Komentarze
Steins;Gate
- Re: Siłą anime to postacie : gilgamesz2 : 10.04.2024 19:54:18
- Siłą anime to postacie : gilgamesz2 : 10.04.2024 19:41:45
- Z przymrużeniem oka na fizykę : Anonimowa : 16.08.2022 17:11:31
- Re: Steins Gate : Bez zalogowania : 25.03.2022 00:17:06
- Główny bohater : Bez zalogowania : 25.03.2022 00:08:33
- Dobre, całkiem niezłe : Bez zalogowania : 24.03.2022 18:23:32
- Odc 6 : Bez zalogowania : 23.03.2022 18:37:47
- Po pierwszym odcinku : Bez zalogowania : 23.03.2022 15:44:07
- Re: Steins Gate : Zomomo : 27.11.2020 10:14:31
- Steins Gate : ziomaaal : 26.11.2020 21:33:51
najlepsze anime
Coś bardzo dobrego. Seria, której nie da się pomylić z żadną inną.
Sama teoria efektu motyla nie jest niczym nowym, bywała wykorzystywana w różnych filmach, ale chyba nigdy nie była bazą dla całego anime. Myślę, że jest to temat nadal niewykorzystany w pełni, a bardzo ciekawy i dający dużo możliwości, między innymi taką zabawę motywem, jaką daje ta seria.
Obszerna ilość odcinków to duże pole do manewru, wszystko jest świetnie omówione, ma swoje miejsce, tempo i czas. Niewątpliwie całą serię „ciągnie” główny bohater, który jest po prostu sympatycznym wariatem :) Niesamowita rola Mamoru Miyano, kapitalne, absurdalne teksty, cały wymyślony własny świat. Reszta postaci wydaje się być przy nim blada, ale nadal bardzo interesująca. Kurisu też ma wyraźniejszą osobowość i, co ważne – udała się sztuka stworzenia… naturalnej, wiarygodnej tsundere, dzięki temu da się ją bezproblemowo lubić. Relacje między bohaterami są pełne, kompleksowo przedstawione, na tym polu nie ma się czego czepić.
Jedyną postacią, która była irytująca, to Mayuri. Niestety, postać bardzo ważna, ale nieznośna w swojej fajniusiej niewinności, czy jak to nazwać. W Japonii mówienie o sobie w trzeciej osobie i śpiewanie melodyjki „tutturutu” na przywitanie jest słodkie, ale zagranicznego widza anime denerwuje, bo przypomina to bardziej chorobę umysłową. Ot różnica kulturowa.
Totalną bzdurą jest też kliknij: ukryte zmiana płci dziecka poprzez jedzenie określonych rzeczy podczas ciąży... Zwłaszcza zdrowych rzeczy, no niesamowite.
Niektóre odcinki mi się dłużyły, ale znacząca większość mijała mi błyskawicznie, fabuła wciąga i co rusz zaskakuje. Zakończenie jest takie, jakie powinno być, a ostatnie odcinki, sam pomysł z kliknij: ukryte oszukaniem samego siebie – dla mnie rewelacja.
Na uwagę zasługuje też fantastyczny opening, którego słuchałem z przyjemnością i nadal go sobie nucę.
Coś pomiędzy 8‑9/10.
To był wybór Bramy Steina!
El. Psy. Congroo.
El Psy Congroo!
Tak… akcja zdecydowanie została tu umiejętnie poprowadzona.
Sam pomysł z podróżami w czasie wskazywał na to, że seria będzie miała zapewne dość poplątaną fabułę, jednakże nie sposób się w niej zgubić. Wszelkie zawiłości są dokładnie i „nienudno” objaśniane przez bohaterów, którzy notabene potrafią ująć widza swoimi ciekawymi, choć z lekka szablonowymi charakterami. kliknij: ukryte (Mam tu na myśli choćby tsundere – Makise Kurisu, która, jednak mimo swojej osobowości jeszcze dawała się lubić. O jakiejkolwiek sztampowości nie mogę mówić jednak w przypadku Okabe – on zdecydowanie trafia na moją listę najlepiej skonstruowanych postaci anime i myślę, że niejeden oglądający zapała do niego olbrzymią sympatią.
Serię zrealizowano bardzo dobrze pod względem animacji oraz muzyki – muzyka z endingu wpadła mi w ucho. Jedyne co może zniechęcać do zapoznania się z tym anime to klimat, jaki dla niektórych może być nieco ciężkostrawny. Nie poleciłabym tej serii także osobom oczekującym historii lekkiej, przy jakiej nie trzeba zbytnio wytężać szarych komórek.
Dla fanów schi‑fi pozycja obowiązkowa.
Rewelacja
Właściwie, mówiąc zupełnie subiektywnie, jest to dla mnie tytuł wzorowy: animacja jest schludna, oprawa graficzna sprawia wrażenie bardzo solidnej pracy. Muzyka nie kradła show, ale była adekwatna. Fabularnie rewelacja, bez nudy, bez boleśnie naciąganych rozwiązań, bez sztampy, a za to ze świeżym podejściem do w gruncie rzeczy znanego pomysłu. No i bohaterowie, czyli najmocniejsza część serii. Pełnokrwiści, konkretni, przemyślani.
To anime zdecydowanie wpisuje się w listę moich ulubionych.
Bardzo głupie pytanie
Hentai kinshi! - hentai tensai shoujo
KURISUUUUTIIINA~!
Musiałam to zrobić. Musiałam. To mój nowy dzwonek będzie.
A poważnie… Dawno temu trafiłam na anime o tytule Chaos Head. Zmierziło mnie do tego stopnia, że nie chciałam mieć z nim do czynienia. Kiedy pojawiło się Steins Gate i przeczytałam, że jest to seria powiązana z Chaos Head od razu zakwalifikowałam anime jako nie nadające się do oglądania. Kiedy zdecydowałam się na cosplay Kurisu i siłą rzeczy zechciałam zamieć jakieś pojęcie o postaci porzuciłam uprzedzenia i sięgnęłam po anime. Będę sobie gratulować jeszcze długo tej decyzji. Była to jedna z najlepszych dotyczących anime jakie podjęłam w życiu. Seria jest niesamowita, zostawiła mnie z małym niedosytem i potężną ilością ciepła w środku. Chora jestem, ciepło się bardzo przydało.
Pierwsze kilka odcinków nie było zachęcających. Dziwny główny bohater (sigh, bądźmy szczerzy, boję się wariatów), psychodeliczny klimat, fartuchy. Nie wyglądało to zachęcająco dla mnie. W 5 odcinku jednak zauważyłam pewne zmiany. Nagle zorientowałam się jak niesamowicie żywe są dialogi Kurisu i Okabe. Oglądanie pewnych tytułów często zbiega się z aktualną sytuacją życiową oglądającego w taki sposób, że trudno odciąć własne doświadczenia od tego co widzimy na ekranie. Obserwowanie interakcji Kurisu i Okabe było niesamowicie fascynującym doświadczeniem. Iskry jakie moim zdaniem się pojawiały przy każdej rozmowie widziałam aż za dobrze. Kurisu od początku mnie kupiła. Już nawet nie wiem dokładnie czym. Może tym, że ona naprawdę dotrzymywała Okabe kroku? A może tym, że ktoś polecający mi ją jako potencjalną postać do cosplayowania nie brał pod uwagę jedynie wyglądu? Nie wiem. Hentai tensai shoujo (i klasyczne tsundere) bezapelacyjnie podbiła moje serducho. Nie powinnam zapewne pisać więcej na temat relacji Rina i Christiny. Będę się powtarzać jak zdarta płyta, że są cudowni, jestem nimi zachwycona i głównie dla TYCH rozmów tę serię obejrzałam.
Postaci postaciami ale choć psychodeliczny klimat na początku mi przeszkadzał, potem zaintrygowało mnie to co się dzieje w serii. Nie jestem fanką science fiction, na dodatek oglądałam pierwsze odcinki w bardzo dziwny sposób. Uczenie się japońskiego (takie bardziej) skrzywiło mnie pod pewnymi względami i teraz strasznie się skupiam na tym co dokładnie postaci mówią w oryginale. Na dodatek starałam się uchwycić wszystkie charakterystyczne cechy Christiny potrzebne do cosplayu. Fabuła mi więc nieco umknęła, co nie jest dziwne ponieważ dla mnie naprawdę logika i sens fabuły nie jest kluczowym elementem w serii. Kluczowe są postaci. Niemniej jednak zaintrygował mnie pomysł powrotów do przeszłości i związana z tym kołomyja. Myślenie nad tym co się dzieje dostarczyło mi mnóstwa rozrywki. Do momentu w którym zaczęło do mnie powoli docierać w jak tragicznej sytuacji znajduje się Rin. Do 12 odcinka byłam serią zachwycona, po 12 odcinku seria robi się ciężkostrawna. Mrok i beznadzieja wylewały się z ekranu. Na szczęście po kilku kolejnych odcinkach wszystko wraca do mniejszej lub większej normy, znowu mamy piękne rozmowy głównych bohaterów i zostajemy wyrwani z błędnego koła. kliknij: ukryte Cały czas podziwiam Rina za to, że się nie załamał i mimo wszystko brnął głębiej i głębiej próbując samemu udźwignąć ciężar odpowiedzialności za życie bliskich ludzi. Ba, uważam nawet, że abstrahując od absurdu całej sytuacji, to co się z nim działo było bardzo realistyczne. Poza jednym aspektem. Wiek. Ja naprawdę nie wiem gdzie Japończycy mają problem i z czym konkretnie. Ich obsesja żeby przedstawiać ludzi genialnych jako niedojrzałe dzieciaki jest przerażająca. Jestem w stanie przełknąć Christinę, która się zachowywała jak nastolatka, niemniej Rin to było przegięcie. Oczywiście on też miał swój świat i zdecydowanie nie był normalny, ale dawanie mu 18 lat to przesada. 25 przyjęłabym z pocałowaniem ręki, 18 nie jestem w stanie. Obciążenia psychiczne załamałyby nastolatka. Jestem tego pewna. Tymczasem Rin daje sobie świetnie radę, wykazuję się niesamowitą siłą charakteru i odwagą. Poza tym jest uroczym człowiekiem. Tak po prostu. kliknij: ukryte Nie mogę nie wspomnieć o scenie z 21 odcinka? Byłam ciekawa za którym razem zmięknie i po którym „I won't remember you calling me Kurisu?” trafi go szlag ostatecznie. Ucieszyłam się też niezmiernie (no dobrze, może nawet się bardziej zdziwiłam niż ucieszyłam i to zdziwiłam na granicy zawiedzonego zdziwienia), że nie było tam sceny seksu. Naprawdę jestem twórcom wdzięczna za oszczędzenie tego jednego momentu. Był zbyt piękny żeby niszczyć go zwykłym banalnym seksem.
Zostawiając na moment moją ulubioną aktualnie parę szalonych naukowców (swoją drogą będzie wtręt osobisty przeszłam wesołą i długą drogę od pragnienia posiadania własnego Kazehayi do prawie‑posiadania własnego Okarina, way to go), reszta bohaterów również zasługuje na uwagę. Irytująca do szaleństwa Mayuri zdecydowanie nie należała do moich ulubieńców ale była potrzebna w tej serii. Była kluczowa w niektórych momentach i wcale nie mam na myśli teraz tych najbardziej oczywistych. Ruka był jednym wielkim zaskoczeniem dla mnie i to co się z nim działo przez całą serię było po prostu… rozbrajające. Ten facet zawsze wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Ba! Nawet teraz pisząc o nim „facet” nie mogę się przestać śmiać. Może nie powinnam… Jednak miano najbardziej zaskakującej postaci zaskarbiła sobie kliknij: ukryte Suzuha. Oraz to kogo nazywała ojcem. 12 odcinek zostawił mnie ze szczęką na podłodze. Dla takich momentów się ogląda anime (i dla romansów). Zaskoczył mnie też mr Braun bo ani przez moment nie przeszło mi przez myśl, że może z nim być coś nie tak. Można z tego wnioskować, że cały czas byłam zaskoczona. Jedno jest pewne, Steins Gate wywołało wiele uczuć, w większości bardzo pozytywnych. Pod tym względem oczywiście największych emocji dostarczyło zakończenie. Było niesamowicie emocjonujące kliknij: ukryte i naprawdę bałam się do samego końca co twórcy zaserwują widzom. Na szczęście nie zawiodłam się. Naprawienie linii czasowych, uratowanie świata a przede wszystkim scena spotkania i fakt, że ona „pamiętała”... It simply made my day. Cała akcja z wysyłaniem do siebie filmiku z przyszłości też niesamowicie mi się podobała. Wtf‑owanie widzów ftw! TAKIE romanse ftw.
Ponadto nie jestem w stanie przestać się rozpływać nad tym jak pokazano powstającą więź Rina i Christiny. Więź która zacieśniała się chociaż tylko jedna osoba pamiętała o tym co się dzieje. To było dla mnie niesamowite. Rin mimo wszystko rozbudzał w niej za każdym razem dokładnie te same uczucia i to nawet nie przez to, że po każdym time leapie zostawały w niej resztki tych uczuć. Fakt, że dziewczyna proponowała mu pomoc, to co razem wymyślali, wzajemne dopełnianie i wspieranie się. Znajduję najpiękniejsze i najbardziej satysfakcjonujące wątki romantyczne w najdziwniejszych miejscach i bardzo się cieszę, że ciągle udaje mi się odnaleźć w anime TAKIE postaci i TAKIE relacje.
Na dodatek Mamorek pokazał klasę w tej serii. Od samego początku miałam skojarzenia z Kirą, a czasami w zachowaniu Rina widziałam Tamakiego. Co ciekawe nie przeszkadzało mi to zupełnie. Dziki śmiech (Kira), KURISUUUTIINA (pokochałam tego faceta za sposób w jaki wypowiadał to imię, za to samo mniej więcej pokochałam Kurisu, za celowo podkreślane Houoin‑san w pierwszym odcinku), mroczne momenty słabości Rina, scena wyznania uczuć… Mamoru odwalił kawał dobrej roboty, byłam pod ogromnym wrażeniem.
Komu polecić? Paradoksalnie? Fankom romansów! Moja ciągle spragniona iskrzących relacji dusza została nakarmiona do wypęku podczas oglądania Steins Gate. Oglądam anime dla postaci i dla relacji. Fabuła mi nie przeszkadza. Pod tym względem Steins Gate jest serią idealną. Zawiera niesamowity główny pairing i zupełnie niezasłużenie z obiektywnego punktu widzenia (którego nie ma) seria ode mnie dostaje 10/10. I tego mam zamiar się twardo trzymać. Jestem pod wrażeniem, że po tylu latach oglądania anime jakaś seria jest w stanie mnie skłonić do takiej oceny i do takiego komentarza <3
A tak abstrahując od wszystkiego… POWAŻNIE?!!! Telefoniczna mikrofalówka?! Żelowe banany?! Kto to wymyślił?!!!!
Odnośnie całości
Oczywiście odnośnie całości 10/10
Parę teorii - czy fabuła aby na pewno nielogiczna?
A więc do dzieła.
kliknij: ukryte - Za jedną z najpopularniejszych „nielogiczności” uznawane jest to, że przy wysyłaniu d‑maili mających skasować poprzednie, Okabe wraca na poprzednią linię czasu, a nie tworzy się nowa. Także pojawienie się wspomnień z innych światów u Kurisu czy Mayuri. Cóż, te fakty uznaję za elementy konwencji przyjęte przez twórców, tak jak sam „Reading Steiner”. Trudno byłoby zarzucać twórcom jego istnienie, bo na jego działaniu oparta jest historia, a poprzez próby wyjaśnienia, skąd się wziął itd. moglibyśmy skończyć na jakimś metafizycznym badziewiu psującym odbiór fabuły jako takiej. Na możliwości skakania po liniach czasu oparta została oś historii, więc musimy przyjąć, że takie zasady po prostu zaproponowali nam twórcy. Inny tutejszy użytkownik ładnie nazwał to „bezwładnością rzeczywistości” – po prostu nie zastosowano tu klasycznej formy efektu motyla.
- Dlaczego Okabe nie mógł uratować Mayuri, a Feyris uratowała swojego ojca? Zauważmy, że śmierć Mayuri zawsze następowała, gdy Okabe wykonywał skok w czasie, a Feyris uratowała ojca za pomocą d‑maila. Dopiero, gdy Okarin kasował poprzednie d‑maile, czas śmierci Mayuri zmieniał się. Może w jej przypadku mowa była o jednym dniu, a w przypadku ojca Feyris – o 20 latach? Może atraktory konwergencji pola (dobrze napisałem?) działają różnie w stosunku do różnych osób? Myślę więc, że tutaj sprawa jest wytłumaczalna.
- Sprawa najbardziej kontrowersyjna, czyli zakończenie. Jak to mogło być według mnie: Okabe i Suzuha skaczą wehikułem w przeszłość, do nowej linii czasu (nie tej z 1 i 23 odcinka, w której to Okarin jest zabójcą). Jako, że mamy do czynienia z nową formą podróży (wcześniej były tylko d‑maile, przy których pojawiała się nowa linia czasu, w której lądował Okarin, oraz skoki, przy okazji których Okarin lądował w swoim dawnym ciele), to pojawia się też problem dwóch Okarinów na raz. I teraz: Okarin ratuje Kurisu (znaleźli się w świecie, w którym atraktor konwergencji pola nie skazuje ją na śmierć), po czym pozoruje, że jest martwa. Po co to wszystko? Ano, żeby pozbyć się drugiego Okarina, który pod wypływem tego, co zobaczy, wyśle d‑maila o tym, że „ktoś zabił Kurisu” i przeniesie się w linię czasu, w której Kurisu żyje, ale Mayuri umiera (tak jak Okarin z 1 odcinka). Tymczasem Okarin, który uratował Kurisu, wraca wehikułem do przyszłości TEGO SAMEGO ŚWIATA, więc spotyka Kurisu dziękującą mu za ocalenie. Tutaj też autorzy wykorzystują to, że nadali innym bohaterom zdolności przypominające reading steiner (konwencja!) i mamy wzruszające zakończenie. Jeszcze jedno: dlaczego to wszystko, nawet jeśli naciągane, jest zgodne z założeniami i logiką? Bo stało się to dzięki przybyciu Suzuhy w „pierwszym” świecie, ale przybyła ona 21 sierpnia. Nie mogliśmy przewidzieć tego zwrotu akcji, ponieważ pierwszy świat opuszczamy w pierwszym odcinku 28 lipca, gdy Okabe wysyła d‑maila. Jest to świat, w którym SERN nie ustanawia dystopii, więc Daru nie ginie i może ulepszyć/ukończyć wehikuł czasu.
No, i to na tyle. Zapraszam do dyskusji i konfrontacji a propos tej wersji wydarzeń. El. Psy. Congroo.
I żyli dłuuuugo i szczeeeń-śliwie
Obok Noeina to już drugie anime które porusza zagadnienia fizyki kwantowej, zahacza o teorię Everetta III. Okabe można porównać do Haruki z Noeina, „obserwatora absolutnego”. Zresztą obie produkcje mają trochę wspólnego, okruchy życia, równoległe światy (w Steins;Gate brakuje efektownych walk rzecz jasna).
Mimo oceny 7/10 to jedno z najlepszych anime jakie zdarzyło mi się oglądać.
~~~"Steins;Gate"
Gdy oglądnęłam 22 odcinki, coś we mnie przeskoczyło i nie wiedziałam, czy dalej oglądać. Myślałam, że to będą doklejone na siłę o ratowaniu świata. kliknij: ukryte A tu – hyc! Okazuje się, że trzeba ratować Makise Kurisu. Ostatnie epizody – świetne… ogółem całe anime jest niesamowite.
+ Świetne openingi i endingi
+ Ciekawa fabuła
+ Wątek kliknij: ukryte miłosny Kurisu i Okabe
+ Informacje wzięte ze świata fizyki
+ Niesamowite postacie
+ Zakończenie
+ Ogólne i szczególne wrażenie
+ Bardzo dobry odcinek specjalny – kliknij: ukryte I ten moment przy zachodzie słońca ...
Polecam. Nic tego anime nie przebije… żałuję, że tak długo wahałam się z oglądaniem odcinku.. Myślę, że lepszego nie znajdziecie. Polecam.
Wycięto informację o nielegalnym źródle… Po co ona była? Klawiatura swędziała?! Moderacja
~~~"Stains;Gate"
This is the choice of Steins Gate.
Początek serii jest „ciężki” w zrozumieniu. Zostajemy wprowadzeni w życie szalonego naukowca, zwanego Okarin, Okabe bądź też Kyouma Hououin, który najwyraźniej jest niezrównoważony psychicznie. Obraca się w AŻ dwuosobowym gronie swojego laboratoryjnego zespołu, który „dla czystej zabawy” próbuje osiągnąć naukowy sukces przy użyciu zwykłej mikrofalówki. Co dziwniejsze, pierwszy odcinek to pierwszy krok, który jest kluczem do serii zdarzeń z okolic 10 odcinka. Przyznam szczerze, że wydawało mi się to co najmniej dziwne. Byłam dość zdezorientowana, zwłaszcza, że kliknij: ukryte śmierć Kurisu z początku zdawała się mieć niewiele wspólnego z następującymi zdarzeniami. A skoro już przy tym jesteśmy to zastanawiałam się czy fakt, że wehikuł czasu nie zdewastował wówczas budynku stacji radiowej (o ile dobrze pamiętam), to znaczy, że Suzuha miała zamiar Makise wówczas uratować, ale Okabe przesunął granice do świata alfa, w którym wehikuł wylądował nieodpowiednio, a Kurisu żyła, prawda?
Szczerze się przyznam, że porzuciłam na jakiś czas oglądanie po 5 odcinku. Było to o tyle ciężkie, że więcej gadali aniżeli robili, a ich życie było całkowicie normalne i całkiem „wesoło‑niepodobne” jak na „thriller”. Ale wczoraj coś mnie tchnęło, aby obejrzeć dalej – no i dopiero „ten dzień”, kliknij: ukryte do którego Okabe wraca przez długi czas w znany nam sposób, rozwinął u mnie gamę różnych emocji, przez co seria stała się naprawdę ciekawa. Sposób w jaki to rozegrali był dobry i w miarę zaskakujący, bo widz zdawał się sądzić, że z tej sytuacji ciężko będzie wyjść. Ale twórcy jak to twórcy, wymyślili coś konstruktywnego. Sama fabuła była zrozumiała i pewnie na siłę mogłabym się doszukiwać wielu niedociągnięć, które widzę nawet teraz, ale wolę nie psuć sobie opinii i nacieszyć się, że w końcu trafiłam na godne uwagi anime.
Jeśli chodzi o bohaterów, zostali naprawdę dobrze wykreowani. NAPRAWDĘ. Każdego charakteryzowała jakaś szczególna cecha. W szczególności podobał mi się właśnie główny bohater – jego działania były nie do przewidzenia. Nawiązane więzi były na tyle mocne, że potrafił dla nich zrobić dosłownie wszystko. A ta determinacja – tak, to najbardziej mi się podobało. Nawet jeśli sytuacja była beznadziejna, on się nie poddawał.
Tak poza tym to chyba jedno z nielicznych anime, gdzie podobają mi się żeńskie postacie. Mayuri skradła moje serce, choć teoretycznie powinna mnie irytować – ale była tak urocza, bezinteresowna i „głupiutka”, że aż trudno było jej nie pokochać. Co do Moeki – ta postać od początku nie budziła mojego zaufania. Nie, nie jestem jasnowidzem kliknij: ukryte i nie przewidziałam tego, co zrobiła, ale miałam dziwne wrażenie, iż coś jest nie w porządku. I znowu ludzka reakcja Okabe w stosunku do niej była realistyczna i uzasadniona – dzięki Bogu nie zrobili z niego wszystkowybaczającegozbawcyświata. A Makise Kurisu? Równie dobrze ukształtowany charakter, adekwatnie do zdarzeń jej postępowanie się zmieniało. I to mi się podobało. W dodatku wątek miłosny w tak „poważnym” klimacie został przeprowadzony po mistrzowsku.
Seria naprawdę godna polecenia. Nie tylko pokazuje jak ważne są więzi ludzkie i ile jesteśmy w stanie poświeci dla bliskich nam osób, ale także jak trudno jest manipulować czasem oraz wbrew wszystkiemu lepiej pozostawić wybór „Bramie Stein'a”, tak, abyśmy nie mieli możliwości naprawiania swoich błędów.
Można doszukiwać się luk w fabule czy śmiać się z mikrofalówek...
To anime nie jest co prawda majstersztykiem, który zapisze się na kartach historii anime, o którym do końca świata będziemy pamiętali, jednak ogląda się go z radością, a po obejrzeniu większość ludzi będzie miała sporą satysfakcję.
Myślę, że zbyt szczegółowo niektórzy rozpatrują fabułę serii, że nadmiernie zwracacie uwagę na takie pierdoły, jak to, iż częścią wehikułu czasu stanowił sprzęt AGD. Jasne, można się tego czepiać, bo dobry serial(którym z pewnością jest Steins; Gate)powinien być w miarę logiczny i nie wywoływać litościwego wyrazu twarzy.
Ale trzonem serii były uczucia bohaterów, ich przeszłość, charaktery, sympatie itp. Stąd na przykład odcinek kliknij: ukryte z randką Okarina i Ruki, który mnóstwo ludzi uważa (moim zdaniem niesłusznie) za niepotrzebny.
Natomiast nawet jako fanka serii, muszę przyznać, że pomysł kliknij: ukryte na zmianę płci dziecka poprzez jedzenie lub nie jedzenie czegoś wydał mi się zapychaczem czasu ekranowego i nie dziwię się, że wielu widzom nie przypadł do gustu.
Nie twierdzę jednak, żeby to jakoś szczególnie psuło ogólne wrażenie, a jest ono (przynajmniej u mnie) dobre ze względu na odmienność, lecz jednocześnie harmonię we współdziałaniu postaci. Każda miała jakieś charakterystyczne zachowania, była indywidualnością – oczywiście, najbardziej główny bohater, którego wręcz pokochałam, bo pozornie nadawał się do zakładu psychiatrycznego, ale tak naprawdę był świetnym gościem, który był autentycznie oddany przyjaciołom. Co więcej, ważne, że jego działania nie były czymś w rodzaju „zdejmę wszystkie koty z drzew i ludzie będą szczęśliwi, hurra!” i nie brały się niewiadomo skąd, tylko naprawdę czuło się jego uczucia i przywiązanie.
Poza tym ogromny plus za dwie bohaterki – Kurisu i Mayuri. Obie to pozornie schematyczne postaci (zdolna tsundere i słodziutko‑niewinna dziewczyneczka w kapelusiku). Kurisu pokazuje jednak swoją drugą twarz w bardzo nienachalny sposób, a Mayuri nie jest denerwująca. wręcz przeciwnie, to autentycznie miła osoba, dzięki której zespół nie padł jeszcze z głodu ;)
nie będę się rozpisywać o Daru, ale też zyskał moją sympatię, bo wniósł do serii sporo nienaciąganego i całkiem strawnego humoru. To rzadkość w anime, mówię Wam ^^
OGROMNY plus za kreskę i kliknij: ukryte sprawnie poprowadzony wątek miłosny między Kurisu i Okarinem. Ich naukowa odmienność i ciągłe sprzeczki to było coś pięknego, w miarę czasu przerodziły się w pełne autentyzmu uczucie. Co prawda wiedziałam, że tak będzie od początku, ale scena pocałunku pozytywnie mnie powaliła. Była po prostu przecudowna! Jak na sentymentalną dziewoję przystało, łzy napłynęły mi do oczu ^^"
Strasznie się rozpisałam. Podsumowując – serię polecam BARDZO, jest warta Waszego czasu, przy czym bardziej nadaje się dla miłośników wyrazistych bohaterów niż mistrzowskiej fabuły. Ale tym drugim też powinno się choć trochę spodobać ;)
widzę, że...
Boskie, wspaniałe, najleprze anime świata!
Pewien poziom tu jednak obowiązuje. Zmoderowano.
Morg
lol
Co do fabuły, układa się w jasną i spójną całość, rzeczą wiadomą jest, że zaciekawienie i wytłumaczenie widzowi o czym jest tu mowa będzie nudniejsze i bardziej wymagające niż rozmienianie co? gdzie? i dlaczego? Toteż początek może się dłużyć i okazać się nudnawy, zaś środek i koniec przybierać na rozpędzie. dlatego też, niczym odkrywczym jest fakt, że możemy podzielić to anime na 2 części, z których pierwsza wyjaśnia „co i jak”?, zaś druga stara się wyjaśnić fundamentalne pytanie „Dlaczego nie”?
Nie ukrywam, że trochę tematyka mi odpowiadała, a fakt, że profesor z Polibudy Warszawskiej tłumaczył w jednym z wykładów, że jeśli potwierdzi się, że osiągnięto cząstkę szybszą od światła i potwierdzi to amerykański odpowiednik CERN to możliwość podróży w czasie wstecz, zaznaczę, że tylko wstecz nie będzie już fikcją. Ile jest w tym prawdy być może pokaże czas, ale wiem, że nigdy nie ujrzała by światłą dziennego taka powszechna wiadomość. A wiecie dlaczego? Dlaczego w 2012 roku nie zmilitaryzowaliśmy Księżyca, Dlaczego nie wdraża się nowych znanych technologii w różnych dziedzinach? Bo wielkie korporacje zarabiają na nas, a i dzięki temu mogą kontrolować społeczeństwo w liczbie- ile to już nas jest? – 7‑9 miliarda?
I jak twórcy to powiedzieli, coś takiego jak cofanie w czasie nam ludzkości jest do czterech liter potrzebne. Nie łudźmy się, że moglibyśmy zażegnać katastrofy, wypadki, itp… Bo ileż można, raz, dwa, a potem milion, miliard… A w międzyczasie to by sobie Panowie panowali jak królowie, bo mogą zmienić bieg wydarzeń.
Fabułą ciekawa, ładnie złożona w sensowną całość, uważam, że każdy odcinek był ważny dla całości, bo wiadomo zdarzają się lepsze i gorsze, ale opinie ma się po obejrzeniu całości, tylko i wyłącznie. Kreska ciekawa,bo oddaje klimat i mi osobiście się bardzo podobała, muzyka ok. czego chcieć więcej. No i kapitalny zestaw bohaterów z głównym szalonym naukowcem:p
I na pewno nie jest to happy wesoła historia.
19 odcinek
kliknij: ukryte Cała ta sprawa z randką była zupełnie niepotrzebna. A następującą po niej sprawę z Moeką można było rozwiązać, po prostu wysyłając do samego siebie d‑maila zabraniającego dopuszczać Moekę do mikrofalówki, albo nawet zakazującego włączać ją do zespołu. Ojć, boli ta rysa, boli
Warzywa...
Aż dziwi...
Pierwsze co rzuca się w oczy, to grafika. Jest to pod tym względem jedno z lepszych anime, ponieważ grafika w pełni oddaje klimat anime, będąc przyjemną dla oka.
Następnie postaci… Jak już mówiłem, początek pierwszego odcinka nie przechodził mi zbyt płynnie, żeby być szczerym – ciągnął się niemiłosiernie. Z powodu… Okabe. Okabe Rintarou (lub Hououin Kyouma, whatever) zaskoczył mnie charakterem. Był szorstki i mocno ekscentryczny, co niezbyt umożliwiało mi utożsamienie się z nim. Jednak z czasem zacząłem podchodzić do niego jak do kiepskiego żartownisia, co znacznie zaplusowało. Pozostałe postaci zabarwiły tę serię i dodały nieco uroku, za co należy się kolejny plus.
Fabuła. A raczej supeł zrobiony z wielu sznurów, niekoniecznie łatwy do rozwiązania. Czytając komentarz Hexa, miałem podzielone zdanie – kliknij: ukryte zgodziłem się z tym, że to trochę dziwne, że nikt się nie zainteresował „satelitą” w dachu, ale to w końcu anime, które od realności nieco odbiega, nieprawdaż? Z tym powróceniem do tej samej granicy świata i odczynianiem d‑maili to również się zgadzam, bo zbytnio się nie da. Za to reszta opinii jest wg mnie zupełnie bez sensu. Reading Steiner? Żadna inna postać nie posiadała tej umiejętności – ich wspomnienia z alternatywnej granicy świata zostały przebudzone wskutek działań Okabe, w końcu niczego od razu nie pamiętali. Te długie poszukiwania IBM 5100 (whoops, IBN, te nawiązania mnie wykończą kiedyś), kiedy zniknął – to też da się prosto wytłumaczyć. Czy gdybyś miał taki harem, potrafiłbyś skojarzyć dość zawikłe fakty? Dodatkowo będąc zajęty poprawianiem innych, by mówili na ciebie Hououin Kyouma, gadając do wyłączonego telefonu i zmyślając gadki w stylu „El Psy Congroo”, czy wymyślając nazwy operacji (Nordycka mitologia)...? Nie sądzę. W każdym razie. Fabuła dla mnie na plus, dużo się dzieje, zagmatwane ale da się rozwiązać + wątek kliknij: ukryte romantyczny Okabe i Kurisu = miodzio.
Oprawa dźwiękowa bez zarzutu, opening jak i ending wpadły mi w ucho.
+ ciekawa fabuła
+ świetna grafika
+ wpadająca w ucho muzyka
+ projekty postaci
+ wątek kliknij: ukryte romantyczny Okabe i Kurisu
+ liczne nawiązania do realizmu (IBN [czy IBM], John Titor…)
- niektóre elementy nie były zbyt spójne (mały minus wg mnie)
- dłużenie się pierwszego odcinka i dość nudna kliknij: ukryte pętla czasowa Mayuri („Zegarek się zatrzymał. Dziwne… Dopiero go nakręcałam.”)
Ocena końcowa: 9. Polecam.
Fajnie, Fajnie, ale...
Do Steins;Gate Podchodziłem z lekką rezerwą, co na szczęście uchroniło mnie przed rozczarowaniem.
Co wybiło z rytmu ten zegarek? co okazało się ziarenkiem piasku, które unieruchomiło mechanizm ciekawego anime?
To co najłatwiej skiepścić – Fabuła. Nie postacie, które naszkicowano całkiem‑całkiem, nie otoczenie, tylko właśnie fabuła. Arghhh!
Twórcy pokazują nam wszystkie teorie związane z podróżami w czasie… ale co z tego, skoro paręnaście odcinków naprzód sami obalają te teorie. No sorki bardzo, ale nie da się „wykasować” efektu motyla. kliknij: ukryte Wysyłając D‑mail'a (mam nadzieję że nie zaspoilerowałem) żeby anulować poprzedniego D‑mail'a powinno tworzyć nową historię, a ją kasować, abyśmy wylądowali w punkcie wyjścia :P no helloł!.
Drugim ciosem zadanym przez fabułę, jest tempo akcji. Gdzieś do 12 odcinka fabuła rozwija się jak papier toaletowy w domu, który ktoś odwiedza raz na pół roku, aby po 12 odcinku zacząć zap*******ć szybciej, niż Usain Bolt na 100m. A tego nie lubię, mimo że fabuła jest tak przyjemnie pogmatwana.
żeby nie było – Steins;Gate da się oglądać, i naprawdę bardzo przyjemnie wspominam te 24 odcinki.
Nie wiem dlaczego, ale podziwiam gościa od kreski. Zaprawdę‑naprawdę nie wiem jak to zrobił, ale zaj******e oddał klimat. I właśnie zyskał nowego fana :D
Troszkę o postaciach? No problem – Tutaj mamy odwrócenie sytuacji o 180 stopni względem fabuły. Każda z postaci została przedstawiona realistycznie, albo mi się tak wydawało.Tak czy tak większość postaci, jeżeli nie wszystkie, została bardzo ciekawie nakreślona, tak pod względem charakteru, jak i jej zachowań. Tutaj, jak gnoiłem fabułę, tak będę wychwalał pod niebiosa ludzi odpowiedzialnych za projekty postaci. Panowie, mam nadzieję że dostaniecie podwyżkę :)
Jeżeli po przeczytaniu powyższych moich wypocin, nadal nie wiesz czy obejrzeć Steins;Gate'a, spójrz na to, czy lubisz pogmatwaną fabułę,ciekawą kreskę oraz bohaterów, no i czy drobne babole(a czasem nawet średnie) fabularne ci nie przeszkadzają. Jeżeli na co najmniej 3 z powyższych pytań odpowiedziałeś „lubię” – oglądaj śmiało. Na pewno nie pożałujesz. A jak się nie spodoba, możesz mnie walnąć wszędzie, byle nie w twarz :)
ps: <śmiech szalonego naukowca>