Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 6
Średnia: 5
σ=1,41

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Szaman Fetyszy)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Super Mario Brothers: Peach-hime Kyuushutsu Dai Sakusen

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 1986
Czas trwania: 60 min
Tytuły alternatywne:
  • Super Mario Brothers: The Great Mission to Rescue Princess Peach
  • スーパーマリオブラザーズ ピーチ姫救出大作戦!
Gatunki: Komedia
Postaci: Księżniczki/książęta; Pierwowzór: Gra (inna); Miejsce: Świat alternatywny
zrzutka

Znany chyba wszystkim wąsaty hydraulik Mario wyrusza wraz ze swoim bratem Luigim na ratunek Księżniczce Peach. Leciwy, ale sympatyczny i lekki film zarówno dla fanów, jak i osób, które z grami nie miały do czynienia.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Szaman Fetyszy

Recenzja / Opis

Dla Mario miał to być kolejny spokojny wieczór przy konsoli po ciężkiej pracy w sklepie. Niestety, wielcy bohaterowie mają to do siebie, że przygody lgną do nich jak myszy do sera. Mario nie okazał się w tej materii wyjątkiem. Nie minęło parę chwil, a na ekranie telewizora w miejsce gry pojawiła się ścigana przez dziwne kreatury, ubrana w różową kieckę księżniczka, która, wyskoczywszy przez rzeczony ekran, wylądowała prosto na bohaterze. Wąsaty hydraulik, zauroczony przybyszką o wdzięcznym imieniu Peach, oczywiście puszcza wszystko w niepamięć i postanawia zapoznać się z nowo poznaną niewiastą bliżej. Integracja jednak nie trwa długo, gdyż ścigający ją złowieszczy Król Koopa tym samym sposobem co księżniczka dostaje się do pokoju Mario. Jak każdy prawdziwy mężczyzna, hydraulik próbuje jej bronić, jednak kończy wbity w podłogę – dosłownie. Na otarcie łez zostaje mu wisiorek, który Peach zgubiła podczas szamotaniny. Z tą jedyną wskazówką Mario wraz ze swoim bratem Luigim wyrusza na poszukiwanie damy w opałach. Nie są jednak świadomi przeszkód, jakie przyjdzie im pokonać.

Wśród fanów anime z całą pewnością nie ma zbyt wielu osób, które nie kojarzyłyby ikony koncernu Nintendo – sympatycznego amerykańskiego hydraulika włoskiego pochodzenia, zwącego się Mario. W 30 lat po swoich narodzinach (tak, w tym roku stuka już mu magiczna trzydziestka) doczekał się ponad 200 gier sprzedanych w ponad 210 milionach egzemplarzy na całym świecie, filmu fabularnego, licznych seriali oraz niezliczonej ilości rozmaitych gadżetów, że o twórczości fanowskiej nie wspomnę. Co ciekawe, w kwestii animacji z Mario w roli głównej prym wiedli Amerykanie, którzy wypuścili kilka serii animowanych, telewizyjny show oraz wspomniany film fabularny. Jeden z seriali, The Super Mario Bros. Super Show doczekał się emisji w Polsce w programie TV4. Dorobek twórców z Kraju Kwitnącej Wiśni w porównaniu do kolegów z ojczyzny Myszki Miki wypada dość blado: trzyodcinkowa seria OAV i będący przedmiotem tejże recenzji film kinowy. Produkcja w reżyserii Masamiego Haty jest dość leciwa – w lipcu 2011 od premiery minie 25 lat. Czy jest dobra? Cóż, zależy pod jakim względem. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że jest to film na podstawie kultowej gry wideo, w której chodzimy hydraulikiem po Królestwie Grzybów (jakkolwiek dziwnie dla osoby nieobeznanej z tematem by to nie brzmiało), skaczemy potworkom po głowach i ratujemy damę w opałach, znajdującą się za – dosłownie – siedmioma zamkami (w fortecy numer osiem). Siłą rzeczy kurczowe trzymanie się oryginału byłoby kuriozalne, jednak z drugiej strony nie można przeszarżować z kreatywnością, by nie zatracić specyficznego klimatu gry. Twórcom na szczęście udało się wypośrodkować. Odstępstwa od pierwowzoru owszem są, ale nie aż takie, żeby rwać włosy z głowy.

Fabularnie film jest dość prosty, Mario wraz z Luigim trafiają do królestwa Księżniczki Peach i ruszają jej na odsiecz. Żeby mieć jednak jakiekolwiek szanse w walce ze złowrogim Królem Koopą (zwanym też Bowserem), muszą zdobyć trzy magiczne przedmioty. Fanty notabene znane są wszystkim, którzy z wąsatym hydraulikiem mieli do czynienia: Grzyb Siły (w grze powiększał Mario), Kwiat Odwagi (dawał moc rzucania kul ognistych) oraz Gwiazda Niezniszczalności (tymczasowa niezniszczalność). Rewelacji więc nie ma, ale w przypadku adaptacji prostej skądinąd gry przesadne kombinacje mogłyby się skończyć źle. Zresztą mimo prostoty fabuły, twórcy od czasu do czasu potrafią zaskoczyć. Sama akcja jest dość wartka i nie dłuży się. Sporo tu również humoru i puszczania oka do fanów. Zakończenie natomiast jest z jednej strony przewidywalne, bo w końcu wiadomo, że Mario zwyciężyć musi, z drugiej jednak postarano się o niespodziankę.

No i docieramy do postaci. Z opisywaniem tak znanych i rozpoznawalnych bohaterów jest zawsze ten problem, że powiedziane zostało o nich wszystko i jeszcze więcej. Obowiązek recenzencki jednak do tego zmusza, koniec końców nie wszyscy muszą lubić gry. Pierwsze skrzypce grają oczywiście gwiazdorzy – czyli Mario i Luigi. Wiadomo jednak, że anime rządzi się innymi prawami i samym skakaniem oraz eksterminacją siepaczy Bowsera wielkiego halo wokół siebie nie zrobią, zatem twórcy dorobili im charaktery. Mario, jak na legendarnego protagonistę przystało, jest odważny, romantyczny, pomysłowy, rycerski i gotów do poświęceń, chociaż zdarzają mu się chwile słabości. No i oczywiście nikt nie jest w stanie nawiązać z nim równej walki – poza głównym złym. Tak naprawdę twórcy mieli spore pole do popisu, bo mogli z naszym gwiazdorem zrobić dużo. Efekt wyszedł przyzwoity – Mario moim skromnym zdaniem jest właśnie taki, jaki staroszkolny bohater gier wideo powinien być. Luigi, czyli Wielki Niedoceniany (bo zawsze w cieniu brata) z kolei jest łasy na pieniądze, co nie dziwi, zwłaszcza że jemu księżniczkę­‑wybrankę stworzono trzy lata później. Co więcej, jego chciwość świetnie wpasowuje się w klimat, w pierwowzorze bowiem zbieranie bilonu było bardzo opłacalne (100 monet za dodatkowe życie – czysty zysk). Do towarzystwa dołożono duetowi Pokemo… psopodobną maskotkę, znaczy się. W przeciwieństwie do wielu jej kolegów i koleżanek po fachu, nie drażni – głównie dlatego, że nie obdarzono jej możliwością mowy. Mimo tego za ozdobnik nie robi i odegra w paru kluczowych momentach ważną rolę. Księżniczka jest natomiast klasyczną damą w opałach, aczkolwiek to chyba jej hobby: dziewczę wbrew pozorom potrafi przyłożyć wrogom lepiej niż Mario. Dla nieobeznanych z grami warto też powiedzieć jedno – daleko jej do współczesnych lolitek, moeblobów czy innych tsundere, co jest niewątpliwą zaletą. Bowser to z kolei antagonista w każdym calu – wielkości małego domu, ziejący ogniem, a jego pasją są podboje oraz porywanie księżniczki.

Fanów zapewne ucieszy fakt, że w czasie swojej podróży bracia spotkają praktycznie całą plejadę postaci i stworzeń znanych z oryginalnego Super Mario Bros. Oprócz – co oczywiste – księżniczki i jej po(d)rywacza ujrzymy między innymi Goomby (pospolite brązowe grzybki), Koopy (równie pospolici poddani Bowsera) oraz jednego z Hammer Brothers (żołnierz wyższego szczebla, specjalizujący się w ciskaniu młotkami). Przeniesienie tej menażerii na srebrny ekran wypadło naprawdę dobrze i nawet wybredni fani nie powinni znaleźć powodu do narzekań. Zmieniono nieco wygląd Toadów – grzybokształtnych poddanych księżniczki Peach – to już jednak trochę czepianie się na siłę.

Nie trzeba Nostradamusa, by przewidzieć, że oprawa graficzna będzie niczym z epoki kamienia łupanego, koniec końców film powstał w 1986 roku. Nie oznacza to jednak, że jest odrzucająca – projekty postaci są wykonane naprawdę zacnie i wciąż niewiele ustępują obecnym wizerunkom Mario i ferajny. Sam świat, z którego pochodzą księżniczka Peach i Bowser, również wykonany jest na tyle przyzwoicie, że czuć klimat gry. W kwestii oprawy muzycznej mam mieszane uczucia. O ile wykorzystanie efektów dźwiękowych i charakterystycznej muzyki z Super Mario Bros było strzałem w dziesiątkę, tak piosenka Bishittobashitto Rock 'n Roll Gakkou Hen może drażnić. Na szczęście usłyszymy ją tylko raz. Kilka słów warto poświęcić seiyuu, choćby dlatego, że Mario podkłada głos nie pierwszy lepszy żółtodziób, a Touru Furuya, znany chociażby jako Tuxedo/Mamoru z Sailor Moon, Yamcha z Dragon Balla i Seiya z Rycerzy Zodiaku. Dla wielu fanów z pewnością będzie to zaskoczenie. O powód zresztą łatwo – wyobraźcie sobie wymienionych wyżej bohaterów z głosem Mario. Doświadczeni seyiuu jak widać żadnej roli się nie boją. Luigiemu głos podłożył Yuu Mizushima, zaś Bowserowi Akiko Wada. Warto też jako ciekawostkę dodać, że Mami Yamase gra Księżniczkę w oldschoolowym stylu anime z dawnych lat, czyli żadnych kawaii głosików rodem z podstawówki. Starych wiarusów to zapewne ucieszy, fanów gier też.

Taki film kinowy, jak Super Mario Brothers: Great Mission to Rescue Princess Peach trudno jest ocenić. Z jednej strony ma już swoje lata, w wyniku czego wiele osób przyzwyczajonych do obecnej grafiki po prostu odrzuci od ekranu. Jest również adaptacją klasycznej gry zręcznościowej z ikoną popkultury w roli głównej, zatem siłą rzeczy okazuje się fabularnie dość prosty i znacząco różni się od zwykłych anime. Osoby nieobeznane z tematem nie wyłapią też klimatu i wielu „smaczków”, zwłaszcza muzyczno­‑dźwiękowych. Mimo to przygody Mario wciąż sprawdzają się jako lekki film rozrywkowy na chwilowe odprężenie. Dla fanów wąsatego hydraulika to natomiast pozycja obowiązkowa, niejednokrotnie uśmiechną się, widząc animowaną wersję swoich bohaterów oraz siepaczy Bowsera, których namiętnie eksterminowali dzierżąc w dłoniach konsolowe pady. Z pewnością nie pożałują – i mogą dodać do oceny jedno oczko.

Szaman Fetyszy, 17 czerwca 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Kyoto Animation
Autor: Nintendo
Projekt: Shigeru Miyamoto
Reżyser: Masami Hata
Scenariusz: Hideo Takayashiki
Muzyka: Toshiyuki Kimori