Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 8/10 grafika: 4/10
fabuła: 6/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 11
Średnia: 4,73
σ=2,34

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Maze

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1997
Czas trwania: 25×24 min
Tytuły alternatywne:
  • MAZE☆爆熱時空
  • Maze Bakunetsu Jikuu
  • Maze Megaburst Space
Tytuły powiązane:
Postaci: Księżniczki/książęta; Pierwowzór: Gra (RPG); Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia, Mechy
zrzutka

Przygodowe fantasy z mechami i zmiennopłciową bohaterką/bohaterem. Dzieło Satoru Akahoriego, twórcy m.in. Bakuretsu Hunters i cyklu Saber Marionette.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Młoda dziewczyna budzi się ze złego snu w zagraconym mieszkaniu. Nie bardzo potrafi sobie przypomnieć, kim jest – wie, że nazywa się Maze. A gdy tylko wygląda przez okno, przekonuje się, że gdziekolwiek by nie mieszkała wcześniej, na pewno nie było to to miejsce! We're not in Kansas anymore… Porównanie do opowieści z krainy Oz jest tym bardziej trafne, że po chwili na naszą bohaterkę wpada młodziutkie dziewczę, oznajmiając z zachwytem, że zostało przez nią ocalone, gdyż spadający dom zmiażdżył jej okrutnych prześladowców.

Na tym jednak nie koniec niespodzianek. Wspomniane dziewczątko to księżniczka Mill Varna z królestwa Bartonian, która po inspirowanym przez sektę o nazwie Jaina przewrocie musi uciekać, by ratować życie. Maze postanawia jej pomóc, ale szybko okazuje się, że nie będzie to łatwe. Fantastyczny świat przemierzają różne potwory (w większości wysłane w celu schwytania i zabicia księżniczki), a ludzie mogą posługiwać się czymś o nazwie demi­‑armor, czyli organicznymi odpowiednikami mechów. Szlachetne intencje nie ocalą niczyjego życia, szybko jednak okazuje się, że Maze dysponuje tajemniczą mocą phantom light, w dodatku niezwykle potężną. Co więcej, Mill może przywoływać królewską rom­‑armor zwaną Dulger, a Maze jest jakby stworzona do jej pilotowania… A może raczej byłaby, gdyby nie to, że tak naprawdę nie ma pojęcia o walce i nie chce z nikim walczyć. Nim jednak wrogowie zadadzą ostateczny cios, zachodzi słońce i oto nagle Maze przybiera postać zuchwałego chłopaka, który tylko marzy o tym, żeby stłuc na kwaśne jabłko kilku mięczaków…

Maze i Mill wyruszają w podróż, by znaleźć sprzymierzeńców, którzy pomogą księżniczce odzyskać tron. Oczywiście zwolennicy Jainy nie dają za wygraną, a tajemniczy przywódca sekty zrobi wszystko, by zlikwidować śmiertelne zagrożenie, jakim jest Maze. Oczywiście dziewczęta na swej drodze napotykają także przyjaciół. Do drużyny dołączy dwójka demi­‑hunters (łowców demi­‑armorów): Asterote Reighe i Solude Schfoltzer, kobieta­‑rycerz Rapier Sariss, yousei (wróżka) Randy i stary mędrzec, Woll Dolnard. Pokonanie Jainy to trudne zadanie, czy jednak nasi bohaterowie mogą nas zawieść? Jak poradzą sobie z zagrożeniem? I co kryje się w przeszłości nie pamiętającej, kim była, Maze? Kim jest jej męska postać, całkowicie od niej odrębna, a jednak dzieląca z nią jedno ciało?

Wbrew temu, czego oczekiwałam po obejrzeniu serii OAV, nie mogę zakwalifikować wersji telewizyjnej Maze do komedii. Owszem, są tu wątki i postaci komiczne, ale jednak zdecydowanie przeważają sceny dramatyczne, sporo też pada trupów (także postaci drugoplanowych). Dla jednych może to być wada, dla innych zaleta – w każdym razie jest to typowa przygodowa seria fantasy. Scenariusz nie jest szczególnie oryginalny, ale główny wątek – tożsamości Maze – jest odsłaniany po kawałku i może naprawdę zaciekawić. Natomiast niekoniecznie musi się podobać wprowadzanie do takiego świata specyficznych mechów, które zamiast laserami walczą mocą (wyglądającą podobnie do laserów).

Udani są także bohaterowie, z niezbyt skomplikowanymi, ale wyrazistymi osobowościami. Część z nich jest trochę zaniedbywana, ale jednak niemal każdy dostaje swoje pięć minut (a czasem nawet cały odcinek). Przyznam, że niestety, najbardziej irytująca wydawała mi się główna bohaterka. Ja rozumiem, że miała być z założenia dobra i ciepła, z silnymi poglądami pacyfistycznymi – ale gdy po raz kolejny oglądałam, ile osób musi wokół niej zginąć, by przekonać ją, że jednak może warto czasem powalczyć, zaczynała sprawiać na mnie wrażenie kompletnej kretynki. Naiwna i słodka jak wata cukrowa Mill (z ulubionym powiedzonkiem „Ugyuu!”) była już zdecydowanie mniej denerwująca. Reszta drużyny sprawiała wrażenie osób obdarzonych sporą dozą zdrowego rozsądku, choć niestety zdarzało się, że w chwilach krytycznych ich rola sprowadzała się do stania z boku i wznoszenia krzepiących okrzyków.

Zapewne dla obniżenia kategorii wiekowej usunięto niemal całkowicie elementy ecchi i fanserwisu. To, co pozostało, nie przekracza średniej dla serii przygodowych. Normalnie uznałabym to za zaletę, tu jednak sprawiło, że niektóre wątki „zawisły w próżni”. Nawet Solude (która koniecznie chce uwieść dziewczynę­‑Maze) i chłopak­‑Maze (który w serii OAV nie przepuszcza żadnej dziewczynie) zachowują się bardzo przyzwoicie i właściwie nie wiadomo, o co tyle hałasu z ich rzekomo nieodpowiednim prowadzeniem się. Starannie „wyciszono” też bardzo kontrowersyjne kwestie, kryjące się w przeszłości obu wersji Maze. Niestety w ten sposób zniknęła większość żywiołowego humoru, który stanowił siłę napędową OAVki. Co gorsza, zdarzały się natchnione mowy o obowiązku, przyjaźni i poświęceniu, które od razu gorzej mnie nastawiały do pokazywanych wydarzeń.

Do poważniejszego klimatu nie pasowali też np. główni słudzy Jainy, wyraźnie pomyślani jako parodia „pięknych i złych”. Początkowo, owszem, zachowują się dość karykaturalnie (jak wam się podoba przystojniak o imieniu Gorgeus, w każde zdanie wplatający pochwałę własnej urody?), ale potem stają się niestety całkiem poważni… W dodatku wpychanie w ostatniej chwili wstawek o ich nieszczęśliwym dzieciństwie (żeby zaskarbić im ciut sympatii widza tuż przed ostatecznym starciem) wydało mi się chwytem mocno tandetnym.

Od strony technicznej anime jest zdecydowanie poniżej średniej, nawet uwzględniając jego wiek. Postaci są mało oryginalne i chwilami niestarannie rysowane (mocno różnią się między odcinkami), a szczególnie źle wyglądają profile, o wystających „ryjkach” i łukowato zadartych nosach, przywodzących na myśl raczej słabe rysunki fanowskie. Mechy nie wyróżniają się niczym nadzwyczajnym, są zwykle ciemne i pokazywane tak, by oszczędzić na szczegółach. Irytujące może się wydać, że te ponoć całkowicie organiczne konstrukcje krwawiły jakimś zielonym śluzem, ale mimo wszystko przy niektórych uszkodzeniach zaczynały iskrzyć… Bo o tym, że eksplodowały, nawet nie warto wspominać. Muszę natomiast wspomnieć o muzyce. Rozbrzmiewająca w trakcie odcinków nie przeszkadzała, choć z pewnością nie była warta zapamiętania. Na pewno zapamiętałam jednak czołówkę, gdzie pobito absolutny rekord w idiotycznym i bezsensownym wstawianiu angielskich słów w japoński tekst, a także pierwszy ending, utrzymany w starym stylu dyskotekowym.

Seria nie jest jednoznacznie zła, niemniej nie znalazłabym argumentów, dlaczego akurat ją warto zobaczyć. Jeśli ktoś szuka komedii z elementami dramatycznymi, niech sięgnie po Slayers. Jeśli jednak ktoś ma ochotę na w miarę porządne fantasy z elementami science­‑fiction, może sięgnąć po ten tytuł – jest szansa, że spodobają mu się sympatyczni bohaterowie i szybkie tempo akcji.

Avellana, 15 lipca 2005

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: J.C.STAFF, Kadokawa Shoten, TV Tokyo, Victor Entertainment
Autor: Satoru Akahori
Projekt: Eiji Suganuma, Masayuki Gotou
Reżyser: Akira Suzuki, Iku Suzuki
Scenariusz: Gou Tamai, Katsumi Hasegawa, Sumio Uetake, Yasunori Yamada