnych recenzji, nie ma idealnych ludzi… więc dlaczego istnieje fanboizm? Zaślepieni idealnością ich ukochanego tytułu ludzie, tak bardzo zakochani w konkretnym anime, że nie widzą nawet najmniejszych minusów. Tacy ludzie gotowi są wydrapać oczy temu, który odważy się powiedzieć złe słowo o ich umiłowanym tytule. Uważam, że to jest chore. Z niektórych chorób można się wyleczyć. Choroby na tle umysłowym są dość trudne w leczeniu :) Moja rada? Nie chorować ^_^
Co do ocen – cóż… to, co się lubi, nie zawsze musi być najlepsze. W moich ulubionych przeważają ósemki (mimo, że kilka anime oceniłem na 10, to nie są to moje ulubione tytuły), a w wielu przypadkach zawyżyłem ocenę tylko dlatego,że coś bardzo lubię.
Sęk w tym, że w tej recenzji ocena nie jest zawyżona – jest źle dobrana, przynajmniej w mojej skali. Bo stawianie GiTS 2 obok jedynki… to trochę nie po mangowemu.
Dwa – nie napisałem, że tekst jest zły. Z resztą, każdy tekst jest dobry, jeżeli jest poprawny językowo i dobrze uargumentowany. Z oceną się nei zgadzam bo mam takie prawo.
A recenzji nie czytam, bo niczego w nich nie znajduję. Proste. W żadnych, nawet Grisznaka, Avellany i innych. I ja o tym wiele razy wspominałem. I nie uważam, że robię źle.
Ja osobiście niespecjalnie rozumiem jak można krytykować oceny nie czytając tekstu. Równie dobrze można ocenić serię po obejrzeniu jednego odcinka. Zabronione?
Oczywiście, że nie – dopóki się takiego anime nie komentuje. Tutaj podobnie – dyskusja tak długa że nie chce się tego czytać, a wszystko po wypowiedzi kogoś, kto spojrzał tylko na cyferki. Ja w zasadzie zrobiłem dokładnie to samo. Zerknąłem na cyferki, tekstu nie czytałem. Ale jak już się komentuje, to dla przyzwoitości reckę powinno się chyba przeczytać. Zresztą ta cała trochę jałowa dyskusja jest taka a nie inna ze względu na brak jakichś sensownych argumentów po obu stronach.
Samej recenzji oczywiście nie bronię (nie czytałem!), film miom zdaniem rewelacyjny, ale ja dałem 9, a anime skomentowałem poniżej kilke miesięcy temu.
Dychę ma u mnie pierwszy GITS, czyli bez niespodzianki:)
moshi_moshi
Edit: Dziękuję Hitoriemu za czujność, oczywiście wskazany post także poleciał.
I serio, jeśli taki np. Herzog w „Aquirre” czy Bergman w „Siódmej Pieczęci” sięgali po poważniejszy temat to dbał o to, by otoczka wizualna nie przysłoniła całości oraz o to, by wszechobecny bełkot nie rozmydlił całości.
Przykro mi to mówić
Re: Przykro mi to mówić
zgodnie z oczekiwaniami
Anime bylo by chyba troche ciekawsze, gdyby jednak bylo wiecej bohaterki jedynki. Moze chlopaki skusili by sie na gits 1.5, w ktorym byla by pokazana historia makoto w body z drugiej reki, przedstawiajacy jej wlasne losy do momentu spotkania z batou. bylo by milo;)
Re: zgodnie z oczekiwaniami
A przy okazji… planowane jest wydanie GitS S.A.C. SSS w 3D… cokolwiek miałoby to oznaczać.
Film ma swoje wady, ale mnie to nie obchodzi w ogóle...
Film ten jest różnie oceniany i jego krytyka nie jest bezpodstawna. Argumenty co do warstwy „filozoficznej”, które można usłyszeć, mają sens. Ja jednak filozofem nie jestem i nie oceniam tej produkcji pod tym względem. Dla mnie to po prostu parę cytatów, które można (lub nie) interpretować po swojemu. Nie zgadzam się natomiast z tezą, że film ten tylko udaje produkcję ambitną. Głównym problemem pozostaje nadal kwestia zrobotyzowanego społeczeństwa i tutaj Innocence daje do myślenia, tak jak powinien. Rozważania bohaterów na tematy związane z ludzką duszą i egzystencją „lalek” do mnie przemówiły, może nie w 100%, ale jednak.
Dla mnie główną zaletą filmu jest genialny klimat, który pochłonął mnie bez reszty. Przeciągnięte sceny są wielkim atutem, hakowanie umysłów przedstawiono rewelacyjnie. Klimat, Klimat, KLIMAT! Choćby właśnie dla niego warto obejrzeć ten film.
Wady? Oczywiście są. Z cytatami trochę jednak przesadzono – ich natłok powoduje momentami uczucie sztuczności. To samo uczucie wywołują niektóre obiekty wygenerowane komputerowo – np. samochody zdają się nie pasować do reszty obrazu. Są też drobne niedociągnięcia fabularne.
Na tle całokształtu to jednak drobnostki. Można czepiać się treści, ale wizja przyszłości przedstawiona w filmie jest świetna. Zacieranie się granicy między człowieczeństwem a cyborgami i robotami to właśnie ten element, który daje do myślenia, ja lubię takie klimaty. Jest to więc kwestia gustu. Fakt, że miałem okazję obejrzeć ten film po raz pierwszy w kinie dodatkowo wpłynął na moje pozytywne odczucia (czekałem z seansem, aż będę miał w domu porządne głośniki 5.1 a tu taka niespodzianka). Oceniam to anime oczko niżej, niż pierwszą część, mając świadomość, iż nie jest to dzieło doskonałe. Co nie zmienia faktu, iż każdy fan anime, czy science‑fiction w ogóle powinien ten film obejrzeć.
c.d ducha w pancerzu
Jak można zauważyć jest nawiązanie do 25 odcinka pierwszej serii(26 to przecież happy end :P).
Mamy hakera i zbrodnie popełniane przez jeden z rodzai robotów.Ja te dwa fakty nawiązał bym do sytuacji w serii pierwsze i filmie.
Wszystko jest obsadzone w nie złą szatę graficzną.Widać wyraźnie ,że osoby grafika różnią się od komputerowo zrobionego tła.
Fabuła jest dobra,nie nudzi pod czas oglądania.Jak wspomniałem wcześniej Motoko pojawia się tylko epizodyczne i raczej jako pomoc.
Jak chodzi o samo pojęcie „ducha w pancerzu” to ma znaczenie filozoficzne.Autor był za tym ,żeby umysł był w jego dzilele „esencją” mózgu,czymś pochodnym.
Na dokładkę Matrix wzorowano Ghost in the shell :P:P.
Dobry film!Dobry poziom!Polecam!!
Re: c.d ducha w pancerzu
Mozliwe, ze sie czepiam, jednak tlumaczenie tytulowego 'shell' na 'pancerz' jest mylace. Czytajac fraze 'duch w pancerzu' na mysl przychodzi 'duch opancerzony', lub 'w zbroi' jak wolisz. Co biorac pod uwage gits'y kompletnie nie ma zadnego sensu. „Shell” nalezy, jezeli juz, tlumaczyc bardziej doslownie – jako 'muszla', 'powloka'. Bo taki tez jest sens w gitsie – dusza, czyli tytulowy 'ghost' ktora zamieszkuje w nieorganicznym, zbudowanym przez czlowieka ciele, 'muszli', skad tez „Shell”.
Czego tu nie rozumieć?
Ta jasne...
Re: Ta jasne...
Święta prawda, ale jest z tym jeden zasadniczy problem: Kartezjusz napisał w swojej karierze całkiem sporo. O ile nie znajdziemy faktycznie nikogo, kto wiedziałby co mu dokładnie po głowie chodziło, to bez wątpienia łatwo znaleźć ludzi, którzy znają jego sporą spuściznę mniej lub bardziej wnikliwie. Nie wspominając już o tym, jaki właściwie przekład bądź reprodukcję ktoś czytał, oraz jak bardzo jego dzieła są (nie)przetłumaczalne między językami z zupełnie odmiennych kręgów kulturowych… Pełni wiedzy bez wątpienia nie ma nikt, ale odwołując się do Kartezjusza (bądź jakichkolwiek innych myślicieli, wschodnich lub zachodnich) można odrobić lekcje mniej lub bardziej dokładnie.
Niestety, GitS 2 jest przykładem gorzej odrobionej lekcji. Cytując znajomego profesora filozofii, życzliwie nastawionego do japońskiej animacji (a do pierwszej części GitS w szczególności), „Ghost in the Shell 2 przypomina ekranizację przesadnie ambitnej pracy licealnej napisanej na olimpiadę filozoficzną”.
Osobiście nie zamierzam się ze znajomym na ten temat kłócić, zwłaszcza, że moje wrażenie jest podobne. Cytat goni cytat, odwołanie popędza odwołanie, myśli i idee ze wszystkich możliwych półek są wrzucane do jednego garnka z przyprawiającą o zawrót głowy szybkością, nie pozwalającą zatrzymać się nad żadną z nich, przyjrzeć się co się za nią kryje i czy w ogóle ma ona jakiś sens w danym kontekście. „Ghost in the Shell 2” zrobił na mnie wrażenie popisu erudycji dla samej erudycji, demonstracji tego ile znanych koncepcji autor jest w stanie zacytować i wepchnąć do jednego filmu bez krztyny głębszej refleksji nad którąkolwiek z nich.
słabe
A mi się podobał
:D
muza wbiła mnie w podłogę i przez dobre parę godzin nie mogłem się podnieść:D:D:D
kiszka
nic ,pustka
postacie wyglądały jak animacje z starych gier przygodowych na tle niby to efektownej grafiki miasta,bo mi sie wcale ono nie podobało
...
Bardzo milo odbieram częste nawiązania do sztuki europejskiego katastrofizmu, i nasówające się skojarzenia z Metropolis.
To z czego najbardziej się cieszę to możliwość zastanowienia się i przemyślenia tego co ta opowieść nam przekazuje. Samotność, echo kryzysu wieku średniego i smutna rozprawa nad tym do czego zmierza nasze społeczeństwo.
Pesymistyczny obraz utraty resztek człowieczeństwa.
Dużo lepszy wybór niż część pierwsza.
błędy merytoryczne psują urok filmu
Zabiła mnie jedna scena...
Zabiła mnie jedna scena kliknij: ukryte w której Ishikawa zaczął gadać o karmie dla psów, gdy Batou chciał wysiąść z samochodu. W tym momencie atmosfera zrobiła się tak gęsta, że mogłem ją kroić nożem. Tak „ludzkiego” zachowania postaci rzadko doświadczamy nawet w „zwykłych” produkcjach.
Re: Zabiła mnie jedna scena...
Po prostu Arcydzieło!!!
Dla mnie jest to film wybitny, który wyznacza standardy. Oglądałem go trzy razy i zawsze „odkrywam” w nim coś „nowego”. Uważam, że do projektów Pana Oshii trzeba się za wczasu odpowiednio przygotować. „Niewinność”
to nie jest film akcji a zarzuty o pseudofilozofię?(no cóż do wszystkiego można się przyczepić jak się chce i z góry ocenia, że coś jest fe). Każdy kto zna chociaż jeden tytuł wyżej wymienionego reżysera, wie czego może się spodziewać. Ja nie będę narzekać na mentalność mieszkańców „skośnej Ameryki” bo na jedno wychodzi.
Pozdrawiam redakcję i recenzentów(ale lizus ze mnie:)
cudeńko :)
nieporozumienie
Re: nieporozumienie
Jednocześnie nie da się go rozumieć: owszem, nawrzucano do niego masy mądrości, ale nic z nich nie wynika, służa tylko do tego, żeby były i brzmiały w sposób mądry i nadęty, nie tworzą spójnej całości. Z filozfią to wiele wspólnego, „odczucia” są domeną sztuki.
Re: nieporozumienie
Podobało mi się
Coś tam jest...
brak fabuły?
Re: brak fabuły?
Może na pierwszy rzut oka na to nie wygląda, ale Filozofowie NIE SĄ bandą starych dzidygów, którzy trują coś bez ładu i składu na złość innych, żeby tamci musieli się domyślać. Zajmują się oni zwykle dość konkretnymi rzeczami, nieraz kluczowymi dla teorii poznania. Jak się zna sposób funkcjonowania tej nauki, to staje się ona znacznie bardziej zrozumiała.
W Filozofii napisanie czegoś, co nie ma ładu, składu i sensu jest poważnym błędem. Prosiłbym więc o nie przyrównywanie GitS‑a do tej szlachetnej nauki.
do obejrzenia
dno dna .....
Re: dno dna .....
Co do tej dorosłości mam wątpliwości patrząc na zgdoność twojej wypowiedzi z językiem polskim.
A co do filmu to jedynka była dużo lepsza pod każdym względem, seria też. A tu tylko strona graficzna była lepsza dobra.
Po co?
Klimat