x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Ogromne rozczarowanie
Żenujące żarciki, niezbyt ładne i mało charakterystyczne z wyglądu postacie, rozmowy o niczym, szczątkowa fabuła, generalnie żadnych plusów poza tymi śmiesznymi kotkami wciskanymi gdzie popadnie.
Może po prostu jestem na to za stara, ale jedyne, co czułam podczas oglądania, to znudzenie połączone z lekką irytacją i ciarkami żenady.
Ode mnie niestety czwóreczka.
Re: Ogromne rozczarowanie
Nie powiem nic nowego, ale „Kimi to Boku” to idealny przykład na to, że urok tkwi w prostocie. Niby nic, niby zwykłe sceny na dachu, w klasie, w drodze do domu, trochę wspomnień z dawnych lat, podane jednak z takim smakiem, z takim urokiem, że głowa mała. Oczywiście ważni są też bohaterowie. Polubiłam każdego chłopaka, tworzą bardzo sympatyczną paczkę. Shun jest uroczy (nie, nie nudny!). Bliźniaki – uwielbiam na nich patrzeć. Kaname wygląda pociesznie, gdy się złości, a Chizuru to Chizuru – najbardziej zwariowana postać. Na marginesie, szkoda, że swoje włosy traktuje woskiem, z nieuczesanymi mu o wiele ładniej. Bardzo podobają mi się głosy, trafione w punkt w każdej postaci.
Mocnym punktem są dialogi. Było kilka wymian zdań, po których parskałam śmiechem. W ogóle humor jest tu genialny, najlepsze były odcinki z rysowaniem mangi i gdy nasi bohaterowie bawili się w dom w przedszkolu. Myślałam, że się popłaczę ze śmiechu.
Podoba mi się też muzyka. Nie jest jej dużo, ale to własnie plus, że się nie wyróżnia. Spokojne granie gitary sprawiało, że mimowolnie poruszałam głową w rytm muzyki. Opening ładny, zwłaszcza początek, gdy pierwsze brzmienia wchodziły, kiedy jeszcze trwały pierwsze sceny. Kreska również ładna.
Obejrzałam też drugą serię. Szkoda, że nie trzyma poziomu pierwszej – brakuje jej „tego czegoś”, uroku, większość epizodów jest raczej mało ciekawa, choć podobają mi się wątki romansowe. kliknij: ukryte Odcinki drugi i dwunasty mocno ściskają za gardło – ech, szkoda chłopaków.
Mam wrażenie, że o kilku rzeczach zapomniałam napisać, ale dobra. Tak czy inaczej, seans „Kimi to boku” był dla mnie czystą przyjemnością, szkoda, że nie ma więcej.
Shipy
Yuta i Shun, kliknij: ukryte scena w której jeden z bliźniaków rozczesuje długie włosy Shuna na dachu jest jedną z moich ulubionych i takich samczyków dostajemy w anime dużo więcej, ale gdzieś na drugim planie, jest to jak puszczanie oczka od twórców w naszą stronę. Na początku można by powiedzieć, że Shun i bliźniaki tworzą swoisty trójkąt, jednak jeśli przyjrzymy się bliżej to dostrzeżemy, że to zawsze Yuta jest koło Shuna. Ta relacja wydaje się być totalnie naturalna, ale nie pozostawia wątpliwości, że troszczą się o siebie, a długie spojrzenia jakie Yuta posyła Shunoiw (trudno mu się dziwić, koleś jest piękny) mówią wszystko. Nawet kiedy Shun ma „pecha” to właśnie Yuta z nim rozmawia. Wiemy również, że chodzą razem do klasy i że od dziecka Shun był bliżej z Yutą niż jego bratem.
Całe anime zastanawiałam się kto kogo bardziej kraszuje. ^^
cieplutko i pocieszie
Aż przez przypadek (a raczej przez bliźniaków) trafiłam na Kimi to Boku…
To jak cieplutkie i kochane jest to anime, jest niesamowite. Pierwszy odcinek oglądałam z zaciekawieniem zastanawiając się czy tak właśnie wyglądają anime z kategorii „okruchy życia”, a później myślałam już tylko o piątce przyjaciół, którzy stali się moimi własnymi (Nawet nie wiecie z jakim żalem zamykałam ostatni odcinek!). To anime o przyjaźni w czystej postaci, otulonej śmiesznymi kotami, zabawnymi dialogami i delikatnością relacji między bohaterami.
Z tego co czytam, wszyscy zachwycają się bliźniakami (bo jest czym^^), ale ja nie mogę nie wspomnieć o Shunie. O losie jaki to jest anioł! <3 Jest tak kochany i słodki, że gdyby był dziewczyną, pewnie by mnie wkurzał kliknij: ukryte (nie miało to brzmieć, tak seksistowsko jak brzmi.). Jest jak plasterek, który łagodzi wszelkie spory i zgrzyty między pozostałą czwórką, do tego jest piękny. <3
Muszę sięgnąć po inne anime z tego gatunku. ^^
Kimi to Boku
=3=
Dlaczego mi się podoba. Jest przesycone niewymuszonym humorem. Mocnym, choć jedynym filarem tej serii, są dialogi. Humor jest specyficzny, jeśli mogę to tak ująć (na pewno nie spasuje fanom klasycznych gagów czy sytuacji majtkowych),ale do mnie przemówił i spowodował, że 13 odcinków zleciało w oka mgnieniu.
Osobowości bohaterów nie są zbyt rozbudowane czy wielce oryginalne. Nie przeszkadza to jednak absolutnie, bo postacie się różnią i mają sens. Relacja między nimi mnie urzekła, dlatego, że przedstawia taką zdrową przyjaźń, którą można spotkać albo bardzo rzadko, albo w ogóle.
Nawiasem mówiąc, wstępuję do grona wielbicielek bliźniaków, a zwłaszcza Yuty.
Efektów specjalnych nie było, tła są trochu na odwal się, ale nie o tła tutaj chodziło.
Opening i ending są zdecydowanie urocze.
Ode mnie 9/10, bo w swojej kategorii spisuje się fenomenalnie i lecę oglądać drugą serię ;)
P.S.: Bliźniaki rządzą! =D
ładna kreska, fabuła nie wszystkim może się spodobać, ale jak dla mnie to super nie nudziłam się na żadnym odcinku ;D
Kimi to boku nie będzie interesować tych, którzy wymagają od anime chociaż odrobinę akcji, pozostałym powinno się spodobać. Dla mnie 8/10
Na początku, po połowie odcinka chciałam to rzucić, bo nie dość, że zanudziło mnie straszliwie, to jeszcze wydawało się być o niczym. Jednak cieszę się, że dałam się skusić na ciąg dalszy. Myślę, że początek i koniec serii, aż tak się od siebie nie różnią, tylko przeszkadzał mi brak znajomości bohaterów, bo to właśnie na nich się to wszystko opiera. Jest co poznawać, bo każdy z tej piątki jest inny, nawet bliźniaki mają zaskakująco różne charakterki, a Chizuru z pozoru irytujący, także znajduje swoje miejsce w grupie.
Cieszę się, że powstała 2 seria, bo 13 odcinków to zdecydowanie za mało.
Ciepło i spokój.
Śliczne okruchy życia
8/10
Niesamowite.
Podczas oglądania nie zwykle ciepło robiło mi się na serduchu.Bo w końcu,jak się tak patrzy na piątkę przyjaciół co to ani nie przeklina,nie pije,nie pali,tylko rozmawia otwarcie między sobą o rzeczach za razem błahych jak i istotnych,to gęba sama się śmieje do monitora.Zaś ilekroć odcinek się kończył i dało się usłyszeć ending, to przyznam się,iż łezka mi w oku zakręciła się nie raz.
Już dawno żadne Anime nie urzekło mnie tak bardzo jak Kimi To Boku.Czekam z niecierpliwością na kontynuację tego nieprzeciętnego wręcz Anime,które pokochałam od pierwszego wejrzenia. :)
Om nom nom.
Jak się okazało dość mocno się myliłam w swojej ocenie. Po paru miesiącach zobaczyłam recenzję moshi, która zasiała we mnie ziarno wątpliwości, że może seria nie była aż taka zła. Potem czyiś komentarz na forum przypieczętował wszystko. Zdecydowałam, że muszę zobaczyć co w tym anime jest! Pęknę, ale muszę zobaczyć. Przeboleję te estrogeny sikające z ekranu, dam szansę! I dałam…!
Nie żałuję. Seria ujęła mnie już w trzecim odcinku. Oglądanie jej samemu w chłodne zimowe dni zdecydowanie dodało klimatu, którego brakowało wcześniej. Spokojne wieczory okazały się idealną oprawą. Zaskoczyło mnie już w początkowych odcinkach (a zaskoczenie przekształciło się potem w zachwyt), pokazywanie uczuć pomiędzy bohaterami. Koleżeństwo, przyjaźń, początki miłości. Zwłaszcza przyjaźń i to ostatnie było pokazane w niesamowity sposób. Ale zacznę może od bohaterów. Na początku patrzyłam mocno podejrzliwie na relacje tej grupki. Pierwszy rzut oka nie był łaskawy dla nikogo. Kujon, hermafrodyta, bliźniaki (mając w pamięci Ouran mocno podejrzliwie na nich łypałam). Nieszczególnie dobrze wyglądali. Jednak z czasem nabrałam ogromnej sympati do Yukkiego. Yuta musiał poczekać trochę dłużej na moje uczucie. Jak potem zobaczyłam niepokonani byli razem, z tym swoim stoickim spokojem i skłonnością do złośliwości. Biedny Kanamecchi. Mimo numerów, które bliźniaki radośnie uskuteczniali przyjaźń pomiędzy wszystkimi panami było widać. Potem spodobał mi się Shun. Najbardziej męski to nie jest, ale tak absolutnie uroczy i słodki. Ujął mnie (dajcie spokój, jak przeżywał spanie w środku prawie się rozpłynęłam). Zwykle drażnią mnie postaci w tym typie, ale on coś w sobie miał. Dopełniał tę grupę. Bliźniaki zauroczyły mnie wszystkimi numerami jakie wywijali. Było tego za dużo żeby rozwodzić się nad każdym, ale kilka szczególnie utkwiło mi w pamięci np zabawa w dom. Być może dlatego, że ostatni odcinek absolutnie mnie zachwycił pod każdym niemal względem? Np scena kiedy Yukki tak cudownie serio odpowiadał tej małej… Om nom nom. Miałam mnóstwo uciechy przy oglądaniu tego. Serious humour (jak by to powiedzieli bohaterowie Bakumana… Ostatnio czytałam i trochę to pomogło w określeniu moich preferencji gatunkowych, które zawsze były, tylko nienazwane, seria nieco wpłynęła na światopogląd, może nie całościowy ale ten na teraz) odpowiada mi najbardziej, zwłaszcza, że parskanie śmiechem w reakcji na taki humor wśród samych bohaterów nie było rzadkością. Tak cudownie widać było komedię charakterów. Analizując po kolei panów, Kaname nie podobał mi się aż tak bardzo (no dobra, nie lubię facetów, którzy lecą na starsze babki chociaż właściwie powinnam bo ostatnio doszłam do wniosku, ze tylko coś młodszego nie zniszczy mnie psychicznie w związku). Już z dwojga złeg… nie, nadal wolałam Kaname od Chizuru. Chizuru był cudowny tylko w odcinku festiwalowym, kiedy był przebrany za tę jednostkę płci żeńskiej z WC‑tu. Kaname miał więcej pięknych momentów. Strasznie podobało mi się jego zachowanie przy przedszkolaku, który rozgryzł go bez większych problemów. Dzieciak był niczego sobie, ale zaskarbił sobie sympatię jak z wdzięczności popchnął na niego ukochaną Kaori‑sensei. I te słowa, że chciałby mieć takiego brata. 13 odcinek zostawił mnie z takim ciepłem w serduchu, że aż mi podgrzewaczka dziś wieczorem niepotrzebna. No przynajmniej na pół godziny jeszcze… Potem albo obejrzę jeszcze raz albo przemyślę nie zamarznięcie przez noc. Niemniej wracając do Kaname, jego wątki romansowe nieszczególnie mi się podobały. Ale to też jest dobra rzecz bo ogromną zaletą tej serii była różnorodność pokazywanych relacji. Myślałam, że jak w przypadku moe blobów w typie K‑On czy innych sketchbooków elementy romansowe będą stanowiły, jeśli w ogóle się pojawią, kompletny margines. Tymczasem w KtB od samego początku bardzo delikatnie i subtelnie wpleciono pierwsze zauroczenia. Nie widziałam serii, w której zrobiono by to równie zgrabnie. Bo w zasadzie wszyscy panowie w pewnym momencie padają ofiarą tego zjawiska. Albo wspomnień albo sytuacji, które mają aktualnie miejsce. Przeurocze było jak Chizuru upewniał się czy kolega nie ma nic przeciwko i startował do Misaki. Biedny, wybrał sobie rzadką horpynę na obiekt uczuć.
Urzekł mnie klimat serii, taki stonowany. Szalenie lubię od czasu do czasu obejrzeć takie anime. Ja jestem człowiek spokojny, taka seria pozwala ukoić nerwy i odpocząć. Ponadto pomaga dostrzec też uroki zwykłego codziennego życia. Bardzo sobie cenię ten aspekt. Zakochałam się też w muzyce, może dlatego, że było jej mało, jednak kiedy już się pojawiła momentalnie zwracałam na nią uwagę. Zwykle albo jeden utwór rzuca mi się w uszy, albo po jakimś czasie zauważam. Jeśli jednak coś w środku zaczyna mi krzyczeć „muzyka!” i przestaję zwracać uwagę na fabułę , a zaczynam się wsłuchiwać to znaczy, że coś mi się spodobało. Utwory przede wszystkim bardzo ładnie podkreślały poszczególne sceny.
Na temat kreski się nie wypowiem zbyt obszernie, bo nawet ja zauważyłam, że nieco oszczędzali. Projekty postaci bardzo mi się podobały, zaraz sobie wyprodukuję jakiś radosny i ciepły komplecik z panami. Niemniej nie padłam na kolana z zachwytu. No i drażnił mnie Chizuru, ja rozumiem, że transfer student i trzeba to pokazać, ale na bogów czy wszyscy studenci są blond?! Wiem, blondyni to rzadkość u nich, bo genetycznie mało zróżnicowani są jeśli chodzi o kolorystykę (ale brązy się pojawiają!). Miłą odmianą byłby chociaż rudy transfer student. Ten żółty kolor włosów i fryz Chizu doprowadzały mnie do szału. Patrzyłam za to z przyjemnością na niego w momencie kiedy był przebrany za babkę z WC. Te niebieskie oczy się świetnie komponowały z czarnymi włosami, mogli pójść w coś takiego. Ale nie, musiał być pełny jajcarz (mentalnie i fizycznie).
Generalnie dla mnie to była cudowna, nastrojowa seria. Nie mogę się doczekać kontynuacji i mogę z radością odszczekać pod stołem wszystko, co mówiłam wcześniej. Byleby w życiu tak miłych niespodzianek i odkryć czekało na mnie więcej.
Przede wszystkim bardzo sympatyczni bohaterowie i humor. Bliźniacy są świetni. Mnie Shun nie irytował, wręcz przeciwnie.
W tym zachwycie nie zauważyłem pewnej nierealności.. chodzi mi tu o ukazanie tej przyjaźni pomiędzy chłopcami. Bez przeklinania i używek.. bardzo prawidłowo, ale w rzeczywistości ta męska przyjaźń rzadko tak wygląda. I może właśnie temu tak miło mi się to oglądało? Bo dla mnie taki stan jest jakby naturalny, to być powinno, więc nawet nie zauważyłem tych „nieprawidłowo prawidłowych zachowań”.
Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to jest dość ubogo, ale to też zabieg celowy, by stworzyć taki pastelowy, łagodny klimat. Oszczędne projekty postaci też mi nie przeszkadzały.
Bardzo sympatyczne seria, polecam. I bardzo się cieszę, że będzie kolejna seria :)
Bardzo mi sie podobało.
Szczerze polecam wszystkim fanom okruchów życia.
ale to są dwa zupełnie różne typy?! ok są elementy komediowe ale Kimi idzie bardziej w stronę SoL a Danshi nieśmiesznej komedii – nie żeby Kimi było za dobre w humorze ale te elementy „życiowe” to nadrabiają
Nie zrażać się początkiem!
Po obejrzeniu całej serii stwierdzam, że chcę więcej! Strasznie się cieszę, ze wyjdzie druga seria.
Fajnie, że nie zrezygnowano z wątków romantycznych. Obawiałam się, ze skoro ta seria jest o męskiej przyjaźni, to ten temat nie zostanie poruszony. kliknij: ukryte Kibicuję Masaki i Chizuru, oby ten wątek został rozwinięty w drugiej serii ;)
Tylko się zastanawiam po co te wszystkie koty? ;d W przerwach między scenami są pokazywane różne kociaki nie mające żadnego związku z fabułą. To chyba taki znak rozpoznawczy serii xd
Polecam wszystkim jako świetną komedię do obejrzenia na poprawę złego humoru lub w przerwach między cięższymi seriami. I nie sugerujcie się początkiem! :)
A i jeszcze jedno (muszę to napisać ;p): kliknij: ukryte Całe szczęście, że Shun dał sobie obciąć włosy. Po obejrzeniu openingu cały czas czekałam na ten moment xD
Re: Nie zrażać się początkiem!
Re: Nie zrażać się początkiem!
super
Czekam na 2 sezon.
Nieciekawy początek.
Po jakiś czasie dość miałam tego że wychodzą nowe odcinki, a ja ich nie widziałam XD. To się wzięłam.
Kiedy doszła postać Owieczki, potem Słomkowłosego postacie wreszcie zyskały na wyrazistości, a po paru epach zaczęłam rozróżniach Yuutana od Yuukkiego :). Takie lekkie anime na letnie wieczory. No dobra, zimowe i jesienne też XD.
Troszkę mnie zaskoczyło przedstawienie romantycznych wątków. Nie tak jak w K‑ONie, gdzie postaci płci przeciwnej nie było wcale. Ani w innej produkcji gdzie w głowie się może przewrócić od nadwyżki emocji…
Tutaj to takie… przyjemne. Zawsze jestem nastawiona anty na wszelkie haremy i trójkąty, wiedząc że któreś będzie nieszczęśliwe, ale tutaj jakoś nie. Ciekawa jestem jak i czy w ogóle to jakoś rozwiązą. No dobrze, dobrze, nie trudno sie domyśleć którą z sióstr Aida wybierze Kaname, w czyją stronę skieruje uczucia Masaki ale… i tak nie mogę się doczekać ^-^.
Podoba mi się że faceci nie mają typowych charakterów, i nie nudzą za bardzo. Mamy lenia, mamy okularnika, mamy gościa z ADHD, mamy dobrą duszę… i nie są oni nudni tylko przystępni.
Podobał mi się też wątek z nauczycielem i matką Kaname. Ciężko się nie uśmiechnąć :).
Koniec końców… polecam. Zostały mi 3 epy do końca, ale raczej zdania nie zmienie… chyba że ośmielą się schrzanić końcówkę… ale skoro idzie druga seria to wątpie :>.
Najbardziej cieszy postać bliźniaków, są po prostu pocieszni xD
Po pierwszym odcinku.